SS-mani - zeznała Małgorzata Reszczyńska, ur. 03 czerwca 1909 roku, wówczas pielęgniarka Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie - wracając z lasu mieli umazane krwią twarze, ręce, buty, mundury. Wcale się z tym nie ukrywali, nie spiesząc się z myciem. Spożywając w kasynie jedzenie SS-mani przechwalali się ile kto zabił, kto im uciiekł, do kogo strzelali pojedynczo, kogo dobijali kolbą itp...
Ogółem wymordowano w Lesie Szpęgawskim 1657 pacjentów, w tym najwięcej, bo 357 osób, w dniu 8 grudnia 1939 roku. Wśród ofiar byli chorzy przekazani uprzednio z innych, pokrewnych zakładów psychiatrycznych, np.: z Kulpartowa pod Lwowem (310), Świecia (287), Kobierzyna pod Krakowem (121), Dziekanki koło Gniezna (75), Wejcherowa (60). Warszawy (39), Gostynina (25), Tworek koło Pruszkowa (13) i Gniewa (11 dzieci). Pacjęci pochodzili też z innych krajów, jak z Niemiec (21), Austrii (19), Francji (11), Czechosłowacji (9), USA (7), Kanady (7), Belgii (6), Danii (13) i Włoch (1). Zakład psychiatryczny w Kocborowie był bowiem jednym z największych w Polsce i przy tym znanym w Europie ze stosunkowo skutecznych, nowoczesnych metod leczenia. Stąd Las Szpęgawski jako teren masowych egzekucji ma charakter międzynarodowy. Warto też dodać, że w 1940 roku zmianie uległy metody eksterminacji chorych psychicznie. Wprowadzono eutanazję.
Aresztowania duchownych nastąpiły w nocy z 13 na 14 października 1939 roku, a dokonali ich członkowie starogardzkiego Selbstschutzu, niekiedy przebrani w szaty kapłański. W czasie tej akcji pobili oni księdza proboszcza Krzyżanowskiego z Sumina, któremu następnie wybito kilka zębów i przemocą wlano mu do ust wódkę. Kazano mu też rozebrać się do naga, chodzić na klęczkach i dokonać stosunku cielesnego z własną gospodynią. Około godziny 530 przywieziono duchownych do więzienia w Starogardzie, gdzie bito ich gumową pałką. Księdza Wałdocha z Kręga uderzono w twarz tak silnie, że wypłynęło mu oko.
O torturach w tym więzieniu tak między innymi pisze ksiądz Wojciech Gajdus w swojej książce pt. "Nr 20998 opowiada".
Dnia 16 października 1939 roku około godziny 16-tej wywieziono wszystkich do Lasu Szpęgawskiego i tam ich rozstrzelano. W powiecie starogardzkim pozostało jedynie kilku księży - emerytów.
12 października internowano około 70 nauczycieli i nauczycielek powiatu starogardzkiego w obozie tymczasowym w Skórczu oraz - według Polikarpa Niklewskiego - w tamtejszej szkole powszechnej. 19 października po południu, zostali oni przetransportowani do więzienia w Starogardzie (do domu zwolniono tylko nauczycielki). W więzieniu zaaresztowanych nauczycieli przywitano słowami: Przeklęci księża i nauczyciele podburzali naród ...
Dnia 20 października, to jest nazajutrz, nauczyciele ci, o zmasakrowanych częstokroć twarzach, zmaltretowani fizycznie i duchowo, niezdolni do stawienia żadnego oporu, zostali wywiezieni trzema samochodami ciężarowymi do Lasu Szpęgawskiego. W trakcie wykonywania egzekucji przywieziono ze Starogardu rozkaz o wstrzymaniu rozstrzeliwań i dlatego nauczyciele z ostatniej ciężarówki ocaleli. Zostali przywiezieni z powrotem do więzienia, po czym odebrano od nich przysięgę milczenia i dwa miesiące później zwolniono. W ten sposób z przeznaczonych do zagłady ponad 60 nauczycieli zginęło 43.
W dniu 4 listopada zamordowano w Lesie Szpęgawskim około 25 Polaków z Tczewa, w przeddzień przywieziono ich do więzienia w Starogardzie. Tego samego dnia rozstrzelano tamże 12 innych więźniów, pochodzących ze Starogardu, Borzechowa, Dąbrówki i Koteża. Dnia 20 tego miesiąca odbyła się w Lesie Szpęgawskim egzekucja 20 dalszych więźniów, pochodzących z powiatu starogardzkiego. Trzy dni później podobny los spotkał w oddziale 109 transport więźniów z Ryjewa (około 50 osób), pochodzących głównie z Opalenia. Bernard Cichocki z Tczewa napisał w swoim pamiętniku jeszcze o jednym transporcie (około 40 osób), skierowanym do Lasu Szpęgawskiego z zamku w Gniewie. Ostatnie masowe egzekucje więźniów ze Starogardu odbyły się prawdopodobnie na przełomie listopada i grudnia 1939 roku. Natomiast Listę ofiar z powiatu tczewskiego zamykały nazwiska 13 Polaków, rozstrzelanych publicznie w Tczewie 24 stycznia 1940 roku w związku z podpaleniem fabryki "Arcon". Pogrzebano ich również w oddziale 109.
Więźniów zabijano głównie strzałami z broni palnej. W grobie musieli położyć się na brzuch z rękami założonymi na czole, po czym otrzymywali strzał w kark u nasady głowy. Innych ustawiano nad skrajem grobu twarzą do wnętrza i oddawano salwę z karabinów maszynowych, ustawionych w niedalekiej odległości. Tych, którzy jeszcze żyli wykańczano uderzeniem kolby w głowę lub grzebano w grobie bez dobijania. Zwłoki, poukładane w grobie warstwami, zasypywano ziemią, chociaż często robiono to niedbale, bo jeszcze wczesną wiosną 1940 roku z kilku grobów wystawały nogi ludzkie. Wykonawcy zbrodni, przed wyjazdem do lasu, często upijali się, zapewne dla dodania sobie odwagi.
Komentarze