Szanowni Państwo, oto nowa narracja rodem z fantasy KO-Alicji Tuska: jeśli w 2027 roku zagłosujecie na PiS – a co gorsza: na kogokolwiek innego niż KO – to za dwa lata… Putler zaatakuje Polskę! Serio. Wróżbita Google pokazuje, że ten nowo wyprodukowany news to realne zagrożenie – już w 2027 roku! Oni twierdzą nawet, że prezydent Karol Nawrocki może już niedługo być przyczyną betonowych bomb spadających nie wiadomo gdzie na terenie naszego kraju. Co za numer, znowu to zrobią!
Tak oto nad Wisłą zapanowała moda na Putina. Zgodnie z najnowszą doktryną strategiczną donaldystów – wiecznych klakierów i wielbicieli politycznego establishmentu spod znaku Donalda „Uprzejmego inaczej” Tuska – każdy, kto ośmieli się zagłosować na „pisiora”, czyli w istocie na kogokolwiek spoza genialnej KO-Alicji chłopców od kart do głosowania i dziewczynek od medialnych przecieków, automatycznie zostaje agentem Putina. Wstajesz rano, głosujesz na kogoś innego niż Koalicja Obywatelska? Bam! Z automatu cię wciągają w rejestr GRU.
Gdyby tylko Lenin wiedział, że wystarczy ulotka Platformy i komentarz u Moniki Olejnik, żeby rozbroić całą polską opozycję etykietką „rosyjskiego agenta”, to zamiast wysyłać czekistów, zleciłby druk broszurek na Czerskiej.
Bo w tej opowieści, którą nam tu serwują donaldyści w telewizyjnych okienkach i na portalikach udających media, Putin jest już nie tylko w Smoleńsku czy Donbasie, ale też w twojej lodówce, w sypialni i w urnie wyborczej. Siedzi tam, mruga okiem, oblizuje się jak kot na wieść o kolejnym polskim wyborze „nie po ich myśli” i czeka tylko na dzień wyborów, żeby z hukiem wkroczyć na Lubelszczyznę. Straszenie nim stało się tak groteskowe, że nawet dzieci na TikToku się już z tego nabijają memami.
Jak to się mówiło kiedyś w wojsku? „Nie straszcie nas Rosją, my tu Rosję mamy na co dzień – w polskiej biurokracji”. Zamiast robić z Putina straszydło, może warto wreszcie zapytać wprost zainteresowanego? Bo przecież zamiast brać na poważnie wiecznie przestraszone miny ekspertów Platformy z teczkami pełnymi „wiedzy tajemnej” od nie wiadomo kogo, lepiej zadzwonić do ludzi z Kremla i zapytać Władimira Władimirowicza: „Kiedy nas zamierzasz napaść? Bo chcielibyśmy wiedzieć, żeby w grafiku uwzględnić i wziąć urlop.”
A skoro już idziemy w tej konwencji, to i lista „ruskich agentów” powinna być przygotowana przez najbardziej zainteresowanych: niech Rosjanie siądą sobie w towarzystwie Amerykanów, Chińczyków, Niemców, Francuzów, Anglików i Izraela – może nawet w Brukseli przy winku – i ustalą po koleżeńsku, kto w Polsce komu służy. Będzie przynajmniej wiadomo, z której ambasady kto na kogo donosi, a nie że co wybory nowe rewelacje, nowe „taśmy prawdy” i nowe kabotyńskie konferencje.
Donaldyści chcą dziś, żebyśmy uwierzyli, że ich własne słabości, ich własne rządy nieporadności i kabaretowość koalicji da się przykryć bajką o złym Putinie, co tylko czeka za Bugiem, żeby napaść nas w nocy albo tuż nad ranem jak jakiś Niemiec. A my mamy się bać, patrzeć na opozycję jak na „V kolumnę” i kreślić X pokornie na karcie wyborczej tam, gdzie trzeba.
Więc może w końcu przestańmy się bać Putina bardziej niż głupoty własnych elit. Bo to już nawet nie jest strach – to jest hucpa w stylu trzeciorzędnej propagandy. I to już nawet nie śmieszy. To tylko żenuje.
Jak mawiał mój dziadek: „Wisła się paliła, słomą ją gasili, a spalone szczupaki do lasu uciekały”. Czy nasz Donald znowu wygoni nas do lasu i będziemy śpiewać zakazane piosenki?
A więc oddech, Polacy, i głowy do góry. Putin nie siedzi w waszej urnie wyborczej ani w lodówce. On ma braki kadrowe, co pokazują obrazki z fabryk jego Shahedów, gdzie pracują nawet 12 letnie dzieci. Zatem, nie mamy się kogo bać. W naszych urnach wyborczych możemy tylko złożyć swoje tchórzostwo i nadzieję na lepsze jutro. Wybór należy do was.
Inne tematy w dziale Polityka