Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak
109
BLOG

Dobrze czyli źle

Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak Polityka Obserwuj notkę 14

Igor zadał ważne pytanie: o granice rzetelnego dziennikarstwa. Szczególnie ważne teraz, gdy media doprowadziły do ujawnienia przeszłości arcybiskupa Wielgusa i wywołały ogromny kryzys w polskim Kościele. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że bez udziału mediów Polska nie dowiedziałaby się prawdy o nowym Metropolicie Warszawskim i żylibyśmy w upojnym i fałszywym błogostanie.

 

 Jak dla mnie to co zrobiła Gazeta Polska publikując materiał bez podania źródeł nie jest dziennikarstwem. Jest działalnością obywatelską, inicjatywą polityczną, ale nie dziennikarstwem w sensie, jakim ja je rozumiem. Kojarzy mi się to z wyniesieniem z IPN listy przez Wildsteina, albo bardzo mocno ideologicznym pisarstwem takich autorów jak John Pilger czy Robert Fisk. Te przykłady to są oczywiście rzeczy z różnych bajek, ale łączy je jedno: priorytet działania ideowego czy politycznego nad rzetelnością dziennikarską. Co nie znaczy, że takie działanie jest z definicji złe i szkodliwe.

 

Dziennikarz występuje zwykle w różnych rolach, np. ja teraz jestem komentatorem i wyrażam własne opinie, gdy będę pisał tekst informacyjny czy analityczny, swoje opinie chowam do kieszeni. Każdy również na własną odpowiedzialność wybiera sprawy publiczne, w które się angażuje. I każdy ponosi tego konsekwencje, a dziennikarz szczególnie. Nawiasem mówiąc, moim zdaniem, nawet jeśli wiarygodność obywatelska Sakiewicza po sprawie Wielgusa wzrosła, to jego wiarygodność dziennikarska spadła. Ale pewnie jestem w tej opinii w mniejszości.  

  

Publikacja GP okazała się potrzebna dla Polski, co w niczym nie zmienia faktu, że nie spełniała kryteriów dziennikarstwa. Dziennikarstwo to nie jest robienie rzeczy potrzebnych dla Polski tylko informowanie, komentowanie, również ujawnianie, ale według pewnych zasad. Po prostu nie wolno publikować rzeczy, szczególnie takich, które oznaczają śmierć cywilną dla człowieka bez poparcia ich wiarygodnymi źródłami. Jeśli praktyka, jakiej dopuściła się GP stanie się w Polsce dopuszczalna wcześniej czy później oznaczać to będzie przyzwolenie na kłamstwo w mediach.

 

W tej konkretnej sprawie jest jeszcze jeden aspekt komplikujący sprawę. Mianowicie fakt, że jak się potem okazało źródła, na których GP mogła się oprzeć istniały naprawdę. Sakiewicz mówi, że nie mógł ich ujawnić, bo to oznaczałoby ujawnienie źródła. Ciężka sprawa: co jest ważniejsze w sytuacji konfliktu – ochrona źródła i publikowanie złego tekstu, czy rzetelność dziennikarska i niepublikowanie? Sakiewicz wybrał. Ja bym chyba wybrał inaczej. Ale może to dlatego on jest naczelnym, a ja nie.

żyje z pisania (głównie "Rzeczpospolita") i mówienia (głównie "Trójka")

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka