unukalhai unukalhai
2147
BLOG

Galileusz na stosie

unukalhai unukalhai Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Oto zapowiadany drugi tekst, którym  kompletuję w jednym miejscu moje publikacje edytowane na s24.  Tekst obecny ukazał się pierwotnie  w POLIS MPC w kwietniu 2009 r.  pod tytułem „Powiedzmy, Galileusz”. W obecnej wersji został nieznacznie poprawiony, w głównej mierze pod względem stylistycznym. W tekście wykorzystałem dane zawarte w publikacjach dotyczących   przedmiotowej tematyki, a których  główne pozycje wymienione są w  przypisie nr[1].

Eppur si muove! [2]

 A jednak się kręci!

Przede wszystkim kręci się wciąż w głowach kolejnych pokoleń, którym aplikowana jest w systemach oświatowych tzw. Zachodu zawartość treści edukacyjnych. Zapewne podobnie jest również w Polsce. Mity i przekłamania narosłe wokół postaci Galileusza były powodem, że spośród ankietowanych (jeszcze w latach kończących XX stulecie) studentów nauk ścisłych w krajach Wspólnoty Europejskiej, ok. 30 procent wyrażało przekonanie,iż bohater naszej opowieści został spalony na stosie, a prawie sto procent (97%) z nich było przekonanych, iż przed śmiercią został on poddany torturom. Zaś w tych rzadkich przypadkach, kiedy ankietowani wiedzieli cokolwiek ponadto, przytaczali właśnie ww. sentencję jako niepodlegające dyskusji historyczne zdarzenie, czyli byli pewni, iż słowa te zostały wypowiedziane przez uczonego z Pizy wobec funkcjonariuszy Inkwizycji tuż przed jego męczeńską śmiercią.

Fałszywy z gruntu obraz tzw. „procesu Galileusza” był i jest konsekwentnie powielany w tak wielu publikacjach[3], że wszedł już od dawna na dobre do obiegu powszechnych wyobrażeń i funkcjo-nuje w popkulturze jako jeden z czołowych argumentów, mających symbolizować opozycję nauki i wiary. Tło dla niego stanowi kolejny mit, który można określić jako „mroki średniowiecza”, mit postrzegania wymienionej epoki w dziejach cywilizacji europejskiej w konwencji wolteriańskiej, a zatem jako tej epoki, w której wyłącznie płonęły stosy, zaś na tych stosach palono heretyków jak też osoby posądzane o konszachty z diabłem, oraz spopielano na nich zakazane księgi. Dopełnieniem tego obrazu były panoszące się zabobony, raz po raz wybuchające zarazy, wojny i wszelkie nieszczęścia. A wszystko to działo się z winy Kościoła katolickiego, który stanowił ponoć od zawsze bastion obskurantyzmu i walki z nauką. Nieliczni, którzy przekartkowali bądź nawet przeczytali dzieło Johana Huizingi pt.: „Jesień Średniowiecza”, mają być może nieco bardziej zróżnicowany pogląd na realia owej epoki. Ale, jako się rzekło, są oni nieliczni. I na co antykościelni ignoranci nie zwracają uwagi, proces Galileusza odbył się w czasach już w pełni nowożytnych, kiedy już ostatnie dni Średniowiecza należały do epoki o ponad sto lat wcześniejszej.

Nie będę opisywał dokładnie życiorysu Galileusza, ale skoncentruję się na kluczowych wydarzeniach z tych lat, gdy jego publikacje zaczęły wywoływać głośny rezonans i w efekcie spowodowały interwencję ówczesnych instytucji kościelnych. Przyjmijmy, że jest to okres początkowych lat XVII wieku, gdy Galileusz ukończył już 40 lat i zaczynał dawać dowody swojego rozwoju naukowego. W Europie funkcjonowało wówczas 108 uniwersytetów, ponadto kilka uniwersytetów działało już na kontynencie amerykańskim (w obu Amerykach) w posiadłościach hiszpańskich i portugalskich. Zatem tego rodzaju naukowe placówki istniały w tym czasie wyłącznie w świecie chrześcijańskim. (To jest, rzecz jasna, element owego tła, który możemy odnieść do opinii dotyczącej obskurantyzmu Kościoła katolickiego oraz konfliktu religii i nauki). W roku 1601 Galileusz już ósmy rok był profesorem na uniwersytecie w Padwie, w jednej z najbardziej renomowanych uczelni europejskich, gdzie przepracował łącznie 18 lat. Wykładał tam studentom, między innymi, zasady systemu ptolemejskiego.

Przy tej okazji wyjaśnimy jeden z mitów związanych z postacią Galileusza, a dotyczący wynalezienia przez niego lunety. Zastosowanie soczewek używanych do okularów sięga XIII wieku, zaś pierwsze pisemne świadectwa o wykorzystaniu soczewek do lunety wiążą się z konstrukcjami holenderskiego szlifierza szkła z wyspy Walcheren, Jäna Lippershey’a, który w 1608 roku zademonstrował władzom swój wynalazek. W sporządzonej przez niego notatce znalazł się fragment mówiący o tym, iż poza pożytecznymi obserwacjami odległych obiektów na morzu i lądzie,  można też oglądać gwiazdy, które normalnie nie są widoczne, gdyż zbyt słabo świecą. Wynalazek ten ze względu na swoje walory użytkowe, zwłaszcza do zastosowań giełdowych jak również militarnych, znalazł się rychło w sprzedaży i był możliwy do nabycia w Paryżu już kilka miesięcy po pokazie. Tubę z soczewkami pokazano również na wystawie w położonej w pobliżu Padwy Wenecji, o czym donieśli Galileuszowi jego znajomi. W 1609 roku Galileusz zdołał zbudować lunetę wg wzoru, o którym zasięgnął informacji i który nieco poprawił wg własnego pomysłu. Natychmiast zademonstrował swój przyrząd przedstawicielom senatu Wenecji. Widok obserwowanych na morzu przez obiektyw lunety odległych statków, które gołym okiem mogły być dostrzeżone nawet dwie godziny później, wzbudził sensację i podziw władz tej morskiej republiki, a Galileusz, w zamian za scedowanie wyłączności wytwarzania lunet na rzecz weneckich dożów, otrzymał znaczną podwyżkę uposażenia oraz stały kontrakt na uniwersytecie w Padwie[4]. Kolejne lunety sam już konstruował[5] dla własnych celów, czyli głownie obserwacji astronomicznych, ale też sporą ich część rozdał ważnym i możnym ówcześnie postaciom, które zazwyczaj traktowały darowany przyrząd jedynie jako ciekawostkę, niemniej bardzo to ułatwiało Galileuszowi promocję własnej osoby.

Można z powodzeniem obronić tezę, że pojawienie się lunety zapoczątkowało proces zmian w paradygmacie odnoszącym się do obowiązującej dotychczas wizji świata, który oparty był na ideach Arystotelesa oraz pochodnemu im, geocentrycznemu modelowi świata Ptolemeusza. Natomiast sam Galileusz odegrał rolę pierwszego skutecznego „lodołamacza” tego właśnie paradygmatu.

Już na jesieni 1609 roku Galileusz prowadził obserwacje nieba za pomocą przyrządów optycznych, które sam zbudował[6]. Od razu jego obserwacje stały się głośne, gdyż nie omieszkał o nich szeroko informować. Najbardziej spektakularne było odkrycie w 1610 roku czterech księżyców Jowisza, które nazwał gwiazdami medycejskimi, od nazwiska czterech braci z rodu florenckich możnowładców władających Wielkim Księstwem Toskanii (ród de Medici).

Wyniki obserwacji prowadzonych za pomocą lunet zapoczątkowały rewolucję w dotychczasowym obrazie świata. Umożliwiły dostrzeżenie, między innymi: gór i kraterów na powierzchni Księżyca, „skaz” na tarczy słonecznej, wielkiej ilości gwiazd niewidocznych gołym okiem, faz planety Wenus (podobnych do faz Księżyca), posiadania „uszu” przez planetę Saturn (rozdzielczość teleskopów była wówczas jeszcze zbyt niska, aby owe „uszy” dało się zobaczyć jako pierścienie wokół niej). O księżycach Jowisza wspomniałem wcześniej. Dokonane odkrycia Galileusz opisał na sześćdziesięciu stronach w dziele o łacińskim tytule „Sidereus nuncius”  („Gwiezdny posłaniec”), które zostało wydane już w 1610 roku i natychmiast przyniosło mu sławę oraz opinię najwybitniejszego astronoma w Europie. Nazwanie księżyców Jowisza „gwiazdami medycejskimi” zaskarbiło Galileuszowi względy wielkiego księcia Kosmy Drugiego (Cosimo II de Medici), który zaproponował uczonemu stanowisko osobistego matematyka i filozofa wraz z posadą na uniwersytecie w Pizie. Od 1611 roku Galileusz mógł poświęcić się wyłącznie pracy naukowej, gdyż otrzymana posada nie wiązała się z koniecznością prowadzenia zajęć dla studentów.

Wyniki obserwacji utrwaliły u uczonego przekonanie, że model „świata” zaproponowany przez Mikołaja Kopernika jest prawidłowy, zaś dotychczas obowiązujący model ptolemejski (Ptolemeuszowy), z nieruchomą Ziemią w centrum świata należy odrzucić. Galileusz, niedoszły zakonnik, który pochodził z bogatej kupieckiej rodziny i studiował początkowo nauki medyczne, a potem matematykę, w momencie gdy jego osiągnięcia przyniosły mu rozgłos i uznanie, stał się, powiedzielibyśmy dzisiaj, kimś w rodzaju autorytetu, celebryty, z którym znajomość nobilitowała towarzysko. W 1611 roku dostąpił zaszczytu zademonstrowania teleskopu przed najwyższymi hierarchami kościelnymi w Rzymie. Wówczas także został członkiem elitarnej Akademii Rysiów (Accademia dei Lincei), założonej w 1603 r. przez księcia Frederico Cesi, a grupującej głównych przeciwników arystotelizmu. Tak więc honorowano go i fetowano we wszystkich gremiach, skupiających najbardziej znanych i szanowanych intelektualistów ówczesnej epoki. Wielu spośród nich to byli rzymscy[7] hierarchowie kościelni, papieży nie wyłączając. Można wymienić przykładowo papieża Pawła V, który wielokrotnie udzielał Galileuszowi audiencji, jezuitę Cristophera Claviusa - wybitnego astronoma i autora kalendarza gregoriańskiego, kardynała Roberto Bellarmino[8] - generała Towarzystwa Jezusowego, rektora Collegium Romanum i najbardziej wpływowego, obok papieża, człowieka w Rzymie. Niektórzy uważali, że nie obok, ale znacznie przed. I na dodatek wsparcie ze strony Domu Medyceuszów.

Galileusz pod wpływem okazywanego mu uznania doznał klasycznego zawrotu głowy od sukcesów i nabrał poczucia, że wszystko mu wolno i będzie mu uchodziła płazem każda złośliwość, lekceważenie i arogancja, których mało komu skąpił. I tak, do zwyczajnej wobec niego zawiści o sławę, znaczenie i koneksje wśród możnych, często dołączał się urażony honor i podeptana godność. Na dodatek spora część uniwersyteckiej kadry naukowej nie chciała nic zmieniać w dotychczasowym programie nauczania, niczego przewartościowywać ani też  uczyć się nowinek, które wynikały z obserwacji. Zdarzało się, że wykładowcy od systemu ptolemejskiego nawet nie chcieli spojrzeć na niebo przez teleskop. Czyli opozycja wobec Galileusza nie znajdowała się głownie wśród hierarchii kościelnej Watykanu, ale ulokowana była w kadrze nauczycieli i profesorów, którzy  obawiali się „nowego”. Kościół pozostawiał wówczas swobodę w badaniach astronomicznych pod warunkiem, iż interpretowanie wyników będzie traktowane jako zagadnienie teoretyczne, a nie opis rzeczywistości.

Z podobnym problemem obrony status quo  przez arystotelików spotkał się kilkadziesiąt lat wcześniej Mikołaj Kopernik. Obawa Kopernika przed wyśmianiem i ostracyzmem ze strony ówczesnego środowiska naukowego, powodowała w jego przypadku bardzo ostrożne formułowanie tez, jak również zwlekanie z ich upublicznieniem. Na publikację swojego najważniejszego dzieła „O obrotach ciał niebieskich” Kopernik wyraził zgodę tuż przed swoją śmiercią. Zmarł bowiem w 1543 roku, dwadzieścia jeden lat  przed urodzeniem się Galileusza. Dzieło Kopernika[9],  napisane odręcznie po łacinie, było zaadresowane w intencji tylko do środowiska naukowego (zadedykował je papieżowi Pawłowi III) i bardzo długo pozostawało bez żadnego rezonansu. Jednym słowem  mało kogo jego treść obchodziła, dopóki nie „podparł” nim swoich koncepcji Galileusz. Do czasu „sprawy” Galileusza jedynym praktycznym efektem mozolnych obliczeń dokonanych przez Kopernika było wykorzystanie  ich   przez papieża Grzegorza XIII do reformy kalendarza w 1582 roku (kalendarz gregoriański). Galileusz natomiast, który miał brzydką cechę traktowania wszystkich niezgadzających się z jego opiniami jako ignorantów, był mistrzem autopromocji i bardzo nagłaśniał swoje poglądy, które rozpowszechniał zgodnie z maksymą, że „chociaż często się mylę, to i tak zawsze mam rację”.

Poważne zainteresowanie się astronomią i kosmologią przez Galileusza zaczęło się od wykorzystania lunet do obserwacji nieba. Tak zwana „sprawa” Galileusza miała zupełnie banalny początek. W 1608 r. jeden z jego uczniów (ojciec benedyktyn Castelli[10]) został profesorem matematyki na uniwersytecie w Pizie, a tępawa, najmłodsza córka arcyksięcia Austrii Karola Styryjskiego - Maria Magdalena z domu Habsburg - poślubiona została przez wielkiego księcia Toskanii Cosimo II de Medici i przyjęła książęce imię Krystyna. Podczas jednej z rozmów z Castellim odbytych w 1613 roku księżna stwierdziła, że Ziemia nie może się poruszać, gdyż z Biblii wynika, że interwencja boska, która towarzyszyła podbojom ziemi Kanaan przez Jozuego, przejawiała się w zatrzymaniu Słońca i Księżyca, a o Ziemi nie ma tam ani słowa[11]. Księżna potraktowała te słowa jako oczywiste potwierdzenie, że Bóg nie musiał zatrzymywać Ziemi, gdyż zawsze była nieruchoma. Castelli powtórzył rozmowę Galileuszowi, który nie był obecny na tej kolacji, podczas której wielka księżna wypowiadała się na tematy astronomii. Nadmiernie impulsywny Galileusz zredagował natychmiast list z wyjaśnieniami do Castelli, a także, w rozbudowanej wersji (bo księżna nie była wszak naukowcem) przesłał listowne wyjaśnienia do księżnej Krystyny. Panuje dosyć zgodna opinia, że wysłanie tego drugiego listu było sporym błędem, jaki Galileusz popełnił, chociaż, jak się dalej przekonamy, w niczym istotnym wcale mu nie zaszkodził. Otóż w swoich wyjaśnieniach autor listu zaproponował własną interpretację tekstu Pisma Świętego, uznając, iż nie można traktować go dosłownie, bo został on napisany w taki sposób, aby mogli zrozumieć go prostacy, którzy nie dość, że są prości, to przy tym jeszcze głupi i chamscy; ponadto stwierdził, iż system Kopernika opisuje faktyczny stan rzeczy, a więc to, że Słońce jest nieruchome a Ziemia je okrąża. Rzecz jasna, będąc przekonanym o swoich racjach, nagłośnił maksymalnie treść owych listów. Liczni wrogowie Galileusza, których konsekwentnie i w dużych ilościach „kolekcjonował” przez całe swoje życie, zwrócili uwagę władz kościelnych na uzurpatora, który ośmiela się interpretować Pismo Święte zaś oponentów swego stanowiska określa mianem tumanów, matołów, tępaków, durniów, umysłowych pigmejów itp.

Rzecz jasna, określenia te nie tylko księżna Krystyna mogła odnieść do własnej osoby. W 1615 roku wspomniany już kardynał Bellarmino, który był już wówczas doradcą Sacrum Officium[12], w liście do Galileusza zwrócił uwagę, że dopóki nie znajdą się niepodważalne dowody na słuszność koncepcji Kopernika, nie należy jej przedstawiać jako faktu, a tylko jako propozycję wynikającą z modelu teoretycznego. Tymczasem nie ma zatem wystarczająco uzasadnionych podstaw, aby zmieniać dotychczas powszechnie przyjmowaną interpretację, iż Ziemia pozostaje w spoczynku. Bellarmino interesował się astronomią, znał także pracę Kopernika „O obrotach …”, stąd mógł sobie pozwolić na dyskusję merytoryczną z Galileuszem. Galileusz musiał jednak przybyć do Rzymu nie po to, aby uzasadnić, iż jego poglądy na ruch Ziemi posiadają dowód i w konsekwencji powinna zostać wydana zgoda na wykładanie teorii Kopernika, ale głównie po to, aby oczyścić się z zarzutu herezji.  A ponieważ na północ od Alp reformacja zbierała swoje krwawe żniwo (zwłaszcza pośród katolików), dlatego też podejrzenie o głoszenie herezji przez tak znaczącą osobę jak Galileusz nie mogło zostać zignorowane. W grudniu 1615 r. roku uczony przybył do Rzymu, gdzie w oczekiwaniu na decyzję Świętego Oficjum przebywał w rezydencji wielkiego księcia Toskanii i na jego koszt. Otrzymał do dyspozycji pokoje w rzymskiej Villa Medici,służącego i sekretarza oraz mulatte,czyli kogoś, kogo dzisiaj, a w zasadzie do wczoraj, określilibyśmy jako „murzyna” (mulata), zapewne wykonującego czynności sprzątacza; miał również zapewnioną – jako przedstawiciel Domu Medyceuszy – wszelką pomoc ze strony ambasadora Toskanii, rezydującego w Rzymie właśnie w owej willi.

W lutym 1616 roku członkowie Świętego Oficjum zebrani pod przewodnictwem kardynała Bellarmino ogłosili werdykt, którego konkluzja sprowadzała się do zakazania głoszenia tezy, iż Słońce stanowi centrum świata, jako stojącej w sprzeczności z dotychczasową interpretacją Pisma Świętego, a z punktu widzenia teologicznego mającą charakter co najmniej błędu w wierze. Rzecz jasna, konkluzja ta sprowadzała się do formalnego zakazu nauczania według interpretacji kopernikańskiej. Werdykt trybunału inkwizycyjnego przyjął charakter opinii, jakkolwiek wiążącej, ale nie został ogłoszony ex cathedra przez papieża Pawła V, zatem tym samym teoria Kopernika nie została uznana za herezję a Galileusz za heretyka. Bellarmino przekazał Galileuszowi pouczenie od papieża, żeby – dopóki nie znajdzie niepodważalnych dowodów ruchu Ziemi – powstrzymał się od głoszenia i dyskutowania teorii Kopernika.

Galileusz wyjechał z Rzymu z mocnym postanowieniem złapania Ziemi na „gorącym uczynku”. Minęło kilkanaście lat badań i obserwacji. W 1632 roku opublikował traktat zatytułowany „Dialog o dwóch najważniejszych układach świata: Ptolemeuszowym i Kopernikowym”, który został ukończony w 1630 roku i nosił pierwotnie tytuł „Dialog o przypływie i odpływie morza”. Bo właśnie istnienie pływów morskich Galileusz wskazał jako dowód na ruch orbitalny Ziemi wokół Słońca. Co prawda inny wybitny astronom – Jan Kepler – łączył pływy morskie z oddziaływaniem jakiejś siły wywieranej przez Księżyc, ale Galileusz wyśmiał jego koncepcję zauważając, że jeśli jest taka siła, która może podnosić o wiele metrów całą wodę mórz i oceanów, to dlaczego nie podnosi żadnego ziarnka piasku na ich brzegach. Należy koniecznie dodać, iż teoria grawitacji, najsłynniejsze dokonanie Isaaca Newtona, była wówczas jeszcze głęboko „w lesie”. Tak więc swoje nowe dzieło, które zawierało niezbity „dowód” na ruch Ziemi, Galileusz zadedykował księciu Toskanii, którym nie był już Kosma II, zmarły w 1620 roku możnowładca o ambicjach intelektualnych i doceniający poziom naukowy Galileusza, ale Ferdynand II de Medici, bankier o zainteresowaniach zdecydowanie odległych od marnowania czasu na patrzenie w gwiazdy. Dodajmy ponadto, iż pośród żywych nie było już pozostałych najbardziej znaczących przyjaciół Galileusza, a więc kardynała Bellarmino, który zmarł w 1621 roku, samego papieża Pawła V, także zmarłego w tym samym roku oraz księcia Cesi, zmarłego w 1630 roku.

Przed wydaniem traktatu Galileusz musiał uzyskać od władz kościelnych imprimatur,czyli zezwolenie cenzorskie na jego publikację. W tym celu zawiózł rękopis do Rzymu, gdzie przedstawił go komisarzom inkwizycji. Prawie dwa lata trwały prace redakcyjne i poprawki, łącznie ze zmianą tytułu, którą wymusił sam papież Urban VIII[13] - kardynał-poeta Maffeo Barberini, znajomy i rozmówca Galileusza z Florencji, gdzie Dom Barberinich był jednym z najznakomitszych rodów. W każdym razie dzieło uzyskało owo imprimatur i jego pierwsze egzemplarze wyszły z florenckiej drukarni w lutym 1632 roku. Wypada podkreślić, iż „Dialog…”nie miał formy książki naukowej, nadętej powagą, pełnej niezrozumiałych dla laików pojęć, napisanej, rzecz jasna, po łacinie. Była to natomiast żywa polemika, okraszona, jak to zwykle u Galileusza, różnymi złośliwościami i przezwiskami, napisana potocznym językiem włoskim, co natychmiast spowodowało, że była czytana i omawiana w kręgach, w jakich dzieła ściśle naukowe z zasady nie są czytane.

W treści „Dialogu …” poglądy kopernikańskie prezentowała postać Salviatego – człowieka inteligentnego i elokwentnego, który dokonuje totalnej krytyki systemu ptolemejskiego. Obrony tego systemu podejmuje się z kolei postać o imieniu Simplicio, którego Galileusz przedstawił jako tępego bufona. Trzeci uczestnik owego dialogu – Sagredo, niby jest animatorem dysputy, ale rzecz jasna, nie kryje swoich sympatii i nieustannie beszta zwolennika koncepcji Ptolemeusza za głupotę i niezdolność do racjonalnego rozumowania.

Jeśli dodamy, iż Galileusz był mistrzem szyderstwa, które boleśnie kłuło jego oponentów w wielu wcześniejszych publikacjach, nic wtedy dziwnego, że postanowili przeciwdziałać. Pierwszym i głównym zarzutem było złamanie przez Galileusza zakazu zawartego w decyzji trybunału inkwizycyjnego z 1616 r. Drugim, mniej merytorycznym, ale nie mniej skutecznym, było zasugerowanie papieżowi Urbanowi VIII, iż w postaci Salviatiego autor przedstawił siebie, zaś w postaci Simplicio właśnie obecnego papieża. Wielu ludzi (w tym dwóch hierarchów jezuickich) miało osobisty cel, by zemścić się na Galileuszu za doznawane od niego upokorzenia. Jednym z nich był matematyk Horatio Grassi, z którym Galileusz „zwyciężył” w polemice o tym, czy ciała w locie rozgrzewają się, czy też chłodzą. Co prawda Grassi był bliższy prawdy utrzymując, że się rozgrzewają z powodu oporu atmosfery, ale Galileusz polecając kręcić wokół głowy surowym jajkiem owiniętym w ręcznik „udowodnił”, że Grassi nie ma racji, gdyż jajko wcale nie zostało ugotowane. Grassi wiódł także spór o naturę komet, których kilka zaobserwowano przy użyciu teleskopów. I w tym przypadku także był bliżej prawdy, uważając je za rzeczywiste obiekty kosmiczne, gdy Galileusz twierdził, iż ich obserwacje stanowią tylko rodzaj złudzenia optycznego. Ale o tym komu należy przyznać rację, przeważył autorytet Galileusza. Drugim był uczony Christopher Scheiner (wynalazca pantografu), który wiódł spór z Galileuszem o to, który z nich jako pierwszy zaobserwował, iż plamy na Słońcu zmieniają z czasem swoje położenie, co dowodziło, iż Słońce obraca się wokół własnej osi. Ponadto wydanie „Dialogu...” naruszało zasadę pisania książek naukowych po łacinie. W takim przypadku ich treść mogła być rozpatrywana tylko w ograniczonym liczebnie i dosyć hermetycznym światku uniwersyteckim.

Tak więc Galileusz został wezwany do stawienia się przed oblicze inkwizytorów. Wezwano go dwukrotnie: w październiku i w listopadzie 1632 roku. W drugim wezwaniu określono, iż jeśli nie stawi się w przeciągu 30 dni, zostanie siłą przywieziony i to w kajdanach. Galileusz przybył do Rzymu w grudniu 1632 roku, gdzie na koszt Stolicy Apostolskiej ulokowany został w pięciopokojowym apartamencie z widokiem na Ogrody Watykańskie. Rzecz jasna przydzielono mu także ochronę, chociaż jako osoba w słusznym już wieku (dobiegał 70 lat) zapewne nie poważyłby się na ucieczkę. Proces rozpoczął się w lutym 1633 roku, Galileusz składał wyjaśnienia, oczywiście nie był torturowany, jakkolwiek przy wprowadzaniu go w procedurę procesu wspomniano, iż są one w repertuarze środków, które można zastosować wobec zbyt opornych. W dniu 22 czerwca tego roku trybunał Świętego Oficjum w składzie 10 kardynałów odczytał wyrok oskarżonemu. Wyrok nie był jednogłośny, trzech kardynałów głosowało za uniewinnieniem Galileusza od postawionego mu zarzutu „silnego podejrzenia o herezję”. Niestety, przytoczony dowód na ruch Ziemi dokoła Słońca w postaci wzburzania wód morskich (owe przypływy), był oczywistym absurdem, który mógłby wyśmiać pierwszy lepszy rybak. A w gronie sędziów-kardynałów znajdowali się przecież z reguły wcale nietuzinkowi naukowcy. Jako usprawiedliwienie dla Galileusza podajmy, że wiemy to dzisiaj, iż taki poprawny dowód został wskazany dopiero ponad sto lat później. Jednak wówczas nie był on jeszcze znany ani Galileuszowi, ani kardynałom-inkwizytorom.

Wyrokiem trybunału inkwizycyjnego Galileusz został skazany na dożywotni areszt domowy w swojej, podówczas podflorenckiej, posiadłości w Arcetri, której ozdobą była komfortowa willa o adekwatnej nazwie „Klejnocik”(wł. Gemma). Ale zanim wylądował w Arcetri, jakiś czas spędził na rzymskim wzgórzu Pincio (Villa Medici) w znanej mu już, okazałej rezydencji ambasadorów księcia Toskanii. Potem był gościem arcybiskupa Piccolominiego w jego pałacu w Sienie. Ponadto nałożono na niego dodatkowe zobowiązanie w postaci odmawiania raz w tygodniu psalmów pokutnych. Nie zabroniono mu kontynuowania pracy naukowej i prowadzenia dalszych badań, nie zabroniono przyjmować odwiedzin gości. Niebawem został zniesiony przez papieża zakaz opuszczania willi, a po trzech latach zdjęto owo zobowiązanie pokutne. Galileusz już zupełnie dobrowolnie, jako gorliwy katolik, kontynuował odmawianie psalmów aż do śmierci, a często wyręczała go w tym córka. Na łożu śmierci we własnym domu otrzymał rozgrzeszenie i błogosławieństwo papieża.  W ostatnich chwilach życia towarzyszyła mu jedna z dwóch (nieślubnych) córek (zakonnic), które oddał do zakonu, gdy dziewczynki miały ledwie 12 i 13 lat.

W trakcie owej „kary” napisał i wydał dzieło, które stanowi jego najważniejsze osiągniecie naukowe – pracę pt: „Rozmowy i dowodzenia matematyczne w zakresie dwóch nowych umiejętności” („Discorsi e dimonstrazioni sopra due nuove scienze” – 1638 rok).

 

Można chyba zasadnie przyjąć założenie, iż papież Urban VIII chciał jedynie upokorzyć uczonego, zmuszając go – odzianego w białą pokutną szatę – do odczytania na klęczkach przed trybunałem inkwizycyjnym stosownej formułki [14]. Zaś cała reszta tzw. kary była najwyraźniej pro forma, a Galileusz do końca życia pozostawał ulubieńcem kolejnych papieży.

Gwoli ścisłości należy dodać, iż zarówno poddane sądowi dzieło Galileusza jak i dzieło Kopernika, na które się powoływał, znalazły się na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych, skąd zostały wykreślone w XIX wieku. Kościół w początkach XVII wieku był już dużą, zróżnicowaną, rozległą terytorialnie oraz silnie biurokratyczną instytucją, bo oto na przykład w tym samym mniej więcej czasie Wielki Inkwizytor Hiszpanii otwierał na uniwersytecie w Salamance wydział nauk przyrodniczych, gdzie w najlepsze wykładano teorię Kopernika.

Nie ma czarno-białych barw w prawdziwej historii. Także oczywiście w historii Kościoła. Najczęściej do tych barw całe zróżnicowane spektrum zdarzeń, ich okoliczności i skomplikowanych uwarunkowań, sprowadzane jest w celach ideologicznych i propagandowych. I wówczas orężem jest celowy i zastosowany z premedytacją ahistorycyzm. I tak właśnie zostało to uczynione w przypadku Galileusza. Oczywiście nie jest to bynajmniej jakiś wyjątkowy przypadek. Ale w kontekście przytoczonych na wstępie opinii studentów z dziedziny nauk ścisłych wyraźnie widać, że obraz ukształtowany przez propagandę zajmuje miejsce rzetelnej wiedzy. Zamiast wiedzy uczniowie otrzymują indoktrynację cechowaną ideologicznie. Zgodnie z nią Galileusz przedstawiany jest jako symbol niezłomnego bojownika przeciwko klerykalnemu obskurantyzmowi. Pomimo, iż przy końcu swojego życia napisał:

We wszystkich moich dziełach nikt nie znajdzie choćby najmniejszego cienia rzeczy, które by nie były przepełnione pobożnością i czcią dla Świętego Kościoła[15].

Przypisy:

[1]Vittorio Messori „Przemyśleć historię. Katolicka interpretacja ludzkiego losu”,
t. II, rozdz. 29-31.
Edward W. Kolb (Rocky Kolb) „Ślepi obserwatorzy nieba”, s. 82-118.
Kitty Ferguson „Jak zmierzyć Wszechświat”, rozdz. 3.
Jurij Baryszew, Pekka Teerikorpi „Wszechświat. Poznawanie kosmicznego ładu”,
rozdz. 2.5-2.10.;

 [2] A jednak się kręci - sentencja przypisywana Galileuszowi, który miał rzucić ją w twarz inkwizytorom Świętego Oficjum tuż po odczytaniu mu wyroku w rzymskim klasztorze dominikanów Santa Maria sopra Minerva w dniu 22 czerwca 1633 roku. W rzeczywistości zaś została wymyślona przez włoskiego dziennikarza Giuseppe Marco Antonio Baretti, który podczas swego pierwszego pobytu w Londynie (lata 1751-1760) opublikował katalog pt: „Biblioteka włoska”, gdzie zawarł informacje o najbardziej znanych pisarzach włoskich i ich dziełach. W tym właśnie zbiorze, wydanym w 1757 roku, zamieścił notkę na temat Galileusza, a w niej ubarwił życiorys uczonego tytułowym wyrażeniem. Zostało ono następnie powielone w licznych opracowaniach na temat Galileusza. I po dziś dzień fraza ta traktowana jest jako historyczna wypowiedź uczonego w przebiegu tzw. procesu Galileusza.;

[3] Wymienić wśród nich należy dramat B. Brechta pt.: „Życie Galileusza” (wydanie polskie PIW 1962), skompilowany w całości jako element propagandy antykościelnej i wystawiany na scenach całego świata.;

[4] Padwa znajdowała się w obrębie Republiki Weneckiej.;

[5] W Instituto e Museo di Storia della Scienza we Florencji przechowywane są dwie lunety skonstruowane przez Galileusza. Obiektywami w tych lunetach są soczewki o średnicy 1,5 cm oraz 2,5 cm.;

[6] Pierwsze teleskopy soczewkowe były to przyrządy o prostej konstrukcji i parametrach dzisiejszych słabszych lornetek. Pierwsza luneta zbudowana przez Galileusza dawała powiększenie zaledwie trzykrotne, a najbardziej zaawansowane jego konstrukcje umożliwiały uzyskanie ok. 30-krotnego powiększenia.;

[7] Rzym był wówczas stolicą rozległego Państwa Kościelnego i w całości pełnił rolę dzisiejszego Watykanu, jednakże z bez porównania silniejszym, niż w dzisiejszych czasach, wpływem na władców świeckich wyznania katolickiego.;

[8] Roberto Francesco Romolo Cardinal Bellarmino (1542-1621) – w skrócie kardynał Bellarmin. Doktor Kościoła. Został kanonizowany w 1930 r. przez papieża Piusa XI. Wybitny uczony i teolog, biskup i kardynał znany z wielu działań dobroczynnych oraz publikacji naukowych, doradca papieży: Klemensa VIII i Pawła V, a także doradca Świętego Oficjum czyli Trybunału Inkwizycji. Jego relikwie przechowywane są w rzymskim kościele św. Ignacego (La chiesa di Sant’Ignazio di Loyola).;

[9] „De Revolutionibus orbium coelestium” („O obrotach ciał niebieskich”) – opublikowane w 1543 r. Poza rękopisem Kopernika przechowywanym w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, do czasów współczesnych zachowało się ok. 400 egzemplarzy tej księgi (odpisów lub druków), z czego jedynie 30 zostało ocenzurowanych w wyniku decyzji umieszczenia ich czasowo na indeksie „ksiąg zakazanych” do czasu wniesienia poprawek wskazujących, iż układ heliocentryczny należy wykładać jako teorię a nie jako obraz rzeczywistości. Zdaje się, że ocenzurowane egzemplarze pochodzą bez wyjątku z terenu dzisiejszych Włoch, zaś gdzie indziej mało kto traktował dekret Świętego Oficjum poważnie. Dzieło Kopernika pozostawało w spisie tego indeksu od 1616 roku (choć decyzję Świętego Oficjum ogłoszono oficjalnie w 1633 r.) do 1828 roku, kiedy to zostało usunięte z indeksu decyzją papieża Piusa VII. W krajach niekatolickich indeks ten nie był przestrzegany, a z czasem jego zapisy, także w stosunku do dzieła Kopernika, stały się martwe. Decyzja papieża Piusa VII formalizowała jedynie od dawna już istniejący stan faktyczny.;

[10] Benedetto Castelli (1578-1643) - benedyktyn, profesor matematyki na uniwersytetach w Pizie i w Rzymie (Collegio di Sapienza), specjalizujący się w zagadnieniach hydraulicznych. Jego uczniem był Evangelista Torricelli – prekursor wynalezienia termometru, barometru i pomp ciśnieniowych.;

[11] Pismo Święte, Księga Jozuego, rozdz. 10, wers 12-13 (Biblia Tysiąclecia, wyd. II, Wydawnictwo Pallotinum 1971).

[12] Sacrum Officium - Święte Oficjum, trybunał inkwizycyjny działający w Kościele rzymsko-katolickim, mający na celu walkę z ideami reformacji, zwłaszcza niedopuszczenie ich na teren Półwyspu Apenińskiego. Właściwa nazwa to Kongregacja Kardynalska Świętej Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji. Najwyższy sąd w Kościele rzymsko-katolickim, w skład którego mogli wchodzić wyłącznie kardynałowie (minimum sześciu). Instytucja powołana przez papieża Pawła III w 1542 roku, której zasady funkcjonowania określono na podstawie ustaleń przyjętych na Soborze Trydenckim (1545 – 1563).;

[13] Papież Urban VIII – kardynał Maffeo Barberini, następca papieża Grzegorza XV na Tronie Piotrowym. Lata pontyfikatu 1623-1644. Ważną jego decyzją było zniesienie na mocy bulli papieskiej wydanej w 1639 roku wszelkich form niewolnictwa w Ameryce Południowej.;

[14]Ponieważ jednak to Święte Oficjum upomniało mnie i nakazało z mocą prawną, bym całkowicie porzucił mniemanie, że Słońce jest środkiem świata i nie porusza się, a ziemia nie jest środkiem świata i porusza się, i gdy podano mi do wiadomości, że doktryna ta jest sprzeczna z Pismem Świętym, napisałem i ogłosiłem drukiem książkę, w której omawiam tę potępioną już doktrynę i na jej poparcie przytaczam bardzo przekonywujące argumenty, nie dając żadnego rozwiązania – przeto uznany zostałem za podejrzanego o herezję, a mianowicie, iż twierdziłem i wierzyłem, że Słońce, nieruchome, jest środkiem świata, a Ziemia nie jest tym środkiem i porusza się. Pragnąć tedy z umysłów Waszych dostojności i każdego prawego chrześcijanina usunąć to silne podejrzenie, jakie słusznie wzbudziłem, szczerym sercem i wiarą niekłamaną odrzekam się, wyklinam i potępiam rzeczone błędy i herezje i w ogóle wszelki inny błąd, herezje lub odszczepieństwo, przeciwne Świętemu Kościołowi.”

(Z przedmowy M. Brehmera do: „Dialog o dwu najważniejszych układach świata: Ptolemeuszowym i Kopernikowym”. Przełożył E. Ligocki, PWN, Warszawa 1953 r., s. XV.);

[15] V. Messori „Przemyśleć historię”, opr. cyt., s. 135.

 

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura