Piotr Śmiłowicz opisuje kolejną przygniatającą wygraną premiera Donalda Tuska w bezpośrednim starciu na trybunie sejmowej z panem Kaczyńskim:
"Premier zdeklasował Jarosława Kaczyńskiego podczas smoleńskiego posiedzenia Sejmu."
Ma rację oczywiście, i to nie tylko dlatego, że Kaczyński wygaduje głupoty ("bezpośrednią i główną przyczyną katastrofy było złe sprowadzanie Tu-154M przez rosyjskich kontrolerów") a Tusk znowu zabłysnął rozsądkiem, zwłaszcza na takim tle („koncyliacyjne” podejście do Rosjan). świetnie ukazał śmieszność swojego interlokutora, np.:
"nie mam manii wielkości"
"kiedy prezes lub ktoś z PIS-u ograł Rosję?"
Jednak dla kompletnego obrazu sytuacji trzeba dodać, że to żadna nowość a powoli staje się oczywistością. Po prostu Jarosław Kaczyński nie dorasta Donaldowi Tuskowi do pięt pod każdym względem. To zupełnie inna liga. Co zresztą świetnie pokazuje ich obecna sytuacja polityczna: skończony na (co najwyżej!) wiecznej opozycji politykier i wyrastający na męża stanu świetny premier.
A to widzieliście?
Przed dzisiejszą sejmową debatą "smoleńską" napisałem koleżance, że tuż po przemówieniu Kaczyńskiego, rozpocznie się litania w wykonaniu "niezależnych" ekspertów; tych zatroskanych o "prawdę", którzy w jej imię będą przekonywać motłoch, iż prezes wypadł wybornie, że zachował się jak mąż stanu.
Jasne było od początku, że taki przekaz popłynie ze S24 i... popłynął z samej SG:
:)
I jeszcze zagadka:
kto jest na tyle głupi aby powiedzieć poniższe z trybuny sejmowej?
"Czy pan wie, na jakiej pan jest ścieżce i kursie? Czy pan wie, kto pana naprowadza? Czy pan jest na ścieżce prawdy czy kłamstwa? Czy pan będzie w stanie przeprosić wdowę po gen. Błasiku, którego na oczach świata odarto z godności? Nas można straszyć łagrami, ale my jesteśmy na kursie prawdy i kursie sprawiedliwości."
PS
Nie komentuję już tego "człowieka bez honoru, gorszego od szmaty", bo pisowskie chamstwo mówi samo za siebie.