DelikatneChusteczki DelikatneChusteczki
913
BLOG

Młodzieży chowania skutki

DelikatneChusteczki DelikatneChusteczki Polityka Obserwuj notkę 17

 

Jako osoba z rocznika 93, która do szkoły poszła w 99 roku, jestem wraz z moimi rówieśnikami produktem polskiego systemu edukacji. W tym roku piszę maturę, niedługo wejdę na rynek pracy. Na wstępie chciałbym zaznaczyć pewne rzeczy, by nie być negatywnie odebranym.

Większość ludzi z mojej klasy to idioci bez ambicji. Nie jest to żadną tajemnicą, ani niespodzianką. Sprawa prosta jak drut. Liceum, do którego uczęszczam ma stosunkowo wysokie progi punktowe, zaczynające się od 120 pkt. Na jedno miejsce przypada około trzystu kandydatów. W regionie jest to najpopularniejsza szkoła, od której praktycznie każdy zaczyna układanie listy rekrutacyjnej. Kiedy sobie pomyślę, że oprócz ponad trzydziestu osób, gdzieś tam jest jeszcze trzysta innych, które się nie dostały (tylko) do mojej klasy, to mam ochotę zacząć krzyczeć. Jeśli zacznę zastanawiać się, ile osób kandyduje do innych szkół, to ich liczba wpędza mnie w stany lękowe. Wiedza, że oni wszyscy potem pójdą na studia, powoduje depresję. Ci najlepsi, którzy się dostali są zwyczajnie głupi- co prezentują Ci, którym się nie udało? W opinii wielu, jestem tym wybijającym się ponad poziom grupy. Nie chwalę się, nie popisuję, po prostu tak o mnie mówią. Głównie to chciałem wyjaśnić.

Zwieńczeniem trzyletniej pracy w liceum, była próbna matura, gdzie ponad połowa klasy nie potrafiła zakodować swojego numeru PESEL. Zwyczajnie nie pojęli, którą kratkę mają zakreślić. Jak dla mnie to niezależnie od wyników testów, nie powinni zdać egzaminu. Na pierwszej stronie powinien widnieć tekst: "Jeśli nie jesteś w stanie zakodować numeru PESEL, wyjdź z sali- nie nadajesz się". Matura powinna sprawdzać na jakim poziomie intelektualnym jest młody człowiek. Nie chodzi tylko o znajomość wzorów i lektur. Jestem niemal pewien, że problem z kodowaniem pojawił się nie tylko w mojej klasie.

Co słychać w szkole? Marnujemy czas na angielskim, gdzie lepsi czekają na gorszych z wykonywaniem i sprawdzaniem zadań. Zresztą tak jest nie tylko na angielskim. Uczymy się setek dat, biografii postaci, których ludzki umysł nie jest w stanie utrwalić na tyle, żeby za pół roku odtworzyć chociażby 50% informacji. Zapycha się nam głowę dziesiątkami informacji, do których w dzisiejszych czasach mamy dostęp w kilka sekund. Na matmie jest za mało myślenia, a za dużo zniechęcenia i schematów. Polski demaskuje całkowity brak ambicji, gdzie "Mistrza i Małgorzatę" (według mnie najlepszą z lektur szkolnych) czyta jedna na 36 osób. To nie tak, że uczniowie nie czytają lektur, oni nie czytają książek. Nawet romansideł. Lepiej przecież obejrzeć 'Pierwszą Miłość" lub jakieś inne gówno w tv. Uczniom brak odwagi. Mimo, że znają odpowiedź, boją się odezwać. Coś, co powinno nazywać się referatem/ prezentacją, jest odczytem. 

Nauczyciele to gombrowiczowskie "najlepsze umysły w kraju, nie ma w nich ani jednej własnej myśli". Nieciekawi, nazbyt przepisowi, schematyczni i mało kreatywni. Nie poświęcam im więcej miejsca.

Ogólnie rzecz biorąc, szkoła dzisiaj "produkuje", nie "rozwija". Jeśli uczeń nie ma w sobie motywacji do ogólnie pojętego rozwoju, to samo chodzenie do szkoły zrobi z niego ślepą owieczkę, marionetkę do manipulowania, bezmózgiego wyborcę i konsumenta. Nie wyobrażam sobie moich rówieśników, jako studentów, pracowników, rodziców, obywateli. System zawiódł.

Temat edukacji, przemaglowany na dziesiątki stron, poruszony przeze mnie "dla formalności" na tym blogu, uważam za zamknięty. Jeśli jednak ktoś chciałby więcej, to zapraszam go do przeczytania mojego tekstu, napisanego ponad pół roku temu.

 

Tekst, o którym myślałem, ze jest podlinkowany.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka