Diurnarius Diurnarius
706
BLOG

Amerykański styl prezydenta

Diurnarius Diurnarius Polityka Obserwuj notkę 39

Obietnice prezydenta Dudy pękają jak bańka mydlana. A przecież miało być jak w raju, no bo jak krzyczeli jego zwolennicy — jednocześnie hejtujący przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu — „Andrzej Duda zrobi cuda!”, manna dostatku spadnie z dnia na dzień po zaprzysiężeniu z nieba, a Polska zamieni się nazajutrz po wyborze w krainę mlekiem i miodem płynącą. No bo w końcu „habemus prezydentam”, a ludzie gromadzą się przy Dudzie jak wokół Jana Pawła II. W końcu to prezydent wszystkich Polaków, a że 1 sierpnia było buczenie na panią premier na Powązkach (podobnie jak na zaprzysiężeniu na Pl. Piłsudskiego) to po prostu zdrowy odruch wyganiania agentów Rosji, WSI i innych elementów antyustrojowych. A nie żadne tam chamstwo!

Na szczęście rzeczywistość ma to do siebie, że skrzeczy. Prezydent Duda ma gdzieś państwo, zamiast pełnić urząd prezydenta jeździ sobie po Polsce na koszt podatnika z „podróżami dziękczynnymi”. Tu kościół, tam klasztor, tu wieniec, tam klaka od wyborców. A przecież zamiast jeździć po kraju powinien się teraz uczyć wszystkiego, co związane jest z jego pracą na tym stanowisku. Duda nie ma przecież doświadczenia politycznego, bo został wyciągnięty przez Prezesa na czas kampanii prezydenckiej jak królik z kapelusza, ale za to jaki bo — jak to ujął prezes JK — będący uosobieniem cech Piłsudskiego. No ale z drugiej strony po co ma siedzieć w pałacu na Krakowskim Przedmieściu, po co ma zwoływać Radę Gabinetową, o co zwróciła się do niego premier Ewa Kopacz... Lepiej kłamliwie deklamować, jak to przez dwa dni rząd PO-PSL odrzuca jego, Dudy, wyciągniętą rękę, choć czegoś takiego nie było. Odwrotnie, to prezydent wykopuje rowy, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia, gdyż o wszystkim decyduje nie on, a wytyczne prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który pociąga za prezydenckie marionetkowe sznurki niczym Wachowski u Wałęsy.

Tak więc jest, jak to by powiedzieli Rosjanie, „smieszno i straszno”, przy czym ja kładę akcent na to drugie. Pomijam już fakt, że po raz pierwszy w dwudziestosześcioleciu na to stanowisko trafił człowiek skazany prawomocnym wyrokiem, ale takiej komedii, klownady, która z powagą urzędu prezydenta RP nie ma nic wspólnego jeszcze nie mieliśmy.

Pamiętamy te wszystkie obietnice składane podczas kampanii i debat telewizyjnych. Wówczas Andrzej Duda deklarował, że poda się po roku do dymisji, jeśli nie zrealizuje obniżenia wieku emerytalnego i podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Teraz zamieniło się to w złożenie projektów ustaw. Miała być prezydentura aktywna, a tu okazuje się, że 500 złotych na dziecko ma za prezydenta zrealizować rząd, bo prezydent ma za małe uprawnienia i nic nie może. No chyba, że wprowadzimy prezydencką dyktaturę. Dudzie na przykład marzy się zwiększenie kompetencji w polityce zagranicznej i obronnej, w tym ostatnim przypadku m.in. o współdecydowanie o wyborze ministra obrony. Strach się bać! Szybko nasi żołnierze wylądowaliby na Ukrainie, by bronić neobanderowców od Poroszenki i Jaceniuka.

Zawsze wydawało mi się, że najgłupsi, najbardziej ślamazarni, najdurniejsi prezydenci są pokazywani w amerykańskich filmach. Muszę jednak filmowcom zza Oceanu oddać sprawiedliwość. Czegoś takiego jak obecny lokator pałacu na Krakowskim Przedmieściu nie przewidzieli.

Diurnarius
O mnie Diurnarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka