Zamieszanie wokół bydgoskiego aquaparku

Na dniach, na terenie Bydgoszczy, ruszyła "prezydencka" (sprawę zainicjował Konstanty Dombrowicz) akcja zbierania podpisów poparcia dla budowy w Bydgoszczy Aquaparku. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze właściwie wszyscy go chcą...

W czym więc problem? Otóż trzeba się tutaj trochę cofnąć w czasie. Plan powstania Aquaparku w Bydgoszczy, bł już wałkowany bodajże przez dwie kadencje urzędującego prezydenta. W zeszłym roku, udało się nawet doprowadzić do przetargu, na projekt i jego wykonanie. Problem był tylko z kredytowaniem.. I całkiem niedawno, ni z gruszki, ni z pietruszki, znalazł się bank, który inwestycje sfinansuje. Nie trzeba więc mówić jak bardzo cieszyli się mieszkańcy – w końcu duże inwestycje zawsze cieszą.

Wszystko jednak pokrzyżowała sesja rady miasta – tam projekt nie przeszedł. Czemu? Okazało się, że zamiast wykonawcy projektu (jak było w przetargu, miasto miało jedynie poręczyć/pomóc) sprawę finansowania inwestycji załatwić ma miasto. Zamiast 200 mln złotych, potrzeba będzie 375, a każdego roku, rata, którą spłacać ma miasto będzie wynosić 20 mln złotych plus ok. 3 mln za „basen dla dziec” (lekcje pływania dla najmłodszych bydgoszczan za darmo w ramach w-f).

I o tym wszystkim, główny inicjator akcji – Konstanty Dombrowicz, poinformował dopiero na „chwile” przed głosowaniem. Na nic zdały się zapytania i wątpliwości radnych – prezydent nie odpowiadał. Po wszystkim natomiast, stwierdził, ze Ci którzy głosowali przeciw aquaparku nie chcą, a On zbuduje go czy im się podoba czy nie

I niby fajnie, bo prezydent zaczął wreszcie walczyć o miasto, ale z drugiej strony – zbyt wiele niedomówień i niejasności przy projekcie. W końcu rok wcześniej, wyglądał on inaczej...

Szkoda też wolontariuszy, którzy podpisy zbierają – bo niezbyt wiedzą na co te podpisy są, a i pytają się ludzi tylko o to, czy aquaparku chcą...