Na etapie zanim podejmiemy normalne i samodzielne życie, w którym to podejmiemy stalą pracę, czy tez w inny sposób wejdziemy w „dorosłe życie”, przechodzimy etap przygotowawczy. Eta edukacyjny, który wdrożyć ma nas w zjawiska, które zachodzą w społeczeństwie, a także pomóc nam przystosować się do funkcjonowania w nim Tak więc w różnego rodzaju szkołach uczymy się języka – aby się porozumiewać, uczymy się historii i WOSu – aby wiedzieć gdzie żyjemy i jak to wszystko wyglądało wcześniej, uczymy się chemii, fizyki, geografii, biologii i masy innych przedmiotów – aby wyrobić w sobie zdolności „techniczne”, które pomogą nam wybrać swoją rolę w społeczeństwie i określić profil, w jakim chcielibyśmy się doskonalić.
I wszystko ładnie pięknie w teorii wygląda. Szkoła jest dla nas. Dla naszego dobra – aby zagwarantować nam dobrą przyszłość.
Niestety jednak, zetknięcie się z tym etapem przygotowawczym nie jest zbyt kolorowe. A nawet, z roku na rok, co raz gorsze. Pamiętam, jak jeszcze będąc w szkole, potrafiliśmy się spokojnie dogadać z nauczycielem tak, aby pogodzić natłok sprawdzianów, prac i zaliczeń tak, aby każdy był zadowolony. Nauczyciel potrafił zrozumieć, że są w szkole przedmioty, od których „coś zależy bardziej”, a takie, od których coś zależy mniej. I chodzi mi tu o przygotowanie się do matury, czy egzaminu zawodowego, gdzie kładziono nacisk na określone dziedziny wiedzy. I, żeby nie było niedomówień, reszty przedmiotów nie traktowano jako zupełnie zbędne i niepotrzebne. Po prostu inaczej do nich podchodzono - większym spokojem i tolerancją.
Opuszczając szkołę, nie straciłem „łączności” z nią i jej podopiecznymi. Nie raz korzystając z komunikatora, czy to spotykając się osobiście, rozmawiam z osobami, które w szkole poznałem (bądź też ze znajomymi, którzy do szkoły jeszcze uczęszczają). I to, co od nich słyszę, martwi mnie coraz bardziej. Owszem, wiadomo, uczyć się trzeba. Trzeba też odpowiedzialnie podchodzić do swoich uczniowskich obowiązków. Cóż jednak z obowiązkami tej drugiej strony? Co z prawami jednych i drugich?
Brak koordynacji między nauczycielami, nieprzestrzeganie regulaminów wewnętrznych, odgrywanie się na uczniach – to tylko wierzchołek góry lodowej. Do tego lekcje powodujące masę stresu i negatywnych emocji. Nieustające odczucie wrogości. Nie jednemu już nawet nocne nauczanie i korepetycje nie pomagają, bo widzi mi się nauczyciela z powodu itp. czy to złego humoru, czy chęci zemsty, z byle powodu przekreśla wszystko.
Cóż. Kiedyś nie takiego przygotowania doznawały młode osoby. Teraz, coraz bardziej odzwierciedla się w lokalnych społecznościach to, co dzieje się globalnie. Odgórnie napędzany wyścig szczurów. Ciągły stres. Dążenie po trupach do celu. Manifestowanie swojej wyższości. Oto czym się staje powoli szkoła – areną walki, zamiast przystosowania do życia. I to się prędzej czy później, odbije na społeczeństwie. Na nas wszystkich.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości