Nigdy nie potrafiłem zrozumieć stwierdzenia, że skoro ktoś żyje bez wiary w Boga – jakiegokolwiek, to tak, jakby żył bez zasad i moralności. Jakby był w zupełności pozbawiony czegokolwiek, co ograniczałoby go moralnie i etycznie w życiu. Twierdzenia, wedle którego po zrzeczeniu się wiary w religię, stajemy się zwierzęciem. Bo przecież jedynie wiara, taka czy inna, gwarantuje nam normy moralne. Gwarantuje nam przecież pewną wykładnie wobec dobra i zła. Pomaga nam rozdzielić jedno od drugiego i żyć normalnie – umiejętnie i będąc dostosowanym do innych elementów układanki zwanej społeczeństwem. Nie. Nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć.
Szczególnie gdy przyszło mi obserwować podwójną moralność, czy też elastyczność tychże zasad, naciągniętą do maksimum. Bo przecież, dla dobra wyższego, z jednych zasad można zrezygnować, na rzecz innych. Z drugiej strony, można też wedle tych moralnych wyznaczników, przekazanych w księgach czy innych prawach, żyć pięknie. Jednak czy gdyby te same osoby, które są uznawane za żyjące świadectwa dobra, żyły bez wiary, albo w innej wierze, byłyby zupełnie innymi osobami? Czy to wiara, taka a nie inna, determinuje to, czy jesteśmy i potrafimy być dobrzy?
W moich oczach, jest to tylko polityczne narzędzie oportunizmu i populizmu. Sposób, aby wytłumaczyć niebezpieczeństwo płynące z inności. Niebezpieczeństwo, dodam, złudne. Bo w Polsce przecież wyznawcy innych religii żyją. I żyli od wieków. Nie było z tego powodu wielkich wojen domowych, czy czegokolwiek innego. Polscy muzułmanie nie mordowali katolików, tak jak protestanci nie zrobili nam drugiej Irlandii Północnej. Dopóki w Polsce nie nastały czasy panowania Króla Jezuity i wprowadzenia monopolu na wiarę, wszystko się jakoś toczyło i rozwijało. I równie dobrze, śmiem twierdzić, że byłoby i teraz.
Byłoby, ale nie jest. Bo pewne postawy i cechy, przykleja się tylko do pewnych grup. I tak oto prawdziwy Polak, to katolik. I to on jest tym dobrym i pracowitym człowiekiem, którego chwali się i ceni. To jedyna nadzieja kraju, w oczach wielu. Ale są jeszcze inni Polacy – lewacy, żydzi, muzułmanie. I to są, co próbuje się nam wmówić, Ci gorsi Polacy. Ci winni upadkowi moralnemu i degradacji społecznej. Rozpadowi państwowości i upadku wspaniałej tradycji i potęgi Polski. Bo przecież któż inny mógłby tego dokonać?
I w ramach tej myśli, warto się zastanowić nad danymi statystycznymi, obrazującymi strukturę religijna kraju nad Wisłą. W większości – bo nie wiadomo ile dokładnie i żaden spis powszechny w aktualnej formie nam w tym nie pomoże, Polacy to katolicy. Rzymscy. Zdecydowaną mniejszość stanowią zarówno innowiercy, jak i ateiści. Jak więc możliwy jest rozkład tych „prawdziwych”, przez tak małą liczbę tych „innych”? Czy rzeczywiście tylko Ci inni mają wpływ na to, co dzieję się w kraju? Znowu, wedle tych „prawdziwych”, tak właśnie jest.
Władze sprawują Żydzi, wszędzie są agenci SB i lewacy. Za każdym rogiem wręcz, czai się wróg. Ta swego rodzaju psychoza, stała się narzędziem propagandy i samoobrony. Reakcji na niepowodzenia danej myśli i grupy oraz grania na uczuciach zbiorowości w skali masowej.
Odwołując się jednak, do tak uwielbianej przez tych „prawdziwych” tradycji, warto byłoby spojrzeć na tradycję tolerancji w Polsce. Na okres przed Królem Jezuitą. Na okres, kiedy to tak wiele kultur i wyznań współistniało koło siebie w poszanowaniu i spokoju. Bez wyższości jednej nad drugą. Bez zbędnych wojen religijnych.
Bo zasady, zarówno te moralne jak i wszelkie inne, są wytworem nie tyle religii, co społeczeństw, w jakich żyjemy. Jeżeli w domu nas nauczą kraść, to będziemy to robić i uznawane to będzie za coś normalnego. Jak i z zabijaniem. Bez względu na to, jakiego wyznania będziemy. Zasady i moralność nie upadają wraz z religiami – które de facto są wytworami ludzkimi, a przynajmniej tak jest wg mnie. Zasady i moralność pozostają w nas tak długo, jak sami tego chcemy. W końcu nie każdy hołduje tym samym ideałom. A i już tym obranym służy się tak długo, jak się chce.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura