Zachem, jako polska firma, powstał w 1948 roku. Od początku zajmował się jedynie materiałami wybuchowymi, jednak z biegiem lat poszerzał swoje pole działania. I tak w końcu zaczął produkować barwniki i inne środki chemiczne. Do końca PRL stał się jednym z największych miejsc pracy w Bydgoszczy. Jednak wraz z transformacją ustrojową i wejściem do Polski wolnego rynku, można stwierdzić, że nad Zachemem zaczęły krążyć czarne chmury.
Całe szczęście, nie zamieniły się one tak szybko w niszczącą siłę i Zachemowi udało się przeżyć upadki większości bydgoskich zakładów. Wszystko jednak może się zakończyć już niedługo, bo w grudniu – wtedy to, wedle informacji płynących od obecnego właściciela większości akcji spółki, ma zostać zamknięty cały zakład. Rzecz jasna, pracownicy mają być zwolnieni. Ruszy też efekt domina – pracę stracą pracownicy firm obsługujących Zachem. Razem około 2 tys. ludzi, którzy... no właśnie – co się z nimi wtedy stanie?
Staną się, trzymając się tzw „faktów”, bezrobotnymi. Zasilą szeregi osób regularnie odwiedzających PUP. Śmiem wątpić, czy pójdą pracować gdzie indziej – w regionie praktycznie nie ma już zakładów, do których mogli by pójść. A jeżeli patrzeć na profil zakładów, to być może nie będzie już dla nich w ogóle pracy w kraju. Liczę na to, że się mylę. Że te osoby znajdą pracę szybko, albo – jeszcze lepiej! - że Zachem nie zostanie zlikwidowany. Tym bardziej, że nie jest to zakład, który nie przynosi zysku. Nie jest to kolejny hipermarket, który da się łatwo i szybko zastąpić innym. Zachem jest jedynym producentem niektórych towarów w skali nie tylko kraju (skoro BASF ma wykupić od niego technologie). Ponadto, jest miejscem pracy, które przynosi zyski.
Jak więc możliwym jest, że lada dzień może zostać zlikwidowany?
Polska historia dobitnie pokazuje, że „wolny rynek” jaki się u nas rozwinął, nie jest do końca czymś pozytywnym. Niejednokrotnie silniejszy dąży jedynie do eliminacji konkurencji – nawet przez przejęcie, a następnie likwidację właśnie przejętego podmiotu. W walce wykorzystuje się nieuczciwe sztuczki, tworzy zmowy i układy. Składa się oferty korupcyjne. I z tym nie potrafimy sobie poradzić – jako państwo i społeczeństwo, już od samego początku III RP. Każde bowiem działanie tego typu, przez biznesmenów przede wszystkim, określane jest jako „działania komunistyczne” i zbrodnia na wolnym rynku.
Tylko kto popełnia w tym momencie większą zbrodnie? Ten kto dba o swoje prywatne interesy, czy ten, kto ratuje byt kilku tysięcy rodzin?
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka