Tysiąc rolników z całej Polski zapowiedziało, że 3 listopada przyjedzie do Warszawy, by zaprotestować przed Kancelarią Premiera. Będą nieść belę tytoniu owiniętą czarnym materiałem, symboliczny znak „pogrzebu polskiej wsi”. Ich obawy budzą nowe przepisy Unii Europejskiej i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które według rolników mogą zniszczyć cały sektor upraw tytoniu w Polsce.
	
			
		
	
	
											
Unijna dyrektywa, która może pogrzebać polski tytoń
Bruksela pracuje nad nową Dyrektywą Akcyzową (TED), a WHO przygotowuje rekomendacje tzw. endgame, czyli, jak mówią plantatorzy, „planu końca tytoniu”. W praktyce oznacza to likwidację dopłat, wzrost kosztów i podatków, a także gigantyczne kaucje dla firm przetwarzających liście tytoniu, nawet 300 milionów złotych zamiast dotychczasowych 5 milionów.
„To po prostu koniec polskiego przetwórstwa tytoniu” – ostrzega Krzysztof Rutkowski z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Tytoniu. „Mówimy o 60-krotnym wzroście zabezpieczenia. To jest niewykonalne dla żadnej polskiej firmy”.
„Inni bronią swoich, Polska milczy”
Podczas niedawnego posiedzenia trzech zespołów parlamentarnych zajmujących się rolnictwem i przemysłem spożywczym, emocje sięgały zenitu. Plantatorzy zarzucili rządowi bierność wobec unijnych i światowych decyzji.
„Reprezentanci innych krajów, jak Szwecja czy Włochy, bronią swoich rolników. Polska milczy” - mówił Rutkowski.
Posłanka Małgorzata Gromadzka, przewodnicząca zespołu parlamentarnego ds. ochrony produkcji rolnej, nie kryła frustracji:
„Jeżeli nie utrzymamy produkcji tytoniu w Polsce, pojawią się producenci z innych kontynentów. Polska jest trzecim producentem w Europie. Nie możemy pozwolić, żeby tę uprawę nam odebrano”.
W podobnym tonie wypowiadała się Bożena Lisowska, członkini zespołu:
„Bez względu na to, czy te przepisy mają charakter wiążący czy nie – Polska musi mieć twarde stanowisko. Bo jeśli my zrezygnujemy, inni będą eksportować do nas swoje towary. A my stracimy miejsca pracy i opłacalne gospodarstwa”.
Ministerstwa uspokajają, rolnicy nie wierzą
Przedstawiciele resortów finansów, zdrowia i rolnictwa zapewniali, że sytuacja nie jest tak dramatyczna, jak ją przedstawia branża.
Anna Baumann-Popczyk z Ministerstwa Zdrowia mówiła:
„Żadna z rekomendacji WHO wprost nie zakazuje uprawy tytoniu. To tylko wytyczne, nie dokumenty prawne”.
Ale plantatorzy odpowiadają: to tylko pozory spokoju. Piotr Palutkiewicz z Warsaw Enterprise Institute ostrzegał, że „dominacja Ministerstwa Zdrowia w rozmowach z WHO sprawia, że interesy rolnicze są kompletnie ignorowane”.
Jeszcze ostrzej zabrzmiała Estera Gutowska z „Samoobrony”: „Walka z tytoniem nie oznacza końca nikotyny. Jeśli odbierze się prawo do uprawy rolnikom, to kontrolę nad rynkiem przejmą korporacje farmaceutyczne i biotechnologiczne. To nie koniec nałogu, to koniec polskiej wsi”.
3 listopada: tytoń przed Kancelarią Premiera
Protest zaplanowany na 3 listopada o godz. 12:00 w Alejach Ujazdowskich ma mieć wymiar symboliczny, ale i polityczny.
Organizują go m.in. Polski Związek Plantatorów Tytoniu, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Tytoniu, Okręgowy Związek Plantatorów w Augustowie oraz Ruch Młodych Plantatorów „Tytoń z Polski”.
red.
Fot: Uprawa tytoniu w Polsce. Mirosław Trembecki/PAP
									
		
		
			
			
	
	Inne tematy w dziale Gospodarka