Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
268
BLOG

Żebyśmy wiedzieli, za co komu dziękować...

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Polityka Obserwuj notkę 3

 

Od niedawna w telewizji można zobaczyć spoty reklamowe, których głównym przekazem są dwie informacje. Pierwsza – pracujący mają zatrudnienie praktycznie tylko dzięki woli przedsiębiorcy. Druga – Strefy Ekonomiczne gwarantują rozwój państwa. Cóż, na pierwszy rzut oka jest to zwykłe pokazanie rzeczywistości, bowiem liczby i logika mówią same za siebie. Gdy jednak przyjrzymy się sprawie trochę dłużej i dogłębniej, możemy zacząć myśleć!

 

I tu pojawia się pewien problem. Bo owszem, prócz administracji publicznej, zatrudniają tylko przedsiębiorcy. Fakt niepodważalny. Z tym, że w Polsce nie odbywa się to na normalnych zasadach, w której jeden podmiot świadczy usługę na rzecz podmiotu drugiego. Liberałowie powiedzieliby, że nie jest to dobrowolna umowa, bowiem istnieją obwarowania prawne. Ja powiem, że nie jest to moralna umowa, bowiem nie odbywa się ona na zasadzie dogadania się równoprawnych podmiotów, w których postępuje się z szacunkiem dla drugiej strony umowy. Nie powiem także, że praca w Polsce jest odpowiednio wyceniana. Miałem okazję pracować za granicą, mam więc pewne porównanie, bo i stanowiska na których pracowałem były podobne. Jak więc wytłumaczyć fakt, że w jednym kraju za praktycznie to samo zadanie, płaci się więcej, jak w drugim?

 

Można by mówić tu o teoriach konkurencyjnych i prawach rynku. Ale czy któreś z nich jest w stanie to wytłumaczyć? Nie, nie jest. Nie jest, bowiem to różne wycenianie pracy opiera się o przeświadczenie jednych, że praca drugich jest więcej warta, aniżeli koszty związane z wyposażeniem pracownika w odpowiednie narzędzia. Jest to pewne przeświadczenie, które mówi przedsiębiorcy, że jeżeli pracownik będzie miał te „kilka groszy więcej”, to na coś je wyda. Wydając je, może zakupić produkty przez siebie wytworzone, a więc automatycznie wspomoże zbyt wytwarzanych przez siebie produktów. W niektórych kręgach po prostu traktuje się pracownika nie tylko jako osobę wykonującą prace na rzecz pracodawcy, ale i jako potencjalnego konsumenta wytwarzanych dóbr.

 

Stąd więc nie wszędzie dominuje parcie na obniżanie kosztów pracy. Bowiem jeżeli będzie się ciąć wynagrodzenia, to w pewnym sensie działa się także przeciwko interesowi firmy – działając na rzecz spadku jej przychodów. I być może dzięki takiemu perspektywicznemu myśleniu, którego rzecz jasna w Polsce brakuje również, za zachodnią granicą Polski prace szanuje się bardziej?

 

Cóż jednak z Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi, które zapewniają naszemu państwu tak niezbędny rozwój gospodarczy oraz dają ogromne zatrudnienie? Czy rzeczywiście należy być za nie wdzięcznym?

 

Przede wszystkim trzeba rozdzielić dwie rzeczy. Aktywne działanie państwa i jego administracji na rzecz pobudzenia gospodarki i zapewnienia jej odpowiednich warunków rozwoju, od tego jak to wykorzystuje się na co dzień. Bowiem bardzo dobrze, że tworzy się specjalne miejsca, w których przedsiębiorstwa mają szansę rozwinąć swoje skrzydła. Dobrze, że dba się o rozwój infrastruktury i tworzy nowe miejsca pracy. Niedobrze zaś, że w tych miejscach na ogół warunki pracy nie należą do najlepszych. Niedobrze, że SSE niejednokrotnie są miejscami wyzysku opartych o tanią siłę roboczą – a może i niewolniczą?

 

Jeżeli polska gospodarka ma być silna i odporna na wahania rynkowe, to musi mieć ku temu mocne podstawy, których strefy ekonomiczne nie gwarantują.

 

Zlokalizowane w nich zakłady, w których pracuje się w niestabilnych warunkach, nie dają stabilności produkcyjnej w dłuższym czasie. To przekłada się także na samo podejście do osób zatrudnionych, które są jedynie elementami które można w każdej chwili zastąpić kimś innym. Nie ma więc żadnej więzi na linii pracownik-pracodawca, co przekłada się na postrzeganie firmy i wkład w jej działanie. Co może odbijać się chociażby na jakości i efektywności produkcji. Odbija się to także na społeczeństwie lokalnym, którego sytuacja poprawia się jedynie w niewielkim i krótkookresowym czasie.

 

Rzecz jasna nie tyczy się to wszystkich zakładów działających w strefach. Jedynie dość znacznej ich części, które robiły furorę (gdy się otwierały) w mediach. Zakładów, które w dniu dzisiejszym już niekoniecznie istnieją i dalej działają w Polsce.

 

Po obejrzeniu tych spotów reklamowych czuję więc pewne chamstwo, jakim wykazali się twórcy tych materiałów. Czegóż jednak spodziewać się po grupach lobbujących za swoim prywatnym interesem?

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka