Jak pokazują dane statystyczne, w styczniu po raz kolejny wzrosło bezrobocie. Dla Bydgoszczy jest to już prawie 15 tysięcy osób. Jeżeli dokonać analizy tej grupy, to okazuje się że w większości są to osoby bez prawa do zasiłku. W dużej mierze długotrwale bezrobotnych. Czy więc istnieje sposób, aby pracę dla takowych osób znaleźć? I jaką rolę powinny odgrywać w tej sprawie Urzędy Pracy, określane jako nieefektywne w walce Państwa z bezrobociem?
Przede wszystkim należy zacząć od określenia, czy jest sens w ogóle walczyć z bezrobociem i jakich metod należy używać. Życie pokazuje, iż większość z obecnych – regularnie okrajanych – zasobów finansowych przeznaczonych na ten cel, marnuje się. Owszem, są dotacje na tworzenie własnych firm, szkolenia okresowe i staże. Niestety jednak, każda kolejna firma założona dzięki dotacjom, funkcjonuje w okresie mikro-firm. Nie wpływają więc one w sposób znaczący na walkę z bezrobociem – wyprowadzają one jedynie jedną, w porywach do kilku osób z bezrobocia. Pozostaje więc pytanie, czy nakłady na to działanie przynoszą spodziewane efekty? Kolejnymi działaniami są szkolenia i staże. Cóż, kiedyś miałem okazję być zarejestrowanym jako bezrobotny i mogę powiedzieć, iż oferta szkoleń jest niezwykle różna. Owszem, jeżeli mamy „gwarantowane zatrudnienie”, to można załatwić sobie naprawdę ciekawe szkolenia kierunkowe – prawo jazdy, kursy na wózki jezdniowe itd. Niestety jednak, bardzo popularne są szkolenia typu... jak pisać CV czy jak zachowywać się na rozmowie kwalifikacyjnej. I tak jak w przypadku osób starszych, może mieć to sens, tak jak ma to pomóc osobom młodym, które takimi rzeczami zajmują się w szkołach? Tego typu szkolenia nie zmieniają zbyt wiele w działaniu i zachowaniu bezrobotnych. Śmiem twierdzić, że są bezużyteczne. Nikt przecież nie uczy nas korzystania z długopisu, aniżeli z pisania w linijkach w zeszycie. To są umiejętności, które nabywa się w szkołach, tak więc lansowanie tego typu zajęć zdaje się być niedorzeczne.
No chyba, że miałoby to miejsce od razu po rejestracji w PUP. Jako „pakiet startowy”, prócz rejestracji, każda nowa osoba przechodziłaby krótkie szkolenie z zakresu sporządzania podstawowych dokumentów aplikacyjnych i przeprowadzania rozmów o pracę. Tu jednak pojawia się już wątek działań PUP. Obecnie miejsce to traktuje się raczej jedynie z perspektywy zdobywania statusu bezrobotnych – miejsce rejestracji. Mało który bezrobotny, korzystając z usług Urzędu, ma szansę zdobyć dobrą pracę. Niejednokrotnie, nie ma sposobu aby zdobyć jakąkolwiek pracę. W czym więc leży problem? Dla części osób takie miejsca jak PUP nie mają w ogóle sensu – tu więc te osoby winny zakończyć lekturę tekstu, bo nie zamierzam dyskutować o sensie istnienia PUP. Uważam, że instytucje te są potrzebne, choć źle zorganizowane. Obecnie tkwi się głównie w kolejkach – a to, aby się zapisać. A to aby porozmawiać 2 minuty z pośrednikiem. Niejednokrotnie jedynie odbębnia się obowiązkową wizytę. Czy idzie to jednak zmienić? Moim zdaniem tak, wymaga to jednak zmiany organizacji urzędu. Zmiany priorytetów w walce z bezrobociem. PUP nie powinien jedynie zajmować się pracownikami, ale i skupić się na osobach, które jeszcze nie weszły na rynek pracy oraz tymi, którzy już na nim funkcjonują.
Sytuacja, w której działa się jedynie z tymi bezrobotnymi jest niedopuszczalna. Spóźniona. Urzędy Pracy, wraz z Inspekcją Pracy, powinny prowadzić odpowiednie szkolenia dla osób wchodzących na rynek pracy i pokazywać im, jakie środki i na co, można uzyskać ze strony Państwa. Młodym osobom trzeba tłumaczyć czym jest Prawo Pracy. Należy zorganizować jednolite i rzetelne szkolenie z zakresu zakładania własnej działalności gospodarczej – obecnie jest to jedynie kilka luźnych informacji. Czemu nie zrobić tego w sposób bardziej zorganizowany? Wreszcie PUP-y powinny w miarę możliwości współpracować lub współtworzyć lokalne Inkubatory Przedsiębiorczości – pomagając rozwijać nowo-powstałe podmioty i dając im większą szansę na przetrwanie. W kwestii walki z bezrobociem, należałoby także zastanowić się nad inną sprawą – w sytuacji, gdy bezrobotnych jest tak wiele, jak wielki sens ma tworzenie jednoosobowych podmiotów gospodarczych – a więc skupienie się jedynie na wspieraniu własnej działalności gospodarczej? Tu raczej z automatu pierwszeństwo winien mieć ruch spółdzielczy – a w szczególności spółdzielnie socjalne. Niestety, aby skutecznie funkcjonować na rynku, trzeba umieć współpracować, pójść na kompromis, szukać alternatywnych rozwiązań. O wiele lepiej robi się to w dobrze zorganizowanej grupie, aniżeli w pojedynkę. Niestety jednak, w naszym nastawionym na neoliberalizm kraju, wszelka kooperacja nie jest mile widziana. Tak samo zresztą, jak i informowanie pracowników o ich prawach. Jeżeli więc chcemy skutecznie walczyć z bezrobocie, to te priorytety należałoby zmienić.
Należy postawić na współpracę – ruch spółdzielczy, współpracę – zarówno przed wejściem na rynek pracy jak i w trakcie funkcjonowania na nim. Należy także poszerzyć zakres działalności o wspieranie tych, którym już się udało. Tylko czy stać nas na to? Nie finansowo, tylko mentalnie.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka