O tym, że prywatna własność nie oznacza lepszej jakości, aniżeli podmiot publiczny, przypominać nikomu nie trzeba. Historia daje nam niejednokrotnie dowód na brak zależności pomiędzy wysoką jakością i uczciwością, a własnością prywatną. Sytuacji jednak nie rozumie się w kraju nad Wisłą, gdzie prywatyzacja stała się wręcz czynem masowym. Już od przemian ustrojowych po 1989 roku zaczęto dzielić, restrukturyzować i prywatyzować wszystko, co nie ucieka, a należało w jakiś sposób do państwa. Teraz jedynie „racjonalizuje się koszty”, co znaczy mniej więcej tyle samo. Co warto dodać, prywatyzacja czy „konsolidacja” na polskim rynku bardzo często wiąże się z likwidacją danego podmiotu i zastąpieniem go towarami pochodzącymi z podmiotu nabywającego.
Skąd więc parcie, aby prywatyzować co się da? Tego zrozumieć nie potrafię. Tak samo jak masowego wycofywania się państwa z każdej „dziedziny gospodarki”. Tu zaznaczę, że nie mam zamiaru dyskutować o obciążeniach podatkowych i licencjach/przepisach/formalnościach, jakie należy spełnić aby móc prowadzić działalność gospodarczą. To nie jest wyznacznik obecności państwa w gospodarce. W każdym normalnym kraju trzeba spełnić określone wymagania, aby działalność gospodarczą prowadzić i współuczestniczyć w tworzeniu budżetu – m.in. poprzez daniny na rzecz państwa.
Ciekawszym przypadkiem przeciwko oddawaniu w prywatne ręce czego popadnie, są usługi pocztowe. W samej okolicy Bydgoszczy, w przeciągu dwóch miesięcy już 2 razy doniesiono o porzuceniu korespondencji w lasach i na terenach zielonych. Pod krzakami czy drzewkami odnaleziono setki listów z urzędów czy banków, zawierających prywatne dane osobowe. Oczywiście za doręczenie wszystkich listów odpowiedzialna jest Polska Grupa Pocztowa – prywatny podmiot, który wygrał obsługę m.in. przesyłek z sądów. Niejednokrotnie zdarza się, że listy/wezwania doręczane są po terminie lub w dniu przeprowadzania rozprawy sądowej. Nietrudno domyśleć się, jakie efekty to przynosi. Również media podchwyciły temat, pokazując „rzekome placówki pocztowe” należące do PGP, a będące miejscami odbioru korespondencji poleconej.
Pozostaje więc pytanie, czy do takiej sytuacji można dopuścić? Tym bardziej, iż istnieje instytucja Poczty Polskiej, posiadającej nie tylko doświadczenie, ale i całą infrastrukturę niezbędną, aby w sposób rzetelny i sensowny korespondencję dostarczać? Niestety, „zakończenie monopolu” Poczty Polskiej nie przynosi zbyt dobrych efektów. Nie można dopuszczać do sytuacji, kiedy setki ważnych listów – zawierających wezwania i decyzje sądów, dane klientów banków czy korespondencje urzędowe, nie mogą zostać dostarczone lub zostają porzucone w środku lasu. Po to państwo, czy samorządy tworzą i tworzyły w przeszłości pewne instytucje, aby wykonywały one pewne zadania. Owszem, powinno się zezwalać na działanie firm kurierskich i oddać im pole do popisu na rynku. Niemniej jednak, w najważniejszych dla nas kwestiach powinny świadczyć usługi podmioty państwowe/samorządowe, specjalnie w danym celu stworzone. Posiadające odpowiednie zaplecze, struktury i kadry. Inaczej staniemy się rajem dla wszelkiej maści oszustów i naciągaczy, których i tak w naszym kraju nie brakuje.
W końcu, co obchodzi bank to, że list z informacją o przed sądowym wezwaniu do zapłaty, nie dotarł do klienta?
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka