długodystansowiec długodystansowiec
883
BLOG

TAK ZAKŁAMANI CZY TAK ZMANIPULOWANI. „SOLIDARNOŚĆ 2010”

długodystansowiec długodystansowiec Polityka Obserwuj notkę 6

  

  Dwie różne Polski. Wczoraj wieczorem na TVP oglądałam film dokumentalny Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010”.  Rozmowy z Polakami na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i Krakowie przeprowadzone przez 9 dni żałoby narodowej. Rozmowy tak szczere i otwarte, że oglądałam i słuchałam ich ze ściśniętym sercem. Zobaczyłam oblicze Polski, które ukrywano przez tyle lat. Przypadkowi ludzie, z którymi rozmawiano mówili o patriotyźmie, ideałach „Solidarności”, które dewaluowano, a które teraz wybuchnęły z niespodziewana siłą. Mówili o powstaniu z kolan, o przebudzeniu. O tym, że trumna Prezydenta powinna być koleją na lawecie wieziona do Krakowa aby więcej ludzi mogło się z nim pożegnać.

  Przez tyle lat nazywano ich oszołomami. Teraz przyjechali do Warszawy i zobaczyli, że nie są sami, że tych „oszołomów” jest tysiące. Przekaz medialny ich izolował. W swoich miasteczkach, wsiach, w swoich domach żyli z przekonaniem, że są dziwakami, że w Polsce już nikt tak nie myśli jak oni. Ich patriotyzm, troska o Polskę, solidarność była ośmieszana, moheryzowana. Kazano im wchodzić do Europy być europatriotami, modernizować się, prywatyzować, zapomnieć o ideałach, korzeniach solidarnościowych, historii. Zaakceptować grubą kreskę i Okragły Stół i żyć jak gdyby nic się nigdy nie stało.

  Jeden z wypowiadających się mężczyzn zadaje głośno pytanie: „Jesteśmy tak zakłamani czy tak zmanipulowani?” Jak jest to bowiem możliwe, że tyle ludzi przyjechało do Warszawy i stoi kilkanaście godzin aby pożegnać Prezydenta jeżeli był taki niepopularny jak pokazywały słupki? I zaraz potem na innym kanale komentarze widzów w Szkle Kontaktowym na TVN24 będące reakcją na transmitowany program. Prymitywne, oburzone, agresywne – jak można było coś takiego pokazać? Skandal! PiS podzielił Polskę, zaczyna kampanię wyborczą! Patriotyzm i pielęgnowane tradycje solidarnościowe stały się kamieniem obrazy. GW sugeruje, że filmowane wypowiedzi ludzi były sfingowane, że mówili co podpowiedział im sufler. Pokazana rzeczywistość przeżywanej żałoby nie miała się bowiem nijak do prezentowanego przez lata wizerunku polskiego społeczeństwa. Była tak odmienna, że pozostawiała w szoku.

  Przeżyliśmy narodowy dramat, który wpłynął na wszystkich. Jeszcze wczoraj grzebano ofiary katastrofy. Również wczoraj upłynął termin rejestracji kandydatów na prezydenta. Katastrofa pod Smoleńskiem ujawniła z ogromną siłą istniejący już wcześniej podział, manipulacje mediów, arogancję polityków i miałkość elit. Narzucanie na samym starcie sposobu prowadzenia debaty, które wyklucza mówienie o tych podziałach oraz  uniemożliwia wskazanie ich przyczyn, jest conajmniej cyniczne i dwuznaczne. Stanowi próbę zamknięcia ust tym, którymi manipulowano i którym przyklejano etykietkę oszołoma. Powiedzenie im wprost, że mieli tydzień żałoby a teraz powinni się zamknąć. Niestety nie da się ukryć, że toczy się od ponad dwudziestu lat walka o świadomość narodową i że nadchodzące wybory są jej częścią.

  To nie PiS podzieliło Polskę jak nieustannie próbuje się społeczeństwu wmówić. Ten podział jest wynikiem Okragłego Stołu i grubej kreski. Brak zdecydowanego, stanowczego napiętnowania PRL-owskiej przeszłości i ludzi z nią związanych spowodował, że stara nomenklatura zbudowała na wszystkich poziomach władzy, tak politycznej jak i ekonomicznej i medialnej ,nową nomenklaturę. Dekomunizacja tak naprawdę się nie dokonała. Nie obcięto wszystkich głów komunistycznej Hydrze, a z tych obciętych wyrastały nowe.

  Nie sposób również zauważyć, że coraz więcej dzieci wychowywanych w sb-cko-partyjnych tradycjach, pokolenie trzydziesto i trzydziesto-parolatków, przejmuje pałeczkę po rodzicach. Są w dobrej sytuacji. Ich młody wiek uwalnia ich od lustracji chociaż ich koligacje z siłami poprzedniego systemu sa aż nader widoczne. Są ustawieni pozycją, powiązaniami towarzyskimi, ideologicznymi, politycznymi i biznesowymi swoich rodziców. Ciągłość generacyjna dawnego systemu trwa i ma się dobrze. Ale ci ludzie pokazani w „Solidarni 2010” niepokoją. Są jak podskórne źrodło wody drążące swoje podziemne korytarze. Mogą okazać sie niebezpieczni. Pokazali bowiem, że SOLIDARNOŚĆ to proces, który się jeszcze nie zakończył.

  Coś się obudziło w sumieniu narodu. Usłyszeliśmy inny język, poznaliśmy inne emocje. Tymczasem TVN-y, onet-y i wieszcze już decyzję podjęły za Jarosława Kaczyńskiego. Elementem przetargowym w jego kampani prezydenckiej, o czym informują wszem i wobec, będzie tragedia smoleńska. Na pewno. Ustawiły go na torze, z którego wyskoczenie niezależnie od tego co by nie zrobił będzie niemożliwe. Jak założy czarny garnitur czy ciemny krawat – to będzie eksponować żałobę. Jak się nie uśmiechnie – to będzie się starał się wzbudzić współczucie. Wspomni o polityce nieżyjącego brata – to będzie wykorzystywać pamięć zmarłego. PiS czekało z oficjalnym ogłoszeniem kandydatury do czasu pochowania ostatnich ofiar. Oczywiście pokazuje, że bardziej przeżywa żałobę niż inne ugrupowania. Też źle. Jak nie stanie będzie źle. Gdziekolwiek się nie zjawi, cokolwiek nie powie jak upiór będzie przypominał te tłumy zgromadzone przed pałacem prezydenckim i uczestniczące w pogrzebie brata. Będzie przypominał, że istnieje jeszcze inna Polska, którą paradoksalnie ten tragiczny pogrzeb przywrócił do życia. Polska nieprzewidywalna, która poczuła siłę i którą już będzie trudniej tvn-owskim mediom omamić. Tyle lat żyli w przekonaniu, że są osamotnieni w swoich poglądach. Śmierć Prezydenta uświadmomiła im, że mogą być siłą, którą należy brać pod uwagę.

    Media już przygotowują wytłumaczenie na wypadek gdyby Jarosław wygrał wybory. Wytłumaczenie, które lekceważy i marginalizuje jego program polityczny. Po prostu grał na litość. I będą to powtarzać do znudzenia przez całą kampanię tak, aby nikt nie miał żadnej wątpliwości.

  Różne można przewidzieć teraz scenariusze tak dla wygranej jak i przegranej J. Kaczyńskiego. Katastrofa smoleńska spowodowała, że nastroje społeczne uległy spolaryzowaniu. Gdy PiS wygra wybory nastroje te mogą się jeszcze bardziej uaktywnić, gdyż wygrana może utwierdzić ludzi w przekonaniu, że jednak mają jakiś wpływ na życie polityczne. Z drugiej jednak strony nastroje te mogą ulec wyciszeniu bo osiągnięte zostanie status quo: wasz premier, nasz prezydent. Przegrana Kaczyńskiego zaś w dalszej perspektywie może się obrócić przeciwko rządzącej parti. Pomimo przegranej Kaczyński i jego partia wyjdzie umocniona z tego pojedynku gdyż osiągnie znacznie wyższą stopę poparcia niż to zakładano jeszcze miesiąc temu. Dodatkowo legenda Lecha będzie rosnąć i umacniać się w powszechnej, ludowej świadomości. Legenda ta będzie jeszcze bardziej podbijała i czyniła atrakcyjnym mit Solidarności. Będzie uosabiać idealistyczne tęskonty za praworządnym państwem, które pochyla się nad człowiekiem małym i wykluczonym. Monopartyjny system cieszący się do tego ogromnym poparciem mainstreamowych mediów nieuchronnie skończy się jego upadkiem. Duży segment społeczeństwa poczuje się bowiem wydziedziczony i pozbawiony jakichkolwiek wpływów na proces rządzenia, co z kolei może spowodować jego uaktywnienie. Naturą mediów zaś jest to, że żywią się ścierwem. Po to aby przetrwać potrzebują nieustannie nowego newsa i zadymy. Idylla polityczna sprawi, że powieje zwykłą nudą i słupki oglądalności nie będą szły w górę. Będzie więc musiała pojawić się krytyka obozu rządzącego. Ciągłe robienie newsa z kopania leżącego na dłuższą metę bowiem przestanie przyciągać widzów. Happening Palikota i rechot tłuszczy już przestał rajcować. Potrzeba będzie nowych ofiar i trupów politycznych. A w takiej sytuacji PO będzie najsmakowitszym kąskiem. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka