Wojtek Wojtek
415
BLOG

Podobno zawartych umów należy dotrzymywać.

Wojtek Wojtek Polityka Obserwuj notkę 2

 

Obowiązek dotrzymania przyjętej umowy jest jedną z zasad prawa rzymskiego, które jest podstawą funkcjonowania współczesnych struktur państwowych. Sądzę, że warto zastanowić się nad wszelkimi okolicznościami tej normy, bowiem nabieram przekonania, że jest to wytrych struktur nierządu. Wytrych, ponieważ większość wyroków sądowych opiera się na sentencji, że zawarte umowy obowiązują obie jej strony.

 

W przyrodzie nie jest jednak tak do końca. W przyrodzie istnieją substytuty, ekwiwalentne wymiany a nie literalne wykonanie przyjętej konwencji.

 

Proszę spojrzeć na prawa i obowiązki, które państwa europejskie przyjęły tuż przed rozpoczęciem wojny. Właściwie to żadna z tych umów nie została skonsumowana. Polska, jako państwo, miała jednoznacznie brzmiące umowy z ówczesnymi koalicjantami. Była umowa o nieagresji z Niemcami, Związkiem Sowieckim. Były umowy z Francją i Anglią o wzajemną pomoc w wypadku agresji. Były też międzynarodowe konwencje o stosunku do poszanowania godności cywilów oraz wojskowych w czasie wojny, były konwencje o osobach internowanych.

 

Dzisiaj nadal obowiązują postanowienia umowne. Polskie państwo posiada ważne umowy sojusznicze, lecz w ocenie społeczeństwa te umowy są „lipne” Zobowiązują polskie społeczeństwo, ale nie egzekwują ekwiwalentności wymiany. Druga strona dowolnie zmienia postanowienia w czasie trwania umowy na zasadzie, że podpisano zobowiązanie o przystąpieniu...

Ten akapit odnosi się szczególnie do umów w sprawie przystąpienia Polski do krajów UE. Żadnej ekwiwalentności, same zobowiązania i to modyfikowane wobec Polski, bez możliwości renegocjacji.

 

Podobnie dzieje się w umowach cywilnych. Coraz częściej strona słabsza nie ma możliwości wpływania na postanowienia umowne, negocjator tyle razy telefonuje z propozycją ustalenia daty, aż uda mu się doprowadzić do sytuacji, że ewentualne zastrzeżenia umykają, po czym zostaje „zaklepany termin”, który wtedy jest podstawą do egzekucji „przyjętych” zobowiązań.

 

Nawet pojawiły się wyspecjalizowane firmy, które wszelkimi sposobami zniewalają kontrahentów nie wywiązujących się z zobowiązań. Zasady prawa rzymskiego o lichwie czy też przedawnieniu roszczenia mają się nijak. Dłużnik nie ma żadnej możliwości dochodzenia swoich racji, żaden sąd nie weźmie go w soją opiekę. Dopiero czasem uda się problem nagłośnić w mediach.

Ale o skuteczności tej formy obrony już nie mówi się. Firmy windykacyjne są nieznane sądownictwu, nie posiadają aktualnego adresu, co absolutnie uniemożliwia prowadzenie sprawy przez organa sądowe. Firmy te ciągle są niedostępne dla kontroli sądowej prowadzonej przez nie egzekucji.

 

A umowy – te są już łąką pełną kąkoli. Mówi się o konieczności dotrzymania podpisanej umowy, ale nadinterpretacja licznych tzw. klauzul niedozwolonych już sięga legend. A nad tym wszystkim stoi administracja państwowa. Historyczna już falandyzacja prawa to przeszłość. Dzisiaj politykę narzuca bardzo wąskie gremium a właściwie nie wiadomo, kto personalnie.

 

Jeżeli gdzieś pojawi się publikacja, która mogłaby pobudzić społeczeństwo do refleksji, pojawiają się liczni „dyżurni”, którzy absolutnie rozmywają wątek obrzucając autora szeregiem zarzutów o braku kompetencji.

Że jest to konsekwencja polityki międzynarodowej, to nie mam wątpliwości. Pozostaje tylko zastanawiać się, kto inspiruje konflikty pomiędzy różnymi społecznościami. Kiedyś, jeszcze w latach 60. XX w. z ekranów TV (a był wyłącznie jeden program telewizyjny, który zaczynał się ok. kwadransa przed 17. i kończył około 22.30) nie schodziły doniesienia z wojny w Wietnamie. Tam Wietnamczycy prowadzili wojnę z USA, niszczyli sprzęt bojowy w nieustannych walkach, atakowali żołnierzy, którzy stali na straży pokoju i prawowitej władzy. Później charakter tych doniesień nieco się zmienił, zastanawiano się – dlaczego opór Wietnamczyków jest tak bezwzględny a po ujawnieniu licznych zbrodni ludobójstwa popełnionych przez amerykańskich żołnierzy na ludności wietnamskiej charakter doniesień z teatru działań wojennych zmienił swój kierunek.

Opinia publiczna doprowadziła do powstrzymania działań wojsk amerykańskich w Wietnamie. Teraz nie ma już żadnych doniesień z tego kraju.

 

Natomiast media nieustannie donoszą o terrorystycznych atakach samobójców, którzy wnoszą ładunki wybuchowe w duże skupiska ludności i tam je eksplodują. Dlaczego tak obok siebie zestawiam te dwie informacje ? Bo łączy je wspólna cecha – interpretacja medialna.

Doniesienia z Wietnamu pokazywały walki żołnierzy amerykańskich z niewidzialnym wrogiem. Tu pokazuje się rannych nie spodziewających się żadnego ataku. Łączy je jeden wspólny akcent – nie przedstawia się ani jednego słowa tych, przeciwko którym jest prowadzona walka. O ile w Wietnamie nie dopuszczono, aby przed międzynarodową społecznością jakiś Wietnamczyk powiedział, że walczy o swoją ojczyznę, tak z krajów arabskich nie mówi się ani jednego słowa – dlaczego ludzie ci decydują się oddać życie w zamachu i są w pełni świadomi, że zostaną potraktowani jako „terroryści”.

Podobnie dzieje się w Indiach lub w krajach afrykańskich, skąd zaczynają trafiać do opinii światowej informacje o kolejnych ogniskach zapalnych kończących się zabójstwem określonych grup etnicznych czy religijnych

(por.http://dobrezycie.salon24.pl/126394,trwaja-ataki-zbrojne-na-ludnosc-cywilna).

 

Uważam, że brak w mediach wypowiedzi przedstawicieli strony dopuszczającej się takich zbrodni powinien dać wiele do myślenia. Przecież według mojej oceny są to zbrodnie ludobójstwa i powinny znaleźć swój epilog w międzynarodowym trybunale, a tutaj nie zanosi się nawet na jakąkolwiek próbę powstrzymania tej fali pogromów ludności.

 

Miało być o dotrzymywaniu umów, a zeszliśmy do konfliktów zbrojnych. Niestety, ale tak właśnie postrzegam konsekwencję skutków umów, które niby to należy dotrzymywać, ale nie towarzyszy tej umowie dwustronne przestrzeganie zasad.

 

Każdy, kto zawiera jakąś umowę, liczy na spełnienie deklaracji drugiej strony. I nagle okazuje się, że ma liczne zobowiązania bez możliwości uzyskania oczekiwanych korzyści deklarowanych w umowie.

 

Liczne znane mi przykłady takich umów budzą niepokój. Jedną z przesłanek jest lista sankcji za niedotrzymanie warunków umowy. Oczywiście, jest to lista sankcji narastających stopniowo. Przynajmniej tak jest w domyśle osoby przyjmującej na siebie tak przygotowaną umowę.

W rzeczywistości okazuje się, że dostawca produktu oddaje produkt na nadzwyczaj atrakcyjnych warunkach a wkrótce dochodzi do sytuacji, że dostawca zabiera dostarczony produkt, odsprzedaje go osobie trzeciej i w trybie dochodzenia warunków umowy każe sobie zapłacić całą należność, na którą opiewała umowa i to w czasie wielokrotnie krótszym, aniżeli pierwotnie określała umowa.

 

Dodam, że są to nowości prawa gospodarczego, które trafiły na polski rynek gospodarczy z zewnątrz. Znamy nielegalne już systemy typu „argentyńskiego”, zakazana jest lichwa – ale polskie prawo nadal stoi na straży zasady, że umowy winny być dotrzymywane.

http://dobrezycie.salon24.pl/103876,przeczytaj-dokladnie-przed-podpisaniem

 

Nie rozważa się zgodności tych umów z zasadami poszanowania równorzędności gospodarczej podmiotów. Nikt nie przyjmuje do rozważenia przesłanek o ukrytych wadach oferty, nie mają znaczenia nielegalne klauzule, których nie wolno stosować, a już nikt nie waży się wysunąć argumentu użycia podstępu, aby później dochodzić skutków niezgodnej z polskim prawem umowy w myśl zasady o dotrzymywaniu zawartych umów.

 

Nóż otwiera się w kieszeni. Nic dziwnego, że tyle rozpaczy kryje się w samobójczych atakach. W tych zamachach atakuje się ... właśnie. Doniesienia mówią o niewinnej ludności. Czasem pojawi się informacja, że było to w pobliżu ambasady, ekskluzywnego hotelu dla gości zagranicznych lub też grupy funkcjonariuszy państwowych...

 

105 130, 22.09.2009, 09.00

 

Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka