Jak obiecałem, przeprowadzę diagnozę, w jaki sposób i dlaczego dawna niepozorna mafia fonograficzna przekształciła się w wielką mafię panującą niemal nad wszystkimi sztukami i Muzami. Teraz ta mafia powinna się nazywać mafią wydawniczą. Dzisiaj korupcja sięgnęła głębiej, podkopując same fundamenty człowieczeństwa. Dawniej było jasne dla wszystkich, że moralnym fundamentem prawdziwego nauczyciela, instruktora czy trenera z powołania, jest potrzeba dzielenia się. Dzisiaj ta wartość jest tępiona przez mafię, która czerpie zyski z praw autorskich.
Dlaczego mafia opanowała sztukę, tak samo jak dawniej seks, hazard i narkotyki? Dlaczego dzisiaj artyści nie potrafią pracować bez pomocy i opieki sutenerów i stręczycieli? Dlaczego ludzie godzą się z tym, że sztuka jest reglamentowana przez władzę, jak narkotyki i hazard? Oto moja diagnoza:
1. Potrzeba dzielenia się nagle w wyniku skoku cywilizacyjnego stała się wyjątkowo łatwa do zaspokojenia. Dawniej musiałeś przeczytać książkę, spotkać się z kolegą i mu powiedzieć: "fantastyczną książkę przeczytałem, musisz to koniecznie przeczytać" i pożyczałeś mu tę książkę. Dzisiaj dzielisz się z wieloma ludźmi od razu, jak tylko coś ci się spodoba. Ta rzadka cnota - dzielenie się - stała się cnotą powszechną, wpływającą na jakość życia wszystkich ludzi i firm. Ma to w szczególności ogromny wpływ na dochody wydawnictw.
2. Łatwość produkcji, dystrybucji i sprzedaży dzieł sztuki. Z pomocą komputerów można szybko tworzyć dzieła, a z pomocą Internetu - sprzedać je milionom ludzi. Książki, filmy, muzyka, programy TV, oprogramowanie, gry... i różne mniejsze mieszane formy sztuki, dostępne są dla każdego. Potencjał zarobkowy - milion egzemplarzy sprzedanych w jeden dzień - miliard widzów w dniu premiery. Nagle sztuka stała się jak sport i hazard - dostępna dla milionów, a nawet, w skali całego świata, dla miliardów odbiorców.
Wystarczy zestawić te dwa zjawiska i policzyć, ile można zarobić, jeśli stłumi się w ludziach ich naturalne dobro - ich naturalną potrzebę dzielenia się. Wydawnictwa na całym świecie zjednoczyły się, aby stworzyć nową moralność opartą na kulcie dla pieniądza - "nie pożyczaj, bo przez ciebie autor nie zarobi". Kiedyś sztukę kupowali tylko bogaci, biedacy pożyczali książki i płyty w wypożyczalniach, obrazy oglądali w muzeach... dzisiaj mówi się biedakom, że za wszystko muszą płacić. Bogatym dobrym dzieciom mówi się, ze nie wolno dzielić się z biedakami. Teraz trzeba koledze powiedzieć: "fantastyczną książkę przeczytałem, chcesz przeczytać? ... to se kup".
Jest o co walczyć, bo różnica między milionem sprzedanych egzemplarzy, a milionem udostępnień przekłada się na dziesięć milionów dolarów (euro). To nie to, co kiedyś, kiedy płyta przegrana na magnetofon wymagała godzinnej pracy, a potem z magnetofonu na magnetofon kolejnemu koledze... a jakość coraz gorsza. Dzisiaj można to robić milionami. Kiedyś wytwórnie się nie interesowały, komu udostępnisz książkę czy płytę, bo od tego zależało co najwyżej spadek zarobków wytwórni o 100 zł. Dzisiaj to są miliony zł różnicy. Ni dziwnego, że takie pieniądze, praktycznie bez pracy zarobione błyskawicznie, przyciągają mafię, jak każde wielkie i łatwe pieniądze. Ci, co zarabiają, czyli artyści, zostali zdegradowani bardziej, niż prostytutki w burdelu - dostają mniej pieniędzy niż one. Moja żona, za swoją pierwszą książkę, za którą w księgarni kupujący płacił 20 zł, dostawała 1 zł.
Sutenerzy i stręczyciele są ludźmi stosunkowo uczciwymi w porównaniu z wydawcami i innymi ludźmi z mafii wydawniczej, wyznającymi tylko jednego Boga - Mamona. Oto, jakie morale stoi za ludźmi walczącymi o prawa autorskie i zarobki wydawnictw. Wyznawcy Mamona walczą przeciwko dobrym ludziom, którzy kierują się piękną naturalną cnotą dzielenia się.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo