doku doku
73
BLOG

Największy problem - rolnictwo - nowy dowód

doku doku Gospodarka Obserwuj notkę 18

Jak w matematyce dzielimy wyniki na zwyczajne, ważne, przełomowe itd., tak samo w innych dyscyplinach można dokonać podobnego, chociaż mniej ścisłego podziału. Można sformułować argument zwyczajny, przekonujący, powalający itd.  Dobrą analogią jest pojęcie "dowodu", stąd w tytule notki mamy to słowo. Zwyczajnym wynikiem jest więc dowód nowego twierdzenia - takich "liści" matematyka produkuje cały czas wiele. Wynikiem ważnym jest znalezienie nowego prostszego dowodu dla twierdzenia, które miało skomplikowany dowód. Kolejne "pokolenie" studentów uczy się w 10 minut tego, co poprzedniemu "pokoleniu" zabierało dwie godziny. To cenny rezultat.

Takim cennym rezultatem jest ta notka. Poniżej opisane fikcyjne przygody dwóch głodnych chłopców są nowym i o wiele lepszym argumentem w kwestii rolnictwa i zdrowia, niż dotychczasowe. Samo twierdzenie nie jest nowe:

Największym problemem i największy złem jest rolnictwo paszowe. Rolnicy paszowi są największymi trucicielami i niszczycielami.

Od dawna postuluję, żeby uściślić ekonomię, aby docelowo mogła zostać uznana, jako dyscyplina naukowa. Rolnictwo paszowe, biopaliwowe i przemysłowe powinno być odrębną gałęzią gospodarki niż ogrodnictwo (z sadownictwem). Ekonomiści (polityczni) wrzucając rolnictwo i ogrodnictwo do jednego worka, postępują równie głupio, jak uczeń z podstawówki, który nie odróżnia koła od okręgu - bo nie rozumie pojęcia wymiaru.

Czy ekonomistami zostają tacy najmniej zdolni uczniowie? Nie potrafią policzyć, ile metrów ma hektar, tak jak nie potrafią policzyć, ile metrów sześciennych ma kilometr sześcienny. Ekonomiście nie rozumieją, że rolnictwo jest tylko producentem surowca do dalszej obróbki przemysłowej - jest jakby częścią wielowymiarowej struktury. Ogrodnictwo jest producentem towaru do konsumpcji przez człowieka - jest więc prostym jednowymiarowym samodzielnym biznesem. Finansowo (matematycznie) są to całkowicie odmienne przepływy w gospodarce.

Kto tego jeszcze nie rozumie, niech porówna fikcyjne historie dwóch głodnych chłopców:

1. Ogrodnik uprawia czereśnie. Wypatrzył je głodny chłopiec, podbiegł, poprosił, zapłacił za czereśnie i zaspokoił głód.

2. Rolnik uprawia kukurydzę na paszę. Wypatrzył ją głodny chłopiec, podbiegł, ... i nie zaspokoił głodu.... ale zobaczył, że kukurydzę gdzieś wiozą. Może zrobią z niej coś do jedzenia... Pobiegł za nimi w smrodzie spalin. Niestety, zobaczył, że z fabryki, zamiast torebek z popcornem, wyjeżdżają worki z paszą. Pobiegł za nimi w smrodzie spalin z nadzieją, że ktoś zrobi z tego coś do jedzenia. Zobaczył, że karmią tym świnie. Poprosił, żeby mu pozwolili ugryźć świnię, chciał zapłacić, ... ale nie zaspokoił głodu. Ale zobaczył, że świnie gdzieś wiozą, więc pobiegł za nimi w smrodzie spalin... wreszcie rzeźnik sprzedał mu kawałek mięsa i chłopiec zaspokoił głód.

Ekonomiści nie rozumieją (lub z powodów politycznych udają tępaków) różnicy między jednowymiarowym ogrodnictwem, a wielowymiarowym rolnictwem. A różnica polega nie tylko na liczbie transakcji i złożoności przepływów finansowych. Chłopiec 1.  zjadł czyste czereśnie na świeżym powietrzu. W 2. przypadku mamy świat śmierdzący, brudny, z powietrzem pełnym spalin. Świat 1. jest dobry dla dzieci ogrodników. Świat 2. jest zabójczy dla dzieci rolników.

Świat nr. 2 nazywamy "cywilizacją śmierci" - to jest największy problem nie tylko rolnictwa, ale całej ludzkości... a ciemniaki żrą coraz więcej mięsa i nie rozumieją, że zabijają w ten sposób swoje dzieci i wnuki...

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Gospodarka