dominikistoji dominikistoji
110
BLOG

To był tylko początek drugiego aktu...

dominikistoji dominikistoji Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

04.02

Nie wiem po co to piszę i do kogo. 

Wczoraj wysłałem wszystko. Nie zaszkodzi. Zaspokoić ciekawość? Może dać satysfakcję? Upewnić o władzy? Ciemnej stronie? Przecież nie zechcesz mi zaszkodzić. W coś muszę wierzyć. Zachowasz to dla siebie i nie będziesz ratować na siłę. Zrozumiesz jeśli przeczytasz. Stąd pewien niepokój przed zaśnięciem, bo skoczyłem i oddałem się w Twoje ręce...W dodatku trochę głośno bo to weekend... Jednak forma listu wraca. Czy to oznacza, że mam jeszcze nadzieję na kontakt? Pewnie gdzieś tam...

A dziś jest zupełnie inaczej niż planowałem. Obudziłem się z lekkim niepokojem. Próbowałem się ożywić. Poszedłem do sklepu, a tu ani chleba, ani czekolady, którą lubię. Chleb z sezamem, a czekolada fioletowa z orzechami :) Słońce świeciło więc przepłukałem niewypowiedziane i skoczyłem do innego sklepu. Udało się zdobyć 2 chleby, 200g goudy i puszkę najtańszego piwa. Tak zaopatrzony udałem się na ulubioną ławeczkę by kontemplować widok ośnieżonego szczytu wyrastającego z morza. Ktoś się nawet kąpał, rodzinki na spacerach, ktoś zapytał o godzinę, a ja odpowiedziałem, że nie mam pojęcia. Szczęśliwi czasu wszak nie liczą ale pękł mi wczoraj sklejony już raz pasek od zegarka więc nie mogłem pomóc. Tak brodaty dziadek zajadał się suchym chlebem z uśmiechem popijając piwo :) To był śniadanio-obiad. Chmur zaczęło przybywać więc sielanka skończyła się szybciej niż planowałem.

Wróciłem do bazy czyli wozu. Zmieniłem kąpielówki, bo nie zapowiadało się żebym mógł spokojnie wyschnąć na słońcu po planowanym pływaniu. Poszedłem do źródełka internetu i zobaczyłem, że moja wiadomość z wczoraj została odebrana pewnie przez komputer, jeśli dobrze interpretuję znaczki z komunikatora. Pozostałe znaczki zniknęły jakby ktoś coś pozmieniał w ustawieniach, ale tego nie wiem. Tak czy inaczej trochę się ucieszyłem, bo chyba o to mi chodziło. Jeżeli to Ty to dałaś znać, że odebrałaś pewnie świadomie... To też tylko domniemanie ale czegoś muszę się trzymać... W pozostałych przypadkach i tak pewnie nie powinienem oczekiwać większej reakcji... I wtedy wróciło słońce :) Dopatrując się wszędzie związków to musiał być dobry znak :) Przejaśniło się, więc uspokojony wyszedłem na słońce i pogrążyłem się w marzeniach, prawie zasnąłem. Nie musiałem sobie nic wyobrażać... Po prostu świadomość, że jesteś, być może czytasz lub przeczytasz te moje wynurzenia...Wpierw napisałem: "świadomość ewentualnego kontaktu" Może dusz... Jak to działa, czy działa? Światełko...

Co dalej? Nie mam pojęcia ale jest mi lżej... Czy to oznacza, że chciałem zrzucić coś na Ciebie? Nie. Zrzucić coś z siebie? Pewnie też nie o to chodzi. Może o pewność, że zrobiłem wszystko co mogłem w tej sytuacji nie dręcząc Ciebie. Czy wszystko? Czy nie dręczyłem? Starałem się. Oznaka bezsilności? Akt desperacji? Czy po prostu zaufania...? Poprosiłem o radę. A co możesz mi poradzić? "Żeby żyć potrzebuję choćby minimalnego kontaktu..." brzmi po prostu melodramatycznie... Sama musiałaś być twarda więc nic innego mi raczej nie doradzisz... Zobaczymy...znowu chwytam się nadziei. Kontakt by pomógł, czy rada może?

Samemu sobie radzić? No to żyję przecież :) Komplikacji w tej formie nie chcę przewidywać... Wracać by co? Zobaczyć dzieci? W zeszłym roku się udało, ale być może było jeszcze za wcześnie. Nie da się odkręcić tego co zrobiła z nimi moja była. Żeby zacząć im pomagać musi minąć jeszcze sporo czasu... No i musiałbym wpierw pomóc sobie :( Stanąć na nogi... Zeszłej wiosny wydawało mi się to możliwe... 

Czyli niby dobrze, a jednak beznadziejnie? Budować znowu, powtarzać kolejne kroki? Na fali uniesienia i nadziei trochę rok temu zrobiłem, a później zawaliłem. Zacząć kolejny cykl? Potrzebny optymizm, że coś dobrego z tego wyjdzie. Na razie lepiej wygląda ten minimalizm.

Wczoraj nawet nie wszedł 4 ładny komentarz. Ekipa 3m ma przecież narzędzia, a ja puściłem go nieplanowo, trochę rozpaczliwie żebyś nie zwątpiła, że pomimo wszystko nie przestanę chcieć dobrze... Wiadomo "dobrymi chęciami..." ale bez dobrych chęci nie ma mnie :)

Miałem po prostu opisać dopatrywanie się związku nastroju z pogodą, a wychodzi mi znowu list, a bez zachęty nie chcę przecież nic więcej wysyłać. I tak być może przesadziłem...

Jestem ciekaw co myślisz... no tak nie myślisz... no nieważne o czym myślisz... i tak jestem ciekaw :) Beznadziejny przypadek. Czas pokaże. Czy te moje próby kontaktu nie były zbyt dynamiczne, za częste? Przecież jesteś bardziej dynamiczna ode mnie... i tu uśmiecham się na wspomnienie początku komunikacji :) To było dawno... A teraz... spróbuję się nie dołować :) Pocieszać się, że może chociaż dałem Ci być może satysfakcję wysyłając Ci tamten list? Przerwę, bo zastanawianie się nad tym doprowadzić mnie do myśli, które poprzednio opisałem...

A... miałem jeszcze wyjaśnić dlaczego posprzątałem trochę w komunikatorze. Wiadomo, żeby wyglądało to w miarę normalnie i służbowo. Tylko dlatego. Żeby ktoś w przyszłości nie musiał się niczego domyślać. Założyłem, że wszystko do Ciebie dotarło. Może Ty też posprzątałaś i dlatego zniknęły inne znaczki powiadomień? Nie wiem, bo bardzo dawno nie korzystałem z komunikatora, a przez laptopa bardzo, bardzo. Powinienem jeszcze usunąć jeden plik. Ale może jeszcze nie teraz, bo nie wiem czy masz czas, czy coś Cię nie tknie w przyszłości, czy coś tam... Może też znika to tylko u mnie... Wolę sobie oczywiście wyobrażać, że przeczytałaś. A dalej wszystko zależy od Ciebie. Mogę pomyśleć, że niby mnie już, być może, służbowo zaprosiłaś i być może, była to reakcja na początkowy fragment, ale tego nie wiem... Konsekwentnie to właśnie to pewnie sobie wcześniej wyobrażałem, a moja reakcja na służbowe zaproszenie jednak była jaka była :( Sytuacja wszak jest, być może, bardziej skomplikowana niż założyłaś... No tak, nie musiałaś zakładać... może jednak wysłałaś zachętę. Nie powinienem już tego analizować. Nic wprost nie dostałem. Pani Monika zaczynała mówić po poproszeniu Cię do telefonu, że może pomóc tylko "służbowo" więc pewnie o czymś mówiłaś albo nie była to nowa sytuacja więc pewnie powinienem pozbawić się złudzeń tydzień temu. Pomijając, że rozsądniej jeszcze dawniej. W głowie pojawia się motyw żeby usłyszeć to od Ciebie... NIe udało się chyba, że tak mam traktować 2 teksty z komunikatora... Ech...nie miałem już...

Żyć wyciszony w kraju, pocieszając się zabiegami i na nic nie liczyć? Mało realna wizja więc może nawet dla Ciebie jest to lepsza opcja...miałem napisać "obecnie". W każdym razie widzisz, że nie dzwonię, nie kombinuję i o usłyszeniu Twojego głosu moge sobie tylko pomarzyć. Przecież mógłbym odpalić sobie lokalny telefon i zachowywać się zupełnie jak wariat... Nie staram się też szkodzić i mam nadzieję, że nikt w tej chwili tego nie robi... Nie tylko dlatego żebyś nie rzucała bezpodstawnych podejrzeń, jak kiedyś się zdarzyło. Koniec rozwałkowywania? Miałem napisać coś o swoim życiu, a dalej wracam do przeszłości... ech :)

No tak, ale chyba jednak jest mi lepiej niż 10 dni temu. Wiem, że u Ciebie lepiej i czy mam jeszcze nadzieję na cokolwiek? Nie powinienem o tym myśleć, bo może mój list tylko wrzucisz sobie do kolekcji...

Ignorując mnie konsekwentnie pewnie nie muszę sprawdzać skrzynki...przecież jej nie podałem, a przez formularz 3m byłoby bez sensu...jednak sprawdziłem...ech ta nadzieja. Telefon już nie działa, więc pozostał Fb. Może sprawdzę raz na dzień w przyszłości i będę się łudził dalej. Głupie? Teraz już znasz moją sytuację...jeżeli przeczytałaś. No i co z tego? Moja bajka, mój świat, moje problemy. Masz zapis prawie 10 dni. Widzisz, że bez minimalnej pomocy może być tylko gorzej? Czy miałem już coś wyczytać ze służbowych komunikatów? Na tym poprzestać, bo na nic innego Cię nie stać? Zmienić Twój obraz w mojej głowie? To czego będę się mógł jeszcze chwycić w ciężkich chwilach? Zgasić światełko? Nie chcę. Czyli chciałbym pewnie żebyś czasem pomyślała o mnie dobrze, czego oczywistą implikacją dla mnie jest jakikolwiek kontakt, a nie tylko "zapamiętanie". Pewnie się powtarzam. Nigdy nie pisałem pamiętnika... 

A jeśli jestem dla Ciebie tylko uciążliwym szaleńcem? Przecież nie znam Twoich myśli. Wiesz wszystko więc wiedziałaś, że to mnie czeka? Widzisz, nic nie wiem, a bez nadziei związanej ze sprawdzeniem Fb, czy wcześniej czekaniem na tel czy sms szczególnie wieczorem jest ciężej niż przez ostatnie dni :( Jutro niedziela więc nie mam po co sprawdzać... Marny sens, motor czy powód życia?  Żeby tak choć raz na tydzień móc się z Tobą skontaktować... :) Pomarzyć można...

Inna myśl: w listopadzie bym pewnie wrócił... i się rozmarzyłem...tylko o służbowym kontakcie. Cholernie silne to jest... Wystarczyło obserwować w przeglądarce adres, który przecież sama mi kiedyś podałaś. I tak pluję sobie w brodę :( Co się zmieniło? Pewnie im później tym trudniej... Chyba się zakręcam... Gdybym miał nadzieję... więc nie trzeba jej było tracić tylko być cierpliwym... Wtedy ostatnie 3 miesiące wyglądałyby inaczej... Czy było tak źle? Czy w kraju byłoby lepiej? Czy nie zacząłbym się miotać? Czy nie mogę dojrzeć w tym co się stało czegoś pozytywnego? Zimny prysznic? Lepiej wcześniej niż później? Nie myślałbym może jeszcze, że zostanę tu do końca... Przecież na początku października włączyłem telefon i słałem te rozpaczliwe sms-y w kosmos...czyli musiało mi być bardzo źle... Gdyby, gdyby. Jest jak jest. Tak przynajmniej wtedy Tobie się nie narzucałem...słabe pocieszenie...wystarczyło tylko co jakiś czas odpytywać adres...ech. Zamiast bezsensownych sms-ów... Ale to pokazuje, tylko że naprawdę straciłem nadzieję, bo w najlepszym wypadku myślałem, że pracujesz za granicą... Cholercia...przecież w sierpniu, chyba we wrześniu i w październiku sprawdzałem... Bóg, los tak chciał? Co z tego wynika? Wszystko bez sensu? Bez sensu próbuję się kontaktować, bez sensu pisałem, wysłałem? Nie chcę tak myśleć...

Zmienić sposób myślenia... Od razu założyć, że się nie odezwiesz, bo nic Cię nie obchodzę? To dość pojemne określenie. Tyle co zeszłoroczny śnieg? Nie potrafię tak myśleć choć na razie wszystko na to właściwie wskazuje... Mogę sobie pisać co chcę, ile chcę, robić cokolwiek i nic...rządzisz? Taka jesteś? Pokaż...czy już pokazałaś? Cóż, więcej nie mogę. Prawie na pewno moje prośby o pomoc dotarły... Właśnie prawie...

05.02 

 Trochę cieplej. Dziś pobrodziłem w zimnej wodzie po kolana. Trochę pomaga. Przedwczoraj tylko po kostki, bo jeszcze w długich spodniach. Trochę odpuściła opuchlizna. Pod spodniami tak jej nie było widać. Starałem się trochę rozmasować. Drenaż limfatyczny naprawdę by się przydał. Sam mogę zrobić tyle. Zmienić dietę? Na jaką? Coś tam mogę znaleźć w sieci. Ale to nie mój główny problem. Ważne, że obudziłem się bez poczucia rozpaczy. Nawet skleiłem drugi raz pasek od zegarka. Brawo... teraz może wytrzyma dłużej bo podkleiłem skórzaną opaskę pod plastik. Podkleiłem też buty. Zasypiałem też bez opychania, z serialem Legends od Tomorrow. I jeżeli w Gotham mogę pomyśleć o sobie w tej chwili najwyżej jak o dzieciaku czyli Bruce (dziwnie to wygląda) to w LoT mogę się identyfikować z Palmerem. Tylko wiek już nie ten i zasoby jakby nie takie. Kiedyś w Gotham może mógłbym być gliną...nie teraz...

Dziś chdzę w krótkich spodenkach. Pojawia się myśl żeby się wzmocnić jak 2 lata temu, gdy pobiłem swoje rekordy wydolnościowe. Miałem czas, spokój i tak się rozgrzewałem w zupełnej samotności. Tutaj jest trochę inaczej, bo jednak codziennie widzę kilka osób. Czasem zamienię kilka słów. No i ten internet. Laptop do czytania...teraz pisania, smartfon jako kino...domowe. Przestrzeń w samochodzie większa. Praiw taka jak miałem w swojej "komórce" w dzieciństwie. Byłem przyzwyczajony do samotności, marzenia, zaczytywania się, pozostawania w swojej głowie. Więc mogę tak żyć. Oczywiście potrzebowałem jakiejś myśli o czymś pozytywnym zewnętrznym, przyszłości, potem kimś. Czyli światełko. Gorzej było bez więc ostatnie kilka miesięcy były naprawdę bardzo trudne. Teraz nawet jeśli się nie odezwiesz pozostanie coś, pozytywna świadomość. Pisząc wprost, że ktoś kogo kocham (czyli który jest światełkiem, żyje, ma się dobrze, radzi sobie). Nawet jeśli byś mnie zrugała (co być może by mi jeszcze pomogło, choć pewnie to też zależałoby od stanu, chwili) to pewnie pozostanie. Wariant pozytywny to chyba, że się nie poddam i jakoś przeżyję :) Jak zacznę myśleć o tym bez emocji, analizować to niestety pewnie dojdę do wniosku, że nic i tak już dobrego nie stworzę. Bo jeśli do tej pory wszystko okazało się... marnością, to jak mogę wierzyć jeszcze w...? Miłość? Wielkie słowa. Przecież sporo przeżyłem i te moje historie zaczynały się jednak dobrze i trwały całkiem długo... Nie powinienem pisać takich rzeczy no ale... może piszę to tylko dla siebie... Kiedyś powiedziałem, że byłaś trzecia, teraz zastanawiam się, czy nie druga.  W życiu... Od roku oczywiście pierwsza i jedyna...pewnie ostatnia... Więc co mi pozostało? Jakoś żyć czy skrócić cierpienia? Piszę sobie o tym z lekkim uśmiechem... Jakoś...czy może powrócić ciekawość życia? Latem nie potrafiłem jej odzyskać... Nie było nadziei, niby nikła jeszcze była i stwierdziłem, że Cię kocham i nic innego mi nie w głowie, choćby to miałaby być żałoba. Później było tylko gorzej... 11 dni temu się to zmieniło. Siedzę sobie na słoneczku z niewielkim uśmiechem... Trochę pogodzony z losem. Z marzeniem o kontakt, ale ogólnie jestem marzycielem. Do czego to prowadzi? Mały Budda, nirwana, 7 lat w Tybecie? Być może tylko przybliża do końca. Generalnie praca siedząca nie służy mojej nodze więc może zostanę naprawdę...stróżem. Na wiecznym wygnaniu, pogodzony z losem... I tylko czasem pomyślę, że może jeszcze mogłem coś dobrego przeżyć, o straconych szansach, możliwościach, być może złych wyborach... Czas pokaże... Czy jesteś w stanie mnie zrozumieć? Przecież jesteś inna... Czy tak bardzo? To czemu nie mogłem się obejść bez towarzystwa rok temu? Może znowu się "rozkręcę", zacznę się miotać, szaleć? Jeżeli to klasyczna  dwubiegunówka to mnie to czeka... Zobaczymy. Na razie światełko, pisanie i skupienie się na małych przyjemnościach pomaga. Bardzo proste, zminimalizowane życie, ale z lekkim uśmiechem. Ciekawe jak będę się czuł wieczorem? Oczywiście mam nadzieję, że Ty czujesz się dobrze. Być może z kimś, kto o Ciebie jak najlepiej dba. Że łóżko ogrzewa Ci niekoniecznie...zapomniałem jak się wabi :) Uśmiech, dobrotliwość starego dziadka? Być może... Stać mnie na to :)

Widzisz chyba, że trochę zmienia się to co piszę... Co będzie dalej? Kto wie? Pewnie jutro sprawdzę Fb. Kusi żeby to zrobić dzisiaj, ale w służbowej konwencji... i tak nie chcę się rozczarowywać...

Czy napisałem już, że wczoraj zrobiło mi się milej, gdy zobaczyłem, że dzięki 3 komentom udało się spowodować, że przynajmniej w 3m domyślne wyszukiwanie daje Wam 1 pozycję? Czwarty nie wszedł, ale nie jest to już konieczne... Przedwczoraj to chyba jeszcze nie działało. Taki drobiazg... Oczywiście zrobiłbym dla Ciebie dużo więcej gdybyś tylko chciała :)

A tak popisałem trochę, trochę poczytam, napiję się czystej wody, potem coś zjem tzn. chlebek z serkiem topionym, bo żółty skończyłem rano, zagryzę połówką multiwitaminy, obejrzę może ze 3 odcinki LoT i zasnę zawijając się w śpiwór :) Mini plan na wieczór. I tak codziennie... Piszę konkrety...co to oznacza? Bez użalania, z lekkim uśmiechem :)

Jednak sprawdziłem Fb, ale nic nie ma. Istnieje jeszcze możliwość, że w ogóle nie ma Cię na miejscu i dorabiasz np. za granicą, bo z finansami jeszcze nie jest dobrze... Może nic do Ciebie nie dotarło... Szybko licząc przy średnich obłożeniach, jest to możliwe. Stałe, spore koszty, wcześniej bardzo nieciekawa sytuacja itd... Co byś powiedziała jak bym Ci podesłał trochę złotówek? Wiadomo, mówiłaś, że nie jesteś do... Z czystej życzliwości... Podpisano "życzliwy" - słabo się kojarzy nie? :) Coś takiego chodziło mi po głowie już tydzień temu. Np. zapłacić chociaż pani Monice za cenne rady, uwagę, czas...te 3 minuty rozmowy mimo rozczarowania, że to nie Ty, były miłe. Ktoś powiedział mi żebym nie lekceważył dolegliwości, doradził. Naprawdę to nie była ściema, ale oczywiście nie coś czym bym się przejmował najbardziej... Czy pieniądze tak dużo zmieniają? Wynagradzają? Trzeba je mieć żeby żyć nawet na minimalnym poziomie przynajmniej w Europie. Inaczej obciąża się innych lub umiera... Może jeszcze na jakiejś wyspie dałoby się bez. Taniej pewnie byłoby w Azji, ale wtedy byłaby to dla mnie droga bez powrotu, a pamiętasz, że to co teraz robię nie było planowane... Ponad rok temu miałem inny plan, który nie zakładał takiego...stanu, więc to nie jest powrót do pierwotnego planu. Uśmiecham się do różnych możliwości :) Czas pokaże...

Kończę pisać i zaczynam znowu. Zajmuje mi to czas. Przestałem się prawie interesować sytuacją międzynarodową, nie szukam już popularnonaukowych artykułów, które służyły mi do zabijania  czasu i pozwoliły nie zwariować do końca. Nie wizualizuję światowego konfliktu żeby się uśpić. To chyba lepiej. Za to przed chwilą pomyślałem, że może jutro spróbuję po raz pierwszy od 8 miesięcy porzucać do kosza. Prosty ze mnie chłopak i prawie zawsze mi to sprawia przyjemność. Ruch może się przydać. Mięśnie słabiutkie więc nie ma co przesadzać, ale ogólnie może mieć to dobry wpływ na całą wewnętrzną "chemię". Czyli niby są jaskółki poprawy... Gdyby jeszcze tak się nie zawieść, gdybyś się jakoś odezwała. Byłoby lepiej z pewnością... Prosiłem o to wielokrotnie... Nie chcę już więcej. Jeśli przeczytałaś to znasz moją sytuację, wcześniej niby też mogłaś sobie wyobrazić. Nie trzktuj tego jako jakieś "złamanie" czy odstępstwo. Potraktuj to jako czystą pomoc, a musisz lubić pomagać...zaklinam Twoje wyobrażenie. Dlaczego nie miałabyś zrobić czegoś co lubisz? Czy to coś złego? Zapytałem retorycznie, trochę podobnie jak Ty kiedyś o coś innego... Wtedy miałem pewne wątpliwości jedynie odnośnie młodych kursantek...a potem, trochę z rozpaczy, że nie mogę odnaleźć z Tobą kontaktu wysłałem wiesz kogo i gdzie? To coś co mi jednak wyrzuca sumienie, mimo że była to tylko informacja o pewnej możliwości, a alternatywa raczej nie była lepsza... Wiesz o czym piszę...? Jeżeli wiedziałaś o tym szybko to mogłaś to nawet bardzo negatywnie zinterpretować... I co mi zostało? Nie to co mi kiedyś wygarnęłaś... Musiałaś przejść ciężką drogę, bo jednak poszłaś kiedyś na trudny układ, potem nie chciałaś nowego wiesz z kim (ciekawe czy i jak to się skończyło, bo nie wyglądało to dobrze z tego co mówiłaś). Miałaś wiele nieprzyjemności i być może podobnych obawiałaś się z mojej strony, czy po prostu chciałaś je wykluczyć. Wszak ludzie kierują się podobnymi emocjami...ale różne są jednak wzorce czy schematy zachowań. Stanąłem w obliczu bezwarunkowej kapitulacji i wybrałem dobro dla Ciebie. I cieszę się z tego. Teraz już w końcu mogę :) Możesz powiedzieć, że bez sensu to wszystko wspominam itd. Daje mi to uśmiech, który jest mi bardzo potrzebny, czy to rozumiesz? Ignorujesz, a ja pewnie to też będę chciał Ci to wysłać. Bez hasła...to totalna desperacja? Wolałbym nie. NIe chcę szkodzić, powinienem wpierw mieć pewność, że to trafia tylko do Ciebie. Czemu się narzucam? Chcę mieć ten pozytywny obraz Ciebie w...sercu lub...no nie chcę Cię prowokować żebyś mną wstrząsnęła czy coś tam... Przecież mówiłaś, że potrafisz być zła... Mnie, w moim mniemaniu życie tego nie nauczyło :)

Czasem sobie wspominam czas gdy coś się zmieniło w Twoim zachowaniu w stosunku do mnie. Nie wiem co to dokładnie spowodowało ale wydaje mi się, że było to spowodowane również złymi doświadczeniami z wiadomo kim. Może były jeszcze czynniki, o których nie mam pojęcia. W każdym razie w pewnym momencie przestałem wyczuwać interakcję, a potem przestało być miło... Dość ciężko było mi to przeżyć i się z tym pogodzić... Tłumaczyłem sobie, obwiniałem itd... Więc czego jeszcze szukałem? Łudziłem się? Raczej było dla mnie już za późno... Po co do tego wracam? Emocje, wspomnienia zostają. Jeśli pamiętasz, to pewnie inaczej. Od Twojej strony. Wraca miłe wspomnienie o skarpetkach :) Jest ich oczywiście więcej... Mógłbym teraz napisać, że trzymają mnie one przy życiu... Melodramatyczne? No i co z tego? Rozmarzyłem się więc może skończę...gdybyś jednak otworzyła jakiś prywatny kanał mógłbym sobie więcej pomarzyć... Może tego właśnie nie chcesz? 

Jeny...to naprawdę wiele zmieniło gdy dowiedziałem się że jednak żyjesz i zrealizowałaś plan. Dzięki temu mogę pomysleć choćby o koszykówce...gdzieś w tle czai się dawno  nieodczuwane poczucie euforii. Przecież mówiłem Ci o tym...jak to nazwać: poczuciu, haju, miłości, światełku, bez którego nie potrafię w ogóle żyć... Zwijam się w kłębek i odpływam... A teraz...to nie jest huśtawka nastroju...to raczej konsekwencja pozytywniejszego myślenia :)

Opcja wysyłania Ci co jakiś czas czegoś bez potwierdzenia? Wolałbym nie, bo nie mam pewności, kto to czyta, czyta itd... Wariant inaczej zwany ignorujesz i rządzisz :) Pewnie nawet to by mi coś dało tzn. pozwoliłoby nie ulec najczarniejszym myślom. Marny, czy lepszy od twardego rozczarowania? Wszystko w Twoich ręwkach...

06.02

  Jednak wczoraj było trudniej zasnąć i musiałem jeszcze obejrzeć ostatni Gotham... coraz bardziej pokręcone. I wcale łatwo nie było dziś wstać z pytaniem po co... Sny trochę pokręcone. A gdy wyszedłem było pochmurno. Wiatr i zakupy skończyły się jak przedwczoraj. Boisko do kosza puste więc nie było nawet możliwości. Obawa, że się nie odezwiesz. Ławeczka przynajmniej się zwolniła. Na rozgrzewkę zrobiłem trochę pompek. Słońce nie chciało wyjść zza chmur. Czarne myśli jak skrócić swoje cierpienia... Ktoś powiedział dzień dobry...promyk nadziei. Takie drobnostki nawet robią różnicę...Czekam. Na co? Cokolwiek. Rozumiesz? Może słońce wróci? Wczoraj myślałem, że może wkrótce zgolę mikołajową brodę...dziś na razie pochmurno :( 

Wracam do pisania po kawie. Dobry człowiek robi mi ją codziennie za darmo... Może dlatego, że niby czegoś doglądam... Widać było, że jesienią trochę się o mnie martwił... Przecież jak się nie odezwałaś do tej pory to się nie odezwiesz...nie chcę tak myśleć. Dawno mógłbym i co z tego? Mój stan się pogarszał, teraz niby odbijam się, ale pokusa skrócenia tej beznadziejnej sytuacji powraca. Bo wcześniej jakbym robił to powoli, a teraz może wystarczyć sił żeby to zrobić szybko. Nie chcę tego pisać, bo jak napiszę to zrobię. Taki wewnętrzny przymus robienia tego co się wypowiedziało... Czyli powinienem był wrócić po 2 tygodniach, bo tak powiedziałem... Nie wróciłem. Moja wina. Teraz byłoby inaczej. Gdybym Cię odnalazł wcześniej pewnie też. Wystarczyło może kogoś zapytać. Opcji było kilka... Nie chciałem Cię...niepokoić? Przecież jeżeli byś...po co to rozpisywać na różne możliwości? Stało sie jak się stało, mój wybór... Więc dlaczego teraz? Bo okazało się, że nie potrafię żyć bez mysli o Tobie? Czy po prostu okazałem się słabszy niż przypuszczałem? 

NIe widzę już nawet aktywności w komunikatorze, więc jeżeli to Ty, to być może poblokowałaś coś i powinienem zrozumieć, że nie ma litości... A może to tylko nadinterpretacja, może za bardzo się śpieszę? Czy po prostu powinienem zrozumieć to po zablokowaniu WhatsUpa... Emocje podobne...ale to niewiele zmienia... Czy coś zmienia? Muszę sobie radzić sam, bez uśmiechu...ponuro... Może myślisz, że wysyłam coś gdy widzę aktywność, a tego sobie nie życzysz, wszak dwa komunikaty zaczynały się od "Nie". Nie znam tej "netykiety"...

Dlaczego uważam, że zasługuję na życie z uśmiechem? Szaro... Tego Greya obejrzałem dopiero tutaj więc rok temu nie wiedziałem o czym mówię... tzn. bazowałem jedynie na tytule i wyobrażeniach na podstawie fragmentów recenzji...Pogrążam się coraz bardziej, bo wychodzi, że nawet plotłem trzy po trzy :( 

Kończy się wszystko, nie ma nadziei... muzyka zawsze mnie ożywiała... Czy jest dla mnie jeszcze jakaś szansa? Na co? Na życie? Jakie? Same pytania, żadnych odpowiedzi... Pozostawię otwarty komunikator...jeszcze żyję...czyli mam resztkę nadziei... Od Twojej strony może to wyglądać...fatalnie. Poddanie się to przecież tylko mój problem... 

Posiedziałem trochę, próbując rozmasować nogę z głową w chmurach. Przeżyłem 10-cio stopniowe mrozy. Wielu outsiderów nie przeżyło. To chyba niezły sposób na odejście, czasem pewnie świadome. Pomyślałem sobie o Twoim zdjęciu, bo jednak chyba Twoim. Jeżeli je wrzuciłaś, bo i tak wiadomość szybko się rozeszła to znaczy, że przećwiczyłaś wiele razy już podobną sytuację i po prostu nie zrobisz wyjątku. Czyli rozpacz? Poddając się wiatrowi "chwilę" pewnie jeszcze "jakoś" pożyję :( Do przyszłej zimy? NIe wiadomo co przyniesie los...

Pomyślałem jeszcze, że być może można mieć ze mnie niezłą "bekę", ale wolę sobie tego  nie wyobrażać... dla mnie zbyt okrutne :(

Nieskuteczny straceniec...czekać, mieć nadzieję, że po prostu nie masz czasu, że kiedyś się odezwiesz, dasz jakiś znak, bo jeżeli wrzuciłaś swoje zdjęcie to przecież nie było nietaktem pytać o Ciebie... No widzisz, wierzyłem, że się odezwiesz, jak pierwszy raz zadzwoniłem, bo poprosiłem tylko o kontakt o nic nie pytając i nie kręcąc. Później ten sms niósł już rozpaczliwą prośbę. W rozmowie, zakładam, że z Moniką, bo nikt się nie przedstawił tylko poradziłem się w sprawie nogi i prosiłem żeby przekazać pozdrowienia i że się cieszę. Nie pytałem, może o zdrowie... Potem tylko ten Fb i 4 komenty. Wszystko opisałem na żywo, więc wiesz jak jest jeśli przeczytałaś z czystej ciekawości. Jeśli nie to i tak nic nie mogę na to poradzić. Przedłuzając jednak Twoje reakcje sprzed 11 miesięcy powinienem przestać się łudzić :( Chwyciłem się brzytwy... Pogrążyłem się jeszcze bardziej? W pewnym sensie tak, a jednak pozostała świadomość, że coś nie poszło na marne. Jak i czy mogę chociaż to wykorzystać dla swojego dobra? Co by było gdybym nie znalazł informacji akurat teraz? Myślałbym inaczej. Co jest lepsze?... dalej coś w środku krzyczy: kontakt!

Przestać "męczyć", spróbować za tydzień? Nie wiem...

Pojawia się bunt, że ten świat jest porąbany, nic już nie interesuje, zniechęcenie... Czy może to tylko brak cierpliwości? Ale do czego zaprowadziła mnie cierpliwość 10 miesięcy temu?

Sprawdziłem znowu, zobaczyłem aktywność więc może nie jest tak źle? Może aktywność oznacza tylko, że akurat coś pisałaś... Nadinterpretowałem, ale i tak to niewiele zmienia bo kontaktu brak. Rozterki, słońce nie wyszło... Przecież jeśli to Ty, to już napisałaś, że nic więcej na odległość... Czy mam coś z tego więcej wyczytać? Chciałbym, nie chciałbym... Bawić się w rozważania... Mógłbym przecież wrócić, żeby Cię choć zobaczyć...ale nie jestem pewien, czy byłoby to możliwe nawet służbowo. Nie pytałem, więc nie wiem. Mógłbym założyć i mieć nadzieję. Po co? Żeby pomóc sobie? Nie wiem co teraz byłoby dla mnie lepsze. Dla Ciebie przy jakichś założeniach również... Natomiast pozytywne myślenie, doprowadzenie do porządku i rozruszanie się jakoś może mi pomóc... Żeby myśleć pozytywnie potrzebuję jednak jakiegoś kontaktu... Pewnie to już nie raz pisałem :(

Mógłbym zapytać czy dotarło itp. ,ale chcę pokazać, że w żadnym wypadku nie będę  natrętny. Mógłbym oczekiwać służbowej odpowiedzi bez ponaglania, ale może nie chcesz w żaden sposób upewniać, że Ty za tym stoisz, a zdjęcie może być tylko celowo podobne. Może się mylę? Zamknięte oczy, makijaż, usta, uśmiech - to taki żart? Pokazać komuś, że Ci się udało, a jednocześnie utrzymywać w niepewności? Wiem, że nic nie wiem to niefajny stan :( Za to zdjęcie z grzywką zasłaniającą twarz założyłem od razu, że jest Twoje...i dłonie. Wystarczy tych wynurzeń. Teraz możesz wiedzieć już dużo o mojej sytuacji i... na razie nic to nie zmienia :( O tym, że jestem śmiertelnie chory upewnia mnie, że nawet zobaczenie, nie wiadomo czy Twojej, służbowej aktywności ciut poprawia mi humor... Straszne :) Skończyć z tym "podglądaniem"? Zająć się czymś? Tutaj niewiele mogę, może na wiosnę... W kraju...mógłbym robić wiele. Znowu się zakręcić... Tylko żeby się chciało chcieć. Na razie potrzebna mi nadzieja... Ciekaw jestem czy chociaż akceptujesz to, że mogę Ci czasem coś w ten sposób podesłać? Wolałbym oczywiście inny kanał, żebym wiedział, że trafia to do Ciebie i tylko Ciebie... Nie musiałbym hasłować w dziecinny sposób i mogę obiecać, że bym go nie nadużywał. Kontakt jednostronny to niby też jakiś... Mówiłaś przecież, że lubisz listy, a nie że je pisać ;) Isia rządzi ;) Uśmiecham się do Ciebie w myślach... 17.30 :) 

Coś tam czytam o broni chemicznej. Oczywiście stawiałem na Trumpa czyli wierzyłem, że wygra mimo wszystkich minusów. Nie żeby to był mój kandydat, ale nawet z sondaży mi to wychodziło. Ech...zamiast odpytać wtedy firmowy adres zająłem się czytaniem o światowych głupotach... A co to oznacza dla świata? Zmiany, może przyśpieszenie tego co i tak nieuchronne. Dla kraju? Raczej zwiększenie napięcia... Mocniejsze podgrzewanie atmosfery widać już od kilku miesięcy w różnych mediach. Gotowanie żaby i wróżenie z fusów ;)

O...znowu byłaś aktywna, ale mi nie odpowiesz. Może miała mi wystarczyć informacja, że w sobotę wyświetlono... A może nic nie było zamierzone i to nawet nie Ty? Bez pewności nie jest prosto. W wariancie pozytywnym zakładam, że przeczytałaś początek i zaprosiłaś na wizytę, a potem przeczytałaś całość i niczego to nie zmieniło... Co zrobię to moja sprawa a na odległośc nie masz zamiaru w żaden sposób pomóc czyli bez kontaktu... Dobrze rozumiem? Czy mogę ponadto pisać co sobie chcę i wysyłać w ten sposób? Te pytania to tak na serio, bo nie wiem... 

Wariant negatywny to, że olałaś plik, a zaproszenie było tylko służbową formułką i nie życzysz sobie żebym cokolwiek wysyłał. Pomiędzy nimi mieści się sporo mozliwości, włącznie z tym, że to nie Ty odbierasz czy odpisujesz...

O... teraz nawet widzę aktywność w tej chwili. Kusi żeby się odezwać, ale patrz wyżej. Niby ostatnio wysłałem coś 3 dni temu... Zniknęła możliwość. Teraz dopiero rozumiem jak dokładnie pokazuje to komunikator. Mam zaległości. Brak rzetelnej czy szczegółowej wiedzy przyczyną błędnych interpretacji...częste. Domysły często prowadzą do niezamierzonych błędów... Dyrdymały? Kto nie lubi jasnych sytuacji? Frazeologia...lingwistyka to ciekawa nauka :) Gdy stać mnie na takie niezbyt błyskotliwe uwagi oznacza, że chwilowo mi lepiej :) Bez kontaktu? Z samą nadzieją, że przeczytałaś i może nie myślisz o mnie źle... Czekając pewnie się łudzę, bo pamiętam, że szybko wyciągasz wnioski, podejmujesz decyzję, reagujesz, zmieniasz zdanie. O wiele szybciej niż ja. Błyskotliwa, hyperinteligentna itd... Więc jedyną szansą dla mnie było gdybyś za pierwszym razem podniosła słuchawkę... Szansą na co? Pewnie tylko żeby usłyszeć przez chwilę Twój głos.

Czyli może po prostu jesteś pewna, że bez kontaktu sobie jakoś jednak poradzę nie obciążając Cię w żaden sposób. Wierzysz we mnie? Chciałbym to wiedzieć. Na razie naszkicowałem Ci swoje marne perspektywy... Co dalej? Będę musiał zmierzyć się z kolejnym wieczorem :( Tamten list nie był pożegnaniem...o czym ja jeszcze piszę? Zaakceptować, że nie dasz mi żadnej szansy na kontakt? Wyobrazić sobie Ciebie złą? Coś by mi to odebrało... Wiele...więc lepiej o tym nie myśleć... Zrozumieć, że starasz się redukować "zakłócenia", ograniczać zmienne, że musisz się skupić na..., że robisz to dla dobra... - potrafię. Czyli widzisz, tłumaczę Cię jak mogę :) Wrócić na ziemię? Przecież niby dlaczego miałabyś coś dla mnie robić? Przecież nigdy...nic... Nie chcę tak myśleć...

Wieczór i jest mi po prostu smutno, bo dziś już się nie odezwiesz, bo... to wszystko takie smutne :(

07.02

Wieczorem jednak musiałem zagryźć smutek,ale usnąłem w miarę szybko. Niestety obudziłem się gdy było jeszcze ciemno i nie mołem zasnąć. Tłukący o dach deszcz tego nie ułatwiał.

I przypomniałem sobie usłyszany przez telefon szept "ja Ciebie też" . Drugi raz w życiu. Wtedy odfrunąłem. Od początku chciałem Cię poznać w innych sytuacjach, ale wtedy to się zintensyfikowało. Zacząłem mysleć jak skrócić okropną sytuację. Mówiłaś o 2 latach, potem, że może krócej, może do lata. Nadzieja uskrzydlała i być może za bardzo mnie nakręciła. Dużo myślałem, pewnie za dużo pisałem. Pamiętam to, nie wymyśliłem sobie tego. I nagle  coś się zmieniło w Twoim zachowaniu. Nie wiedzialem dlaczego, a Ty mówiłaś o jakimś osaczaniu. O tym, że ktoś Cię testował...czego...pamiętasz? Potem grypa, dalsze problemy zdrowotne... Nie chodzi mi o to żeby Ci to przypominać. Wtedy myślałem, że stoją za tym jakies osoby trzecie, może nie tylko j.... W każdym razie byłaś zestresowana, obarczałaś mnie winą, podejrzewałaś. Nie mogłem tego zrozumieć. Dziś w nocy to mnie znowu dręczyło. To ważne więc zacząłem dzień od myślenia o tym i pisania jeszcze w samochodzie. W nocy widziałem trzy możliwości: 

1. Że mimo niesprzyjających okoliczności to jednak ja schrzaniłem. Wtedy czuję potrzebę ukarania się. A kara może być tylko jedna... np. wypłynąć w zimne morze ile sił i już nie wrócić. Może już jakoś się za to karałem, bo już wcześniej mnie to dręczyło. Pogrążałoby to obraz samego siebie i utwierdzało, że już nic dobrego nie zrobię, czy też mnie nie czeka itd... Męczyło mnie to w nocy bardzo i dopiero rano zasnąłem ponownie... Teraz myślę, że może się już z tego powodu próbowałem karać i karą może być też samotność do końca...

2. Że przyczyny jednak były obiektywne, cała trudna sytuacja, osoby trzecie, może nawet celowe działanie i wtedy to rozumiem, bo tak optymistycznie zakładałem.

3. To nie była prawda. Wtedy chciałbym to zrozumieć i pewnie starałbym się zaakceptować.

Nie jestem w stanie sam dojść do tego, który wariant jest najbliższy prawdzie. Dlatego też rozmowa z Tobą jest mi bardzo potrzebna. Żebym się dłużej nie męczył.

Gdy przyjechałem tutaj byłem zupełnie inny niz rok wcześniej. Unikałem kontaktu, czułem się gorszy, stary... Byłem po ponad miesiącu leżenia w pokoju, bez nadziei, kontaktu itd. Słońce i morze miało wyciągnać mnie z depresji. Po 10 dniach gdy robiło się lepiej okazało się, że zawaliłem kluczowe spotkanie z pracodawcą...dochodziło to do mnie kilka dni, bo sytuacja nie była jasna. Stąd później wniosek, że nie ma co się śpieszyć z powrotem. Ale specjalnie mnie to nie cieszyło, bo pamiętałem, że odzyskać pracę nie było łatwo. Potem szukałem powodu powrotu w sieci czyli Ciebie. Niezbyt udolnie jak się okazało 13 dni temu, gdyż znalazisko zaczęło się od 2013, co miałem szansę znaleźć również pod koniec lata. Pewnie dlatego, że stracilem wiarę. Dopiero na początku jesieni włączyłem komórkę i  zacząłem słać rozpaczliwe sms-y na stare numery. Wyciszałem się i właściwie dołowałem jeszcze bardziej. Nie planowałem tego, ale pojawiła się myśl o samotności do końca. Skoro i tak nic dobrego mnie juz nie czeka, czy też wszystko co mogłem schrzaniłem. Święta w kompletnej samotności były trudne. W Sylwestra ktoś zaprosił mnie do stołu ale nie była to taneczna impreza w klubie jak rok temu. Myśli były bardzo smutne, żal, brak nadziei, rozpacz. Dopiero te 12 i trochę dnia temu odzyskałem jakąś nadzieję, powrócił lekki uśmiech. Rozumiesz jakie było to dla mnie ważne? Pomyśleć, że jesteś, żyjesz, masz się lepiej i że jednak coś dobrego zrobiłem choćby to miała byc ostatnia rzecz... Potem nieudolne być może próby kontaktu... Bardzo go potrzebuję choćby do podsumowania czegoś bardzo ważnego dla mnie. Do podjęcia jakichś decyzji...

Pewnie straciłem kolejną nadzieję, że się odezwiesz w tym tygodniu więc wymyśliłem sobie taką zajawkę:

Brodzenie w zimnej wodzie trochę pomaga. Zmiany opisałem jak poprzednio. Pozdrawiam :)

NIc więcej nie mogę zrobić bez narzucania. List raz na tydzień to chyba nie za duże obciążenie dla Ciebie? Zakładam oczywiście, że Tobie nie zaszkodzi w żaden sposób, a mi pisanie jednak trochę pomaga... Oczywiście to słanie służbowym kanałem jest być może krępujące i wolałbym to zmienić, ale zakładam, że to Ty obsługujesz i najwyżej poczyścisz. Skoryguj mnie jeśli jest inaczej. Mam nadzieję, że to co piszę z czasem stanie się mniej rozpaczliwe i może mniej nudne dla Ciebie... Zakładam, że jednak przeczytałaś do tej pory z ciekawości... Tak sobie mogę pozakładać tylko :)

O...sprawdziłem pocztę moni i okazało się, że koledzy z 3m jednak pozytywnie zweryfikowali ostatni koment i kiedy ja się męczyłem nad ranem, zamieścili go na stronie, po prawie 4 dniach. Zawsze intrygują mnie takie koincydencje, których w życiu zaobserwowałem wiele :) Przypadek, nadinterpretacja, wszystko połączone, któż wie? Sygnał dla mnie żeby nie przesadzać z komentami, a dla Ciebie mam nadzieję coś miłego. Nie zmieni to już wprawdzie pierwszej pozycji w rankingu przy domyślnych ustawieniach ale zawsze. Co nie zmienia też faktu, że jeżeli ktoś mnie szukał to raczej już znalazł, bo w przypadku 2 pierwszych nie chowałem ip. Chociaż w przypadku kolejnych też bardzo się nie starałem...

 Pomyśl co czułem gdy chwaliłaś się kiedyś pozytywami i potem gdy po miesiącach je przeczytałem :) Dobra, nie myśl. I opisy innych wypadków... Jaki musiałem być żałosny? Taka myśl oczywiście wcale mi nie pomogła :( Życie...

Tteraz jest mi milej pewnie z powodu drobiazgu czyli tego komentu... Ręka świerzbi, żeby już dziś coś wysłać... ale powiedzmy, że dieta jest być może wskazana ;) Dodać coś do zajawki? Małostkowe? Możesz się nie domyślić, że to ja? No i co z tego? Czy chcę tylko wymusić na Tobie żebyś o mnie miło wspomniała? Takie "wymuszenie" jest chyba dopuszczalne, a mi robi się milej :) Pobawiłem się wyszukiwaniem na 3m i nie zachowuje się ono zupełnie normalnie, więc pewnie też kogoś tam znasz ;) Można by dodać trochę tagów, ale może Ci na tym nie zależało... Podobnie jak na zbytnim pozycjonowaniu. Konkurencja jest spora, a ceny przy takiej promocji, które przy pełnym obłożeniu pozwalają wyjść na spory +, realnie może ledwie pokrywają koszty :( Brutalna ekonomia. Trzeba wpierw zdobyć bazę kilkuset, może nawet tysiąca osób, żeby dało się tym efektywnie zarządzać. Więc może jeszcze gdzieś dorabiasz zakładając, że zdrowie się poprawiło.

Domyślnie najwyżej w jednym rankingu. Więcej na razie nie mogę.

Dodać czy nie dodać oto jest pytanie? Chciałabyś mieć tylko takie problemy? Wariant z emeryturą w fotelu pewnie nie jest Twoim marzeniem. Moim też nie...

Pochmurno dziś, ale nie łudzę się specjalnie więc nie przeżywam rozterek. Zminimalizowałem nadzieje :) Mały spacerek, trochę wymachów...czuję wczorajsze pompki. Może zacznę ćwiczyć. Trzeba by zgolić brodę żeby nie straszyć ludzi :) Dziś posiedzę, poczytam, popiję wodę i pewnie tyle do nocy. 

Czy kiedyś Cię jeszcze usłyszę, czy zobaczę? W tej chwili nie wiem. Chciałbym, ale bez narzucania... Mając w pamięci nawet ostatni chłodny kontakt, czy nawet przypominając sobie jak zareagowałaś na brak wpisu wiesz gdzie. Zimne prysznice miały mnie do czegoś przygotować? Nie udało się. Jestem w stanie jakim jestem i mówię to o stanie "ducha". Po mnie możesz spodziewać się wyłącznie dobrego czy inaczej: nie spodziewaj się ode mnie niczego złego. Beznadziejne? Taki jestem. Jeśli czegoś nie uwzględniłem i coś jednak psuję...powiedz wprost tak żebym był pewien, że to Ty. O tyle mogę prosić? Powinienem to jakoś zrozumieć i jakoś przeżyć. Napisanie tego dało mi poczucie stresu głównie w nogach. Jestem z Tobą całkowicie szczery...nawet nie piszę, że się staram...po prostu jestem... Stąd te częste pytania do samego siebie i próby odpowiedzi. Muszę rozruszać ten stres ;)

50 przysiadów bez zadyszki przekonało mnie, że jeszcze żyję i jak dobrze pójdzie jestem w stanie wrócić do jako takiej formy. Nogą się dziś nie zajmuję. Trudno mi rozmasować powstałe zgrubienie, a brak słońca zniechęca do wchodzenia do wody. Mogę co najwyżej powspinać się na palce :) Kiedyś zamarzyłem sobie pobiegać z Tobą. Może jakbym trochę poćwiczył byłbym w stanie dotrzymać Ci kroku. Gdy pokazałaś zdjęcia na plaży to oczywiście też chciałem tam być. Normalne przecież :) Na początku "zbyt krótko mnie znałaś", potem choroba i inne zewnętrzne czynniki, złe doświadczenia :( Tylko to? Jasne, że było to dawno, ale to były ostatnie takie moje emocje, które mogę sobie powspominać.

Sprawdziłaś mnie dość szybko, ale zapytałem o to późno, więc nie wiem jak to na Ciebie wpłynęło. Nie kryłem się, wystawiłem żeby było widać, że mam jak najlepsze intencje. Ja poczytałem o Tobie bardzo późno, etapami, z efektem w zasadzie dopiero 13 dni temu.

A czas sobie płynie...potrafisz dokończyć? Pewnie tak. Nie dzieli nas tak wiele lat. No tak w pewnym momencie zaczęłaś zwracać uwagę, żebym nie używał zaimka w liczbie mnogiej :( A wcześniej...ech, wszystko... Pokazałaś też pazurki, nie zapomnę, wiadomo, wielu rzeczy nie zapomnę :) Katowałem Cię swoją muzyką, co w pewnym momencie też odrzuciłaś. Ayo posłuchałem trochę latem...emocje. Muzyka zawsze mi pomagała więc latem robiłem co mogłem żeby się nie poddać.

Anioły - ciekawy metafizyczny temat. Być może manifestują się czasem przez ludzi. Ciemne i jasne. Jeślibym myślał w ten sposób, to tu przywiódł mnie ciemny, przez zupełnie przyjaznego i nieświadomego człowieka, inny przyjazny, ale przestraszony odwodził  jak mógł od wyjazdu, a jasny na początku lata wzywał do realizacji planu 2 miesięcznej  wzmacniającej wyprawy. Nie posłuchałem, odciąłem się, moja wina. Byłoby inaczej... Z miesiąc temu zgubiłem swój krzyżyk. Został mi łańcuszek. Opaska z pacyfami, którą dostałem od "ciemnego" po przyjeździe jest podklejona teraz pod paskiem zegarka więc zmieniła rękę z prawej na lewą. Czy to może mieć jakieś znaczenie? Demonologia stosowana ;) Co jakiś czas kursor przeskakuje w inne miejsce gdy wcisnę kombinację klawiszy więc może gdzieś w tekście są niezamierzone śmieci... Nie chcę tego czytać, poprawiać, niech będzie żywe takie jak moje myśli. Przepraszam za interpunkcję, nigdy nie była dobra, a z reguły używam zdań wielokrotnie złożonych :) Pamiętam też, że zdań nie zaczyna się od... tzn. tak jak zaczynam :) Lubię używać 3 "magicznych" słów. Nie stanowią dla mnie problemu, a wywołują co najmniej wewnętrzny uśmiech. Zamarzyłem sobie, żebyś napisała coś od siebie :) Jak się masz, co u Ciebie, jak naprawdę idzie. Jestem zwyczajnie ciekaw i fajny byłby dla mnie taki koleżeński kontakt :). Nie chce mi się czytać, wolę sobie pomarzyć, teraz już mogę :) Niepoprawny marzyciel? Pewnie tak :)

Z przyzwyczajenia, czy dla przyjemności patrzę na aktywność. Dziś brak. Czy to coś oznacza? Czy te 2 służbowe komunikaty mogły być pisane przez różne osoby? Nie wiem, zakładam, że Ty "ogarniasz" ten kanał. 

No, tak co najmniej od maja powinienem wiedzieć, że wszystko jest na dobrej drodze. Wystarczyło poszukać i może zadzwonić choćby pod pretekstem pracy. Dowiedziałbym się, że żyjesz, a tak pluję sobie w brodę... Macie już sieć? Może zręczniej byłoby to wysłać na adres rekrutacji? A co za różnica? Rekrutację na pewno robisz osobiście...czy na pewno? Widzisz, nic nie wiem, bo może coś się zmienia skoro szukacie pracowników. Nie chcę mnożyć kanałów, no i jak napisałaś (czy Ty?), że nie praktykujecie korespondencji w inny sposób to może powinienem się tego trzymać? Znowu rozterka, bo może to wcale do Ciebie nie trafiło... I co z tego? Widzisz, że to ważne dla mnie... Nie obawiam się narażania na śmieszność. Jedynie, że ktoś mógłby wyczytać o Tobie coś czego byś sobie nie życzyła. Pocieszeniem jest to, że gdyby była taka możliwość po prostu byś mnie zablokowała, a jeżeli nie tzn. że zaakceptowałaś to że czasem coś wyślę i nie stanowi to problemu... Domysły... Nie dajesz mi innej możliwości :( Trochę się "rozklekotałem" na wieczór. Oczywiście nie oznacza to, że coś przeczytasz. Z mailem byłoby łatwiej, bo bez żadnych zabiegów mogłabyś chociaż przypadkiem rzucić okiem... Marna ta moja sytuacja, nie? Żebrzę o coraz mniejsze rzeczy... :( Po prostu każda nadzieja pozwala mi jakoś funkcjonować, nie dołując się zbytnio :) Co Ci zależy żeby czasem się odezwać?

Zero kontaktu dziś, ale powiedzmy, że byłem na to przygotowany. Gorzej działa to plucie w brodę, wyrzucanie sobie, że nie zrobiłem wszystkiego co mogłem żeby Cię odnaleźć wcześniej...przecież wtedy to Ty byś odebrała... Chyba, bo przecież mogę czegoś nie wiedzieć. Ciemno już, ale chyba muszę to rozchodzić...

No tak, ale wtedy rzeczywiście wróciła nadzieja i właśnie spróbowałem Cię znaleźć, tylko w złym miejscu i w zły sposób. Tym bardziej jestem na siebie zły, a sobie samemu najtrudniej mi coś wybaczyć. Wtedy też odebrałaś sms tzn. włączyłaś stary numer na trochę. Nic nie odpisałaś, ale to już nieważne. Sobie mogę czegoś nie wybaczyć, ale nie Tobie. Nie powinienem już o tym myśleć. Było, minęło. I tak trwało dość długo zanim Ci się naprawdę udało więc jeszcze z pewnością sporo przeszłaś :( Jak bardzo chciałbym Ci móc wtedy pomóc... 

Ale dziś, jest dziś... udało Ci się i tej myśli chcę się trzymać :)

Myślę sobie o tym mailu. Rozumiem, że chciałaś coś zamknąć, prawie zapomnieć, że powinienem sobie sam poradzić itd. Jakoś nie potrafiłem i dlatego żebrzę o kontakt. Jeżeli to przeczytasz to odpowiedz coś chociaż służbowo. Możemy się tak umówić? Nigdy nic złego z mojej strony, obiecuję. 

- I co jeszcze? - zapytała marszcząc brwi...

Pamiętam, że ciężko było u Ciebie pod koniec coś wyprosić, ale chwytam się nadziei. Możesz jeszcze wysłać coś na mariner1878 na gmailu :) Potrafisz sobie wyobrazić jakbym się ucieszył, gdybym sprawdził skrzynkę? Mógłbym Ci wtedy spokojnie coś wysyłać od czasu do czasu bez obawy i zabawy w szyfrowanie. Naprawdę dużo by mi to dało w tej sytuacji... Rozmarzyłem się :) Czy nie może tak być?

08.02

Wczoraj zasnąłem jakby szybciej, a dziś obudziłem się o świcie. I nie udało się już zasnąć. Myśli o tym, że i tak już nie bedzie dobrze i nic dobrego mnie już nie czeka:( Więc po co coś piszę, wysyłam. Tobie to nic nie daje, Nawet nie wiem czy przeczytałaś. Jaki to ma sens? Po co się jeszcze męczyć? Myśleć, że może wyślę Ci dzisiaj, bo tydzień temu coś służbowo odpisałaś?

Przez to wstałem najszybciej od 5 miesięcy. W sklepie znalazłem tym razem ulubiony chleb, ser jako taki, piwo w innej cenie, a czekolady z orzechami nie było więc wziąłem chociaż jedną, malinową. Było rześko, słońce świeciło, posiedziałem na ławeczce, trochę poleżałem z nogami do góry. Zrobiłem 3 seryjki pompek na rozgrzewkę. Zjadłem ponad pół chleba popijając piwem. Myslałem, że może wypiję dwa i to poprawi mi humor, ale zrezygnowałem. Myślałem, że nawet jak nie widze na razie możliwości żeby było dobrze czy super to przynajmniej nie jest tak tragicznie jak było. A to, że zasypiam i budzę się sam trwa juz przecież 3,5 roku. Jakoś już tyle przeżyłem. Ale co to było za życie :( Zróżnicowane. Prawie już wróciłem do stanu myślenia z kwietnia, końca marca, kiedy perspektywy wyglądały też szaro, ale żyłem nadzieją na choćby minimum. Jakoś funkcjonowałem, znalazłem pracę, załatwiłem formalności, robiłem jakieś zawodowe plany. Czyli jest lepiej? Bo mogę myśleć, bo się już nie wyciszam, nie wyłączam, wychodzę ze stanu otępienia? Tylko czasem coś dopada :( Zobaczymy. Po 2 tygodniach wiem, że rozruszając się i choćby tylko marząc, zamiast myśleć negatywnie, poprawiam swój stan.

Grzecznie czekam. Wysłać jutro czy dziś? A co to zmienia? 1 dzień łudzenia więcej, że nie "rzucisz słuchawką". Wiem, kiedyś też powinienem był grzecznie czekać zamiast... A kto lubi czekać, w dodatku nie widząc wtedy nic złego w zaakceptowanej konwencji. Nikomu nie robimy nic złego, wszystko jest OK, a jednak gdy dochodzą do głosu czy zaczynają przeważać dodatkowe emocje, powoli dociera, że coś jest nie tak... Sytuacja zaczyna wyglądać fatalnie... Pojawia się chęć niesienia ratunku. Jak? Najprościej, pomóc zrealizować cel.  Niestety byłem/jestem wolnomyślący :( I w tym momencie dopada mnie myśl, że wszystko schrzaniłem :( Trudno z tym żyć :( 

Zaangażowanie, najpierw maksymalizując czas (czym pewnie sobie zaszkodziłem), a w głowie ciągle coś krzyczało: czemu tak, czemu dzielić na pół, czemu w ogóle nie od razu? Byłem w stanie... Wiadomo, nie wiem wszystkiego. Robiłem co mogłem zdając sobie sprawę, że pod koniec to była juz bezwarunkowa kapitulacja. Nie było mi z tym łatwo. Głową w dół, mimo że gdzieś dochodziło, że jestem zaślepiony..., że może to być klasyczny przypadek... Jednak na początku kwietnia byłem przekonany, że odwiedziny w szpitalu  będą miłą niespodzianką... Nie zapomnę (wiadomo niczego) chwili gdy powiedziałaś, ze rzucisz wszystko i wyjedziesz. Później jednak nie powiedziałaś, że więcej się do mnie nawet nie odezwiesz więc wyobraź sobie co myślałem i czułem w kwietniu, maju, w czerwcu...została już prawie tylko rozpacz. Stąd czasem pojawia się myśl, że nie pasuję do tego świata, nic dobrego mnie już nie czeka, jestem zbyt wrażliwy czy coś tam...

No tak, znowu sie rozczulam nad sobą. Mogę do tego nie wracać. Siebie nie zmienię więc pewne rzeczy już pewnie nie są dla mnie... Tym bardziej kogoś innego...nie zmienię świata, nie zmienię :) 

Posiedziałem trochę na powietrzu zastanawiając się nad sytuacją. Widzę dwa pozytywniejsze warianty:

1. Zostanę podstarzałym nastolatkiem skautem marzycielem, żyjąc samotnie, w miarę beztrosko dopóki zdrowie lub inne czynniki pozwolą. Pomyślę trochę, poczytam, może nauczę się czegoś nowego, pochodzę, może pobiegam, poćwiczę, popływam, pogram w kosza. Pamiętam takie życie. Dopóki nie poznałem przyszłej żony, w zasięgu wzroku nie było żadnych kobiet, a wymienione czynności nadal sprawiają mi przyjemność. Żeby móc sobie powspominać, pomarzyć i nie dołować w takiej sytuacji przydałby się jednak jakiś kontakt z Tobą :) Może się oczywiście zdarzyć, że po jakimś czasie zapragnę wrócić i zmierzyć się z rzeczywistością...

2. Doprowadzę się do jako takiego porządku, wrócę z jakimś planem, będę chciał Cię zobaczyć i:

a) nie uda mi się z różnych powodów - wtedy wracam do czerwca...,

b) zmrozisz mnie wzrokiem i "dobrym" słowem - odarty z marzeń, nadziei - ciężko...jakby powrót do maja,..nie będzie lekko...

c) będziesz tolerować - wracam gdzieś do marca. Jak starczy mi sił, wytrwałości, wiary, nadziei to sobie jakoś poradzę...będę się starał. 

Tak to dziś widzę. Więcej podwariantów nie rozpisuję, bo staram się nie łudzić. Wiem, że prosić Cię o radę w takiej sytuacji byłoby niezręczne. Nie, nie zrzucam nic na Ciebie...czytaj dalej. Sam powinienem wybrać, jeżeli w ogóle mam wybór... Na razie chciałbym jednak się wzmocnić. Jeżeli potrafię już napisać, że czegoś chciałbym sam dla siebie to chyba oznacza, ze te rozbudzające dwa tygodnie dla mnie nie poszły na marne. Oczywiście dalej mam nadzieję na jakikolwiek kontakt :) Czemu akurat z Tobą? Pisząc  ogólnie i prawie bez emocji: każdy kontakt z Tobą odpowiada mi najbardziej :) Jakie to proste, nie? Dramat zaczyna się dopiero jeśli okazuje się, że żaden kontakt ze mną nie odpowiada Tobie... Wtedy uciekam i nie mogę się skryć pod żaden parasol (to oczywiście parafraza tekstu z jakiejś piosenki)... Tak to teraz widzę, a ponieważ na razie kontaktu nie ma i mogę zakładać, że w tej chwili, co najmniej w 50%  go sobie nie życzysz, to dla Ciebie i być może dla mnie lepiej jest, jak jestem daleko... Chyba, że mogę przeinterpretować służbowe zaproszenie... Tak sobie analizuję. Mam nadzieję, że Cię to nie wkurza, jeżeli to czytasz. Tak, niestety zazwyczaj powoli podejmuję decyzje. Trudno mi akceptować zmiany, wiem, że podobno to błąd... Tak dziś to wygląda z mojej perspektywy. Myślę, piszę, mógłbym inaczej, tylko o faktach, nie wracać do przeszłości, gdybyś tylko chciała. Ciekaw jestem oczywiście co u Ciebie. Może poszukiwanie pracowników oznacza, że wszystko rozwija się dobrze i nie masz powodów do zmartwień :) Tak chcę myśleć i mieć nadzieję, że swoimi próbami kontaktu nie pogorszyłem czegoś.

Przyszła mi do głowy jedna niepozytywna myśl. "Gadam" sobie tutaj jakby z Twoim, być może wyidealizowanym wyobrażeniem i zakładam, że odbierzesz moje słowa pozytywnie. Ale wcale tak nie musi być i to tylko moja nadzieja...podobnie jak to, że to czytasz... Szansa na pozytywny odbiór wzrasta im lepiej jest u Ciebie tzn. im mniej sytuacji stresowych przeżywasz, a o tym nie mam pojęcia... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję :)

I tak być może zrobiłem kolejne kółko. Podstawowe wartości, emocje, stany: W,N,M... Dziecięca fascynacja tekstami Pawła mnie gubi? Wdrukowane mam nie tylko to... Czyli pewnie wytrzymam z wysłaniem do jutra. Dziś znów nie widzę aktywności i tak naprawdę nie wiem co to w realu oznacza. Jesteś zarobiona, masz wyłączoną aplikację czy jesteś zupełnie gdzie indziej. Wykluczyłem możliwość, że ktoś z rodziny obsługuje ten kanał więc wielkich obaw przed wysłaniem tego nie mam. Bez hasła jednak wydaje się to zbyt dużą niefrasobliwością. Pracownicy raczej nie będą się "bawić" w zgadywanie lub łamanie...ale w 90% zakładam, że to Ty wyłącznie ogarniasz mimo różnych stylów dwóch odpowiedzi... Może się mylę i np. masz inne mocno angażujące zajęcia? Pewności nie mam, a dla Ciebie wpisanie tego hasła nie powinno stanowić żadnego problemu. Jeśli tylko zechcesz :) Liczę na Twoją ciekawość :) Do kontaktu potrzebna jest jeszcze dobra wola :) 

Dziś staram się panować nad emocjami. Czuję lekkie zakwasy po wczorajszych przysiadach, ale tak to jest gdy nie robiłem tego dawno. Nigdy nie byłem zbyt silny, nawet jak regularnie w szkole grałem w kosza i w siatkę. Grzeczny introwertyk ze mnie był :) Tylko kilka razy sytuacja mnie tak przycisnęła, że musiałem wejść na wyższe obroty. Może to taka strategia przetrwania? Szybciej myśleć, podejmować decyzje, być może za dużo robić, może jakby bez ładu i składu, ale z przeświadczeniem o kontrolowaniu tego. Chyba w takim stanie mnie poznałaś...dużo zmieniało się w moim życiu... brakowało mi wiele... Pewnie Ci opowiadałem o tym więc nie muszę opisywać szczegółów. Trochę jakby z czasem zmieniają się moje interpretacje. Naprawdę zawdzięczam Ci to, że pewnego wieczoru mogłem spokojnie, z wewnętrznym uśmiechem, po raz pierwszy od długiego czasu wrócić do domu i zasnąć...bezcenne :) Zrozumiałaś, że właśnie Ci podziękowałem?

Raczej nie przytyłem mimo nocnego zajadania, ale nie mam jak sprawdzić ile ważę. Komórki tłuszczowe jednak namnożyły się w dzieciństwie, bo jeść lubiłem, a najszybszy nie byłem, mimo że trochę się ruszałem :) Po co takie rzeczy piszę? Tak sobie wspominam. Słaby byłem, po drzewach nie umiałem chodzić... Pamiętasz wczorajszy stres w nogach? Podobny pamiętam z 2 klasy podstawówki, gdy na wf-ie mieliśmy przejść bez trzymanki po metalowej poziomej drabince. Nie potrafiłem tego. Podobnie przed wchodzeniem po linie...zawsze wbijały mi się paznokcie w palce, może dlatego, że nie nauczyłem się pomagać sobie nogami. Takie dziecinne wspomnienia :) Dopiero gdy w 6 klasie zacząłem ćwiczyć grę w kosza poczułem się pewniej. W głowie zostały głównie obrazy. Trochę przeżyłem :) Pewnie nie tak intensywnie jak Ty. A do czego doszedłem skupiając się na nauce, potem ukochanej kobiecie, rodzinie? Potrafię się uśmiechać do siebie...znowu, tyle mi zostało :) Niezłe podsumowanie życia? Dopiero później się rozproszyłem :(

Czy będziesz w stanie się odezwać do mnie? Przeczytałem sobie zajawki na Fb, żeby wywnioskować, czy to Ty piszesz i styl jest w zasadzie spójny, ale istnieje przecież możliwość, że delegowałaś to na kogoś. Przecież nie wiem co u Ciebie i to, że zakładam, że wszystko u Ciebie w porządku wynika z pierwszej bardzo krótkiej rozmowy z chyba pracownikiem. W zasadzie z jego pytania czy coś przekazać? Mogłem nic nie mówić i może miałbym szansę później Cię złapać, ale poprosiłem najprościej o kontakt. Wtedy wierzyłem po prostu, że oddzwonisz jak znajdziesz chwilę. Powinienem pamiętać, że w Twoim przypadku to chyba nigdy nie zadziałało. Po dziecięcemu - nie słuchasz się :) Prośby nie mają na Ciebie wpływu. Głupi jestem? Projekcja mojej prostoty na Ciebie nie działa. Więc może wszystko co robię od 2 tygodni jest bez sensu? Może dla Ciebie...? Potrafisz mnie zrozumieć? Staram się zrozumieć Ciebie... Mogę sobie prosić do...? Podejmując decyzje potrafisz być naprawdę bezwzględna? Życie Cię utwardziło i rzadko udaje się komuś przebić przez warstwę Fish?  Robisz to dla dobra tych, których kochasz? Podejmujesz decyzję i już jej nie zmieniasz? Takie pytania... Przecież chyba widziałem, że dobrze mi życzysz nawet ostatnim razem? Że chcesz żebym ułożył sobie życie, że nie chcesz bym wszystko stracił? Poza tym, że wyraźnie byłaś zadowolona, że nie mam na Ciebie wpływu... Chciałaś mnie już tylko za...pamiętać :(

Mi to nie bardzo wychodzi, jak widzisz... Jutro coś wyślę. Dzięki tej myśli i nadziei zasnę dziś spokojnie :) To mój plan na wieczór :) Poza może dwoma odcinkami LoT i resztką chleba z serem popitą resztką lemoniady :) Czy mogę się jeszcze spodziewać po Tobie czegoś dobrego? Zapraszając, napisałaś, że mnie z firmy nie wyrzucisz, więc może powinienem się cieszyć również z tego od prawie tygodnia? Zareagowałem jak zareagowałem, wpierw bardzo  emocjonalnie...głównie na to "Panu", co może miało mnie przekonać, że to nie Ty odpisujesz? A co miałaś napisać? Kanał służbowy, prywatnie nie chcesz mnie znać, bo... Nie chcę tego rozpisywać. Może być skomplikowane...dużo czasu minęło itp. Z pierwszego mogłem chociaż wyczytać, że się cieszycie. Służbowo ale zawsze :) Spokojnie sobie piszę i jak nic bolesnego sobie do nocy nie wspomnę to będzie dobrze :) Czytanie dziś mi w ogóle nie wychodzi... 

Życie Cię nie przyzwyczaiło do beznadziejnych wielbicieli? No tak, pamiętam, że mówiłaś, że sami szaleńcy :) Czy szaleniec jest winny swoich czynów? Podczas ćwiczenia kiedyś zdania były podzielone... Tak sobie trochę żartuję. Oczywiście odpowiadam za wszystko co zrobiłem czy zrobię i nawet czuję jakbym odzyskiwał powoli kontrolę... Tak jakoś po sposobie myślenia, który zresztą tu opisuję więc chyba widać jakąś zmianę? Nie będę się w to zagłębiał. A teraz chciałem po prostu krótko napisać co czuję :) Taką poczułem potrzebę i się pohamowałem...dlaczego? Że to końcówka, że jakby ktoś przypadkiem postronny to mógłby zwrócić na to uwagę na początku i końcu najłatwiej? A co tam :) Kocham Cię. To mój problem, Ty nie musisz się tym przejmować. Szantaż emocjonalny? A jak miałem to napisać? Śmieję się z siebie, do siebie, do Ciebie i do wszystkich, którzy to czytają. Bo to najpiękniejszy w życiu stan :) I bardzo szalony :) I nikt nie potrafi mi tego odebrać. Choćby nie wiadomo co... Teraz to naprawdę euforia...a przed chwilą wypiłem tylko filiżankę gorącej czystej wody, poziom cukru powinienem mieć niski bo ostatnio jadłem 8 godzin temu. Więc endorfiny szaleją :) Zajefajnie...czyli szaleństwo :) Tak jak mówiłem, nie potrafię bez tego dobrze żyć, funkcjonować. Przyzwyczaiłem się przez 25 lat, więc zawsze będzie ktoś kto będzie o Tobie ciepło myślał tzn. póki żyję, poza innymi oczywiście, bo nie zakładam, że jestem jedyny :) I mimo tego "szaleństwa" obiecuję, wiem, że z mojej strony nic złego Ci nie grozi...

- No...tak, teraz będzie się ekscytował swoim szaleństwem - pomyślała

Tak sobie wyobraziłem Twoją reakcję :) Szaleństwo stare jak świat. Chemia wytwarzana wewnętrznie...uwielbiam to :) Wszystko nabiera smaku, sensu, chce się żyć i nie jest to żaden drugi biegun... to jest subiektywne i obiektywne zarazem. Po co komu muza? Właśnie po to żeby mógł tworzyć, a mi do życia, bo na razie nic wiecej nie tworzę... Pozwalam sobie się cieszyć... Absolutny szaleniec walnąłby to jeszcze otwartym kanałem służbowym... Bez przesady, nie chcę żenować (jeżeli jest taki czasownik) Napisy na murach to nie mój styl. Ale w październiku nie mogłem się powstrzymać i rzuciłem to przez telefon na Twoją skrzynkę głosową jak pierwszy raz na nią się dodzwoniłem... Na początku października...rozumiesz.  Tak, to był szaleniec w rozpaczy... Teraz jest inaczej, bo wiem, że żyjesz... Wiesz jakie to było dla mnie ważne choćby większość nie było prawdą, ale tego nie zakładam. Reakcji i współodczuwania, czy choćby wrażenia współodczuwania, współrozumienia nigdy nie zapomnę :)Nikt mi tego nie odbierze i spokojnie mogę teraz wypłynąć w zimne morze, z najpiękniejszym wspomnieniem mojego życia... Też chemia, ale tak właśnie funkcjonujemy i to już dawno zaakceptowałem. 

Magia, czar, wdzięk...dalej może innym kanałem, bo... A przecież tak słabo Cię znam, nie wiem jaka jesteś naprawdę, w niesłużbowym środowisku. Chciałem, nie pozwoliłaś. NIe będę o tym myślał logicznie. Tak czy inaczej popłynąłem...tzn. w przenośni, bo inaczej bym już nic więcej nie napisał :) Uciążliwe dla Ciebie? Z mojej strony nie powinno :) Szalony, grzeczny dzieciak nie jest niebezpieczny... Cieszę się i nie chce mi się przestać...dobry...nastrój się udziela :) Więc wysyłam go do Ciebie zakrzywiając czasoprzestrzeń :) Drugi raz w życiu, a jakby pierwszy :) Wiem, to tylko moje wyobrażenia itd, itp. ale działa xD Najsilniejsze pozytywne emocje xD

Normalnie to oczywiście nie zmienia obecnej mojej sytuacji. To "tylko" emocje dlatego już dawno pomyślałem, że byłabyś świetną...skuteczną...bronią...To może nie było do końca miłe, no ale to tylko była baaardzo stara myśl :) Próbując racjonalizować swój stan muszę przyznać, że w pewnym sensie jest beznadziejny, ale zamierzam się nadal cieszyć :)

W zasadzie tak chciałbym zakończyć tą część...pomyśl o mnie chociaż dobrze, jeżeli nie będziesz mogła się skontaktować...NIE ZGADZAM SIĘ krzyczy coś w głowie...w końcu jestem szaleńcem xD


kocham

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości