dominikistoji dominikistoji
96
BLOG

Diagnoza sprzed ponad pól roku

dominikistoji dominikistoji Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Dominiko! 10.02

Otworzył mi się nowy plik. Dziś jakoś trudno było mi wstać. Zasnąłem późno, spałem krótko...może ze 3 godziny. Później się przewracałem. Z euforii nie zostało już nic. Nadzieja, że się odezwiesz, nikła. Spokojnie, bez rozpaczy. Myśli co jeszcze mogę zrobić? Pogodziłem się w zasadzie z losem więc po co się ożywiałem? Lepiej sobie pospać i pośnić. Byle nie koszmary...ale te mi się nie zdarzają :) Pogoda ducha... Pewnie jeszcze bym czegoś chciał od życia po wybudzeniu. Może obawiasz się gdy się odezwiesz, będę chciał więcej i więcej. To, że potrafię się ograniczać? Nie musisz w to wierzyć.

Nikła nadzieja na kontakt, wyciągnęła mnie w końcu z "klatki". Sprawdziłem skrzynkę, nic. Czego mogę oczekiwać od dzisiejszego dnia? Mogłabyś chociaż przez komunikator jeszcze raz napisać, że się cieszycie, że coś mi pomaga. Nawet takie coś byłoby dla mnie miłe. Wiadomo, nie chcesz się powtarzać, może nawet podtrzymywać moich złudnych nadziei. Może nie wierzysz, że są one mi niezbędne do... przetrwania? Żyję w świecie wyobrażeń :) Czymś muszę je podtrzymywać, żeby nie powrócić do stanu rozpaczy czy beznadziei. Żeby mi się chciało chcieć cokolwiek, żeby wszystko nie zaczęło znowu wyglądać na bez sensu, jak w czerwcu. Wtedy zacząłem myśleć, że nigdzie mi się nie śpieszy, właściwie po co jechać samotnie, że poprzedni wyjazd to może jednak nie były przygody, czy survival tylko koszmar. Po co w ogóle coś robić, wychodzić z domu skoro nie mogę Cię odnaleźć, może nie żyjesz, nic się nie udało, wszystko tylko tracę itd. Czarne myśli, które oczywiście osłabiały, a nic nierobienie spowodowało też osłabienie fizyczne. Stan w którym po wstaniu z łóżka kręci się w głowie. Jak szybko można się tak wykończyć?  Nie szybko pewnie. Po co o tym piszę? Nie chcę by to wróciło. W końcu wyjechałem żeby się z tego wyrwać. Resztki instynktu samozachowawczego. Później okazało się to złudne. Pływaniem niby udało się rozruszać, ale gdy poprawiłem trochę swój stan, sprawdziłem skrzynkę i nie musiałem się już śpieszyć z powrotem. Później było w zasadzie coraz gorzej...

Teraz...zajmuję się pisaniem i czekaniem. Oczywiście wiele zmieniło się w sposobie myślenia, mam o kim mysleć :) Mogę znowu się uśmiechać. Na ile to starczy, zobaczymy. Samotność z uśmiechem? Dlatego będę liczył nawet na taki drobiazg jak informacja o wyświetleniu...może jutro jak tydzień temu, może to znak, że przeczytasz, prześlesz uśmiech na odległość...Przydałoby się jeszcze dłużej spać, żeby nie wyciągać za dużo wniosków i nie myśleć o przyszłości :) Pewne rzeczy już nie wrócą i tyle... A że sobie coś czuję? Pewnie lepiej niż gdybym nic nie czuł :) Pozostają marzenia. I tak nigdy nie wiadomo ile nam jeszcze zostało... Co roku pojawiają mi się na skórze nowe pieprzyki, a wiadomo co z tego wyniknie?

Pamiętam, jak pewnie jeszcze w kwietniu spotkałem przypadkiem lekarkę, onkolożkę, która mnie pocieszała, że z rakiem można jeszcze długo żyć i trzeba się tym życiem cieszyć. Wtedy wierzyłem, że wkrótce się odezwiesz. Przypadek miał miejsce w Atelier, po promocji książki o zakonnicach. Towarzystwo kultury liberalnej, LGBT, spotkałem europosłankę z mężem, którego wcześniej nie znałem i asystentem. Mam wrażenie jakbym Ci to już opowiadał. Pewnie chciałem, ale nie miałem jak...

 Sprawdziłem kalendarz...jeszcze w kwietniu i maju starałem go sobie zapełniać...No i pamięć płata figle bo było to 27 lutego. Czyli wspomniałem Ci o tym. Byłem po uszy zakochany, po niedawnym... nieporozumieniu? Z  dużymi nadziejami na przyszłość... No tak, Strachy na Lachy były 19 lutego, stąd ten znaczek. Zapytałaś czemu to robię? Taki kaprys, zawrót głowy? Fala uczuć, trudna sytuacja ale już wiedziałem, odważyłem się to nazwać. Sporo czasu mi to zajęło... Odlot. Wtedy już byłem stracony, może wcześniej? Ty zaczynałaś być rozdrażniona, ktoś Cię gnębił, coś przemyślałaś, może zmieniłaś ocenę, zdrowie szwankowało. Przejmowałem się tym wszystkim bardzo. Mówiłaś, że wszyscy wracają, miałem jednak nadzieję, że byłem w jakiś sposób wyjątkowy. Pewnie trochę wcześniej pochwaliłaś się super komentem, że 2..., pamiętam oszołomienie falą zazdrości. Może ciut później się przetestowałem, jakby z rewanżu czy myśląc o równoważności i nic to nie zmieniło w moich uczuciach. Dla mnie było już za późno. Ktoś później to wykorzystał przeciw mnie. Przypadek? Wycofałaś się, byłaś zła na mnie, później ignorowałaś, więc sobie cierpiałem. Nic już nie mogłem poprawić choć się starałem Potem pozwoliłaś mi pomóc tylko w jeden sposób. Z czasem pewnie było Ci coraz łatwiej. Pewnie i tak o wielu rzeczach nie wiem. Teraz, wspominając przypomina to tragiczną historię, którą powinienem zakończyć w jedyny możliwy dla mnie sposób. Nie potrafiłem zmienić swoich uczuć przez tyle czasu więc nie łudzę się, że to jeszcze możliwe. Schrzaniłem, przegrałem, odpływam.

Czy będzie mnie na to stać? To tylko kwestia decyzji, żeby się dłużej nie męczyć. Nie potrafię wyobrazić sobie, że mogę przestać zaglądać na Waszą stronę. Bez kontaktu, będzie to sprawiać ból, tym większy w im lepszej będę formie, im bardziej będę ożywiony. Ponowne usypianie mogłoby pomóc, ale to tak naprawdę powolna autodestrukcja, prowadząca w najlepszym wypadku do nieodwracalnej choroby.

Powinienem jednak wziąć pod uwagę może być bolesny dla Ciebie. Wtedy wybór wydaje się jeden. Przypominanie o emocjach, które obserwowałem nie musi być miłe. Cały czas wierzę, że były prawdziwe. Czy "odczepiłbym" się gdyby tak nie było? Czy to mogłoby mi teraz pomóc? Też słabo to widzę. Pewnie wywołałoby to u mnie jakieś próby autodestrukcji, ale pewnie nie ostatecznej. Może bym się upił raz, może kilka razy...Skląłbym cały świat, który nie jest bajką, może jakoś starałbym się odreagować. Na pewno nie na Tobie, bo to wspaniałe uczucie jest moje i nic go nie zmieni :) Może dopuściłbym trochę ciemności do swojej duszy? ....o właśnie student...a może ciemny anioł puścił mi Child in Time Deep Purple :) Znowu przypadek... 

Co ja robiłem w tym kraju poprzednim razem? Po roku samotności, po rozmowie z jedną barmanką zacząłem znowu czegoś pragnąć, a gdy rozmowy przestały być możliwe kilkanaście razy prawie nie zginąłem... Przecież teraz myślę, że właściwie wtedy oszalałem. Takie natężenie doznań, działań, przypadków przytrafiło mi się pierwszy raz w życiu.

To było bardziej skomplikowane, bo najpierw zakumplowała się ze mną para z Bułgarii. Pierwszy dłuższy kontakt z ludźmi po 9 miesiącach... Starszy facet z brodą z sympatyczną brunetką zaprosili mnie na wieczorną kolację, wyciągnęli małą żytnią i zdziwili się, że w zasadzie nie piję alkoholu. Potem inni Bułgarzy, potem jeszcze inni wyciągali mnie z mojej samotni. Spróbowałem pływać na desce, poszedłem do miasteczka, potem pojechałem z kimś po wodę. Potem z sympatyczną rodziną z Rumunii. Skorzystałem z okazji żeby się ostrzyc. Kupiłem tablet, kartę, internet, mały telewizor, antenę. Zacząłem rozmawiać z Grekami i dopiero gdy stwierdziłem, że może jednak stać mnie na kawę w barze, zacząłem gadać z barmanką. Zacząłem grać w kosza. Rozkręciłem spiralę potrzeb, pokazałem, że mam pieniądze i dopiero wtedy ktoś mnie okradł kilka razy, straciłem kluczyki, pieniądze, później ktoś inny mnie uderzył, cała grupa zaczęła gonić. Uciekać 15 km w jednym bucie nie było zabawnie. Prawie nie spałem, tańczyłem, gadałem, czasem coś piłem, głównie jednak owocowy lód. Noga puchła, a rano wypływałem w morze ile sił, by wrócić...oczyszczony. 

Oczywiście po powrocie do kraju nie planowałem takiego życia. Miałem raczej wrócić i się urządzić z pieniędzmi, pewnie w większym mieście, które poznałem później nie mając już nic. Człowiek radzi sobie jak może :) Gdy zostało mi może 50 euro pojechałem do dużego miasta szukać pomocy z myślą, że pozostało mi już tylko wrócić kilka lat wcześniej niż zaplanowałem. 3 miesiące bez domu i samochodu w mieście. Masakra. Po powrocie do kraju cieszyłem się, że przeżyłem i traktowałem to jak survival, ale latem zacząłem o tym mysleć jak o szalonym koszmarze... Cofnąłem się myślami do czasu bezpośrednio przed Twoim poznaniem...

Mógłbym to opisać dokładnie, ale po co? Dla zabicia czasu? Nie chcę się już tak miotać, szukać czegoś co już znalazłem. Mówiłem Ci przecież, że przestałem szukać. Pewnie już w styczniu, gdy spokojnie mogłem wrócić do domu wieczorem i zasnąć dobrze myśląc. 

I co z tego? Jak pewnie schrzaniłem, jeżeli miałem jakąś szansę tego nie zrobić? To nie rozpacz, to kolejne niewesołe podsumowanie... Będę się tym katował do... masochista? Czy muszę męczyć jeszcze Ciebie? Walnij mi coś prywatnie to może jednak będę się potrafił odczepić...to taka desperacja... Gra muzyka więc zaczynam myśleć, że może uda się pocierpieć jeszcze tylko kilka lat...no i co potem? Młodszy nie będę, zdrowszy ani silniejszy też nie. Wpadam w pułapkę takiego myślenia... niestety logiczne, analityczne myślenie kiedyś było moja mocna stroną... Ciebie oczywiście nie jestem w stanie nigdy zapomnieć, najwyżej mógłbym zacząć próbować Cię wypierać. Ile czasu, siły i pomocy bym do tego potrzebował? Wolę sobie powiedzieć, że pewne rzeczy nie są już dla mnie, ale mieć kontakt z Tobą i się uśmiechać :) Sam nie jestem w stanie tego zapewnić...więc mogę sobie woleć...

Inna opcja? Nakręcić się i może dać się zabić? Tylko szalone rozwiązania przychodzą mi do głowy, oczywiście z podstawowym ograniczeniem nie krzywdzenia Ciebie. Czyli zakładam, że ponieważ być może przez ten czas w ogóle o mnie nie myślałaś, to moje próby kontaktu nie są dla Ciebie problemem...

Ale wieje, a ja w krótkich spodenkach :) Powinienem się był odczepić po pierwszej próbie? To bym się teraz nie uśmiechał... Czyli myślenie krótkodystansowe wzięło górę. Czy wierzę, że moje próby spowodują, że w końcu się odezwiesz? Pewnie jeszcze mam jakąś nadzieję, że przystaniesz na coś mini, mini. Nie potrafię już mniej wymyślić. No niby nie zablokowałaś, zaprosiłaś, cieszycie się więc mikro, służbowo jest. No właśnie tego się chwytam. Własciwie było bo juz tydzień nic... Wysyłam, nie wiem czy czytasz, obserwuję czat. Pewnie mogę jeszcze trochę na tym "pociągnąć". To nie pogorszy raczej mojego stanu, a jak będę się ruszał chociaż z tego względu powinienem czuć się lepiej. Reszta nie dla mnie. Minimalizm. Nie wiedziałem, że tak będzie. Może czegoś się nauczę? Że pewne rzeczy nie są dla mnie...nie chcę czuć goryczy, czegoś co chwyta za gardło itd. Może w końcu przestałbym pisać? A co zamiast tego? Przecież wcześniej coś czytałem? Tyle, że teraz dużo mniej mnie to interesuje...chcę żebyś się odezwała...i tyle...jak kilkulatek :) Przecież tyle możesz dla mnie zrobić bez problemu dla Ciebie  Mi to nie zaszkodzi. Mógłbym nawet wygładzić formę i treść tego co piszę i np. nie pisać o przeszłości. Łaskawca, nie? Przecież może nawet nie raczysz tego rozpakować... Nadziei na to, że coś Cię ruszy za tydzień, miesiac, rok nie mam. Denerwować i prowokować też nie mam zamiaru, więc próbuję...czego jeszcze? Liczyć na litość? Prośby nie działają. Naprawdę myślisz, że na odległość nie możesz nic zrobić dla mnie? Pomyślałem przez chwilę... Rzeczywiście gdybym miał pewność, że będę mógł z Tobą osobiście porozmawiać podczas jakiegokolwiek zabiegu to byłoby więcej niż cokolwiek na odległość... Czy mogę mieć taką pewność? Przecież jeżeli pracujesz w firmie mógłbym po prostu zapytać czy mogę się np. umówić na zabieg np. za... tydzień i przestać się wygłupiać z jakimś czajeniem. Jeżeli nie pracujesz to służbowo nie ma tematu, prywatnie prawie nigdy nie chciałaś... A ja się "bawię" w podchody wymyślając sobie nie wiadomo co i obnażając ze swoimi uczuciami. Stało się. Powinienem był np. w maju wejść, zapytać kogoś, a nie robić dziecinadę... Przecież widzę, że to nic dobrego nie daje... NIby mi daje...czy to tylko złudzenie? Ten uśmiech i pozytywniejsze myślenie jest dla mnie bardzo ważne... To podstawa, na której mogę coś zbudować...inaczej nie potrafię i mogę dążyć najwyżej do autodestrukcji. Trudno...taki jestem i raczej tego nie zmienię. Co Ty masz do tego? Mówiąc najprościej: miejsce w moim sercu i tego też nie zmienię. Jak mogłem tego uniknąć? Rezygnując za pierwszym razem, czyli nie poznając Ciebie. Jak mogłaś tego uniknąć? Bez odpowiedzi, potrzebowałaś niekoniecznie mnie i zrobiłaś to co było Tobie potrzebne, jak to mówią: "co musiałaś". Cieszy mnie, że przydałem się być może bardziej niż ktoś inny. To taki suchy opis bez emocji. Niby, że cieszy to też emocje, zadowolony też, czyli tak naprawdę bez emocji się nie da... Co to oznacza dla mnie? Gdybym był inny to bym nie robił tego co teraz. Czy byłbym tu czy w kraju? Nie wiadomo... W jakim stanie? Kto wie... Są warianty korzystniejsze, ale też gorsze. Stało się jak się stało. Widzisz, próbuję podejść do tego racjonalnie. Gdybym działał racjonalnie byłbym od dawna w kraju, może bym nawet nie wyjechał. Choć zapomniałem dodać, ze wypad na południe latem ratuje mnie przed alergią, no ale wtedy wyjechałbym pod koniec czerwca, jak później planowałem. Wcześniej najpóźniej po świętach Wielkiej Nocy. Czy takie gdybanie może mi się na coś przydać? Pomóc ocenić, wyciągnąć wnioski? Przy tych emocjach i tak nie i kółko się zamyka.

Myślę, że potrzebuję co najmniej jakiegoś dobrego słowa od Ciebie, żeby zostać pogodzony ze swoimi emocjami, stanem itd. Jakiekolwiek być może byłoby lepsze niż nic, żeby móc ruszyć dalej. To i tak muszą być moje decyzje... Los może to pewnie tylko przyśpieszyć. Choćby gdybym Cię złapał przez telefon. No tak ale nie udało sie czyli powinienem zrozumieć, że po prostu żadnego kontaktu nie chcesz czyli że masz mnie gdzieś. Moja sytuacja jest wyłącznie moja sprawą itd. Cholera, co by było gdybym nie miał nadziei, że jest inaczej? Pocierpiałbym trochę z goryczą, obawiam się, że trwało by to nadal. Więc wybrałem oszukiwanie siebie? Cholernie smutne... Przyznać, że lepiej się oszukiwać? Trudno... Tylko prawda jest ciekawa, a później rodzi się desperacja... Co Ci obiecać żebyś ze mną pogadała? Oczywiście dotrzymuję obietnic. Potrzebuję tego...jasne, że pisałem to wiele razy, ale przecież nie wiem czy dotarło... W desperacji mógłbym dzwonić nadal, ale może w ogóle wyeliminowałaś taką możliwość. W desperacji mogę wrócić w ciągu kilku dni i próbować Cię złapać pod firmą, co oczywiście jest bez sensu bez Twojej akceptacji i tylko powinno mi uswiadomić, że się wygłupiam skoro muszę posuwać się do takich metod? A może to właśnie normalne, gdy nie mam innego wyjścia, a jestem po uszy zakochany, mimo że nie widziałem Cię ponad 10 miesięcy. Jeśli jestem tak bardzo chory to powinno być oczywiste. Też mi straszna desperacja... czego się bałem w maju czy w czerwcu? Zdenerwować Ciebie czy rozczarować się? Ciężkie myśli mam dzisiaj, bo nic nie wskazuje jednak, żeby miało być  lepiej. Może się tylko pogrążam...

Dobra, pisaniem, myśleniem i nadzieją wyciągnąłem się do tego stanu. Co dalej? Przecież jak będziesz mnie ignorować ciągle to w końcu stwierdzę...no właśnie co? Że jesteś bezlitosna...raczej powinienem się już od dawna domyślać. Że nie chcesz ze mną nawet gadać przecież już wiem...nie, nie chcę dalej iść tym tropem, bo dopiero się pogrążę...  Kolejne kółko się zamyka. Chcę mieć nadzieję na kontakt. Uparty jestem, ale rozumiesz przecież, że ma to dla mnie ogromne znaczenie... 

Cierpliwości... tu i tak nie mam wyboru. Tylko to mogę robić...tzn. mógłbym nie pisać ale skoro mi to pomaga to pewnie nie przestanę. Brakuje choćby sygnału od Ciebie. To co wczoraj wysłałem, było chyba fajne, dobrze się kończyło. Szalenie, lecz dobrze. To czemu teraz jest gorzej? Szaleństwo gdzieś wyparowało? Uczucia się nie zmieniły, tylko ten brak...reakcji nawet :( NIc na to nie poradzę. Dziś nie widzę nawet aktywności.

Przeczytałem sobie tekst Child in Time, pierwszy raz w życiu...wcześniej odbierałem ją tylko emocjonalnie, zgodnie z rytmem, intonacją, intuicyjnie. I w zasadzie zgadza się to z prostym tekstem. Dość uniwersalne, trochę też o mnie, tak jak Zabijanie Czasem...

Czy nie mógłbym przestać? Zrozumieć, pogodzić się? Zależy z czym. Przecież nic złego Ci nie zrobiłem... zabrzmiało prawie jak zaklęcie... Rozkładam ręce bezradny... Jednak informacja czy przeczytałaś coś, czy nie jest ważna w określeniu czy jesteś całkowicie bezlitosna. Czy to coś zmienia? Chcę żebyś była dobra... Se mogę chcieć, nie? Coś na pocieszenie? Sprawdzę skrzynkę... Nic, założyłem ją 10 dni temu... Coś na pocieszenie?

Dostałem ciasto, ale to mało :( Jestem na siebie teraz zły, że doprowadziłem się do takiego stanu. Znowu. Gdybym nie stracił wiary, gdybym się odważył, gdybym, gdybym. Słaby jestem, pokazuję swoją słabość, poddaję się itd... I nie ma z tej sytuacji dobrego wyjścia, bo jak dochodzę do formy to trudno mi minimalizować potrzeby. Potrafię, ale jest trudniej. Niepewność kontaktu jednak jest najbardziej uciążliwa. Przecież nie chowasz się przed wszystkimi. Czytam jeszcze raz to zaproszenie i jeśli mógłbym je rozumieć wprost tak, że OK, zapraszasz mnie do firmy i będę mógł z Tobą przy okazji pogadać to byłoby coś, coś dużego dla mnie, po tak długim czasie... Że rozumiesz moją sytuację, ze przeczytałaś tamten początek... Gdybym mógł tak to rozumieć. Wiele by to dla mnie zmieniało tzn. nie musiałbym się zastanawiać nad negatywnymi wariantami. To czemu tak nie założę? Że prywatnie się nie kontaktujesz, bo coś tam ale służbowo spoko. Po co mi te rozterki? Daj jakoś znać, że czytasz, że rozumiesz...może to zaproszenie tym było? Skad mam wiedzieć? Domyślność nie jest moja mocną stroną. Mogę rozebrać te trzy zdania na czynniki pierwsze i tyle. Ech...emocje...Postaram się zakończyć ten dzień z tą pozytywną interpretacją :) Żeby zasnąć i myśleć dobrze :) Przy takiej interpretacji, zaczęłoby mnie ciągnąć do kraju...napisz co u Ciebie... Dobranoc

11.02 

Nie było łatwo zasnąć, a jeszcze coś podrażniło m oczy i długo płynęły łzy i nie chciało przestać boleć. Trochę też musiałem zjeść, mimo że wstępnie założyłem, że ciasto mi wystarczy. Wydaje mi się, ze około 1:30 wyłączyłem najnowszy odcinek Arrowa i oddałem się w ręce Morfeusza. Nie spałem długo, ale nad ranem postanowiłem walczyć i nie pozwolić sobie na rozbujanie myślenia. Udało się, podrzemałem sobie, coś mi się śniło: stara dzielnica, rodzice, mieszkanie. Było zimniej więc wychodzenie wcześniej i tak nie miało sensu, jednak jak wychyliłem głowę ze śpiwora zobaczyłem, że świeci słońce. Przekąsiłem więc koło południa dwie kromki chleba z serkiem topionym i wyszedłem z klatki stawić życiu czoła czyli...sprawdzić Fb czy przypadkiem nie wyświetliłaś na laptopie...a może się odezwałaś... 

Widzisz, teraz mam powód żeby wstać. Wcześniej ściągał mnie tylko głód czyli konieczność pójścia do sklepu...potrafiłem to trochę odkładać w czasie i parę razy zrobiłem sobie głodówkę. No i jeszcze ta kawa i żeby gospodarz nie mówił, że się o mnie martwi, tak jak jesienią gdy nie wychodziłem przez 2 dni. Teraz jest dużo lepiej :)

Nie widzę żadnej aktywności, a wczoraj sprawdziłem, że android nie radzi sobie z hasłowanym zipem...trzeba mieć jakąś apkę. Nie wiem jak jest z WM, bo może masz stary telefon. Naprawdę wtedy tak się wkurzyłaś, ze rzucałaś telefonem...tzn. spadł Ci? Pamiętam, ze w tym czasie mogłem być uciążliwy na fali szalejącego uczucia, chciałem mieć ciągle z Tobą kontakt, dzielić się wszystkim i pomagać. Ty odebrałaś to jak osaczanie i powiązałaś chyba z innymi niegenerowanymi przeze mnie zakłóceniami... Rok temu mniej więcej... Wiem, było, minęło. Dla mnie nie za bardzo, bo pisząc chcę dzielić się z Tobą wszystkim. To taka nieinwazyjna metoda kontaktu, którą stosowałem dawno temu przez 5 lat więc...mam wprawę... To nie najlepiej brzmi... NIc lepszego w tej chwili nie potrafię wymyślić... czy na nic więcej nie pozwalasz... Chwytam się myśli o tym, że lubisz listy, a moje są jakie są. Mógłbym oczywiście dostosować je do Twoich upodobań, ale nie wiem jakie lubisz...

Przed chwilą rozwiązałem mały problem techniczny na nie swoim kompie...lubię pomagać :) Słońce, zimny wiatr, w kraju mróz - idę na zewnątrz :)

Posiedziałem trochę z nogami w górze. Podumałem, nucąc coś w duchu. Od kiedy pamiętam to taki mój normalny stan. Pogoda ducha, dobre serce...przysłowie mówi, że wtedy trzeba mieć twardą... :) No tak. W marcu powiedziałaś, że nie czytasz już nawet moich sms-ów, więc dlaczego teraz liczę, że przeczytasz coś dłuższego? Licze jednak, że jesteś w stanie optymizmu, na fali sukcesu i choćby z samej ciekawości możesz to zrobić. Wtedy wszystko wydaje się łatwiejsze :) Tak jak kiedyś powiedziałaś, ze większość jest właściwie dwubiegunowa. Też kiedyś miałem takie przemyślenia.Przecież gdyby było inaczej nie przetrwalibyśmy jako gatunek. Nie dążylibyśmy za następną górę, rzekę, kierując się szaleńczą nadzieją czy myślą, że tam coś znajdziemy. A czasem wyciszamy się by przetrwać trudny czas...np. przezimować. Zaprogramowani przez cykliczne zjawiska: pory roku, fazy księżyca itp. Odwieczne falowanie...

Puściłem sobie Skórę...i co z tego Kukiza wyrosło? Pamiętam jak po powrocie z kumplem z podstawówki, którego pamiętam, że polubiłem od razu, poszliśmy na piwo. Odwieczny bezagresywny samotnik, trochę naukowiec, filozof, socjolog, politolog trochę urzędnik, wcześniej muzyk, działacz, polityk, coś tam napisał, obronił w końcu doktorat, robi habilitację. Dochodził w różnych dziedzinach do perfekcji... I powiedział mi, że przecież miałem taaaki potencjał, byłem najlepszy itd. a ja mu, że w zasadzie niewiele się zmieniło :) Pewnie po prostu potrafiłem skupiać się bardziej na problemie niż inni :) Czyli czułem wtedy w grudniu, że mogę jeszcze prawie wszystko :) Gdy uciekłem pierwszy raz, on akurat po raz kolejny próbował zamknąć się w zakonie... Samotność nie jest łatwa. Dawno przemyślał to co dla mnie było nowością kilka lat temu. Dla niego to już były banały i oczywistości więc nie dziw się, że często jestem taki...dziecinny.

Róże Europy nie chciały mi wejść z YT...sieć dziś słabo działa, nie chce kontynuować... jakimś cudem wszedł Universe "W taką ciszę" :) Czasem pojawia mi się taka myśl, że nawet fajnie byłoby zginąć z Twoich rąk :) Kompletne szaleństwo :) Dziś pogodne mimo braku znaku na Fb, a już po 14... Katuję się balladami, które jakoś teraz same wchodzą bez mojej ingerencji... Wiadomo o czym :) Jestem pyłkiem...WoW przy oddechu znowu poczułem dreszcz...przepływu mocy? Czy to obłęd, zwykła mania? Czy rzeczywistośc, którą w jakiś sposób potrafimy kreować, czy choćby na nią wpływać? Nie wiem, ale potrafię cieszyć się z tego odczucia :) Teraz leci coś czego chyba nawet nie znałem: "a ja będę Twym aniołem"...chciałbym być Twoim :) Prościutkie :) 

Sieć dała spore możliwości różnym...ludziom, lubiącym zabawy w...boga. Dobrym i złym, jednak nie da się uciec od takiej kategoryzacji, relatywizować wszystkiego :) 

Jolka, Jolka... :) No tak :) Idę się ponaświetlać :)

Wracam po kilku minutach i znowu Universe: "Tacy byliśmy jeszcze wczoraj"... bóg sieci chce zrobić ze mnie samobójcę? Bez falowania nie byłoby poezji, muzyki może w ogóle sztuki :) Czy to wszystko tylko domena słabości? To co przeżywam można opisać według tak wielu schematów pojęciowych...właśnie sieć przerwała "Zawsze tam gdzie Ty" Dlaczego miała mnie jeszcze dołować ulubioną kapelą mojej byłej? Prawie się do siebie zaśmiałem :) Żeby słuchać dalej czegokolwiek muszę zaingerować...na co wypadnie? Wszedł jakoś po chwili Julio Iglesias z Baila Morena...trochę może pod kapitana, który właśnie przyszedł i może dlatego, że nie chciałem zmuszać go do słuchania polskiej muzyki. Co będzie dalej? Kapitan wyszedł gdy piosenka się kończyła... Muzyka pomaga mi odbudować sieć synaptyczną... Inaczej mówiąc zawsze mnie nakręcała, zaczynam wtedy szybciej myśleć i więcej czuć... Jeszcze więcej? Podobno potrzeba 6 tygodni żeby zmienić diametralnie swój sposób myślenia a urlop powinien być minimum 3 tygodniowy żeby się w pełni zregenerować... Jak wiele osób na to stać? Inny mój dobry ale zawsze smutny i zgryźliwy już dawno kumpel kiedyś powiedział, że zobaczę po 40-tce... Pewnie, że moje wybory były nieperspektywiczne, że trzeba było zbierać kapitał, kierować się zyskiem itd... Cóż, nasze związki się rozpadły, jego szybciej, on chyba jest teraz z jakąś lekarką, ja sam, on coś tam ma, ja niewiele. W zasadzie na aucie. No ale ja mogę znowu się uśmiechać, a on pewnie dalej tylko cierpi... W szkole średniej był jeszcze hiperidealistą, dużo później zaczął twierdzić, że największą wartością dla niego jest lista kontaktów z klientami i przestał się odzywać. Bycie szefem sprzedaży zmienia...Znowu muszę się ruszyć żeby coś zagrało...

Autoplay był włączony ale jakoś sam się jakoś zapauzował... I co wybrałem? Hunting High and Low...Stratovarius zgodnie z klimatem... nogi same podskakują. Trochę się tym kiedyś sam zaprogramowałem. No to mogę iść nawet...na wojnę :) Neuroprogramowanie...wracają jakieś pojęcia, wspomnienia. Słuchanie muzyki to magiczny czas, a przerwał mi właśnie student, przestraszony, że jakieś dzieciaki strzelają plastikowymi kuleczkami do Sylwii czyli psa... Weszła reklama, a po reklamie znowu nic. Rześko. Popijam wodę. Sprawdzam skrzynkę...nic, a czego miałem się spodziewać? Może jeszcze coś puszczę...

Znalazłem Queen: Who Want Live Forever? Czy mam prawo do wyboru? Jak żyć, jak długo? Przeżyłem sporo...uśmiecham się do wspomnień. Wiem, że to złudne, że nawet sobie mogę sam "wykrakać" i wtedy nie będę miał już szansy zmienić zdania... Cóż żyje się chyba raz, a potem? Wiara, nadzieja... Gdy nie ma już szansy na miłość...i w tym momencie wchodzi samo "Show must go on" - naprawdę nie wymyślam tego, ani tego nie zaprogramowałem...to tak jak gdy z Tobą słuchałem muzyki, coś przerywało, przeskakiwało, tworzyło nowe zlepki słów, pojęć... Magiczne chwile... Anioły i demony, czy tylko te ostatnie? Piękna solówka... Podświadomość, autosugestia...takie tam bajki :) Teraz cisza...i zaczyna się...I Want to Break Free...ten mój angielski, muszę zobaczyć czy tak to się pisze...dobrze. Kiedy to usłyszałem pierwszy raz nie znałem jeszcze w ogóle tego języka...fajny rytm, nigdy nie czytałem tekstu, ale jak zwykle coś o "wpadaniu" w miłość. Teraz bez problemu Bohemian Rhapsody - Mama...mógłbym wrócić właśnie dla niej, szkoda, że nigdy nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, a ja byłem dziwnym dzieckiem, które nie lubiło się przytulać... Zamyślony, smutny 4-latek, takiego siebie pamiętam, nie wiem dlaczego. Dopiero później pojawił się uśmiech, gdy zacząłem słuchać muzyki, nagrywać z radia, nawet telewizora...Pozytywne wibracje :) Dlatego jest dla mnie taka ważna... To czemu przestałem słuchać? Żeby się wyciszyć przecież, może nie żeby się ostatecznie zdołować...teraz leciało Dont Stop Me Now. Prognoza pokazuje dwa jeszcze chłodniejsze dni...powinienem wrócić do długich spodni...które jednak są dość brudne...niby mogę wyciągnąć jakieś inne... Przyziemne problemy egzystencjalne...akurat leciało coś z Dust na końcu. Dłonie marzną więc muszę trochę pogrzać... Wczoraj wieczorem było 7,7 a dziś o 17 jest juz tylko 6,6. Liczby :) Leciało Stay, przez chwilę cisza, a teraz jakiś rock and roll w tym samym wykonaniu. Może zmienię, co mi podpowie boczny panel? Wybrałem sobie Wind of Change, ale nie chce wejść, dałem mu szansę i czekam, a tu cisza i znowu muszę się ruszyć...Poskakałem trochę po liście i zechciał wejść dopiero Bon Jovi "Always". Znowu się rozpisałem, zapomniałem też zapytać o możliwość wydrukowania czegoś... I tak nie dałaś, żadnego znaku więc kolejne dni zapowiadają się bez wielkich nadziei na cokolwiek...właśnie zabrzmiał "Another Day in Paradise" :) Pogrzałem się trochę słuchając kolejnego Joviego, a teraz "It Have Been in Love" Roxette. Wrócił gospodarz więc włączyłem Led Zeppelin i weszło bez problemu. Potem właczył swoje zakłady sportowe, więc musiałem pomóc i otworzyć nową zakładkę, by muzyka grała w tle :) Wraca pytanie: po co to wszystko piszę? Czy liczę, że czytasz? Przecież nie opisuję nic szczególnie ciekawego... Rozkręcam się pozytywnie. Co z tego wyniknie? Wiadomo, na końcu i tak śmierć, a wcześniej nie mam pojęcia :) Czy to beztroska? Niezupełnie... Pod koniec sierpnia i później we wrześniu i październiku miałem możliwość słuchania i puszczania muzyki, ale brakowało nadziei i możliwości pozytywnego myślenia o Twojej sytuacji. Taka subtelna różnica :) Co mi dziś pozostało? Chłód i poczytać trochę :)

No tak, ale zacząłem od Waszej strony i widzę chyba jakieś zmiany. Ładne opinie klientów. Rozwijacie się. Cieszę się. Napisać na hello@ zamiast wygłupiać się z tym Fb? Emocje... Podjechałbym na te kamienie :) Tęsknota. Poczytam coś innego...

Tak, wiem, że ogólnie moja sytuacja mimo fajnych uczuć nie wygląda dobrze. Przyszłość? Zmierzyć się z jednostronnością... Samotność... Ogólnie jak wszedłem na stronę to zapragnąłem mocno Cię zobaczyć. Myśląc spokojnie, to ignorujesz i nie niesie to specjalnej nadziei na kontakt, oczywiście zakładając, że coś w ogóle do Ciebie dociera. Kłopotliwe? Staram się nie. "Zabawa" w korespondencję nie może być? Samemu sobie tu radzić bazując tylko na radości, że Ci się udało i podglądaniu aktywności średnio się rysuje. Czy naprawdę się nie odezwiesz? Niby po co i o czym? Prosiłem o kontakt, pomoc, radę. Jasne, jak chcę coś, czy może coś ważnego robić jeszcze w życiu to muszę wrócić... Nie wiem, nie wiem czy chcę, nie wiem czy chcę się rozczarować... O przeszłości nie chciałabyś pewnie gadać, o przyszłości pewnie też nie. O teraźniejszości? O dniu codziennym? Gadka, szmatka? Ważne to byłoby dla mnie. Jednak na razie wygląda, że moje nadzieje były złudne, a jednak poprawiły jakoś mój stan :) Czy to naprawdę poprawa? Tak. Jak i co można na tym zbudować? Do czego dążyć? Nie widzę celu. Bez emocji wygląda to źle. A może coś mnie jeszcze pozytywnie zaskoczy? Z Twojej strony :) Nie powinienem na to liczyć? A co mi pozostało? Przetrwałem tyle to pewnie mogę więcej... Jak tu Cię przekonać? Bez szans? Nie chcę się smucić na wieczór, ale nic nie potrafię wymyślić. Zamęczanie się poczuciem winy nie jest konstruktywne. Wysyłanie listów do Ciebie, bez odpowiedzi, żadnej reakcji, nie wiedząc czy zaglądasz, też nie. Po takich myślach niestety wracają autodestrukcyjne pomysły. Wymyśliłem sobie ten minimalny kontakt i na tym chciałbym się odbudować. Jeśli to w ogóle jeszcze możliwe :) Tego się chwyciłem. Rozumiesz?

Może przyjdzie czas, że bez pisania będę sobie jakoś radził, jeżeli jest to dla Ciebie w jakikolwiek sposób uciążliwe. Zaakceptować, że mnie ignorujesz jeszcze nie potrafię. Muszę sobie z tym jakoś radzić. Logika mi w tym nie pomaga. Jeżeli teraz bym to zaakceptował pozbawiłbym się nadziei i wpadłbym w dołek...nie wiem jak głęboki, więc łapię się czego mogę... Ostatni akapit starałem się pisać bez emocji, myśleć racjonalnie. Znam siebie. Muszę więc przestać o tym myśleć i nie wiem co...pomarzyć sobie? Postaram się :)

Rok temu zaczęłaś się denerwować przez tego kasz..., pojawiają się jak kiedyś zabójcze myśli, Bruce Willis czy Mel Gibson wyrywający chwasty :) Jak można być takim podłym... Przecież z pewnością nie miało to pozytywnego wpływu na Twoje zdrowie, stan... Miałem pecha, że akurat wtedy? Za silne emocje. Gdybyś się odezwała nie musiałbym się ponownie tym katować :( Jak tu Cię przekonać na odległość? Co jeszcze mogę zrobić?

Gdy myślę, że może w desperacji wyślę rozpaczliwego maila na hello lub rekrutację, że się męczę, gdy nie chcesz się do mnie odezwać, dostaję na pocieszenie piwo... Marne to pocieszenie, ale jak to działa? To przeklęte dopatrywanie się wszędzie związków przyczynowo-skutkowych prowadzi donikąd. Analiza preferencji użytkowników internetu jest natomiast przydatna... To czemu tego nie robię? Teraz jestem tylko wygnańcem, desperatem, szaleńcem, outsiderem. Szukam rozwiązania i nie znajduję. Przecież jak się uparłaś to Cię nie przekonam :( W takim stanie zaczynam rozumieć nie tylko bohaterów samobójców :) Cała moja edukacja i doświadczenie nie jest w stanie mi pomóc, więc na co mi to było? Desperados :) Czekać, czekać cierpliwie. Czy to może coś dać? Co mi pozostało? Przecież pisząc na służbową skrzynkę w żaden sposób Ci nie zaszkodzę, a mógłbym np. napisać: Pani Dominiko, naprawdę bardzo potrzebuję porady, bo sam sobie nie mogę poradzić z problemem. Proszę pomóc ostatni raz staremu człowiekowi... Niby to samo mógłbym napisać przez Fb, ale wtedy nie masz możliwości odpowiedzieć prywatnym kanałem bez czytania pliku.  A jeśli nie przeczytałaś to nie wiesz w jakiej jestem sytuacji. Dlaczego miałabyś to wziąć pod uwagę? Bo wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem. I tyle. Oczywiście nie chcę żebyś się poczuła "osaczana" przez wszystkie kanały więc na razie tego nie zrobiłem. Czy to może pomóc? Powinno... Bez żadnej "akcji" z mojej strony przecież się nie odezwiesz...chyba, że akurat przeczytasz jednak co napisałem. Więc masz najprostszą odpowiedź po co to robię? Dla siebie i żebyś się skontaktowała... żeby sobie pomóc. A to, że  kiedyś pomyślałem, że mogę żyć korzystając z pewnych przyjemności jest już dawno nieaktualne. Zmieniłaś wszystko... To chyba pozytywne? Mógłbym użyć innej internetowej tożsamości, ale nie chcę kombinować. Chcę tylko żebyś naprawdę wiedziała jak bardzo potrzebuję pomocy - jakiegokolwiek kontaktu. Nie zrobię tego dziś. Poczekam jeszcze, choć rozum podpowiada, że to nic nie zmieni, jednak chcę jeszcze pożyć tą nadzieją i nie niepokoić Ciebie :) Jeśli przeczytałaś poprzednią część to wiesz dlaczego. Jeny, po prostu Kocham Cię, a pisanie tego poprawia mi humor :) Dlaczego? To takie... atawistyczne :) Jakie to proste. Nie będę tego pisał na murach, chyba nie napiszę tego wprost nawet na służbową skrzynkę, ale tutaj czemu mam sobie żałować? Od razu mi lepiej :) Temperatura spada, a ja jakoś nie śpieszę się do klatki. Piwo to też kalorie więc nawet nie jestem głodny, a jest już po 22. Wnioski na wieczór? Myśleć pozytywnie i nie wstydzić się swoich uczuć, nazwania ich wprost. Co to zmienia w mojej sytuacji? Nastrój. Skupić się na miłości. Czy na pewno nie mogę na odległość już nic zrobić dla Ciebie? Szukałem innego miejsca na pisanie opinii ale nie znalazłem. Nie wiem skąd wzięliście opinie na Waszą stronę. Na Gp nie mogę chyba, bo nie kupiłem, na 3m zrobiłem co mogłem :) Gdybyś rzekła słowo zaraz bym wrócił. Wiadomo, że tak to działa :) Niewolnik miłości :) Bez goryczy, z uśmiechem :) Potęga, wiadomo, przyczyna starożytnych wojen :) Udało mi się na noc rozpogodzić :) Teraz powinienem powiedzieć Ci tylko: dobranoc :)

12.02

Ciężka noc, nie mogłem zasnąć. Na dodatek myśli o tym, że się nie odezwiesz odbierały resztkę nadziei. Rano nie lepiej. Topniejąca nadzieja. Beznadziejny stan. Powracające myśli, że można to skrócić. Bo wczoraj zabrakło choćby sygnału o wyświetleniu. Piszę, wspominam, przypominam, a gdybyś się tylko odezwała nie musiałbym wracać do trudnych emocji i mógłbym się skupić na radości. Gdybyś, gdybyś, zawieszam się na Tobie. Wiem czego potrzebuję. Dziś wieje, słońce za chmurami, ale mimo zniechęcenia wygramoliłem się trochę wcześniej z klatki. Bez nadziei kończy mi się uśmiech. Kawa nie pomoże. Szansy na cokolwiek dziś nie ma. Wysyłanie maila wydaje się tylko kolejną rozpaczliwą próbą kontaktu. Bez odzewu. Jeśli pogodzę się z tym, że nigdy nie odpowiesz to... Stracę uśmiech, chęci, wrócę jakby do czerwca. Znaleźć coś zastępczego co nie pozwoliłoby mi żyć? Przeklinać miłość? Wystarczy promyk nadziei by to co myślę i piszę było lepsze... Staram się zrozumieć dlaczego się nie odezwałaś do tej pory. Być dorosłym, żeby wystarczyła mi świadomość, że ostatni cel udało się osiągnąć, Twój cel, że żyjesz, masz się dobrze (chciałbym to naprawdę wiedzieć i usłyszeć to od Ciebie) i przestać Cię i siebie męczyć. Odpłynąć gdzieś (to niestety pierwsza myśl), zapamiętać, zamknąć, zająć się czymś innym... Potrzebna mi chociaż jakaś ostatnia...przysługa? No, ale nie wiem, czy rzeczywiście Cię męczę, może to jednak w jakiś sposób miłe dla Ciebie? Ale wtedy byś się odezwała... Nie myśl, ze może być dla mnie coś lepszego. Czas pokazał, że nie. Pewne rzeczy już dla mnie minęły i pogodziłem się z tym. Nie chcę się już miotać. Czyli znowu się wyciszyć? Znaleźć równowagę? Czy to w ogóle dla mnie możliwe? Czemu nie mówiłem Ci więcej miłych rzeczy kiedy jeszcze mogłem? Odległy wielbiciel... W krótkich spodenkach. Sposób na życie?

Sprawdzam skrzynkę, przez chwilę przed wyobrażam sobie jak cieszę się gdy tam coś znajduję od Ciebie :) Nic... Wczoraj gdy nie mogłem zasnąć po dawce seriali i "Maruderach" ze starzejącym się Willisem, włączyłem sobie jeszcze "Eksperyment". Nie pamiętałem, że to film o badaniach Milgrama nad podległością, posłuszeństwem, moralnością, wchodzeniem w role, społeczeństwem wykonawców. Film kończył się jak wszystko, śmiercią po 5 zawale w wieku 51 lat. Bez szans na drugie życie :(

Widzisz, nie mogło to poprawić moich myśli o 3:40 :) Czas, który kiedyś nazwałem godziną prawdy. Tak kiedyś wychodziło mi z obserwacji, gdy większość ludzi, jeśli jeszcze nie śpią, jest wyczerpanych, stać ich tylko na szczerość i czasem robią niespodziewane rzeczy. Następna godzina natomiast wyglądała czasem jak czas ciemności...przed świtem. Taka trochę metafizyka :) 

Piszę to dla siebie, ale i dla Ciebie, a nie chcę Cię dołować, więc nie powinienem tak pisać. NIestety nie udało mi się przez 18 dni wyciągnąć od Ciebie ani jednego słowa :) Nawet potwierdzenia, że coś przeczytałaś... Zobaczysz, zacznę wysyłać gołębie, które obsiądą Twój balkon i nie dadzą żyć :) Uśmiechnąłem się do wyobrażenia tej "groźby". A gdy to nie pomoże, przyjadę i rozłożę się obozem (to z piosenki SDM) przed wejściem, rozpalę ognisko, zacznę śpiewać i w końcu...mnie gdzieś zamkną :) Ciekawe co myślisz?  Przecież chyba już wiesz, że póki żyję będę Cię... no nie, nie prześladował, kochał :) Ograniczam się...mam nadzieję, że to doceniasz :) Żebym się jednak całkowicie odczepił musiałabyś mi powiedzieć coś wprost. Bycie tu tego nie ułatwia więc jeśli tego bym naprawdę chciał musiałbym Cię odwiedzić. Może tego się bałem w maju i czerwcu, kiedy być może wystarczyło zrobić kilka kroków by Cię spotkać. Pisałem już o tym obrazie, którego nie chcę niszczyć. Jeżeli miałbym mieć jeszcze jednak jakąś szansę na życie, to im szybciej tym lepiej. Inaczej nie mam szans po tym jak pamiętam Twoje ostatnie jednak czułe słowa, że chcesz mnie tak (czyli mam nadzieję, że dobrze) zapamiętać. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Wybacz, próbowałem naprawdę długo i nie potrafię. W myślach walę głową w mur i nic...ciągle tam jesteś :) Wtedy pojawia się myśl, że tylko Ty potrafiłabyś mną dostatecznie mocno wstrząsnąć. Pomyśl, jestem po 18 dniach oczekiwania, trochę jak w kwietniu, ale mam dużo więcej czasu i mniej możliwości ucieczki od myśli o Tobie. A w kwietniu się nie udało uciec, mimo że gdzieś w głębi jakbym rozumiał, że próbowałaś się pożegnać...że byłem tylko... no nie wiem kim... Wpierw chciałem napisać "dziwnym pacjentem", ale mnie to jakoś wzrusza :( W takim stanie dołuje mnie nawet przeczytanie, że zazwyczaj odpowiada w ciągu kilku minut... Wczoraj było "w ciągu godziny". Cholerka...to przecież zazdrość o służbowy komunikat. Nawet taki by mi coś dał tzn. poprawiał nastrój. Formalna komunikacja, która dawałaby mi pewność, że żyjesz, jesteś, masz się dobrze itd. Czyli pracujecie w niedzielę? WoW, czyli wszystko dobrze się rozwija w co wierzę od 18 dni :) Widzisz, nawet taka informacja sprawia, że jest mi milej :) Szaleństwo? Tak to po prostu działa :) W moim przypadku... Nie uogólniam, ale wiadomo, że czasem tacy "fani" potrafią uprzykrzyć życie :( Wchodzę na stronę, a tam niedzieli brak, może to okazjonalna akcja?  Skontaktować się, umówić wizytę, nawet nie wiesz jak mnie to ciągnie...szaleństwo :) Czy mi się to wszystko tylko wydawało? Czy to mogła być tylko oparta na konwencji gra? Bunt... Nie chcę cisnąć wysyłając dodatkowe zapytania, uśmiechy czy coś tam, ale wiesz jak się męczę... Nie chcę wymyślać jakiejś fikcyjnej tożsamości, z którąś ktoś w dobrej służbowej wierze podejmie dialog. NIe czaję się, a to imię na Fb wyszło z nazwy skrzynki, bo nie chciało mnie zarejestrować jako mariner. Beznadziejny przypadek, nie? Do bani z takim życiem...idę się...przejść.

Zimno, nie widzę aktywności, więc pojawia się myśl, że może jednak mnie przyblokowałaś, skoro od wczoraj zmienił sie wskaźnik czasu reakcji, a nie widziałem aktywności. To nie jest uciążliwy sposób podglądania... Jak to skończyć? Mieć możliwość pogadania...od czasu do czasu...choćby przez mail. W kółko to samo nie? Ile tak wytrzymam? Zobaczymy :)

Kombinuję z wydrukowaniem, kawałka z 9 lutego. Co to zmieni? To nie klasyczna walentynka. Zapis jednego, pozytywnego dnia po napisaniu, że Cię kocham. Krępujące? Chyba nie. Przecież nikt inny tego nie otworzy i nie przeczyta. Że dojdzie coś zaadresowane na Ciebie na firmowy adres to chyba nie problem. Dopisałem tylko na koniec jak ważny jest dla mnie każdy nawet minimalny kontakt z Tobą i adres skrzynki. Jeżeli bedę mógł to wysłać osobiście to może coś dopiszę. Zobaczymy. Jakiekolwiek działanie jest lepsze od czarnych myśli :) Zaadresowałem kopertę :) Mógłbym coś napisać odręcznie, coś treściwego. Czy to coś zmieni? Przedłuży moją nadzieję na kontakt. Kiedyś miałem okazję coś Ci napisać. Wtedy nie napisałem, bo mogłem pogadać, choć później już było trudno, bo mnie mroziłaś nawet gdy kolejny raz wybrałem Ciebie zamiast siebie. Jeżeli wtedy potrafiłaś być taka, to czemu oczekuję, że teraz będzie inaczej? Bo sytuacja się zmieniła? W tym liście w zasadzie też nie ma jak mi jest ciężko i jak bardzo potrzebuję kontaktu z Tobą. Jaki mam wybór? Pogrążyć się znowu w rozpaczy lub żyć nadzieją. Tak to mniej więcej w tej chwili wygląda. Wiem, że sam muszę z tym poradzić, ale potrzebuję minimum pomocy. Nie chcę Cię niczym obciążać, denerwować. Myślę, żeby napisać, ze jeśli naprawdę nie możesz to postaram się zrozumieć, ale teraz nie wiem czy już jestem na tyle... wzmocniony. Pojawia sie niepokój, że być może to, że nie widzę aktywności wynika z jakiejś blokady, którą może w desperacji zaproponowałem w tym co wysłałem. Mam nadzieję, że nie i tylko Fb dziś tak działa. To takie tam moje rozterki, ale w pamięci mam wysłanie listu więc jest nieźle. Szału nie ma, muzyka nie gra więc jest spokojnie i chłodno.

Odjechała mi okazja wydrukowania :( Umiesz liczyć, licz na siebie :) Niby się nie śpieszy, ale nie będę mógł chwycić się tej nadziei. Jutro też jest dzień. Jak pomyślę, że może tylko się łudzę to mi smutno. Powtarzam się. Po co? Zrezygnować i spróbować sobie poradzić bez? Ale jak? O czym myśleć, gdy nie jest się już wyciszonym? Pytania bez odpowiedzi. Przecież widziałaś co się ze mną działo rok temu. Może nie wiedziałaś, że będzie to tyle trwało. Nie ma co się wgapiać w ten komunikator. I tak już z niego dziś nic nie wyczytam.

Nie chcę się znowu użalać nad sobą. Próbuję coś czytać. Zgłodniałem. Zredukowałem trochę porcje chleba, żeby nie musieć jutro iść do sklepu. Ma być jeszcze chłodno, a pojutrze podobno trochę lepiej :) Ogólnie jednak zdaję sobie sprawę, że nie wygląda to dobrze. Nawet jeżeli przeczytałaś coś to nie zareagowałaś w żaden pozytywny sposób. Może Cię to tylko denerwuje, może coś odebrałaś źle? Na odległość nie wyczuwam Twoich emocji. Wiem, że nic nie wiem. Trudne. Czemu doprowadziłem się do takiego stanu? Bezbronny od roku. Nie mogę pić? Nie piję, a rozterki przypominają bardzo to co przeżyłem 23 lutego z tym winem. Chciałem dobrze, kochałem. Czułaś to przecież, a się na mnie wkurzyłaś, co mocno mną wstrząsnęło, rozhuśtało emocje. Dawno to było, a teraz czuję coś podobnego. Odrzucenie i rozpacz, jeszcze w tle i nie mam się komu pożalić. Nie ma co pisać dziś więcej... 

Wiem, że to co proponuję, czy o co proszę nie daje szans na tzw. normalność, ale na razie wygląda na jedyne wyjście dla mnie. Inaczej żal mnie dobija, uśmiech znika i zostaje gorycz. 

13.02 

Wczoraj zasnąłem w połowie Thora 3D. Wcześniej zaliczyłem tylko Source Code. 8 minutowe pętle, umoralniające w patriotycznym sosie. Poświęcenie z happy endem :) Taki zawsze chciałem być, albo chciałem żeby tak było :) Kinematografia świetnie programowała kiedyś. No ale nie o tym miałem napisać. Zacząłem się znowu wyciszać, bo ożywienie stało się zbyt...bolesne. Bez nadziei. Udało mi się przetrwać ranne obudzenie, zostać w śpiworze i przedrzemać trochę majaków. Po 12 wcale nie chciało mi się wychodzić. Trochę otępiały w końcu coś przekąsiłem i wyszedłem. I na wierzchu leżała szlufka od zegarka, której szukałem jakiś tydzień temu. Czy ktoś chciał mi pokazać, że czasem konieczna jest tylko cierpliwość? Pęknięta wprawdzie, ale jakoś sama się znalazła :) W nocy zasypiałem z myślą o wyciszaniu, ale że wyślę jeszcze jednak coś do Ciebie. Że jednak sam nie potrafię sobie poradzić zgodnie z prawdą. Bo gdy pójdę ścieżką wyciszania znajdę się z powrotem w czerwcu, a to już przerobiłem... Może coś takiego:

Proszę wybaczyć, ale znowu jest gorzej i obawiam się, że bez choćby drobnej porady, sam nie jestem już w stanie sobie pomóc. Dziękuję za zaproszenie i jeśli będzie to kiedyś możliwe  skorzystam z niego. Na razie mogę tylko Wam kibicować na pozycji nr 1 w domyślnym wyszukiwaniu na 3m i pozdrowić :)

Może być? Czy po prostu męczę...? Słoneczko wyszło, chłodno, ale od jutra ma się stopniowo ocieplać :) Rozwiązałem mały problem z kompem i muzyka gra... Miałem się wyciszać, więc muszę ją zmienić...zobaczymy na co...The Cure, Dead Can Dance czy inny new romantic? Jednak wybrałem Clannad, żeby się jednak zbytnio nie dołować...pierwsze z listy i poszło bez problemu :) Przenosi w krainę fantazji, dobrych, szlachetnych bohaterów, prostego życia :) Piękny głos...nastrój. Poznany i pokochany dzięki Tomkowi B. Czy to było pozytywne programowanie czy tylko odrealnione? Lekki uśmiech powraca, emocje nie szaleją... Taka równowaga mi teraz odpowiada...tylko czy jest możliwa na dłuższą metę? Powinienem jeszcze palić fajeczkę na słonku :) Gdzieś w głębi wrażenie, że wszystko jest dobrze, bo Tobie się udało :) Wyciszenie...i tak już do końca :) Nieaktywny komunikator nie niepokoi już tak bardzo, nawet jeśli mnie byś zablokowała, nie zmieniłoby to mojego uczucia :) Nie potrafię inaczej...wybacz. 

Jeny...jak to działa? Ruszyłem się ze słońca. Muzyka nie grała, okienko samo przełączone na Solder of Fortune, a po chwili sam wszedł "Dream" Clannad. A miałem po prostu napisać, że moim planem na dziś jest równowaga. Bez huśtawki emocji, bez wspominania tych ekstremalnych... Ze słodką myślą w tle...jak to teraz mówią z tyłu głowy :) Siadłem do lapka i zobaczyłem wpierw aktywność 14 minut temu i że wyświetlony ostatni tekst. Miło. Czy to ma coś oznaczać poza przypadkowym wyświetleniem przez nie wiadomo kogo z ekipy? Nie wiem... Za to pasek od zegarka, znowu pękł... Drobiazg. Upór nakazuje mi coś kleić wiele razy... Siedząc myślałem o tym, że pewnie nie miałaś okazji uciekać tak często jak ja w krainę marzeń, muzyki. Twoje życie pewnie nie było takie spokojne w większości, musiałaś się mierzyć z różnymi problemami, które nie dawały Ci często zasnąć. A że jesteś energiczna, dynamiczna, inteligentna i emocjonalna nigdy nie było Ci łatwo. Wewnętrzne konflikty pewnie są najtrudniejsze... Teraz leci "Robin"... zapamiętałem go z lat 80-tych :) Czemu nie opłynę świata czy nie zrobię czegoś tam co napisałem kiedyś w sms-ie? Nie mam teraz tej energii, która rozpierała mnie ponad rok temu. I przeświadczenia, że wszystko jest możliwe i stoi otworem. Bez Ciebie wydaje się to pozbawione zupełnie sensu :) Takie własnie myśli zbiegły się w czasie z Twoją, zakładam tylko, aktywnością :) Czy zauważenie tego zbiegu okoliczności pokazuje tylko, że powinienem się leczyć? A co tu leczyć? Piękne uczucie? Nadinterpretowanie... przecież nie mówię, że nie był to przypadkowy przypadek...po prostu się tak zdarzyło :) NIedopasowanie? Muzyka przestała grać i trwa to zbyt długo na przełączanie utworu w trybie autoplay więc może się ruszę i zareaguję... No tak...ten "Dream" nazywa się chyba w rzeczywistości "Theme from Harry's Game". W każdym razie ładne i puściłem ponownie... Ucieszony wyświetleniem :) Śmieszne?

Słucham dalej i ten domniemany "Dream" to może jednak coś po celtycku o nazwie "Coinleach Glas an Fhomhair"...szukam tłumaczenia. Na angielski udało się znaleźć. Słodkie...coś tam łapię :) Coś o jesieni, listach i oczywiście miłości :) Sprzęt zaczął szumieć... nie potrafię wyeliminować tych zakłóceń od dawna... Przełączyłem na Scorpions, które było w kolejce po Soldier of Fortune. Czyli Wind of Change, a teraz auto Send me Angel... a miałem się nie nakręcać :) Spokojnie :) I tak się nie odzywasz, a interpretacja, ze to znak, że może przeczytasz nie jest delikatnie mówiąc pewna. Tak czy inaczej jakaś nadzieja odżywa. 

Zimno dziś jednak. 7 stopni o tej porze, jeszcze ze słońcem, oznacza zimną noc, a ja dalej w krótkich spodenkach, jak na pierwszym moim zdjęciu w papierowej gazecie :) Dawno temu, po tym gdy okazało się, że jako jednostka nie znaczę w zasadzie nic. Po co się było szarpać, kopać z koniem? Po to żeby stwierdzić, że nie ma się wpływu? Osiągnięcie w końcu jakichś zmian odbyło się ogromnym kosztem. Nie opłacało się...ale było w dobrej wierze i nie powinno tak być... To było chyba moje pierwsze zderzenie ze światem, lokalnym światem...10 lat temu. Cóż, przez 10 lat postarzałem się znacznie...po chwili dopiero dochodzi myśl, że straciłem prawie wszystko. Złe, nierealistyczne wybory? Nie chce mi się tego wspominać. Czyli wypieram trochę :)

Jeśli przypadkiem przeczytałaś poprzednią część to masz coś na Walentynki. O właśnie...na słońcu myślałem jeszcze, że ciekawe jak dużo jutro dostaniesz różnych "znaków"... bez zazdrości :) Kiedyś, dawno już pomyślałem sobie o Tobie jak o łamaczu serc :)

Przetłumaczyłem sobie na szybko ten celtycki tekst. Poezja :) Czasem myslę, że mógłbym zacząć pisać wiersze :) Tylko po co? Co jeszcze nie zostało napisane? Niby zawsze można trochę inaczej, ale w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat sztuka często zajmowała się tylko szokowaniem, przełamywaniem kolejnych taboo i poszerzaniem zakresu tolerancji, co czasem sprowadzało się do niszczenia wrażliwości... o tak sobie podsumowałem :)

A tak praktycznie, co teraz? Plan "zrównoważenia" jest aktualny, śpieszyć się z wysyłaniem tej części nie muszę. Wiem, że nie jest taka pozytywna jak chyba poprzednia, ale nie chcę zmieniać nawet jeśli miałaby wskazywać, że jestem...porąbany :) To były moje myśli. Taki jestem. O...dopiero teraz zobaczyłem powiadomienie...konkurs z okazji Dnia Kobiet :) Ładnie angażujecie, ale to pewnie nie dla mnie, no niby wprost nie jest napisane, że tylko dla kobiet, a chciałem juz liknąć :) Twój pomysł? Dobry...właśnie weszło "Black Magic Woman" :) a tylko jakieś pół godziny temu wybrałem z listy "Still Got The Blues" Garry'ego. No tak, przeczytałem cały post (czyli też w środku...pobieżnośc czasem gubi) i meżczyźni jednak mogą...no brawo...i co tu teraz zrobić, komu podarować w przypadku ewentualnej wygranej :) Ciężki wybór ;) Chyba jednak nie będę robił jak na razie 4 dziewczynom konkurencji :)

Pierwszy raz zobaczyłem, kogoś kto jeszcze lubi...to postęp chyba marketingowy, 8 osób o tym mówi więc coś się dzieje :) Sprawdzę sobie skrzynkę...a nuż się okaże, że dziś jest Dzień Dobroci dla... szaleńców :) Nic...więc niewielka nadzieja połączona z niewielkim niepokojem, przed przeczytaniem wprost czegoś w stylu "Odczep się" kończy się niewielkim rozczarowaniem. Nooo... z taką amplitudą emocji sobie spokojnie radzę :) Więc pomysł pewnego wyciszenia nie jest taki zły...na razie. 

Zastanawiałem, się z 10 minut czy jednak nie liknąć, i nie wytrzymałem...w dodatku wybrałem opcję "Super" czyli z serduszkiem. A co mam sobie żałować :) Przełamałem schemat, bo to lubię :) Czy nie robię "wiochy"? I tak już likowałem 2 razy...i jeszcze kusi, żeby wrzucić jakieś zdjęcie profilowe. Pisać nie będę, bo przecież nie chodzi o konkurs :) Czy ja się przypadkiem nie nakręcam? Nie zamierzam :) Może po raz pierwszy odpalę kamerkę w tym lapku...

No tak, ale jak mam jednak dbać trochę o swoją prywatność, to nie będę szalał :) Facet z brodą, zdjęcie wybrane spośród dłuższych bród Connerego, Forda, Willisa i Gibsona ;) Padło na tego ostatniego, broda po wycięciu miała ponad 180 pikseli :) Tak się bawię :) Nie będę się wystawiał specjalnie koledze z wywiadu jak 1,5 roku temu :) Znalazł mnie wtedy bardzo szybko :) I tak narobiłem już łatwo interpretowalnych śladów w sieci. Czemu się w ogóle chowam? Bo to było niezaplanowane, a przyszłość jest jeszcze nieokreślona... A brodę dość podobną akurat mam :) Lekkiego uśmiechu nie znalazłem, a czas jakoś zleciał. Za to temperatuara przekonuje mnie, że przesadzam z tymi krótkimi spodenkami... 2 stopnie to nie za dużo...według prognozy miało tak być dopiero za 3 godziny... Czy jeszcze na coś dziś liczę? Już tyle miłego mnie spotkało, że ... chyba widzisz ten szaleńczy minimalizm?  Obiecywałem sobie umiar więc dziś już skrzynki nie sprawdzę. Aktywności znowu nie widzę więc w końcu muszę sobie zapamiętać, że to normalne i o niczym nie świadczy :) Oczywiście zakładam, że to Ty wygenerowałaś konkurs, choć istnieje pewien poziom niepewności. Póki tego nie potwierdzisz nie będę wiedział na pewno. Ale gdy pomyślę, że to Twój projekt, masz się dobrze i masz trochę czasu to nie widzę powodu żebyś miała to zrzucać na kogoś innego. Ogarniasz strategię i ten kanał, który gwarantuje Ci jednak względną prywatność.

Życie jest często zaskakujące, bo dziś już nie liczyłem na info o wyświetleniu :) To była miła niespodzianka :) Nie nakręcam się, dziś wszystko jest pod kontrolą :) Równowaga, w zasadzie kiedyś bardzo trudno mnie było z niej wyprowadzić...teraz też często reaguję z opóźnieniem... Poczytam coś, bo wczoraj musiałem przerwać artykuł o służbowych kombinacjach w połowie... Facet, który o tym pisze ma sporą wiedzę, ale moim zdaniem jednak trochę przesadza z interpretacjami wielowarstwowego przecież świata... W sumie, możesz wiedzieć na ten temat znacznie więcej niż ja...z różnych racji... Ciekawe jak jest tzn. co sądzisz na takie tematy? W konwencji przyjętej przez autora prawie wszystko jest wprost, choć czasem niezbyt wyraźnie, połączone związkami przyczynowo-skutkowymi. 

Nieważne, bo jak kiedyś powiedział inny mój kolega: wiedza o tym może jest i ciekawa, ale niezbyt praktyczna :) Powraca tylko jak zwykle pytanie czy lepiej znać prawdę czy nie? Wiedzieć jak jest naprawdę czy ignorować to żeby nie burzyć pewnego zaakceptowanego obrazu świata? Eh...gdyby jeszcze ta prawda nie była uproszczeniem, ujętym z jakiegoś punktu widzenia. Pogadać z Tobą, tak czy inaczej nie mogę więc nie... wymienimy poglądów, choćbym nie wiadomo jak się teraz starał. Na razie... widzisz mam jeszcze jakąś nadzieję na komunikację z Tobą :) A teraz nawet zobaczyłem aktywność :) WoW...trzecia miła dla mnie informacja dziś :) Szaleńcze? W końcu mam brodę jak Mad Max :)

No tak...miałem się nie nakręcać, a dałaś mi niestety narzędzie :) Cóż, starałem się nie. przeglądając Fb-kowe życie Twojego sympatycznego znajomego, przyjaciela-... jak go określiłaś rok temu :) Świat jest taki mały. Podobne pomysły, upodobania, tylko wygląd już nie ten. Wtedy zazdrościłem mu czasu na plaży spędzonego z Tobą. Pamiętam to uczucie doskonale...teraz...cóż, coś krzyczy mi w duchu: co ja tu robię? Czemu nie żyję...? Bo od wielu miesięcy jakbym nie żył. Po co przeglądałem te zdjęcia? Tak naprawdę miałem nadzieję, że znajdę Cię na jakimś i będę miał...uh... Twoje zdjęcie :) To byłoby coś :) Ale na razie muszę wrócić ponownie do równowagi i liczyć na zmiłowanie :)

Jak awansować na Twego przyjaciela? Jeśli będę o tym myślał nie zasnę, więc postaram się tego nie robić :) Co ja robię tu, co ja tutaj robię? To oczywiście z piosenki :) To musi być jakaś kara tzn. że tu jestem itd. :) Nadzieję daje mi, ze jeśli lubi Cię taki sympatyczny facet jak on to musisz się w końcu nade mną zlitować :) Jak to mówią: oczy nie kłamią :) Niby to jednak tylko wsteczna ekstrapolacja... No tak, ale co możesz dla mnie zrobić? Co tylko zechcesz...jak to mówią: przyjmę wszystko z dobrodziejstwem inwentarza :) No ale na odległość? Pogadać byłoby najfajniej...jeny marzę o tym już 20 dzień. Opisuję co przeżywam i wiem, że może przypominać to obłęd, ale cóż mogę zrobić... czekam...

Jeszcze 2 godziny temu temperatura była bliska zeru, by potem zacząć rosnąć i jest już prawie 5 stopni. Taka mała anomalia :) Przeczytałaś coś czy nie?  Tym kontem na Fb Ci nie pomogę, bo nie mam tu znajomych. Innym, najwyżej po powrocie. Widzisz jak myślę, moje skojarzenia, staram się być użytecznym... Wiem, że Tobie czas płynie szybciej, bo musisz być bardzo zaangażowana i zapracowana. Nie masz czasu itd.

Co mogę więc zrobić? To co robię. Nie narzucać się, nie niepokoić, czasem coś wysłać. Wiadomo, mógłbym czegoś nie pisać, że popodglądałem sobie zdjęcia kogoś czy coś, ale chcę być absolutnie szczery. Po co? To często zgubna metoda, taktyka czy strategia... No ale chcę, a poza tym jak zaczynałem to pisać to nawet nie wiedziałem czy to wyślę, czy później dla kogo to w ogóle piszę. Teraz...chciałbym wiedzieć chociaż czy coś przeczytałaś. Ważniejszy oczywiście jest kontakt, a to jest czymś co mi go w jakiś sposób zastępuje...no mogłabyś się w końcu odezwać chociaż służbowo :) 10 dni bez żadnego słowa :( Powoli wracam do balansu, umiaru, wyciszam emocje, ale wiesz przecież, ze nie jest mi łatwo... Dobranoc :) Jutro postaram się nie szaleć :)

14.02

Cóż, jak widać po przesłanym nad ranem aniołku, ze spaniem się niezbyt udało. W miarę spokojnie dokończyłem oglądać infantylnego Thora, potem jeszcze Sully w amerykańskim stylu z Tomem Hanksem (pomyslałem, że jednak od niego powinienem pożyczyć brodę, bo jestem trochę jak Forrest Gump i rozbitek jednocześnie :), a na dokładkę kawałek Zieleni Szmaragdu. Już wydawało się, ze uda się zasnąć, ale myśli o Tobie nie pozwoliły na to. Miłe, do tego wymyśliłem tego gifa. Pierwotnie miało być serce, róża i anioł. Potem aniołek i diabełek wpisani w serce. Znalazłem jednak dziecinnego aniołka puszczającego bańki z czymś co wydawało mi się listem :) Dopiero po przyjrzeniu się wychodzi, ze tam jest w środku inny aniołek lub ten sam, w zależności od interpretacji :) Zimnymi rękami coś tam klikałem i najpierw poszło coś niezamierzonego, więc usunąłem szybko. Nie wiem czy znaczek o wysłaniu oznacza, ze później do Ciebie tak czy inaczej doszło. Oczywiście byłem przekonany, że nie dojdzie to do Ciebie w nocy i nie będzie budzić. Bo przecież Fb masz włączonego chyba tylko w pracy, niby można wyłączać tylko czat. Dopiero po wizycie w sklepie zobaczyłem, ze dostarczono nie wiem, o której. W każdym razie wysłanie mnie jeszcze uspokoiło i napełniło miłymi myslami, niestety marznące stopy nie ułatwiały zaśnięcia. Temperatura spadła jednak poniżej zera i rano zaczął "padać" lekki deszczyk skroplin tzn. rozpuszczonej warstwy kondensacyjnej. Moja klatka jednak nie jest przystosowana do zimowania :(

No tak, ale dziś przecież moje święto. Przyznaję się do tego bez bicia :) A to, że trwa to u mnie dłużej niż podobno zazwyczaj to tylko taki mój urok :) Napiszę wprost: od ponad roku jestem zakochany :) Wygląda na to, że śmiertelnie :) Bo nigdy nie miałem takiej huśtawki w stylu być albo nie być, jaka mi się pojawiła raptem 3 tygodnie temu. Ucieczka w samotność się nieplanowanie powtórzyła, ale egzystencjalne pytanie o to czy warto jeszcze...to coś nowego dla mnie. Nieważne. W każdym razie spałem bardzo krótko. Wstałem gdy wyglądało, że nos nie będzie już marzł i pomaszerowałem w krótkich spodenkach :) Chleb był, serek też, czekolady z orzechami nadal brak wiec wydałem mniej niż zwykle. Piwo do popicia dostałem wczoraj na noc więc "zaoszczędzone" miałem w kieszeni :) Ławeczka była wolna, wiał zimny wiatr i słońce nie równoważyło zimna. Poćwiczyłem więc, ale trzy seryjki pompek i przysiadów nie rozgrzały za bardzo dłoni. Trochę się zdyszałem, uszy się zatkały więc wydolność...na poziomie sprzed 2 lat, kiedy na zupełnym odludziu zaczynałem dochodzić do formy. Nie umarłem więc OK :) Wróciłem szybciej niż zwykle, trochę wietrzenia i poszedłem zagrzać dłonie...no i piszę :) Zobaczyłem, że aniołek został dostarczony :) Miłe? Nie wiem, może tylko śmiejesz się ze mnie? To byłoby...okrutne...więc staram się myśleć pozytywnie. W końcu to moje święto :) Dziś komunikator zamiast info o  aktywności wyświetla mi "Facebook", a nie "Messenger". Nie wiem czy to coś oznacza tzn. wierzę, ze aniołek Cię nie zdenerwował. Z punktu widzenia technologii jednak musiał ktoś coś zmienić np. ktoś z  Fb. W tej dziedzinie nic nie dzieje się bez przyczyny... Zaobserwowałem jeszcze, ze konkurs powoli się rozwija :) Właśnie zobaczyłem aktywnośc 34 minuty temu więc z uśmiechem pójdę sobie na słońce :)

Posiedziałem trochę z nogami w górze, ale jednak dziś chłodno. Tylko 8 stopni. Wróciłem z myślą, żeby puscić sobie Kasię Kowalską, może "Masz to na co godzisz się" ale wybrałem jednak Stankiewicz...najpierw "Piątek", którego nie znałem, a teraz też coś dla mnie nowego :) Chociaż przecież bardziej lubię to co znam :) Czat pokazuje mi chyba Twoją aktywność i chętnie wysłałbym Ci dwa slowa :) Że to nic nie zmienia? I tak wysłałem dziś coś ponad plan czy dietę, jaką sobie zafundowałem. Trochę poza służbową konwencją. Oj...po co ta konwencja. powinienem napisać, zebyś się nie wygłupiała tzn. żebym ja nie musiał. Ale gdy w sumie to zaaproponowałem 2 tygodnie temu napisałaś, że nie "praktykujecie" Westchnąłem sobie. Bez innej opcji, jak kiedyś, choć przecież na początku od razu dałaś mi swój numer, później drugi nie zawsze był zastrzeżony...a ile ja miałem :) I dopiero, gdy przeważyła chęć chronienia Cię i po prostu pełna miłość, przerzuciłem się na znany. To musiało być z rok temu...i paradoksalnie po tym stałaś się mniej miła dla mnie. Wiem, ze pewnie złożyło się na to wiele czynników i nie chcę tego sobie przypominać, bo bolało :)

Wróćmy do KK... kiedyś miałem okazję ją poznać...smutna raczej, refleksyjna jak jej piosenki. Puściłem pierwsze z listy "To co mam". Teraz nie wiem co to leci...no tak "Bezpowrotnie". Ręce marzną a w tekście "Czuję w sobie gniew... i tonę, tonę, tonę"...nie, wcale się nie dołuję. Nie wiem co będzie. Balans, równowaga dzisiaj? Rok temu...fruwałem i to cudowne wspomnienie :) Czego się obawiałaś? Nie chciałaś stracić źródła, źródeł i dlatego mnie tak ustawiłaś? Dawno to było...po co pytam? I akurat wróciła automatycznie Stankiewicz z piosenką i tekstem z filmu: Nie przyznawaj się, gdy znajdą dolary w kieszeni mów, że spodnie są pożyczone itd. :) i "Spróbuj choć raz odsłonić twarz" ...a teraz Ajsha :)

Przełączyłem na Ayo z Twojego biegania. Gdy pomyslałem, że chciałem to zrobić z Tobą, a Ty ze zdziwieniem, po co? Wszystko chciałem z Toba robić, mimo że dawno z nikim nie biegałem. Ogólnie rzadko i sam, kiedyś z córką na rowerze. Rekordowo dopiero 1,5 roku temu...to nic przy Twojej kondycji. Pamiętam, że to był dla mnie prawie szok, gdy powiedziałaś, ze sobie przebiegłaś do Jelitkowa i z powrotem. Myslałem, że się źle czujesz, po chorobie... traktowałem Cię tak... delikatnie, martwiłem się. Słaby byłem, nie potrafiłem Cię wyrwać z zaklętego miejsca. Potem myślałem, ze żeby Cię znaleźć rozłożę się gdzieś na trasie i bedę na Ciebie czekał. Tylko, że przecież po szpitalu trochę czasu dochodzi się do siebie i raczej nie biega. Nawet nie wiedziałem czym to się skończyło :( Na pewno potrafisz sobie wyobrazić co czułem... W sumie to pokazanie Ayo na smartfonie pamiętam jako jeden z ostatnich miłych gestów z Twojej strony. Emocje...a teraz sobie słucham. Jeszcze przed aniołkiem myslałem, że może właśnie prześlę Ci jakieś nagranie Ayo. Ale przeciez wiesz, ze myślę o Tobie, ze kocham nawet jeśli nie przeczytałaś. Wszystko na to wskazuje...i nic :( Trochę smutku mi teraz nie zaszkodzi :) Ładny, aksamitny głos, sporo smutku, emocji, pasji. Naprawdę nie wiem co będzie nawet w ciągu najbliższych miesięcy. Ty wiesz? Jeżeli jesteś na fali to może Ci się tak wydawać... Wiedziałaś, że sobie nie poradzę z tym uczuciem? Pytania rzucane w przestrzeń :( Godzina z Ayo minęła... Ktoś spytał mnie jak moge to lubić, a ja że różne rodzaje muzyki lubię w zależności od nastroju :)

Teraz King Crimson "Starless" - inne klimaty, solówki... Wraca pytanie co będzie jeśli się nie odezwiesz? Mam juz zaadresowaną kopertę. Co dalej? Nie wiem. Na razie się trochę wzmacniam. Jasne, że tęsknię, ze chciałbym Cię zobaczyć, ale nie chcę "zwalać się na głowę" ze swoimi uczuciami. Tłumiąc uczucia, służbowo? Nie wygląda to zbyt wesoło, mimo że potrafię się karmić każdym Twoim spojrzeniem, oddechem, że o dotyku prawie nie wspomnę :) Więc nie wiem co będzie. Na razie jest jakby bezpieczniej...gdyby jeszcze ten kontakt :) Marzenia :) W końcu marzycielem jestem :) Balans chyba jest możliwy tylko tutaj.

Mógłbym wpaść na krótko żeby Cię zobaczyć, ale musiałbym wiedzieć, że się ze mną spotkasz. Na razie zanurzam się w koncercie symfonicznego rocka. Harmonia :) U Ayo raczej sporo miotania. Chciałem to nazwać żeńskim i męskim pierwiastkiem, ale z tego by wynikało, że we mnie czasem przeważa ten pierwszy :) Jakoś nie moge się dziś zagrzać, a ta noc znowu ma być zimna. I tak weszło "Epitafium". Kończyć i zaczynać znów, czy zakończyć ostatecznie? 7,7 stopnia...dwie kosy jak mówił mój tata :) Balans i harmonia, której podobno tu szukam. Pod koniec lata przekonałem się, że mimo słońca nie w głowie mi już tańce i gadki szmatki. Posiedziałem chwilę, poobserwowałem i szedłem spać, a w zasadzie tylko się położyć bo głośna muzyka nie pozwalała długo zasnąć. Bez nadziei i braku pozytywnego zaczepienia dla myśli było ciężko. Teraz mimo wszystko jest lepiej :)

Widzę dziś dużo aktywności na Fb... Taki dzień? Na pocieszenie dostałem cukierka. Nie zaczepiam, przecież napisałaś, że więcej na odległość... jeżeli to w ogóle Ty. No tak, zajrzałem tam gdzie nie powinienem zaglądać, żeby choćby porównać styl. Zbyt duzo emocji. W takiej chwili chcę przestać istnieć, gdy widzę, że się nie odzywasz. Czy nie możesz po prostu dać mi prywatnego maila, żebym się nie męczył? To niczym nie grozi, a tak przynajmniej będę wiedział, że dotarło właśnie do Ciebie... Przeczytasz lub nie, tak jak tutaj. Nie zmuszę Cię do odpowiedzi, ale przynajmniej nie będę musiał się domyślać, czy te 2 służbowe teksty napisałaś osobiście i co tak naprawdę miałem przez to zrozumieć. No, niedomyślny jestem. Jak długo będziesz mnie ignorować? Przecież gdybyś się odezwała nie musiałbym przypominać sobie niektórych niemiłych rzeczy tylko spróbował jakoś żyć do przodu i przestać się dołować. Tak się pożaliłem... , bo naprawdę o niewiele prosiłem... Muszę sobie zrobić przerwę, sprawdzić skrzynkę może... Nic. Czy zdajesz sobie sprawę co przeżywam? Nie chcę Cię tłumaczyć i wymyślać czegoś. Skontaktuj się, powiedz jak jest, a ja postaram się Cię nie dręczyć i jakoś sobie poradzić. Czy naprawdę nie możesz tego dla mnie zrobić?

Zmieniłem to zdjecie profilowe na TH bez uśmiechu. Przynajmniej sie czymś zająłem :) Balans to plan na dzisiaj. Sam i tak nie jestem w stanie nic zmienić. Straszne to, ale cóż, pomeczę się jeszcze trochę :) Jutro na nic nie bedę miał powodu czekać, a pojutrze pewnie to wyślę. Po co? A co mi pozostało? Nawet czekolada na wieczór :(

Poczytałem trochę artykuły popularnonaukowe. Trochę zabiłem czas. Tak czy inaczej plan z balansem jest dobry na dziś. Nie mogę się nakręcać, bo tu naprawdę nie mogę nic zrobić poza utopieniem się... to było pozytywne stwierdzenie :) Czyli nie myśleć co byś mogła dla mnie zrobić i co by było dla mnie oczywiste. Pogodzić się, że jest jak jest. Robić minimum i starać się być miłym nawet na odległość. I nie wracać już do ekstremalnych w swojej amplitudzie emocji, które pamiętam... No, staram sobie pomóc właśnie :) Poczekać, obejrzeć coś, zjeść, wysłać. Bez nakręcania nawet minimalnych oczekiwań, nadziei, emocji. Czyli jednak wyciszenie. Taki plan. Trudne w mojej sytuacji. Nie ma też sensu myśleć co by było gdyby i zastanawiać się dlaczego milczysz. Uśmiech na razie schować na lepsze czasy :) Oby nadeszły...

Zimno, muszę to jakoś przeżyć. Może nie podglądac Fb? Ale już nie potrafię bez tego żyć. To taka namiastka kontaktu. Zupełnie porąbane nie? Już nie pamiętam co dokładnie proponowałem w zeszłotygodniowej części, którą "wyświetlono" dopiero wczoraj. Tak, ta niepewność docierania do Ciebie męczy mnie w pierwszej kolejności. Na razie jednak pozostajesz głucha na jakiekolwiek prośby. Poza tym przekazaniem i służbowym zaproszeniem, które mogło  być niby reakcją na początek tego co wysłałem. W wariancie średnim, zakładającym brak zmiany, będę słał coś od czasu do czasu bez żadnej reakcji i nawet pewności, że dociera do Ciebie. Co to za życie? Ile to może trwać? Długo. Znowu staram się to jakoś racjonalizować. Jak spojrzę na to z innej perspektywy widzę, że to szaleństwo. Ale szaleństwem w takim razie jest wszystko od jakiegoś roku. Budującego wniosku z tego nie potrafię wyciągnąć. Upraszczając, czy oczekiwałem, że się dziś odezwiesz? Zawsze, ale większych nadziei sobie nie robiłem. Po prostu bardzo tego potrzebuję... To z pewnością rozumiesz... I nic, a świadomość o tym prowadzi do rozpaczy. Jestem bez szans na nic... Gdybym chociaż wiedział jak o tym myślisz. Nic dziś już nie wymyślę. Tyle, że tylko się łudzę i oszukuję, żeby móc pouśmiechać się do moich wspomnień i marzeń. Tak to wygląda. Mówiąc językiem uczuć: kocham Cię bez wzajemności i cierpię gdy nie mam z Tobą kontaktu.

W dodatku to pragnienie kontaktu, nawet minimalnego, od roku się nie zmieniło. I musiałem z tym żyć. A teraz mogę sobie popatrzeć na aniołka i przestać jęczeć :) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie w tym dniu :) Całuję jak...ciocia najwyżej :) Jak chcesz :)

No tak, straciłem właśnie w miarę ciepłe miejsce. Jak nie urok to przemarsz wojsk :) A mam jeszcze z godzinę siedzenia. Czyli zawsze może być gorzej :) W sumie nie muszę czekać. Pieniądz rządzi, więc po prostu nie pasuję do tego świata i odpływam :) Dobranoc

15.02

Wczoraj zasnąłem w miarę sprawnie :) Wyciszony po komedii "World End" i fragmentach mocnych filmów, które kiedyś szokowały, a po wielu latach juz nie. Wrażliwość się stępia, rozszerza się tolerowany zakres... Przywykamy do czegoś, czego doświadczamy, widzimy czy słyszymy, więc to co dla mnie np. może być nie do pomyslenia czy zaakceptowania, dla kogoś może mieścić się w normie czy być akceptowane i odwrotnie. To pewnie oczywistość, ale to napisałem, bo tak sobie myślałem trochę pogodzony z losem. Stopy nie marzły węc spałem nieźle. Wcześniej zjadłem trochę więcej niż ostatnio, ale w sumie mniej niż jeszcze zazwyczaj miesiąc temu...

A dziś...nie było zimno rano tzn. koło południa :) Pomyślałem sobie trochę spokojnie o Tobie i swoim losie, który sobie zgotowałem. Że emocje są jednak podobne u różnych ludzi, tylko później są różne schematy postępowań, czyli to co z nimi zrobią. Budowana przez lata moralność, sumienie, wzorce, żeby nie powiedzeć wprost o archetypach dobra i zła... Pomyślałem sobie, że pewne...rzeczy musiały ponad rok temu przebiegać równolegle. Ktoś został odsunięty, przeżywał to i próbował Cię zniszczyć. Być może to nie było pierwszy raz. Oceniłaś jego propozycję i cel negatywnie. Rozumiałem to tak jak to przedstawiłaś. Niestety  walka z nim mogła mu dać tylko satysfakcję... Przekształcenie jednej emocji w drugą ekstremalną... Nigdy tak nie potrafiłem i nie chciałem. No tak, tylko, że mój wzorzec uczucia jest delikatnie mówiąc dość idealistyczny... W schemacie hierarchii wartości, przedkładaniu czyjegoś dobra nad swoje, znoszeniu być może upokorzeń itd. No tak, ale co z tego? Ano to, że z pewnymi rzeczami już dawno się pogodziłem i o tym wiedziałaś, ale z brakiem kontaktu z Tobą nie potrafiłem i nie potrafię nadal, co już chyba rozumiesz. Nic też nie zapowiada, zeby mogło się to w przyszłości zmienić... Po takich spokojnych w sumie myślach zjadłem coś i poszedłem na slońce.

Dziś...w końcu zdjąłem koszulkę po 2 czy prawie 3 miesiącach żeby uzyskać komfort termiczny. Mogłem się sobie przyjrzeć no i zaokrągliłem się trochę :) Mniej więcej jak 2 lata temu. Dieta węglowodanowo tłuszczowa i brak ruchu zrobiły swoje. 2 lata temu jednak urozmaicałem ją trochę bardziej. Wtedy liczyłem się z 7 latami samotności...skończyło się na 1,5 roku, teraz wyjechałem na 2 tygodnie :) Pobrodziłem w wodzie jak poprzednio, mięśni nie ścina (pewnie koło 13 stopni) więc można zacząć pływać. Przepłukałem skarpetki, powietrzyłem koszulkę i posiedziałem z nogami w górze myśląc oczywiście o Tobie. Z lekkim uśmiechem jednak. No tak, ale coś niby wymyśliłem żeby sobie pomóc :) Że to może dla mnie czyściec, a nie piekło jak się być może jeszcze niedawno wydawało...

No tak, czyli powiedzmy, że nigdy w realu nie udało mi się w zasadzie awansować na kogoś więcej niż pacjenta więc teraz tym bardziej muszę to zaakceptować. Prosty wniosek. Tylko czy mogę chociaż liczyć na bycie Twoim pacjentem? A czemu nie? W tej konwencji z pewnością zakochani, czy zafascynowani pacjenci często się zdarzają i powoduje to np. że częściej wracają. Może być to miłe, korzystne i nawet nieuciążliwe :) Mówiąc innym językiem: kiedyś zawsze kupowałem Twój czas i na tym z reguły polega praca w usługach. Kiedyś nie pozwoliłaś nigdy na inną formę, to czemu miałabyś teraz do tego dopuścić? Piszę to oczywiście pomijając skomplikowaną sytuację i emocje, które nadal wierzę, że były prawdziwe...mimo że potrafiłaś się ze mnie później nabijać... Ale wracając do faktów i logiki. Ponieważ, widzę że bez pomocy na odległość nie potrafię sobie poradzić chcę zostać ponownie Twoim pacjentem. Na odległość możesz zostać jedynie moją terapeutką lub konsultantką :) Raz mi pomogłaś to i drugi raz chyba nie odmówisz :) Złapałem się tej, wyglądającej na ostatnią, nadziei. Dlaczego nie wrócę po prostu i nie skorzystam np. pojutrze z zaproszenia na wizytę? Po pierwsze nie wiem czy mogę liczyć na wizytę u Ciebie, bo tego nie napisaliście w służbowym komunikacie. Po drugie, chciałbym się jednak doprowadzić do lepszego stanu niż w tej chwili, wzmocnić się, zrównoważyć itd. Przy założeniu, że od 3 tygodni dopiero staram się wyjść z długiej depresji jest to chyba logiczne.

Co Ty na to? Dopiero ten pomysł spowodował powrót lekkiego uśmiechu w sprzyjających, jak opisałem, warunkach pogodowych. Tyle dziś wymyśliłem :)

Wracając do wspomnień, skąd pomysł z czyśćcem...nie muszę tego w powyższej konwencji opisywać. Może nawet nie powinienem. Znasz mnie i wiesz, że zaakceptuję każde warunki czy formę. Moja pozycja negocjacyjna jest marna, mówiąc innym językiem :) Chcę sobie pomóc i to ostatnie, co potrafię wymyślić, żeby do końca nie zwariować czy totalnie się nie pogrążyć. I tym może zakończę tę część, bo pisanie zajmuje mi czas i na razie chyba nie jestem w stanie go przerwać. Pomyśl o ostatniej propozycji. Będę czekał na odpowiedź. Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie. Osobę, która kiedyś pomogła mi odzyskać spokój ducha, podjąć decyzję o zostaniu w kraju i znalezieniu pracy :)   

kocham

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości