dominikistoji dominikistoji
120
BLOG

Pożegnania

dominikistoji dominikistoji Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Witaj...żegnaj? Nie wiem jeszcze jak, ale być może taka powinna być moja decyzja, niezależnie od wszystkiego. Moje rozterki są tylko moje. Rozważam to teraz w kontekście przyzwoitości. Muszę wymagać jej przede wszystkim od siebie. Tylko od siebie. To tylko mój świat. Według koncepcji konkurencyjnych prywatnych światów, nasze światy po prostu do siebie nie pasowały. Prawie zupełnie. Wiedziałaś o tym prawie od początku, a jednak... w świecie fizyki to naturalne, wchłonęłaś wszystko co się dało, byłaś po prostu silniejsza. Gdy opiszę to w ten sposób to nie muszę Cię oceniać, by żyć...

Noo, tak dziś mija dokładnie 7 tygodni od mojego odkrycia. Podjąłem decyzję, której skutki będą dla mnie być może bardzo bolesne. Nie wiem tego. W końcu ten wyjazd nie był tak dobrze uzasadniony jak poprzedni tzn. brak powrotu, bo sam wyjazd jednak był. Zakłóciłem nim kilka innych światów. Pewnie wywołałem cierpienie i tęsknotę. Nie chcę pisać, że przez Ciebie, ale to moje myśli o Tobie były tego powodem. To że Cię poznałem, za wiele przebywałem z Tobą, za dużo pomogłem i nie potrafiłem już nie wracać do Ciebie myślami. Tak jest precyzyjnie. Próbowałem się uwolnić, ale nie potrafiłem. MOJA WINA. Teraz oczekuję Twojej wdzięczności... nadal, zawsze i będę musiał z tym żyć tak długo jak będę żył. Tobie byłem wdzięczny za to, że dałaś mi początkowo ukojenie. Tego nie zapomnę. Później jednak rozterki przeważyły, ale dałaś mi cel. Dalej nie chcę myśleć o tym jak o wykorzystaniu. Wiem jednak, że sam także powinienem okazać wdzięczność innym ludziom, którzy mi pomagali w życiu, czy wobec których mam naturalne zobowiązania. Nie wracając odciąłem się od nich. Dziś zapłaciłem prawie 66 Euro. Wczoraj cena była inna... wyższa... ponad 70. Czy mam coś wyczytać z tych liczb? Bać się czy przeorientować światopogląd? W takim przypadku musiałbym uznać pomoc jakiej Ci udzieliłem za ogromny błąd o kolosalnie brzemiennych dla mnie skutkach... Moja była też nie była słodka... Czy wszystko w moim życiu podsuwała mi ciemna strona, sprowadzając powoli, lecz nieustannie do upadku? Miałem sporo talentów... co z nimi zrobiłem? Co dała mi miłość? Wpierw napędzała, a potem hamowała. Najlepiej oddziaływała na odległość przy spotkaniach raz na 2 tygodnie. Taka jest prawda...

Teraz wróżymy ze studentem z sieci YT... prowadząc filozoficzne rozmowy. Wpierw puściłem Genesis "Jesus...", potem leciała "Mama" i "We can't Dance", a student puścił "Another Brick on The Wall", po czym się powtórzyło od gromu gdy rzucił jakiś świętokradczy tekst...pusciłem więc "Elan" Nightwish mówiąc, że potrzebujemy pomocy silnej kobiety - anioła. Później poleciał z automatu inny kawałek z silnym głosem Tarji, a teraz student puścił podobno zabawny kawałek Boba Sinclaira o gitarze, teraz coś o Cyganach... No to ja pojechałem z Dodą "Szansa"... teraz lecą " 2 Bajki", teraz coś czego nie znam. Nie chciałaś ze mną płynąć już na początku marca, wyraźnie chciałaś bym znalazł kogoś innego, a jednak poprosiłaś ostatni raz o największą pomoc... teraz leci na "Na Zakręcie"... nawet nie wiem kto to śpiewa. Ale to prawda o mnie... "co z nami będzie, gdy znajdziemy się na zakręcie?" Po co wcześniej dyskredytowałaś moją "protegowaną" po samej dacie urodzenia? Jasne, że jest pokręcona, ale to dobre jeszcze dziecko... Ciemna strona ciągnie ją strasznie mocno, ale jednak... Puściłem "Znak Pokoju". To do Ciebie... Napisałem to juz w jakiejś części: nie zakochałem się wtedy w Dodzie, sprawdziłem tylko coś. Dokładnie jaka jest prywatnie. Podobałaś mi się bardziej... wszystko w Tobie... to dobre wspomnienie :) 

Jeżeli mnie jakoś oszukałaś będę musiał Cię przekląć. Dziwię się, że to napisałem, ale tak wychodzi po rozmowie ze studentem o kobietach, miłościach życia. Uważam jednak, że to bzdura. Uciekałem od myśli o Tobie prawie 3 miesiące aktywnie w kraju, potem jeszcze 1,5 miesiąca usypiania, 2 tygodnie słonecznej terapii, pół roku usypiania tutaj i teraz 7 tygodni przepracowywania tego na nowo. Dopiero od tygodnia pracuję mocno nad odcięciem, bo Twój "szef" się zlitował. Widzisz jakie są efekty jeśli czytasz maile. Czemu nie mogłem wcześniej zacząć? Bo mi NIE POWIEDZIAŁAŚ. Taka jest PRAWDA. Twój związek w moim świecie ZMUSZA mnie do zmiany sposobu myślenia. Oczywiście w trakcie tej rozmowy spociłem się jak mysz z emocji i musiałem się umyć... NIe odetnę ich, natomiast mam wpływ na swoje działania. Wystarczyła wiarygodna informacja. Jeny, wydaje mi się, że dla Ciebie to też nie było takie proste, ale widziałem jaka jesteś dynamiczna i emocjonalna więc to akurat rozumiem. Emocje nadal karzą mi skończyć ze sobą szybko, ale kontroluję się jednak. Teraz lecą Wilki "Na Zawsze i na Wieczność". Nie wiem dalej co teraz zrobię. Coś lub ktoś ciągnie mnie do kraju i tyle. Wywaliłem dziś z siebie emocje w rozmowie... to czasem pomaga. Pewnie dlatego też piszę. Jeśli czytasz, to nie zazdroszczę Ci. Napier...m silnymi, prawdziwymi emocjami. "Wszystko jest w Twoich rękach...lecę bo życie jest złe, lecę bo wciąż kocham Cię" to tylko teksty z tej piosenki...

Poszedłem się przewietrzyć, użyć dezodorantu, podciągnąłem się całe 4 razy. Rekord w tym roku. Dałaś mi taką amplitudę emocji, jakiej nie pamiętałem od dawna. Tylko wtedy, gdy moja była wychodziła na balkon niby skakać, gdy coś jej nie pasowało, zanim pojawiły się dzieci. To było totalnie porąbane i nie wiedziałem wtedy zupełnie co począć. No dobra, koniec tych wspomnień. Jeżeli jest tak jak opowiadałaś to powinienem dać Ci już spokój. 

Podpowiedz choć telepatycznie jak mam sobie sam z tym poradzić, bez potwierdzania wszystkiego. Przecież nawet teraz w głębi czai się myśl, że wykorzystałaś moje emocje i spotęgowałaś je wymyślając ckliwą legendę. Jak mogę Ci ufać teraz, gdy się tak długo nie odzywasz? Jak uchronić się przed takimi myślami w przyszłości? "Wszystko dobrze" niczego nie wyjaśnia. Czy to ważne? Dla mnie tak, dla oceny siebie samego, zeszłego roku, wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Przecież już rok temu w szpitalu, gdzie Cię szukałem przeżyłem pewien szok...dysonans poznawczy... Mówiłaś, że będziesz tam więc z różą chciałem Ci sprawić miłą niespodziankę, martwiłem się o Ciebie. Jeszcze w kwietniu miałem na tyle odwagi, żeby szukać Cię w takim miejscu. Potem bałem się głównie o Twoje życie. Nie pomagłaś w maju, gdy dotarł jakiś sms  i nie odpisałaś nawet "żyję". Cholera, Twój "chłop" pewnie by odpisał... Czy to oznacza, że muszę nazwać Cię Femme Fatale? Nie chcę nadal. Leci Lady Pank "Jeszcze Wczoraj". Nie chcę grać roli Barcisia z "Dekalogu" Kieślowskiego. Mam problem z akceptacją "faktów", których nie jestem pewien. 

Chłopcy z Mazur pewnie mają niezły ubaw jeśli to czytają. Taki właśnie jestem, nie wstydzę się tego. Narzędzia oparte na sztucznej inteligencji pewnie namierzyły potencjalnego samobójcę. Nie da się nie zauważyć specyficznego ruchu w sieci, który wytwarzam od 7  tygodni. Dobrze, że chociaż dzięki temu coś prawie wyjaśniłem. Już nigdy nie poznam Cię na zewnątrz... nie łudzę się. Mogę co najwyżej zobaczyć Cię ostatni raz. Bez potwierdzonej wdzięczności jest to jednak dla mnie misja prawie samobójcza... Nie boję się już. Leciało "Tacy Sami", a teraz "U Maxima..." :) 3 lata temu nie mogłem tego słuchać bez bolesnych myśli o byłej, bo była to jej ulubiona kapela... Teraz "Mniej Niż Zero" - to o mnie. Teraz "Kawałek Podłogi" Mr Zoob. 7 tygodni temu jeszcze nie miałem pojęcia co się z Tobą stało. Tak czy inaczej znowu na mnie wpłynęłaś, bo nie miałem robić w tym roku tego co pewnie zrobię. Takie są fakty. Co z tego wyjdzie pewnie zadecyduje o moim dalszym życiu i jakoś może pozwoli mi zinterpretować zeszły rok. Zobaczymy.

"Na Co Komu Dziś?" Częściowo popieram tzn. że warto żyć przyszłością, właściwie teraźniejszością z dobrą wizją przyszłości. Wiesz jak łatwo było by w mojej sytuacji pogrążyć się w bólu i szaleństwie, poprzekraczać wszelkie granice i stać się...kimkolwiek złym? Całe szczęście w tym momencie zabrzmiało "Nie Płacz Ewka". Mogłem zaoszczędziś dziś 6 euro, gdybym wybrał później, ale przecież pieniądze nie są najważniejsze... Można posługiwać się nimi jak kostką do gry, żeby determinowały pewne decyzje, ale jaki to ma sens? Tylko ich brak czasem zmusza nas do trudnych, a czasem po prostu złych wyborów. Nie chcę żałować pewnych rzeczy. Być może zrobię coś dobrego dla kogoś innego teraz właśnie dzięki Tobie... Uparcie szukam pozytywów. Teraz "Autobiografia". Czasem zastanawiam się czy po prostu nie żałuję najbardziej, że nie poznałem seksu z Tobą. Wybacz, że wprost o tym napisałem, ale chciałem rozwiać wątpliwości ewentualnych czytelników. Co by to zmieniło? Dalej najbardziej potrzebuję rozmowy z Tobą. I chyba nawet się nie oszukuję. Dziwny jestem? Trochę mnie wzruszają te kawałki. Znowu poleciał LP "Kochaj Mnie", a teraz "Już Teraz Dni Są Tylko Po To... Zawsze Tam Gdzie Ty" dokładnie. Tak, tak dziwne rzeczy chodziły mi po głowie póki "szef" mi nie pomógł. Noo w końcu... wtedy odetchnąłem. Uchronił mnie w ten sposób byc może przed totalną desperacją w tym kontekście. Naprawdę jestem mu za to wdzięczny. W końcu on pewnie lepiej od Ciebie wie co może siedzieć w głowie faceta o. być może, dość podobnym kluczu kulturowym. Ty znasz tylko zewnętrzne objawy naszych myśli i emocji. Nie sądzę, żeby ktoś kiedyś pisał do Ciebie w taki sposób jak ja, ale mogę się mylić... w końcu kiedyś musiałaś polubić listy ;)

Pytanie dla mnie na dziś: jak zrobić by jutro wstać z optymizmem. Zrobić coś. Mieć chęć, siłę by choć wyrzucić brudne spodnie, na których pojawiła się juz nawet pleśń? By zacząć sobie radzić. Bez Twojej pomocy, bez nadziei na nią w jakiejkolwiek formie. Szukać jakiegoś innego kontaktu? Nie chcę tego robić póki nie zamknę, nie wyjaśnię, nie zobaczę na własne oczy. Rozumiesz? To mi nie pomaga w kontaktach, których obecnie po prostu nie mam. Leciało 2 razy pod rząd "A Ja Jestem Twym Aniołem", ale coś się teraz zacięło. Trochę, powoli wyciszyłem dzisiejsze emocje. Dziś zostało mi bardzo mało chleba na obiadokolację. Jutro pójdę do sklepu. Pewnie tylko po chleb. Piwa nie ma sensu pić w moim położeniu. Muszę myśleć by to przepracować do końca. Pomysł w zatapianiu się w bólu wydaje się dziś absurdalny. I tak jestem juz siwy jak gołąbek, a jeszcze bardziej niszczyć sobie zdrowie by powoli umierać nie ma sensu. Teraz chyba leci Piasek, z jakiegoś filmu. Czy żałuję, że nie ja? TAK, ale z tym muszę sobie poradzić, może już poradziłem. "Nowe Życie Na Śniadanie" tak się chyba nazywa ten kawałek. Na co mnie jeszcze stać? Nie wiem. Tu chyba na nic. To czemu nie wrócę? nie jestem nadal gotowy, nie mam do kogo...YT najwyraźniej chce mnie dobić, bo właśnie zaczęło lecieć "Noc Się Kiedyś Skończy..." Przyczyny, przyczynami... nawet jeśli to zły zdecydował, że natknąłem się na Ciebie, to ważne jest co z tym zetknięciem zrobiłem. Jaki byłem, jaki jestem i jaki będę. Jak się to skończy. Na razie mało plusów. Nie wiem co zrobić, żeby było lepiej. Rozumiesz to moje szukanie plusów prawie na siłę? Nie pomagasz od roku.Jeszcze rok temu, po tym jak opowiedziałem co zrobiła moja współpasażerka, podsumowałaś, że oznaczało to brak szacunku. Mówiłaś szczerze, czy tylko dlatego że chciałem to usłyszeć? "Prawie do Nieba Wzięłaś Mnie", a teraz coś podobnie romantycznego. Zostałbym tu spokojnie gdybyś się czasem do mnie odzywała. Widocznie ma być inaczej "Z Datą Wczorajszego Dnia, Kroplą Deszczu Namaluję Cię", w końcu "Aisha". Teraz widzę jak absurdalne były moje wczesne pomysły na początku tych 7 tygodni. Potrzebowałem "oświecenia". Gdybym był na miejscu pewnie najprościej było by gdybym wpadł z wizytą i prawie wszysko było by jasne. A tak musiałem sie nagimnastykować, pohałasować w sieci i dopiero pomogło. Nadal trochę się martwię o Twoje zdrowie. Może jest całkiem nieźle, ale jednak ufam, że nie wyolbrzymiałaś problemów za bardzo. Oczywiście wolałbym żebyś była hipochondryczką. Gdybyś się odezwała i napisała coś szczerze od siebie, to te listy pewnie byłyby lepsze, albo przestałbym je wysyłać. Tak to niby też nie jest problem, bo to Ty decydujesz czy czytasz, czy nie. Ale jednak czasem trudno nie ulec ciekawości, więc wolałbym żeby przekaz ode mnie był po prostu miły. Na początku po prostu wyobrażałem sobie, że bedę opisywał swoje wychodzenie z dołka i będzie Ci miło czytać o tym. Jeśli miałaś z tym jednak jakiś problem to może mnie zablokowałaś zeby nie kusiło. Wiem przecież jak lubisz czytać... jednak, niekoniecznie ciągle o cierpieniach starego pacjenta. Muzyka się skończyła, jest po 18, a ja już od 3 dni nie widziałem żadnej aktywności na koncie firmowym. Możliwości są 2: albo nie ma potrzeby, albo jestem zablokowany. 

Zaniedbałem trochę seriale. Ściągnę coś. Co poza tym mogę? Niewiele. Od tygodnia czy 2 nie moczyłem nóg. Trochę nie sprzyjała pogoda, a trochę mi się nie chciało. Utrata nadziei nie pomagała. Nie wróci się, choć przed chwilą pomyślałem, że moglibyście mnie jednak trochę polubić na odległość. W końcu kocham takich ludzi jak Wy. Nie wstydzę się tego w stosunku do "szefa". W przypadku Ciebie moje uczucia są jednak trochę bardziej skomplikowane w tej chwili. Mógłbym być takim zdalnym fanem, duszkiem, sympatykiem żeby nie używać większych słów. Pewnie jednak coś "chlapnęłaś" o mnie, pokazałaś może coś ode mnie i trudno mi pozyskać mimo wszystko sympatię szefa, choć wyraźne wyświetlenie ostatniego mojego tekstu odczytałem, być może bezpodstawnie, jako gest sympatii. Być może był to jednak zupełny przypadek lub wynikało to z czegoś innego, czyli np. wyświetlenia na innym urządzeniu. Czy dało by mi to coś? Sympatia jest dla mnie miła, a Twoi przyjaciele w jakimś sensie stają się moimi, nawet bez wzajemności. Czy pozwoliłoby mi to żyć do przodu? Nie wiem czy to będzie już możliwe. Dalej moje emocje są zbyt silne o czym znowu przekonałem się dzisiaj, gdy po krótkiej rozmowie musiałem przejść się przewietrzyć i schłodzić, bo się zgrzałem prawie bez powodu...

Te maile może też nie dochodzą, ale na razie nie potrafię wyobrazić sobie dnia bez pisania, a jak już piszę, to głupio było by nie wysłać. Mógłbym się pohamować tylko dla Twojego dobra. Może nawet, gdybym przeczytał "z nami" To wynikało by z kontekstu jednak ktoś jakby zmienił specjalnie na liczbę pojedynczą. Powód nieupewniania mnie, że jednak docieram z mailami wydaje mi się zbyt błahy w porównaniu z powagą pytania i odpowiedzi. Może się mylę. Może jednak poprostu ciekawi Cię jak wybrnę z tej, przecież zdajesz sobie sprawę trudnej dla mnie sytuacji. Według mojej pozytywnej i nadal aktualnej interpretacji jednak kochałaś mnie w jakiś sposób przez krótki czas. Pomyślenie o tym nadal jest dla mnie miłe. Zakładam więc, że czujesz podobnie, gdy czytasz coś miłego dla siebie. To tylko takie moje rzutowanie pozytywnych emocji na innych :) W wariancie paranoiczno-negatywnym po prostu zbieracie na mnie haki, żeby móc kiedyś w razie porzeby skuteczniej mnie pogrążyć. Oczywiście myślenie w ten sposób nie ma najmniejszego sensu. Nigdy nie będę Waszym wrogiem. Cholera, dalej ciekawi mnie jak rozwiązaliście sprawę z prześladowcą, czemu pikanterii dodaje jeszcze Twoje domniemane nowe nazwisko... Mógłbym sobie wymyślać różne historie na ten temat, ale może to tylko przypadkowa zbieżność. Widzisz, mam o czym myśleć dzięki Tobie. Poza tym czasem dociera do mnie tragizm mojej sytuacji. Czy nie przesadzam z tym tragizmem? Jasne, zawsze mogę sobie pogorszyć np. tym nadawaniem czy realizacją planu. Zawsze mogę mieć pecha ze zdrowiem, czy stratą materialną. Dalej tragicznymi jednak pozostają: moja samotność, brak zdolności do działania i trochę warunki w jakich żyję. Patrzę na prognozę i widzę jak ten czas nieubłaganie mija. 7 tygodni... nie, nie miałem innych planów jak je zagospodarować. To nie było najgorszych 7 tygodni tutaj. Było dużo emocji, wspomnień, nadziei, ale sporo dobrych. Teraz nie potrafię sobie już wyobrazić tutaj życia bez pisania. Poza tym czasem dociera do mnie bezsens mojej sytuacji. Pomogłem Tobie, tego mogę być pewnym. Chciałem napisać "Wam", ale wtedy byłoby to ewidentne świństwo... mówiłaś wtedy, że nie masz nikogo do kogo możesz się zwrócić o pomoc. Cóż, potem gdy raz czekałem na Ciebie dziewczyny sugerowały, że gdzieś coś robiłaś ze swoim "przyjacielem", ale o mnie też ktoś wygadywał bzdury. Wierzyłem Ci, mimo że już nie traktowałaś mnie dobrze, a potem na mnie fuknęłaś "Co to za akcja była?" Wystawiłaś mnie wtedy po prostu, a ja cierpliwie czekałem, by nie zmarznąć. Wszystko potrafiłem usprawiedliwić. Pokaż, że było warto... Zastanawiam się nad wdzięcznością. Biblia mówi, że nawet przyjaźń można kupić, i tak robią roztropni ludzie. Nie muszę się oczywiście odwoływać do Biblii. Pomoc zawsze wiąże się da mnie z wdzięcznością, szczególnie gdy się o nią prosi. To nie były napiwki i o tym doskonale wiesz. Nie mam pojęcia jak to sobie wytłumaczyłaś. Może tylko chęcią bycia jak Fish... Dalej nie potrafię sobie tego wyobrazić. Wiem, że właśnie zatoczyłem krąg... Nic nie mogę na to poradzić. Wdzięczności nie wymuszę, musi wyjść od Ciebie, mimo że to ja jej potrzebuję... Napisałem wyczerpująco dlaczego. 

Właśnie wymyślam coś. Nie chcę tego robić, ale obawiam się, że przez swój upór nie pomożesz mi uchronić się przed tym. Zobaczymy. Poczytam może jakieś wiadomości, zamiast wymyślać coraz gorsze rozwiązania... Pożyczę Wam jeszcze dobrej nocy.

15.03

Dziękuję za enigmatyczne acz bardzo ważne potwierdzenie kluczowych dla mnie informacji. Pomógł mi Pan najbardziej, więc proszę nie dziwić się mojej spontanicznej i serdecznej deklaracji. Dzięki temu po niemal roku przywrócił mi Pan wiarę w ludzi i od 10 dni pracuję intensywnie nad zmianą sposobu myślenia. Staram się myśleć o przyszłości, ale nadal nie potrafię uciec od żalu i w dalszym ciągu jedynej logicznej interpretacji mojej roli jako totalnego... leszcza. Blokuje mnie już tylko jedna rzecz: brak elementarnej wdzięczności, która w moim świecie zawsze wiąże się z poproszoną bezinteresowną pomocą, niezależnie od skali i częstości. Wiem, że to tylko mój świat, ale w sumie wystarczy wspomnieć jednego staroświeckiego pisarza o inicjałach JV.  Inaczej, także tu zmienia się interpretacja i nazwa tego obiektywnie dobrego zjawiska. Na pewno rozumie Pan, że pisanie do Pana jest dla mnie bardzo niezręczne, ale widocznie nie potrafię dotrzeć bezpośrednio. Nie chcę i nie potrafię też myśleć czy działać negatywnie. Dzięki Panu od 7 dni staram poruszać się wyłącznie w racjonalnym obszarze logiki. Jest to dla mnie dużo bezpieczniejsza sfera, gdyż mam bardzo dużo czasu na myślenie. Jednak na każdej, możliwej dla mnie scieżce prowadzącej do przyszłości prędzej czy później natrafiam na blokadę, firewall, który sam kiedyś stworzyłem, nieświadomy możliwości całkowitej utraty kontaktu. Dla mnie możliwe  było to jedynie w przypadku śmierci. Żeby była jasność: by podsumować ubiegły rok potrzebuję już tylko dostrzec  wdzięczność teraz, niezależnie od spustoszeń jakie zaistniały w przeszłości. Nie wiem jak, bo proponowałem od początku sposoby, które wydawały mi się proste, bezproblemowe w dowolnej sytuacji i oczywiste dla mnie. Jeżeli prześledzi Pan to co wysyłałem, nie znając dokładnie sytuacji, to dostrzeże Pan, że od początku o to mi chodziło, tylko trochę odwracałem relację. Zdaję sobie doskonale sprawę z pewnej karkołomności moich oczekiwań. Nie musi Pan nawet tego czytać. Jednak dziś w zasadzie mogę wierzyć już tylko w Pana. W tym świecie stać mnie na poruszanie się w obrębie takich wartości i życie przeszłością, ale niestety zaczynając myśleć o innej, być może niesamotnej przyszłości muszę zmierzyć się z bardziej... przyziemną rzeczywistością. Proszę wybaczyć, że nie dostosowałem się do Pana prośby, ale staram się wrócić do życia. Nadal serdecznie pozdrawiam, bo to naprawdę najważniejsze. Jestem przekonany, że mimo konsekwencji, którą szanuję, dobro czy zwykła przyzwoitość zwycięży i pomoże wszystkim bez złych emocji, bez konieczności wypierania, spychania do podświadomości, metafizycznych czy tylko psychosomatycznych reakcji. Naprawdę wierzę, że wewnątrz wszyscy jesteśmy bardzo podobnie zaprogramowani, mimo kilku lat różnicy i moich czasem niestandardowych działań ;) Nie zamknąwszy tego mogę spędzić tu wiele lat myśląc wyłącznie o przeszłości. Pan wybaczy, że trwa to tak długo, ale chcąc być taktownym, nie mogłem inaczej. Powodzenia!

Dzień dobry. Wczoraj zredagowałem jeszcze jeden tekst na prawdopodobną przyszłość i dostałem znowu słowiańskie piwo...tym razem złote z napisem "90". Ten sam numer mam na spodenkach, które też mają swoją długą historię. 4,9% 0,5 litra ale wieczorem na czczo poczułem działanie. Dokończyłem "Atlas Chmur" i musze przyznać mi się podobał. Hanks, Holly Berry bdajże i inni aktorzy świetni. Oczywiście koncept braci Wachowskich i piękne zakończenie. Niestety takie mnie, nas nie czeka. Zasnąłem w miarę sprawnie, ale obudziłem się krótko przed świtem, bez zapamietanych snów, za to ze zmianami redagowanego wieczorem tekstu. Nie potrafiłem się już uśpić więc poprawiłem na lapku. Było wcześniej niż zwykle. Zdecydowałem się wyrzucić brudne dresowe spodnie, które zdążyły się już pokryć  chyba nawet grzybnią ;) Wiernie służyły mi przez dobre 3 miesiące, a kiedyś należały do mojej żony. Przypadkiem znalazłem je w listopadzie i zacząłem używać. Dalej nie chciało mi się sprzątać, ale za to poszedłem do sklepu. 3 chleby, i tani 4-pack piwa mnie usatysfakcjonowały. Gdy wracałem słońce wyszło zza chmur, a ławeczka była wolna. Po drodze jak zwykle minąłem totalnego wyrzutka z dwoma psami. Taki pewnie ostatecznie tu bym się stał. Totalnie samotny, zaniedbany i... nie wiem jak się czuje naprawdę. ten człowiek. Na ławeczce zjadłem trochę chleba popijając piwem. Zrobiłem trzy seryjki samych siódemek pompek. Lubię tę cyfrę, tyle ile macie w tej chwili polubień. To było tylko na rozgrzewkę, nie żeby specjalnie mi się już chciało. Posiedziałem krótko, minęła mnie jakaś para uśmiechniętych hipisów z małym dzieckiem w nosidełku. Miłe :) Trochę drażniło mnie, że ciągle myslę do Ciebie i ciągnie mnie do lapka, żeby dalej pisać. Pomyślałem, że nie zapomnę nigdy, nie zamknę też szuflady, ale przekształcę, właściwie już rok temu przekształciłem to co czuję w piękną, czystą przyjaźń do Ciebie. Nawet jeżeli jednostronną i bezkontaktową to jednak piękną. Poza tym myślałem, że potrafię wyobrazić sobie najróżniejsze światy, scenariusze. Mógłbym wrócić do, czy nabrać nowych umiejętności i wyruszyć na samobójczą wojnę z każdym, zniszczyć wszystko wokoło, tylko, ze później musiałbym sam się anihilować. Totalnie bez sensu. Mógłbym też stać się mieszkającym np. naprzeciwko wyrzutem sumienia, ale to też by mi nie pomogło i nie było by pozytywne. Chciałbym jeszcze trochę pożyć, jak już zacząłem myśleć. Z pewnymi rzeczami dawno w zasadzie się pogodziłem i do tego "przygotowywałaś" mnie w jakiś sposób osobiście przez parę tygodni. Tylko z brakiem kontaktu się nie pogodziłem, do tego mnie nie przygotowałaś... cholera, naprawdę nie wiedziałem, ze istnieje taka możliwość. Wybacz, ale wiąże się to dla mnie ściśle z brakiem wdzięczności. Więc już naprawdę tylko to mnie blokuje. To specjalnie dalej nie poprawia mojej sytuacji i naprawdę nie wiem na jakim etapie będę za 2 tygodnie. Z pewnością jednak nie będę chciał więcej. Zauważ, że od początku tych 7 tygodni, czy nawet prawie roku, prosiłem o to samo, co miało być właśnie objawem elementarnej wdzięczności. OK, wyślę Ci to. Dalej pozdrawiam już Was oboje serdecznie. Wszystkiego Dobrego :)

Posiedziałem po kawie na słońcu i lekkim wietrze. Myślałem o przyszłości. W zasadzie zaczęło się od Twojego pięknego zdjęcia. Pojawiło się pytanie czy można przyjaźnić się z diabłem? Dziwne, metafizyczne pytanie. Odpowiedź brzmi: raczej nie, ze względu na definicję i domyslny zestaw cech osobnika... No, tak to zależy jeszcze od jego wizji, ale standardowo w kręgu judeochrześcijańskim jest z tym problem. OK, nie muszę rozważać tego w tym kontekście, zresztą według roboczej hipotezy jesteśmy czasem po prostu   narzędziami lub tylko w ten metafizyczny sposób opisuję pewne zachowania, ludzkie wybory. Myśląc dalej o praktycznej przyszłości stwierdziłem, że nie ucieknę od oceny mojej pomocy dla Ciebie. Nie ucieknę przed konsekwencjami swojej decyzji. Szczególnie tej ostatniej. Wtedy wybrałem Ciebie myśląc o Twojej ale i swojej w tym kontekście przyszłości. Wydawało mi się, byłem przekonany, że wybieram przyszłość. Miało Ci to pomóc rozwiązać swoje problemy, ale dalej miałem Cię widywać w każdym przypadku, nawet jeśli tylko jako zwykły pacjent. Innej możliwości nie potrafiłem sobie wyobrazić, z wyjątkiem przypadku gdybyś zeszła z tego świata. To było jedyne ryzyko, ale myślałem optymistycznie. Potrafisz sobie więc wyobrazić co czułem i myślałem, gdy się nie odzywałaś. Muszę to niestety jeszcze raz przepracować... Szok, rozpacz, rozczarowanie itd... Pierwsze dwa przypadki pomocy mogę spokojnie zaakceptować, ocenić nawet jako niezbyt duże błędy w związku jednak z brakiem okazanej jakiejkolwiek wdzięczności. Natomiast w trzecim przypadku ewidentnie wybrałem Ciebie, licząc na kontakt w przyszłości, zamiast zapłaty zobowiązania, które być może będzie mi utrudniać życie do końca. Mogę mieć z tego powodu duże kłopoty, bo wtedy wybrałem osobę, która była dla mnie niedługo wcześniej dobra, pomijając uczucia. W zestawieniu z kimś, kto ostatnio był dla mnie ewidentnie zły było to dla mnie oczywiste, mimo że zdawałem sobie sprawę z przyszłych możliwych konsekwencji. Jednak wierzyłem, że sobie poradzę, gdy będę miał z Tobą kontakt. To mi dużo dawało, wzmacniało do pewnego momentu. Wszystko przypadkiem się zgadzało. Kwota, możliwość realizacji itd. NIe było to łatwe, bo pamiętałem o konsekwencjach, ale gdy nawet w momencie przekazania, nie odczułem wdzięczności i jeszcze wybrzydzałaś, że nie napisałem nic od Ciebie, przeżyłem... zimny prysznic. Tłumaczyłem to jednak tragicznością Twojej sytuacji. Potem nic dziwnego, że chciałem wiedzieć jak sobie poradziłaś, wykorzystałaś pomoc ode mnie, a Ty mnie tylko zbyłaś tekstem: "Nie pytaj". Było to dla mnie okrutnie satysfakcjonujące. Potem zaczęłaś wyraźnie unikać i w końcu przestałaś się odzywać. Masakra. Czemu do tego wracam? Bo jeżeli mam wrócić do życia to teraz będę musiał wypić to piwo. Praca, którą zdobyłem w kwietniu i straciłem w sierpniu dawała mi szansę wyjścia na prostą i akceptowalną realizację zobowiązań, które odrzuciłem woląc pomóc Tobie. Obecnie nie wiem co mnie czeka w kraju. Muszę się zmierzyć z oceną mojego wyboru. Mogę to uznać racjonalnie za błąd w związku z zaistniałymi już faktami, ale ważna jest dla mnie jeszcze jego SKALA. Wyznacznikiem tej skali jest wielkość Twojej wdzięczności i świadomość jak bardzo Ci pomogłem. Na razie wdzięczności nadal nie dostrzegam, a na podstawie tego czego mogę się tylko domyślać z kilku lakonicznych słów i terminu otwarcia firmy, moja pomoc dla Ciebie nie była zbyt ważna czy duża. Nie wiem nawet jak ją zagospodarowałaś. To nie polepsza mojej sytuacji, w związku z zestawieniem z DUŻYMI kłopotami, które mogą mnie czekać z tego powodu. W obecnej sytuacji muszę racjonalnie uznać to za kolosalny błąd i wtedy cała moja koncepcja dobrej pomocy bierze w łeb, wizja siebie i cała wizja świata. Dopiero teraz zaczynam się z tym mierzyć w myślach, bo zostając tu uciekłem od tego. Mógłbym uciekać już do końca życia, ale od 7 tygodni sobie to komplikuję. Gdy zaczynam naprawdę myśleć o przyszłości dochodzę do wniosku, że będę musiał się z tym zmierzyć w praktyce. Nie wiem jak. Znasz podobną sytuację więc wiesz o czym mówię. Cholera, wiem że piszę o pieniądzach, czego nie lubię, ale jeśli wrócę, a nawet jeśli tylko będę wpadał na chwilę to nie ucieknę od tego. Żeby sobie z tym poradzić muszę:

1. Wierzyć w siebie, czyli nie mogę sobie pogarszać samooceny, co wiąże się z oceną przeszłych decyzji i dlatego z tym muszę się wpierw zmierzyć i do tego potrzebna jest mi przede wszystkim Twoja wdzięczność.

2. Nieźle się czuć, czyli znajdować się nad osią, bo pod osią prawie spokojnie wybiorę ewentualne więzienie... w tym też możesz nadal jakoś pomóc.

3. Wzmocnieniem by było gdyby ktoś mnie wspierał, lub żebym widział jakiś inny cel przed sobą, ale w tym punkcie raczej juz mi nie pomożesz... nie masz wolnej siostry lub fajnej koleżanki ;) 

4. Pieniądze... nie podałem ich na pierwszych 3 miejscach jak Napoleon, bo one nie są jednak największym problemem w moim przypadku. Najtrudniej podjąc mi decyzję żeby je na ten cel przeznaczyć. Muszę uwierzyć, że będzie to najlepsze dla mnie rozwiązanie, czyli muszę mieć kogoś/coś innego na czym mi będzie zależało i nie będę chciał komplikować tej relacji swoimi kłopotami.

Widzisz teraz wyraźnie, że prawdziwy problem tkwi w mojej głowie... W ten sposób myślę naprawdę. Jest tego trochę więcej niż piszę, bo nie potrafię tak szybko pisać, ale generalnie staram się pisać o wszystkim. Przed kilkunastoma minutami puściłem Kasię Kowalską "Spowiedź" ... to co piszę to moja spowiedź rzeczywiście. Mówiłem Ci kiedyś, że poznałem ją  krótko osobiście. Niezbyt szczęśliwa i refleksyjna jak jej piosenki... Jednak bardziej ożywiło mnie zobaczenie aktywności na firmowym koncie. Po tylu dniach... Tak, dalej to ma dla mnie jakieś zastępcze znaczenie... jakby to pokazywało mi że żyjesz i masz się dobrze... tak nadal to traktuję, mimo że zdaję sobie sprawę z tego, że to spora nadinterpretacja. Cieszę się. Wiem, że robi to ze mnie trochę świra, ale taki jestem.

Rozwinąłem chyba wyczerpująco opis mojego praktycznego problemu z przyszłością, który wiąże się ściśle z interpretacją mojej pomocy dla Ciebie. Oczywiście to nie wszystkie moje problemy, ale ten jest najpoważniejszy, ze względu na ściągalność. W zasadzie mogę o jakichś rzeczach nie wiedzieć, bo się nie interesowałem. Tak więc widzisz, że nie jest proste dla mnie zacząć myśleć o przyszłości, gdy pewne możliwości przestały istnieć, zdalny kontakt z Tobą okazał się niemożliwy i wychodzi, że jeśli chcę być jeszcze kiedyś szczęśliwy muszę wrócić do kraju. Tak wychodzi, choć oznacza to komplikacje. 

Właśnie ściąłem zarost. Nie musiałem jeszcze po 10 dniach, ale jednak skorzystałem z okazji i trochę lepiej się teraz czuję. Co ja mam powiedzieć? Nic nie jest dla mnie proste poza zminimalizowanym życiem tutaj. Teraz Kasia Nosowska krzyczy "Będę Żyła". Jest już chłodno i nie wiem co dalej robić dzisiaj. Student zwiał do domu, muzyka średnia...pewnie ją zmienię.

Noo, tak racjonalnie powinienem nie wracać do Ciebie po nieporozumieniu 23 lutego i wtedy może ten rok potoczyłby się inaczej i teraz nie musiałbym się z tym mierzyć. Wtedy pojechałaś ze mną naprawdę. Był to dla mnie jeden z największych wstrząsów w życiu i dlatego dokończyłem to wino i tak długo nie potrafiłem dojść do siebie. Nie rozumiałem dlaczego. Emocje miały taką amplitudę jak... nie wiem kiedy. Przecież Cię kochałem, przecież pokazałem to, Ty też to wybrałaś wskazując 3 dni wcześniej, a nawet wyszeptałaś w lutym przez telefon. Wszystko z mojej strony było DOBRE. Nie dopuszczam do siebie myśli, że jakoś mną wtedy manipulowałaś. Gdybyś jednak potwierdziła nawet to by mi pomogło, chociaż logicznie teraz już nie, bo chcę zachować dobre wspomnienia o Tobie. Szczerze mówiąc to głupio mi, że nie mogę Cię zaczepić teraz przez Fb. Że nie odpowiesz. Po prostu mi głupio i przykro... Cholera,  tak mam. Idę się przejść...

Wziąłem trochę chleba bo zgłodniałem. Ktoś się kręcił i nie odpowiedział na powitanie. Dziwne. W tej chwili nie wyglądam źle. Wróciłem na "I Lost You" LP, po angielsku i nie znałem tego. Puściłem więc "Arahję" Kultu. Znowu odczuwam konfuzję, bo moje rozmyślania prawie do niczego nie prowadzą, a działania doprowadziły tylko do potwierdzenia podejrzewanego od 7 tygodni wariantu. Bez żadnych szczegółów. Czyli dalej mnie olewasz, a ja sam sobie szkodzę "krzycząc" w sieci gdzie jestem. Trudno mi to dobrze ocenić. Do tego teraz marznę, mimo że leci właśnie "Hej Czy Nie Wiecie..." a teraz "Janek Wiśniewski". Nie doradzisz, nie wysłuchasz, a ja naprawdę nie wiem co robić. Niby mógłbym jeszcze przysiady dzisiaj ;) Może to najlepszy pomysł w moim położeniu...teraz "Baranek" Puszczałem Ci coś, a Ty byłaś kilka razy pod koniec po prostu zła na mnie. Przecież nie udawałaś. Pisałem, już że ktoś naplótł Ci bzdur o mnie. NIe wiem do dziś dlaczego... Poza zazdrością czy zawiścią nic nie przychodzi mi do głowy. Zajrzałem raz po drodze, gdy nie mogłem się z Tobą dłużej skontaktować, kierowany ciekawością, tłumacząc sobie to równoważnością i obopólną akceptacją konwencji, ale teraz myślę, że mogło to też być  spowodowane emocjami po tym w jaki sposób opowiedziałaś mi o pewnym pozytywnym komentarzu. Niestety wyobraziłem to sobie wtedy i dużo później już nie mogłem tego czytać. Do tej pory, cholera, wzbudza to we mnie zbyt duże emocje, gdy o tym pomyślę... Czy ja się nigdy nie uwolnię? Muszę coś teraz zrobić... może przysiady będą najlepsze...

Zrobiłem 77 z rękami w kieszeniach na "Kryzysowej Narzeczonej". Kotki są jednak 4. Każdy inny. "Na Co Komu Dziś?" Mam problem z przyszłością. Widzę to od 9 miesięcy, może 6,5? Jeszcze rok temu wszystko było proste "Być Tam, Zawsze Tam Gdzie Ty" akurat przypasowało... Potem niby wszystko zaczęło się układać, tylko brakowało kontaktu z Tobą, żadnych informacji...uuuu! Jasne, że nie chciałem byś musiała wracać do "Tartaru", nawet za cenę moich... Użyłem tej nazwy kiedyś chyba krótko po tym jak przemyślałem i zmieniłem swoją ocenę miejsca. Naprawdę nie wiem jak mam żyć przyszłością? Traktuję to jak przesłanie od Ciebie, Was... dobrą radę. Nie mam pojęcia jak, co, z kim? Tu nic nie rozwiążę, mogę tylko oddalić problemy lub uciec od nich na zawsze. Zastanawiam się czy jak dłużej będę się męczył tymi myślami to nie stwierdzę, że nie pozostało mi już nic tylko to zakończyć? Teraz już chyba nie, bo "szef" pomógł mi zrozumieć Twoją sytuację. Chciałbym jeszcze coś wyjaśnić, zobaczyć Cię. Potem nie wiem co zrobię. Zupełnie tego nie widzę.

Trochę szkoda, że do tej pory nie odebrałaś tego gifa, który jest dla Ciebie. Oczywiście to sprawa zupełnie innego kalibru niż poprzednie. Zmienię ten Lady Pank na coś innego "Nie Chcę Wiedzieć Jak i Co... Jeszcze Wczoraj" Tak sobie teraz pomyślałem, że przeżywałem z Tobą niezły dysonans poznawczy. raz mnie chciałaś, a raz nie ;) Ja też pierwotnie mogłem/miałem wyjechać w każdej chwili. Czy nie mógłbym tego po prostu tak zapamiętać z uśmiecham, tak jak teraz uśmiecham się do tych początkowych wspomnień? Jakie to było wtedy jeszcze proste dla mnie... eh :)

Puściłem Omegę czyli "Dziewczynę o Perłowych Włosach" Byłem na ich koncercie z byłą już w trakcie moich przygód z... różnymi rzeczami i było fajnie. To chyba ostatnie moje naprawdę fajne wspomnienie z nią... 2009 czy 2010? Dawno... :( Łezka kręci się w oku i wchodzi "Jaskółka" Borysa. Zaskoczyła mnie mimo, że 5 minut temu widziałem, że będzie następna w autoplayu. Czytam mój tekst do Ciebie, że: "O nic więcej mi nie chodzi". Tydzień temu zastanawiałem się czy dodać "już". Chciałem wiedzieć co u Ciebie słychać i jak się masz? Niewiele się dowiedziałem :( A jednak było to ważne i z wdzięczności nie wysyłam nic służbowymi kanałami. A jednak potem stwierdziłem czego mi brakuje, czego chcę i potrzebuję dalej od Ciebie, by móc zmierzyć się z przyszłością. Wdzięczności, wyrazu, gestu, żebym ją dostrzec. Po tych listach przecież wdzisz, że mam problem przede wszystkim z głową, sposobem myślenia, oceną przeszłości, siebie, akceptacją... "Sen o Dolinie" Budki... dobre "po nocy przychodzi dzień" i wokaliza Urszuli...lubię to :)

"Jolka, Jolka" Zrobiłem drugie 77... tak ogólnie to w przenośni jak sobie pomyślę o swoim losie to bym się pociął. Nie znam żadnej kobiety, z którą chciałbym spędzić wieczór. Ostatnią kobietą, z którą naprawdę dobrze mi się szczerze gadało jesteś Ty. Rozumiesz co znaczy dla mnie satysfakcja z rozmowy? Jaaasne, mógłbym spróbować pogadać z Waszą pracowniczką, bo była miła, ale przecież nie mogę jej "nagabywać" przez Fb :( Myślałem naprawdę żeby poszukać kogoś przez internet. W końcu w kwietniu byłem na rejsie dla singli i wygrałem jakiś ekstra dostęp do jakiegoś portalu, ale odsuwałem to w czasie... miałem nadzieję, że się odezwiesz. Potem to już nie było aktualne dla mnie. Ostatecznie wybrałem samotność. Może jednak przy tym pozostanę, ale wtedy moja przyszłość traci znaczenie, zostaję tutaj na zawsze. Potrzebuję kogoś by żyć inaczej, gdzie indziej. Tylko tu mogę być sam. Tu potrafię tak żyć. Nie doradzisz, wiem. Co jeszcze mogę zaoferować drugiej osobie? Nierozwiązane problemy i porównywanie z Tobą? Dostrzegasz problem?

Dumam i nie widzę rozwiązania, za to dziś widzę ciągle aktywność :) Tylko to mnie pociesza... że żyjesz :) Nic nie poradzę. Staram się, pracuję nad rozsądnym myśleniem, ale sama widzisz co z tego wychodzi. Ciągle mi czegoś brakuje od Ciebie. Nie chcę się już skarżyć "szefowi", a Ty nie chcesz sie odezwać. Jeśli nie czytasz tych maili to nawet nie wiesz o co mi teraz chodzi. Ciągle o to samo: objaw wdzięczności. Już tylko o to. Resztę muszę sobie sam zorganizować... Zazdroszczę wszystkim, którym odpowiadasz nawet tylko służbowo. Nic nie poradzę... tzn. staram się, a teraz własnie Wilki zaczęły grać "Samotny Człowiek... Pijemy za Lepszy Czas". Co mogę zrobić jeszcze w desperacji... "Zaufaj Przeznaczeniu..." Czy Chińczycy mogą się mylić? Przecież jest ich najwięcej. Może powinienem poczytać o ich filozofiach. Umiar... z tym mam problem, konfucjonizm... wchodzi "Warszawa" Lady Pank. Tak, tak powinienem zobaczyć córki. Coś im się ode mnie należy, mimo że nie było mi ostatnio łatwo ich spotkać. Bolało w maju, ale cierpliwość przyniosła sukces. Potrafiłem je znaleźć a Ciebie nie... why? Ciebie i o Ciebie się trochę bałem i użyłem głupiej, pośredniej metody. Cholera, prawie znalazłem, bo jeśli okno było uchylone wystarczyło być może po prostu zapukać. Tego nie cofnę, natomiast nie mam pojęcia co słychać u córek od roku, a też są piękne, inteligentne i do tego dobre. Kocham je bardzo. Mógłbym myśleć o nich i żyć tu. Wiadomo, że to inna relacja, ale bardzo ważna. Byłem z nimi od pierwszej sekundy... Mógłbym im pomagać gdyby chciały. Niestety była stworzyła im blokadę, której nie potrafiłem przełamać, a na sponsoring bez żadnego kontaktu się nie piszę. Może za kilka lat... Przez nią straciły dużo, przez nas. Mógłbym zamieszkać blisko nich, ale nie chciałem by przeżywały burze moich spotkań z byłą. Gdyby potrafiła być spokojna, gdybyśmy rozstali się w pokoju. Zaczęła wariować, jakbym był niebezpieczny, twierdziła, że wszyscy sąsiedzi się mnie boją, kumple nie lubią, po prostu obłęd. Ktoś ją w coś takiego wpędził czy to była tylko manipulacja? Miała trochę problemów z nerwami i ciągle coś jej się psuło w pracy. Wtedy akurat organizowaliśmy z różnymi ludźmi coś ważnego i narobiliśmy sobie poważnych wrogów. Każdy z nas, który pozostał do końca dostał jakoś po głowie. Podważyliśmy skutecznie jeden z filarów pijarowych i personalnych miejskiego samorządu. Pewnie byłem tylko jednym z pionków w większej grze, bo finansowo chodziło pośrednio o ponad 100 baniek.  Zapłaciłem za to za wysoką cenę, a dostałem prócz satysfakcji może 500zł. Martwiłem się o nią, pomagałem trochę, a później okazało się że to już długo planowała, przygotowywała córki, wykorzystywała siostrę. Masakra. Bałem się o córki, a ona nasłała na mnie 2 razy policję i zrobiła 6 spraw, z których wszystkie okazały się jakimiś bzdurami. Nie wiem czego mogę się jeszcze po niej spodziewać. Wtedy moja noga naprawdę stała się sina i spuchła jak nigdy, a uratował mnie starszy znajomy, który przenocował w hostelu i kupił lekarstwo. To są dopiero demony przeszłości... Jak mam się z tym zmierzyć sam, jeśli już się trochę rozklejam? Rozumiem świetnie outsiderów, bezdomnych wyrzutków. Głównie mężczyzn jednak... Choć w mieście 1,5 roku temu poznałem też kobiety ze swoimi, czasem dziwnymi legendami.

Jak tak wspominam, to myślę, że przeżyłem już tyle, że może wystarczy. Na razie dalej jednak Cię kocham, mimo że staram się to zmienić więc nawet nie mam szans na nic innego. Nie chce mi się starać. Racjonalnie wybiłem sobie Ciebie z głowy. Racjonalnie zostałem tylko lub aż Twoim przyjacielem już rok temu w marcu, może nawet w lutym. Racjonalnie, nawet mógłbym Cię spokojnie spotkać. Kontroluję siebie. Dopiero później bym to przeżył. Racjonalnie dalej nie wiem co począć. Nie chcę więcej przeżywać rozczarowań, ale kobiety potrzebuję również do gadania więc musi być inteligentna. I tu mam problem, bo jak inteligentna może zakochać się we mnie? Nie chcę bajerować. Lubię mówić jak jest. Czystą prawdę. Muzyka przerwała na dłużej po "A Ja Jestem Twym Aniołem", ale teraz zaczęło lecieć "Miejsce Na Ziemi".

Pewnie poddam się przeznaczeniu. Na razie tutaj. Widzisz, że trochę się wzmacniam. Nie wiem czy widać to po pisaniu, ale jak dojdę do seryjek po 100 to już będę blisko rekordów sprzed 2 lat. Nie rozpakowałem jednak nawet kupionej maty więc mięśnie brzucha w zaniku. Na drążku też mam duzo do poprawienia. Wiadomo, że zawsze mięśnie miałem tylko symboliczne, ale działały ;) Wystarczały mi do grania, czy pływania. Po kiego grzyba Ci to piszę? Z przyzwyczajenia. Robi mi się samotnie na wieczór. Muzyka właśnie skończyła się definitywnie na "Kroplą Deszczu Namaluję Cię". Lekka melancholia po 18. Nie jestem w stanie wywróżyć czy czytasz te maile. Nie odpowiadasz, tylko to jest pewne. Konsekwencja godna podziwu? Przesada moim zdaniem, nic byś nie straciła kontaktując się ze mną jakoś. NIestety wydaje mi się, że mówiłaś kiedyś o ostatecznych decyzjach, paleniu mostów itp.

W moim przypadku nie mogę się z tym pogodzić ale jakoś szanuję mimo konfliktu z wdzięcznością, której nadal oczekuję. Jest mi to potrzebne do życia, wytłumaczyłem dlaczego. Jeśli nie przejdę tego schodka, to być może nie bedę mógł w ogóle ruszyc dalej. Tak to teraz wygląda. Na spokojnie. Jeśli nie odbierasz maili to masz ode mnie spokój. Cieszysz się? Jak długo wytrzymam? Zobaczymy. Staram sie jak najdłużej, żebyś nadal widziała dobrą wolę. Wiem, że pracując czas płynie szybciej i możesz nawet nie mieć go by o mnie wspomnieć. Masz swoje życie, bliskich, problemy, a ja jestem tylko odległym wspomnieniem, duchem przeszłości, który pojawił się nagle po wielu miesiącach zapomnienia. W sumie smutne to dla mnie, ale trudno mi wymyślić na wieczór coś wesołego. Najchętniej bym Ci coś wysłał. Nie znam już dobrego miejsca. Powoli pogrążam się w smutku... może to jeszcze nie jest smutek. Zaduma, melancholia. Wiem, że póki nie zacznę się kontaktować jeszcze z kimś innym nie może mi się poprawić. Nie może, bo przecież Ty nie kontaktujesz się ze mną. To słuszny wniosek. Więc jeżeli naprawdę chcę się od Ciebie uwolnić muszę pogadać z kimś innym. Ale ja chcę jeszcze dostrzec wdzięczność, zeby móc dobrze podsumować zeszły rok... A jeżeli nie dasz mi żadnego powodu bym to mógł dostrzec? Co wtedy zrobię? Jak długo będę czekał? Czy w końcu zrobię to negatywnie?Nie wiem. Jestem dalej na etapie wdzięczności. Przejrzałem jeszcze raz wątek Fb. Powinienem to jednak odczytać negatywnie, wdzięczności nie wymuszę, a mojego oczekiwania powinnaś być świadoma. Skreślić Cię z listy dobrych wspomnień? Nie potrafię. Proste czy skomplikowane? Ty już skreśliłaś mnie dawno? Ale ja to nie Ty... Pamiętam jak powiedziałaś, że chcesz mnie jakoś zapamiętać, ale nie załapałem, że podjęłaś decyzję, że więcej się do mnie nie odezwiesz. Pomyślałem może wtedy, że bardzo obawiasz się o swoje zdrowie, więc jeszcze bardziej się martwiłem. Jeśli było tak jak teraz przyszło mi do głowy to było to okrutne. Wtedy pomogła mi nowa praca, święta, rodzina, koledzy, aktywność. Teraz tego tu nie mam i muszę sam sobie radzić z nieustającym odrzuceniem w tej chwili oczekując już naprawdę tylko jakiegoś objawu wdzięczności... 

Dziś zimny wieczór, nawet nogi marzną, a jeszcze nie ma 19. Jeżeli mam przewidywać to nic  więcej nie osiągnę na odległość. Nie wiem co zaważyło na tym, że "szef" mi odpowiedział, ale nie musiało to być miłe, mimo że pewnie krótkie, bo na pewno się mną specjalnie nie przejmujecie. Nie wiem co powiedziałaś, czy rzuciłaś coś o mnie, o mojej pomocy, o której napisałem po raz pierwszy otwarcie. Na pewno nie będziesz tego zmieniać. Pokory naprawdę nigdy u Ciebie nie dostrzegłem. Może inaczej ją definiujemy, a może po prostu ja jej nie narzucałem, a inni tak. Te myśli mi nie pomagają. Nawet jeśli uda mi się Ciebie zobaczyć, to będąc na takiej ścieżce rozumowania, najwyżej mi coś prychniesz. Boże, nie chcę tego. Potrzebuję, żebyś choć przez chwilę była dla mnie miła... Tak chcę Cię zapamiętać. Wiesz co pojawia się po takich myślach od kilu tygodni... Nie chcę takich myśli. Pomóż mi rozwiązać to pozytywnie... 

Wymyśliłem kiedyś taką hipotezę roboczą, obserwując różne pary. Wiadomo, że ludzie w parach wpływają na siebie, czasem się upodabniają choćby przez współodczuwanie, empatię. Czasem przyciągają sie najbardziej osoby o przeciwnych charakterach, róznych hierarchiach wartości, sposobach działania. W świecie metafizycznym może to przypominać jakby anioł jasny łączył się z aniołem ciemnym, lub jakby zły podsuwał dobremu w większości człowiekowi osobę o przeciwnych skłonnościach, albo po prostu łatwiej ulegającą złemu. Był czas, że w takich kategoriach dostrzegałem tę regułę w przypadku wielu par. Pozwalało to nawet na przewidywanie pewnych zachowań. W tym kontekście Twój facet musi być naprawdę dobry. Zresztą innego byś sobie nie wzięła ;) Takie teoretyzowanie pozwoliło mi na chwilę prawie uśmiechu. Poza tym zrobiłem wcześniej trzecią seryjkę przysiadów. Nie wiem jaki był Twój pierwszy ślubny, ale moja naprawdę łatwo ulegała złym... nastrojom. Dużo musiałem nad nią pracować, szczególnie na początku. Nie uznawała, że mogę mieć inne poglądy, wściekała się, histeryzowała, wymuszała. Jak teraz o tym sobie przypomnę to widzę, że to był koszmar, ale kochałem ją więc od początku ratowałem jak mogłem, robiłem wszystko by była szczęśliwa. Bestia wyparła się potem wszystkiego, nawet tego, że przepisując jej pracę magisterską, nanosiłem poprawki. Pisałem, pasowała do klinicznych objawów egotyzmu. Co dla niej to dobre, a to samo dla kogoś innego to złe, lub odwrotnie. Nie miała za grosz pokory, szacunku do starszych itd.  W domu w zasadzie rodzice chyba bali się jej cokolwiek powiedzieć. Bezstresowe wychowanie zbuntowanej nastolatki... nie przecież musiała mieć to już wcześniej... we wczesnym dzieciństwie. Cóż swoje pierwsze piwo wypiła podobno w wieku 2 lat czyli 15 lat wcześniej ode mnie :) Potem twierdziła, że piwo śmierdzi, a że nie lubiłem to nie było problemu. Wymagała i czekała, aż zrobi się coś dla niej. Oczywiście bez mówienia musiałem wiedzieć czego oczekuje. Niezła tresura, nie?  Przećwiczyła mnie nieźle, więc gdy poznałem drugą swoja kobietę, zdziwiłem się, że takie w ogóle istnieją... Mogłem umrzeć w nieświadomości. Masakra, dlatego martwię się co mogła zrobić z córkami, gdy nie miałem już na nie wpływu. Poza tym wiadomo, że je kocha swoją miłością.

I tak uciekłem gdzieś od smutnych myśli. Tak, to były wspomnienia o przeszłości. Naprawdę obawiam się, że już nie będę potrafił żyć przyszłością, że nie ma dla mnie przyszłości. Nie widzę jej nadal. Teraz poszedłbym sobie już spać. Zwinąłbym się w kłębek i może zapłakał cicho. Co mnie jeszcze czeka? W jakiś sposób zainwestowałem w Ciebie najwięcej w życiu, w tak krótkim okresie, a Ty mi się tak odpłacasz... To było moje rodzinne mieszkanie, moja Chomiczówka, moje pierwsze i może ostatnie miejsce na ziemi. Potem już miałem za mało by coś gdziekolwiek kupić. Byłaś żyłą złota dla byłego szefa, więc nie zdziwiłbym się wcale gdyby jakoś maczał palce w Twoich problemach. Nie chciałem byś się z nim dzieliła, a później powiedziałaś, że nie miałaś nawet innego wyjścia. Rozumiesz jak bardzo chciałem Ci wtedy pomóc... Przecież to było STRASZNE. Ale jak mogłaś po tym przestać się odzywać? W zasadzie muszę przyznać, że nie potrafię Ci tego wybaczyć czy zapomnieć. I mam żyć z tym żalem? Masakra. Będę się nadal starał to jakoś zmienić, ale przez to możesz mnie znienawidzić. Bez sensu. Potrafisz, nie? Czy naprawdę nie można rozwiązać tego pozytywnie? Poprzez konsensus czy choćby kompromis? Objaw wdzięczności... Jaki uważasz, tylko że najwyraźniej Ty uważasz, że nic nie jesteś mi winna, że wszystko dostałem wcześniej czy jak? Tego naprawdę nie rozumiem. Nie mogę pojąć jak ułożyłaś to w swojej głowie? Jesteś cholernie inteligentna więc musiałaś jakoś to wytłumaczyć. Na zasadzie zdobycia? To nie był napiwek. To była pomoc spowodowana tym, że mówiłaś mi o swoich problemach i powiedziałaś, że nikt inny Ci nie pomoże. Pytałem o to: o rodzinę, przyjaciół. Nikt podobno nie mógł lub nie chciałaś prosić nikogo innego. Czułem się wyróżniony. Naprawdę. Zdajesz i zdawałaś sobie z tego sprawę więc jak mogłaś...? Jak Ty to zapamiętałaś? Nie jesteś przecież Fish... Nie powinienem o tym myśleć, bo nie pomaga to na wieczór, ale muszę to przepracować, wyjaśnić do końca. Wybacz dopóki tego nie wyjaśnię, nie zaznam spokoju, szczęścia czy czegokolwiek. Teraz pożyczę Wam dobrej nocy i dobrych snów. Chciałbym też by mi przyśniło się coś fajnego :)

16.03

Dzień dobry. Wczoraj poszedłem szybciej do klatki, bo było zimno. Zjadłem coś i obejrzałem "Imaginearum" z muzyką Nightwish. Niezłe, podsumowujące życie, właśnie o rozliczeniu przeszłości, miłości dzieci do ojca, relacji i interpretacji przeszłych zdarzeń w baśniowo-koszmarnym sosie. Skończyło się jednak pozytywnie. Zasnąłem sprawnie myśląc, że nie powinienem się dłużej wygłupiać i zaakceptować, że zetknąłem się ze złem. Uznać swoją słabość, błąd i jedyną możliwą dla mnie nadal logiczną interpretację przeszłych wydarzeń. Obudziłem się w nocy we śnie o Tobie, uderzając rozprostowanymi nagle nogami w szafkę. Nie pamiętam snu tylko to rozprostowanie. Musiałem pociągnąć łyk lemoniady, bo zaschło mi w ustach. Potem unosiłem się w półśnie do rana, a właściwie prawie do południa. Miałem wiele snów z Tobą w różnych sytuacjach. Częściowo je kontrolowałem, jednak najlepszy był gdy coś do mnie miłego powiedziałaś dość służbowo, a ja dotknąłem Twego ramienia. Poza tym byłem w szkole gdzie wracałem nie wiedząc jak jest. Było dobrze, tylko jakiś bystry uczeń szczerze mnie podsumował, że nieźle improwizuję. W mojej dzielnicy jechałem trajtkiem i musiałem się do niego wrócić gdy zapomniałem zabrać plecaczka. Było dużo tych snów. W zasadzie w części nich mogłem zrobić co chciałem, bo kontrolowałem ich przebieg. Stwierdziłem, że być może to najlepsze co mi zostało. Półsen, marzenia. Tak żyłem całe 5 albo nawet 7 miesięcy przed odkryciem, ze żyjesz. Przechodząc w ćwierćsen zacząłem jednak myśleć do Ciebie, pisać do Ciebie list. Nie musiałem jeszcze, ale to wyciągnęło mnie na zewnątrz po małym śniadaniu. Na zewnątrz słoneczko, przyjemnie. Posiedziałem, podumałem z końcowym wnioskiem, że nie zamknąwszy przeszłości mogę tu spędzić wiele lat myśląc wyłącznie o przeszłości. Taką mam nadal alternatywę. Wyślę Ci znowu dużą porcję, nie wiedząc czy dotrze. Tylko to mogę zrobić. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Miłego dnia :)

Wypiłem kawę siedząc na słońcu z nogami w górze. Pogodne filozofowanie zakończyłem wnioskiem, że chyba już nie wierzę w Ciebie czyli, że jednak spełnisz moje oczekiwanie wdzięczności. Odwróciłem sytuację, tzn. pomyslałem, że skoro ja potrafię uciec od wdzięczności jaką jestem winien rodzinie to Ty potrafisz to zrobić tym bardziej w stosunku do mnie. Potrafimy po prostu zafiksować się na czymś/kimś kto jest dla nas w danym czasie najważniejszy i to wystarcza. Brak wzajemności i równoważności później jest przyczyną nieporozumień i tragedii. Zacząłem myśleć nawet do Twojego faceta. Logiczna masakra. Nie emocjonalna dziś w moim przypadku, bo naprawdę poruszałem się tylko w sferze logiki. Trudno mi z tego wybrnąć. Na każdej możliwej dla mnie scieżce prowadzącej do przyszłości prędzej czy później natrafiam na blokadę, firewall, który sam kiedyś nieświadomie stworzyłem, żeby nie powiedzieć, że stworzyliśmy razem. Cholerne pieniądze bardziej mnie związały. Muszę to przyznać.

Logika... głupcze... to było jakoś inaczej. Puściłem Boney Tylor po kolejnej porcji dumania i poprawkach tekstu. Zmienię jednak muzę, bo nie znam wszystkich kawałków, a chcę coś znanego... w końcu najbardziej lubimy to co znamy ;)

Puściłem więc składankę przebojów w stylu Celine Dion, Whitnet Houston etc... Nadszedł student więc zapytałem kto jest w jego sercu wiedząc, że jest świeżo po spowiedzi... God... i niech tak zostanie :) Dziś nie mam problemu z dostrzeżeniem ostatniej aktywności firmowej 21 godzin temu. Jestem zadowolony z tego co piszę, swoich mysli, ubiegłej nocy itd. Co będzie dalej nie wiem. Być może czekają mnie jeszcze różne rozczarowania, ale wzmacniam się. Tak zazwyczaj dzieje się przed tym gdy spotyka mnie coś trudnego. W świecie interpretacji religijnych to właśnie Bóg przygotowuje nas do tego, byśmy nie upadli, byśmy mieli szansę... Interpretacje :) Jednak tych przebojów też nie znam w całości... to koncertowe wersje.

Cholera, ręce marzną mimo słońca. Muzyka nieznana po anielskiej Annie Lennox...teraz Rihanna. Byłem na jej koncercie z dziewczyną, jedną z dziwnych nieznanych mi wcześniej osób, które nagle zaczęły mi pomagać po tym jak zostałem sam. Oczywiście, chciałem szukać pocieszenia w tym kontakcie... ale nie o to im chodziło. Dzięki temu, przeżyłem kilka interesujących i magicznych choć samotnych nocy w tłumie młodszych ludzi. Generalnie jestem tak zaprogramowany, że gdy byłem już samotny zawsze szukałem dobrego, serdecznego kontaktu... Gdy jestem aktywny i myślę o sobie dobrze tak się dzieje. Dawno tak nie miałem... prawie rok. Napisałem o tym na "Listen to Your Heard"... a teraz zaczęło się "Hero" Boney Tylor... zawsze mnie to rusza... :)

No, tak dziś się uśmiecham, mimo że niewiele się zmienia. Wiesz co to jest wewnętrzne światło? Przekonanie o słuszności podejmowanych działań, wyborów, dobroci myśli. Dodaje siły. Poprawia samoocenę, pozwala spojrzeć w przyszłość, która w moim przypadku dalej pozostaje za zasłoną niepewności. Wróciłem na "All My Life" Philla Collinsa. Widziałem tylko nagranie jego koncertu gdy skończył 70 lat. Też kiedyś rozstał się z żoną... zresztą jak wielu ludzi. Trudno jest utrzymać coś wiecznie. Mimo to nie wszedłem na złą, wojenną ścieżkę z moją byłą. Nie zrobiłem nic by jej zaszkodzić. Usunąłem się po prostu w niebyt, bo kilku próbach dogadania i wyjaśnienia sytuacji córek. Musiałem się z tym pogodzić, mimo że 2 lata temu doszedłem do wniosku po wielu miesiącach medytacji i studiowania Pisma, że to blokuje moją przyszłość. Pozbawia mnie możliwości szczęścia w przyszłości. Potem jednak stopniowo natura zaczęła zwyciężać i spowodowała mój upadek. Tak nisko jak wtedy nie upadłem nigdy. Materiał na kilka książek... Poznałem...cholera, kilka kręgów piekieł. A potem jednak nauczyłem się żyć w miejskiej dźungli bez środków, potem wróciłem i świętowałem powrót syna marnotrawnego. Cieszyłem się jak potrafiłem, a wiadomo czego cały czas mi brakowało. I tak przypadkiem odkryłem konwencję, która dawała mi, wydawało mi się wtedy, wszystko czego potrzebowałem. Była najbardziej efektywna nawet ekonomicznie. To był przypadek... jak zwykle. Grudniowy...potem w święta miałem o czym myśleć, potem był niespodziewanie udany Sylwester z nowopoznaną byłą dziewczyną mafii, potem poprawiny, później szalone pakowanie z... "protegowaną", która nie dawała mi jednak ukojenia... I dopiero wtedy spotkałem przypadkiem Ciebie. Cóż to był za przypadek... Wiesz, że w nie nie wierzę... ktoś mnie prowadził, łatwo podejmowałem decyzje... Chcę to zakończyć DOBRZE. Tak TERAZ już chcę ZAKOŃCZYĆ. Chcę naprawić to co być może później popsułem przez MOJĄ SŁABOŚĆ. Przeszedłem długą drogę. ŻYJĘ i to znowu powinno być dla mnie przyczyną radości. PRZEŻYŁEM. Co będzie dalej? Nie wiem. Jestem tylko o rok starszy i trochę biedniejszy... Phill Collins w tej chwili mnie wspiera :) Nawet nie znam tytułu tej poiosenki, ale ją znam :) Wiele czuję, nie muszę pisać, że nigdy nie zapomnę... doskonale wiesz o tym. Poznałaś mnie trochę. Nie takiego jak teraz i ostatnie 9-10 miesięcy. To był CZYŚCIEC. Poważnie...po drugiej kawie na kuszącym nagraniu "One More Night" ;) Nigdy nie przeżyłem nocy z Tobą, w zasadzie to szanuję, mimo że wtedy nie było to dla mnie zrozumiałe. W TEJ chwili mogę Ci nawet ODPUŚCIĆ WDZIĘCZNOŚĆ, ale nie zawsze jestem w takim NASTROJU. Zdaję sobie sprawę, że czekają mnie jeszcze trudne chwile. Chcę sobie poradzić NA ZAWSZE, móc myśleć o PRZYSZŁOŚCI, która może być różna... Phill Collins najwyraźniej chce mnie przekonać, że "I Can't Stop Loving You" ;) OK, uczucia, uczuciami a działania, działaniami :) Kwestia SIŁY i KONSEKWENCJI. BRAWO ... to było dla Ciebie :)

Teraz leci "True Colors" w tym samym wykonaniu. Idę się przejść... może nawet wezmę szczoteczkę i umyję zęby ;)

Wróciłem na końcówkę "Another Day In Paradise"... do raju temu miejscu trochę brakuje... głównie Ewy ;) Muszę umyć te zęby, zamiast pisać, bo może się jeszcze kiedyś do czegoś przydadzą ;) Teraz leci coś o samotności...

Teraz brawa były dla mnie na wejście... jakiś fajny koncert... zaczyna się nowe nagranie, znam, ale jeszcze tytuł nie przychodzi do głowy... coś o "I Don't Know Why? ... You and Me" Wróżby z YT... z muzyki, uśmiecham się do pewnego jednak FAKTU, że Ci się UDAŁO :) Jeszcze raz BRAWO. Czuję tę samą RADOŚĆ co 7 tygodni temu. Ona jest OBIEKTYWNIE DOBRA. Bawi mnie nowe zdjęcie w tle Vina Diesela, którą widzę na swoim Fb, zamiast Twojego zdjęcia od kilku dni. Zacięta twarz na tle drogi, mostu... Nasze wybory... wzdycham. Życie. Chcę zobaczyć jak jest naprawdę. Dam radę. Nie obawiaj się. W tej chwili wierzę w siebie. Już. Muszę to tylko utrwalić :) Nie dałem dziś wprawdzie rady podciągnąć się pełnych 4 razy, ale to kwestia czasu i ćwiczeń ;)

Właśnie zacząłem sie bawić w lekarza, psychologa. Być może będziemy wyciągać z depresji najlepszego przyjaciela studenta. Zobaczymy. Według opisu ma on kliniczne objawy dwubiegunówki. Takie bez stanów pośrednich czyli nie sinusoida tylko przebieg prostokątny o krótkim okresie... wybacz żargon, ale podejrzewam, że i tak rozumiesz ;) Phill Collins od młodości mną... kołysze ;) Teraz znów jestem prawie jak mały Budda :) Wiedziałem, że musi w końcu zabrzmieć to nagranie: "Mama"... nic nie przebije jej MIŁOŚCI, dlatego też wydawało mi się, że Cię ROZUMIEM. Ty też zdawałaś się rozumieć, że nie chciałem być niedobry dla swojej... Teraz nie wiem nawet co u niej słychać. Być może to się wkrótce zmieni. Jestem ciekaw jak jutro będę się czuł... Według prognozy czekają mnie jeszcze 2 chłodne wieczory. Później ma być cieplej, a Collins śpiewa coś o "Su, Su Ssudio" O co mu chodzi? Wierzysz w taką zbieżność myśli i muzyki? Można to naukowo wytłumaczyć skończoną ilością skojarzeń, tematów i autosugestią, ale nadal wydaje się małoprawdopodobne by było to absolutnie przypadkowe. Zaczęło się "Two Hearts". Lubię to, bo jest skoczne i melodyjne :) 

Dochodzi 17, wchodzi następne nagranie... też je lubię... jeszcze nie pamiętam tytułu..."Easy Lover" ;) Noo, tak :) Bez mieszkania, mam pewien problem. Mieszkanie z mamą nic nie rozwiązywało... Było najłatwiejsze, ale musiało pozostać przejściowe. W kraju nie potrafię żyć bez kobiety. Jestem tego pewny. Tutaj mogę, albo po prostu nie mam innego wyjścia. Dylematy... mały Budda się ulatnia ;) Nie wiem co będzie. Czas pokaże. Znane mi wcześniej potencjalne kandydatki nie spełniały oczekiwań moich, ani ja ich. Opowiadałem Ci o nich. Poznałem chyba w maju przez mojego kolegę... może nawet starego przyjaciela jedną nową przypadkiem, ale byłem zablokowany. Potańczyliśmy tylko wtedy trochę i będąc pod wpływem alkoholu była zainteresowana czy na pewno jestem wolny. Kolejna cholerna czarownica ;) Interesująca, ale nie było dalszego ciągu. Pogadaliśmy tylko trochę później. Była uprzejma, miła, dobrze wychowana i trochę jednak z innej bajki. W zasadzie przyzwyczaiła się do samotności z synem w wieku szkolnym i miała wolne tylko weekendy co 2 tygodnie. W maju, brakowało mi już energii żeby się starać. Cały czas byłem zablokowany, coraz bardziej martwiłem się o Ciebie i traciłem siły, pozytywną energię itd. 

Jeszcze raz gdzieś wyciągnęły mnie starsze koleżanki, dziewczyny z którą popłynąłem na koncert w marcu i skończyła mi się energia. Nic z tego nie wynikało. Jedna była mężatką, a druga wolna po dwóch małżeństwach i nawet inteligentna, ale bardziej podobała mi się jej córka... Nic nie poradzę. Już nie pojechałem nawet na jakieś wieczorne wezwanie, że niby rejsantka chce potańczyć, zawsze mnie ostatecznie wystawiała, bo podobali jej się mocniej zbudowani faceci. Jeszcze przeszliśmy się do lasu, jeszcze pomogłem jej serwisować samochód, wykorzystywała mnie jak przyjaciółkę (tak jak Twoja, o której opowiadałaś  Ciebie) To chyba był już początek czerwca. Jechałem już na oparach nadziei. Skończyło się samotnymi jazdami nad jezioro i tylko raz nad morze z myślami o Tobie. Nie chciałem takiego życia. Miałem wyjechać na 2 miesiące by odwiedzić znane miejsca i znajomych. Nic z tego nie wyszło, zostało mi za mało energii, sam się dobiłem pod koniec czerwca widokiem nieotwartego zakładu bez podnośnika. Nie zapukałem, nie zapytałem. Myślałem, że musiało Ci się nie udać, może nie żyjesz, może wyjechałaś w najlepszym przypadku. Generalnie TRAGEDIA. Dla mnie też. Sms-y już nie docierały i zamiast zebrać się w sobie i wyjechać, zamknąłem się w pokoju. W zasadzie w ROZPACZY. Samotny, z wyłączonym telefonem, olałem wszystkie kontakty, całe lato. Wiem, że to był mój największy chyba zeszłoroczny błąd. Za to najwięcej pewnie będę musiał zapłacić. Straciłem nadzieję, wiarę i miłość mojego życia. Byłem coraz słabszy i wszystko odsuwałem w czasie, bo pierwotnie nie zamierzałem tak bardzo opóźnić wyjazdu. Dzień, dwa, tydzień, dwa, miesiąc... skończyło się na ponad 1,5. I w zasadzie z pokoju wygoniła mnie myśl, że następnego dnia będę musiał znosić hałasy związane z wymianą rur. To była już naprawdę głęboka depresja. Nikt nie był w stanie mi pomóc, bo nie chciałem. Zebrałem się bez słowa, wziąłem tylko to co miałem na wierzchu i przyjechałem tutaj. I tak już zostało, mimo że planowałem powrót po 2 tygodniach. Takie wykupiłem winietki, ale pod koniec sierpnia sprawdziłem skrzynkę i okazało się, że 10 dni wcześniej ktoś z pracy chciał ze mną gadać o nowych obowiązkach. Odpisałem coś, ale już nie było odpowiedzi. Dałem ciała, straciłem to co wypracowałem wiosną i perspektywę na normalne życie, wyjście z kłopotów itd. Wtedy juz tylko Ty mogłaś ściągnąc mnie do kraju, nieudolnie szukałem informacji o Tobie. Nic nie znalazłem co pogrążyło mnie w jeszcze głębszej depresji... przez jakiś czas wstawałem o 16-17. Od października włączyłem telefon z nowym numerem i co 3 dni zacząłem wysyłać sms-y z wołaniem o pomoc na stary numer. Jeden odpowiadał skrzynką głosową, na którym za pierwszym razem nagrałem krótkie i spontaniczne "Kocham Cię". Drugi tylko pikał 3 razy jakby za granicą skończyły Ci się środki. To dawało słabą nadzieję, że jednak żyjesz. Gdybyś mi się nie przyśniła i gdybym 50 dni temu nie usiadł i porządnie pierwszy raz nie poszukał informacji o Tobie w sieci, dalej raczej nawet bym nie pomyślał o innej przyszłości dla siebie. Pierwsze znaleziska jednak nie były optymistyczne. Znalazłem Twoją historię kolejno od 2013 roku. Zaczęło się od nazwiska, którego przecież nie znałem. Widziałem tę nierównowagę miedzy nami. Ja odkryłem się przed Tobą dość wcześnie celowo byś wiedziała, że mam dobre, uczciwe zamiary. Chyba nie sądziłaś, że zrobiłem to przypadkowo? Że wtedy  poczytałaś o mnie w sieci powiedziałaś mi dużo później. Potem wiadomo, to co nie było optymistyczne, problemy, rozpaczliwe trochę poszukiwanie pracy w 2015, które upewniło mnie, że to Ty. Dopiero później, że Ci się udało...pierwsza informacja była z Gp. Potem okazało się, że juz od maja szukałaś pracowników. Rozumiesz co przeżyłem znajdując tę informację? Wskazywała ona, że wszystko co robiłem, myślałem, martwiłem się już od początku maja nie miało sensu. Jakoś sobie już wtedy poradziłaś, mimo że na oficjalne otwarcie firmy musiałaś jeszcze poczekać 5 miesięcy. Wiesz co przeżyłem... jednak dominowała RADOŚĆ, że Ci się udało, że POMOGŁEM, że jakoś pośrednio zrealizowałaś mój OSTATNI zdefiniowany cel w życiu. Nie wiedziałem wtedy, że się nie odezwiesz, że nie będziesz już chciała mnie znać, mimo że najbardziej prawdopodobny wydawał się wariant, który potwierdził "szef". Byłem tego cały czas świadomy i brałem to pod uwagę wysyłając prośby kontakt. Poszedłem po prostocie, z otwartym sercem, oczekiwałem kontaktu, który był dla mnie objawem wdzięczności,choć tak tego nie nazywałem. Rozumiesz więc moje rozczarowanie i długą trudną i samotną drogę jaką musiałem przejść. Szef pomógł mi najbardziej i to jemu chyba jednak muszę być wdzięczny. Lubie go także za to, że pomógł Tobie. Musi być dobry. Nie potrafię sobie wyobrazić innej sytuacji. Może nie być Wam łatwo,nie wiem jak naprawdę jest z Tobą. Dalej nie potrafie uwierzyć, że możesz nie być mi wdzięczna, ale jakoś staram się z tym żyć. Tutaj jest to możliwe. Jednak chyba będę musiał się w końcu ruszyć. Pomóż jakoś dostrzec mi Twoją wdzięczność bym mógł zamknąć i w pewien sposób pozytywnie podsumować ubiegły rok, zostać z dobrymi wspomnieniami o Tobie. Teraz nadal jestem zablokowany... Zablokowana jest moja przyszłość...

Właśnie po raz kolejny przeżyłem, przepracowałem zeszły rok. Sporo emocji, ale bolało mniej więc chyba jestem silniejszy. Nie opisałem jeszcze tego w ten sposób i nie wysłałem na maila. To była kolejna spowiedź. Zajęła mi trochę czasu, bo już po 18, nie pozwoliła do końca zmarznąć, ale w nogi jednak zimno. Myślę co pominąłem. Że dwa razy byłem wiosną jako wujek z moją "adeptką" i jej córką nad jeziorem. Ona chyba tak mnie właśnie traktuje i ja ją też. Opowiadała mi po prostu o swoich masakrycznych przygodach. Niestety w maju chciałem ją nieudolnie i bez sensu wykorzystać by znaleźć Ciebie. Być może wpędziłem ją w ten sposób w jakieś kłopoty, co sumienie mi wyrzuca, choć wtedy spodobało jej się to. Nie wiem jak jest teraz, ale poza tym bez mojej pomocy rozwalała swój związek, pakowała się w jakiś dziwny układ i sama szukała kłopotów, mimo że czasem potrafi być miłym dzieckiem. Ponad 3 lata temu trochę mi pomogła, potem ja jej, poza kłopotami, w które bezapelacyjnie pakowałem się dzięki niej ;) W zasadzie na swój dziecięcy nadal sposób jest niebezpieczna dla mnie. Wiem o tym, taka dziecinna czarownica, łatwe narzędzie ciemnej strony ;) Kiedyś czegoś chciałem od niej, ale naprawdę trudno jest mi pojąć jej sposób rozumowania, trochę mnie przeraża... rozmowy nie są satysfakcjonujące dla mnie, wolałem rozmawiać z jej facetem, nie lubi się przytulać, wolałem ostatnio leżeć koło jej dość dziwnej, ale po prostu serdecznej koleżanki, lepiej ją wyczuwałem (pamiętasz, że coś wyczuwam przy nawet minimalnym zetknięciu), więc generalnie nic nie może mi zaoferować poza śmiechem i dziecinną spontanicznością, nieporadnością, czasem po prostu głupotą. Kontaktując się z nią, zazwyczaj myślę o swoich córkach wierząc, że są mądrzejsze i nie będą robić takich głupot w życiu. To chyba wszystko tłumaczy.

Poza tym nigdy nie napisałem jeszcze tylko o jednym przypadku kontaktu z inną kobietą wiosną. Jakim "cudem" ją spotkałem, tzn. ona wpadła na mnie podczas spotkania z kumplami, trudno mi wytłumaczyć inaczej niż ingerencją... nie wiem do końca, której strony mocy. Po owocach..., jednak ciemnej. Tamto spotkanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Ciebie kocham i że jesteś absolutnie wyjątkowa. Nie miałem o tym już pisać, ale jak spowiedź to do końca. Okazało się że była alkoholiczką, z kłopotami w długim, nieformalnym związku więc oczywiście jak to ja zechciałem jej pomóc. Chyba nic dobrego z tej pomocy nie wyszło. I nawet była inteligentna i dość ładna, ale miała jakieś traumatyczne przeżycia z młodości, a potem już tylko spaprane przez alkohol życie. Kochała swoją córkę, zaszyła sobie nawet coś by nie pić i dalej piła. Nie byłem w stanie jej pomóc, bo po alkoholu robiła się nieobliczalna, a domagała się go tak, że nie potrafiłem odmówić. Nie znaliśmy się na tyle dobrze bym potrafił powiedzieć: "Nie dla Twojego dobra". To była masakra poza tym, że dość fajnie tańczyła. Po prostu wyrwała mnie z "objęć" dobrych kumpli, z których jeden ją znał służbowo i powiedział, że jestem wolny. Zaciągnęła mnie na tańce i prawie upiła. Masakra.

To już naprawdę były moje wszystkie kobiece kontakty. Jak widzisz, nic się nie da z tego wykroić czy upiec, więc może lepiej dla mnie będzie pozostać samotnym. Wtedy jednak będę tu musiał zostać na zawsze i z tzw. przyszłości nici. Zostanę przy wspominaniu Ciebie. Zajefajnie, nie? I tak dochodzi 19...

Gdybym nie był zablokowany to w sierpniu potańczyłbym tutaj z jedną barmanką, która mi się podobała rok wcześniej. Nawet chciała grać ze mną sama w ping ponga. Było jak było, a teraz jest już w stałym szczęśliwym związku i we wrześniu jej tego już tylko zazdrościłem,  widząc jak jest zakochana z wzajemnością. Po prostu rozkładało mnie to obejmowanie i gruchanie... To była ostatnia kobieta jakiej dosłownie dotknąłem, czyli przytuliłem na powitanie po zgoleniu brody ponad 3 tygodnie temu. Latem, jesienią ani wcześniej w tym roku nawet tego nie zrobiłem, mimo że to było w jej zwyczaju. Przyznaję się, było miło ;) Lubię jej chłopaka, mimo że słabiej od niej gra w ping ponga. Latem i jesienią niestety nie byłem aktywny nawet konwersacyjnie. Miałem z tym problem, unikałem jak mogłem ludzi. Teraz jest lepiej. Dziś pomyślałem nawet, że w jakiś sposób podbiłem raj, albo raczej niebo przechodząc ten czyściec. Nie wiem co dokładnie u Ciebie, ale być może też nie miałaś lekko. Jednak z ostatniego tekstu wnoszę, że widzisz jakąś wyraźną i dobrą przyszłość przed sobą. Przyznaję się, że jakoś Ci zazdroszczę, mimo że jest to dobra zazdrość z najlepszymi życzeniami dla Was :) Też tego już chcę dla siebie... tylko nadal nie wiem jak to osiągnąć...

Teraz najbardziej marzną mi stopy, a dziś przysiadów nie będę robił bo coś tam czuję w nogach po wczorajszych seryjkach...razem to było 231 :) Wiem, że wydłużanie serii niewiele daje, ale taką mam metodę. Przytupuję więc sobie siedząc bez muzyki. Po 7 tygodniach nieobżerania się na noc, pewnie trochę schudłem i mięśnie w nogach są jakby wyraźniejsze. Tak naprawdę to normalny dla mnie roczny cykl. Na wiosnę zazwyczaj starałem się więcej ruszać i odżywiać racjonalniej. Ciekawe czy biegasz? Czy masz na to czas i siłę. Chciałbym by tak było. Nadal i pewnie zawsze będę życzył Ci jak najlepiej. Pewnie nie raz wspomnę w modlitwach. Poważnie :) Dziś nie było tego dużo. Miałem z tym problem przez kilka długich miesięcy... 

Jeszcze chyba nie stać mnie na bieganie, choć może jutro... zaraz spróbuję? Zobaczymy. Cóż, bieganie w kółko o promieniu 5 metrów może nie jest zbyt mądre, ale nie chciało mi się dalej biegać po ciemku. Może w sumie przebiegłem 300 metrów. Nogi się rozruszały, w stopy trochę cieplej. O to chodziło :) Najtrudniej podjąć decyzję, nawet nie zacząć. Czyli dziś mogę zaliczyć do pogodnych dni. Bez kontaktu, bez aktywności, bez wyświetlenia. Nieźle jak na mnie. Z pewnym małym planem na jutro i kolejny miesiąc. Czyli jakbym zaczynał trochę myśleć o przyszłości. Jeszcze nie dalekiej, ale jednak :) Dalej jeszcze nie śmiem spoglądać... Za mało wiem. Właśnie ktoś przyniósł duży krzyż. Każdy musi nieść swój w tej konwencji... krzyż swojego życia. Ja swój mały krzyżyk z łańcuszka zgubiłem gdzieś w połowie stycznia. Przestał mnie chronić i dlatego znalazłem Ciebie? Kto wie ;) Po owocach... trudno dobrze ocenić mi zeszły rok, a ten ma jeszcze sporo niezapisanych kart... Pożyjemy, zobaczymy.

Tak, czy inaczej zrobiłaś mnie jakoś w trąbę. Nie znam szczegółów i może nigdy ich nie poznam, ale od początku Twój szef kojarzy mi się dziwnie z jednym starym wpisem w sieci. Nie wiem czy to intuicja, czy co, ale mi się kojarzy może zupełnie bezpodstawnie. Nieważne, tylko nadal robi mi się dziwnie, gdy o tym pomyślę. Przepracowałem już tak dużo, tyle razy, a od emocji związanych z pewnymi myślami uciec nie potrafię. Mogę starać się tylko nie myśleć. Czas leci i chcę znaleźć coś pozytywnego na noc. Obejrzę pewnie jakiś film sci-fi, a wcześniej zjem jak zwykle chleb z żółtym serem. Wcześniej pożyczę Ci/Wam jak zwykle dobrej nocy... powiedz jak mam nie zazdrościć... wiem, że nie jesteś słodką przytulanką, ale jednak ;) Tęsknię do ciepłego innego ciała. Bardzo dawno go nie czułem. Jeśli tu zostanę to może już nigdy nie poczuję... Wtedy żeby sobie to przypomnieć będę mógł myśleć tylko o przeszłości. Pamiętam, że jednak nie chciałaś tego dla mnie. Tak mi się wtedy wydawało, bo teraz już nic nie wiem na pewno. Taki mój los. Pięknych snów Tobie i sobie również życzę :)

Właśnie zobaczyłem, że ktoś sobie robi jaja chyba, bo wycofał polubienie i obserwację Waszej strony. Ile macie podobnych problemów? Chyba, że to przypadkowy klik, który mógł się przecież zdarzyć. Wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi i dalej macie 76 polubień i 78 obserwacji. Aż wszedłem na 3m zobaczyć i znalazłem ładny komentarz Julki. To nie ja, ale zachęcające sprzed 9 dni ;) Dobranoc :)

17.03

Dzień dobry. Mam mieszane uczucia. Wczoraj obejrzałem najnowszy odcinek Legend. Było o przyjaźni i innych uczuciach. Mogłem na tym zakończyć, ale stwierdziłem, że łatwiej będzie mi zasnąć po następnym filmie "OXV Wibracje". Był o konflikcie inteligencji z uczuciami, dotyku, manipulacjach, magii, neuroprogramowaniu, dominacji, muzyce. Zgrabny koncept, pobudzający do myślenia, niestety. NIe mogłem więc zasnąć.Próbowałem uśpić się na wszystkie znane mi sposoby i nie udawało się. Spojrzałem na zegarek o 2:44:40 i jeszcze długo się przewracałem, ale zasnąłem w końcu. Śniło mi się kilka rzeczy. Była, szwagierka skarżąca się na byłą, zmarła młodo sympatyczna aktorka, którą pogłaskałem po biodrze :), oczywiście Ty. Obudziłem się i starałem unosić się w półśnie, ale nie wyszło za długo. Nie miałem po co wstawać szybciej, mimo że świeciło słońce. Nie ucieknę od pragnienia dotyku. Uwielbiam go, od chwili gdy go poznałem, czyli gdy spotkałem swoją przyszłą żonę. Od pierwszego dnia. Później już w zasadzie byłem od niego uzależniony. Mogę uciekać, ale pragnienie będzie rosło. Wtedy będą wracać wspomnienia. Nie wiem co z tym zrobić. Tu nie mam szans na dotyk. Piszę nawet o czystym serdecznym dotyku. Wiadomo, że lubię też jak ktoś mnie delikatnie głaszcze. To już w ogóle wydaje się nierealne. Jak pomyślę, że lubię również głaskać kogoś to w ogóle robi mi się słabo... Po co bez tego żyć? Jak żyć? Będę musiał się z tym także zmierzyć, szczególnie gdy już się wybudziłem ze snu zimowego. Potrzeby po prostu rosną. Te myśli w ogóle nie pasują do tego trybu myślenia, w którym staram się od jakiegoś czasu utrzymać. Po co o nich piszę? Bo piszę szczerze o wszystkim co myślę. Może powinienem przestać, bo to juz nie pasuje... Przestanę i napiszę normalny list  do Ciebie gdy się odezwiesz. Czyli nigdy? Wysyłam prawie w ciemno, czyli niby powinienem się jeszcze bardziej ograniczać. Wysłałem prawie normalny tradycyjny list, ale wtedy nie znałem jeszcze Twojej sytuacji. Nie wiem czy doszedł. Vin Diesel znowu zmienił zdjęcie w tle, tym razem jest z jakimś kumplem. Poza tym Fb proponuje mi dziś masaże. Jest to jakieś doraźne rozwiązanie, ale nie tutaj... Żeby się ruszyć nadal potrzebuję jakiegoś gestu  wdzięczności od Ciebie. Kółko się zamyka. Oczywiście nadal pozdrawiam Cię serdecznie. Chciałbym móc jeszcze kiedyś uścisnąć Twoją dłoń... Miłego dnia :)

No i mam co chciałem, bo zachmurzyło się od moich myśli ;) I co tu teraz robić? Dziś widzę Waszą aktywność, polubień jest znowu 77 i jeszcze macie jakąś ocenę 5 gwiazdek. Brawo. Słońce znów wychodzi :)

Wieje jakby się ktoś powiesił. Gdybym wierzył, że to tylko mój świat to powiedziałbym, że Etna też jest niespokojna z mojego powodu ;) Poza tym na świecie dość niespokojnie. Małe przepychanki. Nie przyglądam się temu uważnie od 51 dni. Co ja mogę? Wasza aktywność nie jest dla mnie. To pisanie do Ciebie jak do kogoś bliskiego jest obiektywnie głupie. Od roku mnie nie lubisz, a od prawie roku udajesz, że w ogóle nie znasz. Masakra. A ja chcę, potrzebuję podsumować Cię pozytywnie, by móc żyć. W zasadzie to mój jedyny cel. Cel, który precyzyjnie zdefiniowałem tydzień temu, ale od 51 dni o to mi chodzi. Gdybyś czytała, od początku co pisałem, zobaczyłabyś wyraźnie, że o to mi od początku chodziło. Wiedziałem, że czasu nie cofnę, że jesteś tak atrakcyjna, że zawsze znajdzie się ktoś, kto zapragnie Ci pomóc, a Ty w końcu gdy nie będziesz miała wyjścia, ulegniesz wybierając kogoś kto będzie Ci pasował. Nie łudziłem się, że będziesz sama mimo brzmiących w pamięci słów, że jeszcze przez 2 lata nie będziesz mogła sobie pozwolić na żadną relację... potem się z tego wycofywałaś, byłaś zbyt dynamiczna na taki stan. Tak to wyglądało. Nie było to dla mnie łatwe. Zaakceptowałem to na wstępie i proponowałem tylko to co według mnie było możliwe i dobre w każdej sytuacji, także formalnego związku. Nie zgodziłaś się na to najwyraźniej. Mimo to wyszedłem z dołka. To nie oznacza, że jestem już w rewelacyjnej formie, ale staram się sobie radzić. Dalej nie wiem co dalej i potrzebuję jakiegoś gestu od Ciebie. Możesz dalej mnie olewać. Niby jakimś gestem były już krótkie i lakoniczne słowa "szefa", ale wybacz, to jednak za mało i nie bezpośrednio od Ciebie. Niczego nowego się nie dowiedziałem tylko potwierdziłem przypuszczenia. Powodzenie naprawdę bardzo mi się przyda, ale chcę się odczepić, odblokować. Cholera, naprawdę nadal nie wiem jak. Faktem jest, że "szef" pomógł mi najbardziej i go naprawdę lubię, ale czy naprawdę by Cię tak bolało, jakbyś napisała do mnie o czymś mailem? O tym jak sobie poradziłaś, na co przydała się moja pomoc, czy może tylko o planach na przyszłość, czy nawet służbowych sprawach. Wiem , że możesz w tym dostrzegać logiczną sprzeczność, ale tak nie jest. Już nie mówię o odpowiedzi przez Fb. Dla mnie to było by oczywiste, normalne, dobre. I tak teraz wysyłam wszystko co piszę na Twojego domyślnego maila. Więcej nie jestem fizycznie w stanie, więc nie musisz się obawiać, że się bardziej rozkręcę. Możesz najwyżej sprawić, że się uśmiechnę, lepiej podsumuję zeszły rok i łatwiej będzie mi ruszyć do przodu. Możesz mi tylko pomóc okazując wdzięczność. Uczuć i tak nie zmienisz, możesz jednak sprawić, że łatwiej będzie mi podejmować decyzje, działać i myśleć o przyszłości. Jak długo mam o tym pisać? Pozdrawiam Was serdecznie i nadal życzę Wszystkiego Najlepszego :)

No i wysłałem Ci na Fb ostatni kawałek, mimo że chciałem poczekać aż zobaczę wyświetlenie obrazka na Dzień Kobiet. Minęło jednak już 9 dni i nie widzę dostarczenia czyli być może bardzo rzadko logujesz się na to konto (jeśli w ogóle) lub mnie zablokowałaś. W sumie chciałem Ci jednak dać jeszcze jedną szansę na samodzielną odpowiedź. Jeśli dostrzegasz w moich działaniach jakiś wzór, to wiesz już co teraz zrobię. Nawet jeśli wywołam tym jakąś burzę to trudno. Jest to dla mnie zbyt ważne, od tego zależy moja przyszłość, moje i pewnie nie tylko moje życie... Czuję i jestem przekonany, że robię słusznie... No i nie chce się już przejaśnić...

Jednak słońce znowu wyszło :) Posiedziałem trochę, ale wróciłem puścić muzykę. Dziś zacząłem od Queen "Headlong" tzn. to było pierwsze w jakiejś składance i nie byłem tego świadomy gdy ją wybrałem...

No i zmieniłem na Kombi po powrocie... "Pokolenia"... to o nas... wszystkich :) No i zamiast dalej Kombi, zaczął lecieć Kukiz z Jankiem i potem "Sen o Warszawie" więc puściłem "Słodkiego Miłego Życia" Noo, tak. Tego Wam i sobie życzę :) 

Tworzę plan ratowania przyjaciela studenta... zobaczymy jak konsekwentny w tym będzie. Na razie flirtuje z jakąś dziewczyną przez Fb. Poza tym nie jest jeszcze poukładany. Tak się złożyło, że gdy wynosił krzyż zabrzmiało akurat "Loosing My Religion" REM. Przełączyłem szybko na "Self Control". Nie chcę żeby mnie tu ktoś wziął za narzędzie złego ;) Teraz "Gloria" :) Widzę firmową aktywność, więc może to Ty, lub nie. Przecież dalej nic nie wiem, bo "tyle w tym temacie" Czy to oznacza, że ktoś się na mnie obraził? W mojej rodzinie nie było przypadków obrażania po przyjęciu pomocy, ale w rodzinie byłej się zdarzały... Było to dla mnie strasznie dziwne i niezrozumiałe. Nie lubię mówić o honorze, ale w takim duchu mnie wychowano, zanim jeszcze poznałem słowo przyzwoitość czy spolegliwość... Takie rzeczy wdrukowywano mojemu pokoleniu, mimo jak się później okazało straszliwego totalitarnego reżimu, w którym podobno się wychowywaliśmy ;) To była ciekawa polska mieszanka. W koło prawie sami mundurowi lub niejawni pod wpływem kościoła, tradycji i kultury ;)

Tak sobie gadam z flirtującym studentem, który po raz trzeci puszcza "Carless Whispers" Wham. Nie chcę byś myślała o mnie źle. Trochę się waham, ale nie lubię walić grochem o ścianę ;) A kto lubi? Poprzestanie na tym co przeczytałem zmusi mnie do złej interpretacji. Czy mogę z nią żyć? Zaburzyło by to moje wspomnienia i samoocenę. Czyli robię to dla siebie, przy okazji wierząc, że gdybyś trochę zmieniła stanowisko, swoją interpretację to poczułabyś się lepiej. Tak sobie dumam. Może się mylę i będę musiał zaakceptować złe wspomnienia? Pozwól zrozumieć to dobrze... Zobaczymy.  "Bluźniercze plotki" po raz czwarty... czy ktoś zmuszając go do ciągłego puszczania tego chce mi coś przekazać? Złe plotki, są okropne. Wiem, że mogłaś być i dalej możesz być na nie narażona. Nigdy ich nie generowałem ani nie przekazywałem i nie będę, bo to obrzydliwe. Złe pobudki są paskudne, a internet jest tak trwałym medium, że można go też fatalnie wykorzystywać. W zasadzie Ci współczuję, mimo że najbardziej powinienem współczuć sobie. Także dlatego, że  wygenerowałem wysyłaną prywatnie spowiedź, będąc świadomym, że ktoś czy różne "ktosie" łatwo mogą ją odczytać. Do kogo to później dotrze wykrzywione przez głuchy telefon lub nie, nie wiem. Czy ktoś użyje tego do jakiejś analizy, też nie wiem. Wiem tylko, że cały czas pracują narzędzia do automatycznej analizy wszystkiego i czasem sygnalizują teksty do dalszej analizy, nie tylko na zasadzie słów kluczowych. Zawsze też ktoś mógłby zechcieć poczytać sobie o mnie lub o kimś o kim piszę, nawet tylko dla beki... Puściłem Philla Collinsa... właśnie leci drugie z kolei "Another Day In Paradise", a teraz "In The Air Tonight"

Przebiegłem około kilometra żeby się rozgrzać i wróciłem na "Ssuudio" Słabo, wyplułem prawie płuca, smak krwi w ustach. To pokazuje moją rzeczywistą kondycję. 1,5 roku temu było dużo lepiej. Jak to się ma do Twoich 11 km rok temu? Żenada. Nieważne, staram się dojść do siebie. Naprawdę trudno mi się pogodzić ze stratą, stratą kontaktu z Tobą. To mnie nadal mocno deprecjonuje, już niezależnie od tego co było. Tak, mógłbym zakończyć swój marny żywot choć wydaje się to bez sensu i to stosunkowo nowe dla mnie myśli, związane z przeżywanym na nowo odrzuceniem. Świadomością, że może już nigdy nie czeka mnie nic tak fascynującego jak rozmowa, czy słuchanie muzyki z Tobą. Nieważne, że płaciłem za Twój czas, wrażenie było niesamowite... po prostu magia. Jak mam to negatywnie podsumować? Nie pozwól mi. Pozwól zrozumieć. Może nawet jestem w stanie mniej więcej zrozumieć jak sobie z tym poradziłaś, jak mogłaś to ułożyć w głowie, mimo że nie pomagasz. Dalej jednak  potrzebuję dostrzec elementarną wdzięczność. Karkołomny cel sobie postawiłem, nie? To taka moja kotwica. Jeśli się nie uda, będzie smutno, trudno będzie mi się stąd wyrwać. Potrzebuję dobrej energii, którą brałem ostatnio z radości, że żyjesz i Ci się udało, nadziei na kontakt i dobrych wspomnień. Przyszłość dalej rysuje się niewyraźnie. Czy nie mogę tego jakoś ominąć? Stwierdzić, że jesteś przecież kobietą więc masz inne zasady, ścieżki, których mogę nie rozumieć. Że brałaś co dawałem i nie powinienem był oczekiwać dosłownie niczego. To nadal wywołuje we mnie silny bunt, ale nic nie poradzę, jeśli już nigdy nie zmienisz zdania, postępowania. Nie położę CI się na wycieraczce jak bezdomny, skrzywdzony pies. Nie ugryzę pogrążony w bólu. Nie liczysz się z moim cierpieniem, olewasz nadal... Nie chcę tak żyć więc chcę to zmienić. Proste. Konsekwentne od 51 dni, czy nawet roku. Jak długo? Nie wiem. Jestem tym zmęczony, ale to cały czas wraca. Niech Twoja lewa ręka nie wie co robi prawa, gdy pomagasz. Jest taka nowotestamentowa zasada, żeby nie żądać nic w zamian za pomoc. Nie wyklucza ona jednak domyślnej wdzięczności, o którą dopomina się nawet Jezus od uzdrowionych. Symboliczną, elementarną. Nie wpojono Ci takiej zasady naprawdę? Wiesz jak długo się już rozczarowuję? Nie mów, że Ty się kiedyś rozczarowałaś mną. Tłumaczyłem, że uznawałem wtedy konwencję za dobrą, nie łamiącą zasad wyłączności u żadnej ze stron. Musisz potrafić odwrócić sytuację, tego co ja czułem, nie wiedząc jeszcze, że w zasadzie byłaś zmuszona. Przyjąłem Twoją akceptację konwencji  za swoją. Cholera, nie powinienem już o tym myśleć. Było, minęło. Trzeba zająć się tym co jest. Student, pytał się mnie dziś czemu ostatniego lata byłem zupełnie inny niż rok wcześniej? Odpowiedziałem szczerze, że byłem zablokowany. Nie chcę już taki być. Naprawdę. Rozumiesz przecież, że mogę krążyć wokół tego do końca życia. To byłby koszmar, piekło... codziennie na nowo przeżywać odrzucenie. Nie chcę tak. Zaczynam przeżywać prawie mękę Ogrójca. Czy to prawie świętokradztwo? Robię z Ciebie boginię, od której zależy całe moje życie. Szaleństwo? Być może, ale FAKT. Nic na razie nie mogę zrobić. Ruszam się trochę, ale nadal nie wiem co dalej. Naprawdę chcę już skończyć wysyłać do Ciebie prośby. Z listami mam większy problem, bo na razie nie mam czego innego do roboty, ale jeśli zamknę Twój temat... cholera nie jestem w stanie zamknąć do końca, ale mogę zacząć pisać do kogoś innego po jakoś pozytywnym podsumowaniu zeszłego roku, mojej pomocy. Bez tego mam duży problem. Tak, tak wiem, że psychiczny. Naprawdę nie oszukuję siebie ani Ciebie. 

Osłabiam się, mimo że zrobiło się trochę cieplej, bo ktoś się zmiłował i rozpalił ogień. Konfuzja. Nic nie mogę uzyskać poza... nie wiem czym. Najprawdopodobniej po prostu potwierdzę Twoje negatywne stanowisko, brak elementarnej wdzięczności, brak chęci kontaktu i absolutne odrzucenie. Czy będę musiał po prostu ostatecznie stwierdzić, że jesteś złą kobietą, że nie było warto Ci pomagać? Do tego się to sprowadza. Bo poznanie w ramach konwencji było OK. Czy na pewno? To przecież się łączy i wtedy będę musiał przekreślić wszystko. Nie stać mnie na to. Żeby stwierdzić, że wszystko było złe... To byłby największy błąd w moim życiu... błąd na błędzie... rozumiesz? Nie potrafię się z tym pogodzić. Jak mógłbym z tym żyć, czując co czuję? Zbyt duży dysonans, rozdźwięk, zbyt bolesne. Naprawdę nie możesz mi pomóc? Gest.

Naniosłem jeszcze poprawki. O dziwo Phill Collins dalej śpiewa. W sumie nie napisałem nic strasznego więc powinienem skończyć z tymi obawami. Ograniczona prawda podana w delikatny, taktowny sposób. O tym czego potrzebuję by zająć się przyszłością. Dlaczego ma to przynieść jakiś efekt? Jeśli obserwacja relacji anioł-diabeł jest w jakiś sposób trafna to musi być aniołem... przynajmniej czasami. Zobaczymy. Naprawdę nie chcę go denerwować i nie wiem co mogę uzyskać jako ewentualny objaw wdzięczności. Od Ciebie pewnie tylko gromy z ... Hadesu ;)

Dokonało się tzn. wysłałem po dziesiątkach w sumie poprawek. Wylogowałem się. Nie chcę szybkiej reakcji, mimo że zobaczyłem dostarczenie. Nie wiem co to da. Może nic. Wierzę, że jednak coś. Napisałem od serca, co mnie gryzie, co nie pozwala zamknąć przeszłości, jaką mam alternatywę, co myślałem. Szczerze i grzecznie. Teraz powinienem spokojnie spać, chyba, że obudzisz mnie jakoś koło 4 ;) W zasadzie chyba trochę się boję, bo odczuwam ucisk... Zobaczymy. Phil Collins właśnie śpiewa "She Need The Lover"... chyba jednak tak to leci. Jest po 20, z wysyłką trafiłem w punkt 20. Temperatura około 9 stopni. Szału nie ma. Zrobiłem co mogłem. Liczę na ludzką reakcję. Jestem przekonany, że zrobiłem słusznie. Bez kombinowania, co czasem podpowiada ciemna strona. Wtedy coś wydaje się logiczne i uzasadnione, a jednak nie wychodzi z tego nic dobrego. To ma być DOBRE. Nic nowego o Tobie nie napisałem, więc to też mnie uspokaja. Skala pomocy powinna być teraz jasna, jeśli zechce się wczytać w tekst. To nie były żarty czy napiwek. Czy ma sobie pomyśleć o Tobie coś złego? NIE, musi Cię już znać i wiedzieć co potrafisz, mimo że pewnych rzeczy może jeszcze nie dostrzegać. Być może to dopiero pierwszy rok znajomości, a wtedy różowe okulary mogą działać jeszcze bardzo mocno, ale przecież nie jest niedoświadczonym nastolatkiem...

Temperatura nadal spada, przeszedłem się powietrzyć jeszcze przed wysłaniem i podciągnąłem się prawie 5 razy. Jest postęp :) Pierwotnie chciałem poczekać jeszcze tydzień, ale na co mam czekać? Maile nie przynoszą żadnych rezultatów, a ja się ciągle męczę z tym brakiem możliwości dobrego podsumowania. Nie chcę źle... Maruda ze mnie, wiem ;) Znowu leci "Ssudio". NIe wiem co to znaczy. Dziś na piwo raczej nie mogę liczyć. Jest Wielki Post i w dodatku piątek. Do obejrzenia ściągnąłem film, którego tytułu nie znam, bo ktoś nie chciał by uległ skasowaniu i nazwał go jedną literą "S". Nieźli aktorzy wychodzili na podglądzie. Zobaczymy. W sumie zastanawiam się jeszcze raz co miała dokładnie oznaczać ta prośba o niekontaktowanie. Logicznie jeśli przekaz był od Ciebie to z Tobą, jeśli jednak jak wynika z nadawcy od "szefa" to tylko z nim. Czemu naprawdę nie napisał wprost "z nami"? Jego lub Twoje intencje nie są dla mnie do końca jasne. Przecież z Tobą i tak nie mam kontaktu... chyba, że rzeczywiście chodziło o maile tzn. że mogę wysyłać i dochodzą. Pewnie za rok się odezwiesz ;) Naprawdę chciałbym. Mógłbym tu poczekać jeszcze nawet dłużej... Cholera, strasznie głupi jestem? Nic nie poradzę. Jeżeli nie potrafiłem moich uczuć stłumić, zmienić rok temu, mimo że miałem jakieś możliwości, o których napisałem to tym bardziej teraz mam z tym problem. Ale z tym się już pogodziłem, mam jednak wpływ na działania. Gdy jestem w niezłej formie i mam o czym pozytywnie myśleć. Dziś nie chce mi się czytać wiadomości. Pewnie pożyczę Wam już tylko dobrej nocy i dobrych snów :) Pamiętajcie: co złego to NIE ja :)

18.03

 Wczoraj lapek nie chciał mi się zahibernować. Być może przypadkowo wybrałem restart i dlatego dziś był czysty na otwarcie. Ponieważ zapisuję często, nic nie straciłem. Oczywiście mogłem. To była dobra spokojna noc, mimo że film na "S" to był "Snowden". Tak się składa, że wywiady, których udzielił zadziały się dokładnie wtedy, gdy ja traciłem rodzinę. To było pierwsze skojarzenie. Drugie to oczywiście wszechobecna inwigilacja, zbieranie danych i mnóstwo osób w różnych krajach, które mają do tego dostęp w najróżniejszy sposób. To nie paranoja, tylko fakt, z którym jakoś liczę się od bardzo dawna. Sam się tym kiedyś delikatnie i amatorsko bawiłem więc wiem jak to jest. Prawie jak w tym filmie. Niesamowite narzędzia. Oliver Stone jak zwykle zmierzył się z dużym tematem. Połączenia, kojarzenie i wiemy prawie wszystko, mimo że części i motywacji musimy się z reguły domyślać i zależy to głównie od naszego światopoglądu, wiedzy, doświadczeń. Można się czasem nieźle przejechać i popaść w nadinterpretację. Dobrze znam chyba niejednego kogoś, kto zajmuje się tym zawodowo. Czyli oczywiście zaklejanie kamerki wcale nie jest objawem żadnej paranoji. Chwilowo brak mi tylko taśmy klejącej ;) Obraz mówi najwięcej. Film był dobrze zrobiony, zasnąłem po nim bez problemu, ale trochę zniechęcony. Rano unosiłem się w półśnie i nie uciekałem od wspomnień. To chyba dalej najlepsze co mam. Nie śpieszyło mi się z wyjściem, mimo że świeci słońce. Celebrowałem w jakiś sposób miły dla mnie stan. Niestety nic nie może trwać wiecznie i w końcu wyspany i wypoczęty wyszedłem. Nawet specjalnie intensywnie nie myślałem do Ciebie. Nie ciągnęło mnie żeby przelać swoje myśli do pliku. Nie wiedziałem jaka była reakcja na to co wczoraj wysłałem. Nadal tak jest. Celowo nie włączyłem jeszcze przeglądarki po restarcie. Być może nie miałem z Tobą żadnych snów tej nocy, nie obudziłem się jak zwykle nad ranem czy w nocy tylko później. Na zegarek spojrzałem dopiero koło 10. Spokojnie. Czy to oznacza, że się uwolniłem? Nie. jestem po prostu na razie spokojny. Nie wiem co to w praktyce oznacza. Zobaczymy. Na razie pójdę na słońce :)

Długo nie wytrzymałem, ale lapek zdążył się uśpić bez otwartej przeglądarki. Dawno mu się to nie zdarzyło. Wcześniej potrafił... Posiedziałem, pomodliłem się w rytmie 1-10-3 razy 3 i pomedytowałem. Wiara nakazuje mi wybaczyć Tobie w każdym przypadku i nie mam z tym problemu. Najtrudniej jest mi wybaczyć sobie. Totalną głupotę i słabość jeśli nie zmieni się interpretacja dzięki Twojej pomocy... wdzięczności.

Wlaśnie się zaśmiałem, po nie wiem jak długim czasie, bo ktoś zażartował, że może mi obciąc nogi piłą mechaniczną jeśli mam z nimi problem ;) Zabawne, nie? Dobra, odpalę przeglądarkę...

No i zobaczyłem wyświetlenie przed 30 minutami 10:42 czyli gdy zacząłem dziś pisać, jeszcze tego nie było. Jest dla mnie miłe to zobaczyć tak czy inaczej. Najgorsze jest ignorowanie, olewanie... wiesz o tym, i "szef" też o tym wie, mimo że to wyświetlenie nie musi wcale wiele oznaczać. Ja nie mogę nic, ale normalnie ludzie lubią pomagać jeśli nic wtedy nie tracą... To nic nie kosztuje, a daje lepsze samopoczucie. ZAWSZE tak jest. Wierzę w to i nie jestem w tym sam, pieką mnie uszy co zazwyczaj oznacza, że ktoś o mnie mówi, obmawia, czy myśli po prostu. Nie musi być to wcale autosugestia. Z negatywów, to nie wiadomo dlaczego odczułem dziś lekki ból pleców, który rzadko mi się zdarza... może od wczorajszego biegu? Poza tym żółty ser zaczął mi pleśnieć, co mnie specjalnie nie zmartwiło. Zjem taki jaki będzie. Nie jest na razie zły, ale widocznie kupiłem za dużo 3 tygodnie temu. Na Fb Diesel uraczył mnie dziś zajawką "Fate of The Furious". Nie obejrzałem jeszcze, bo mam ważniejsze sprawy...

To jednak piosenka do tego filmu, o przyjaźni. Obejrzałem, skoczne. Co ja mam z Tobą? Czy pisałem już, że pewnej nocy ponad 1,5 roku temu przypadkowo spotkana Polka "wywróżyła" mi, że w końcu pozostanie mi tylko gayowska przyjaźń? Była w lokalu z koleżanką i dwoma przyjaciółmi, którzy podobno, może nawet na pewno byli wesołymi chłopcami. Tańczyliśmy i gadaliśmy razem jakiś czas, kilka godzin. To było interesujące doświadczenie. W zasadzie sugerowała, że tylko facet naprawdę będzie chciał mi pomóc. Była jakaś dziwna, jakby wiedziała dokładnie kim jestem. Nie była bardzo pijana, albo nawet wcale, może coś wzięła? Tego nie wiem, ale doświadczenie było jakby z rodzaju odmiennych stanów świadomości... To był mały lokal, ale przez kilka nocy uważałem, że najlepszy. Idę na słońce :)

No, tak... po restarcie lapek zaczął się regularnie usypiać. Czy to coś oznacza, poza mniejszą liczbą procesów w tle? Nieważne, racjonalnie tak nie powinno się dziać ;) Wyślę, dziś znowu maila. Może dochodzą, moze nie. W każdym razie wiesz, że chcę DOBRZE. Wszyscy wiedzą :) Dlatego pozdrawiam Was Wszystkich bardzo serdecznie. Tak jak napisałem: kocham ludzi... dobrych ludzi, a gdy wierzę że prawie wszyscy tacy wewnątrz są, czyli zostali zaprogramowani na dobro, to świat staje się lepszy :) Wszystkiego Dobrego :)

Pozytywnie wysłałem. Nie mam pojęcia co mnie jeszcze nawet tylko dziś czeka, ale wracam na słońce z czystą wodą do picia :)

Wróciłem, bez kawy zasypiałem. Powedziałem o tym i dostałem. Dziś ludzie mają dobry humor i usmiechają się ponadstandardowo. Wybrałem wpierw Philla Collinsa, ale nie chciał grać, więc użyłem Roda Stewarda. Śpiewa nie wiem o czym, nie uważałem i się skończyło...coś o sercu. Teraz jakieś gdakanie kury, chicken... to nie w naszej kulturze...aha to tylko reklama ;) Teraz  "Wake Up", idę na słońce...

Pobrodziłem w wodzie po prawie 5 podciągnięciach. Student nie jest lepszy, mimo że prawie 2 razy młodszy :) On dziś pływał, a ja tylko przepłukałem skarpetki. Jutro :) Krok za krokiem... Ważny jest progres. Tak jak w muzyce, którą ktoś mi wyłączył. Rod Steward przestał śpiewać, więc po krótkim opalaniu, ruszyłem się i włączyłem składankę z Tiną Turner na początku. "Private Dancer"... tak stać mnie jeszcze na to by zagrać ponownie Jamesa Bonda ;) To staroświecka, ale ciekawa rola. Poza tym lapek nadal się sam usypia, więc coś się zmieniło na dobre... mimo tych samych otwartych okien. Teraz leci Duran Duran "Hungry Like a Wolf"... a teraz chyba Modern Talking... Medytowałem trochę o tym co było mi potrzebne by móc tak pozytywnie jak dziś myśleć, czuć? Zadowolenie z siebie, przekonanie o słuszności tego co zrobiłem, ukojenie bez którego człowiek może być zwyczajnie poddenerwowany lub rozkojarzony... nie da się od tego całkowicie uciec i jednak wyświetlenie. To są wnioski. Słuszne, szczere i dobre. I widzę w tym jeden poważny generalny problem, że jednak trudno to ukojenie znaleźć. Na drodze stoi wiele ludzkich, kulturowych i moralnych problemów, a życie w wewnętrznym konflikcie prowadzi nie tylko do frustracji... To tyle w tym temacie ;)

Spoglądanie na Fb uświadamia mi, że w tej chwili bardziej lubię Vina niż Ciebie... Dziwny wniosek, nie? 

Posiedziałem, podumałem i dalej moja sytuacja wygląda mówiąc delikatnie... średnio. Skarpetki trochę podeschły więc je założyłem, wróciłem na Eurythmics "When I Wont You", a teraz "Who's That Girl?" Pomysłów na jutro brak. Przyjaciel studenta miał podobno tygodniowy szlaban i to mogło spowodować dziwne objawy, które być może trochę nadinterpretowałem. Ma już prawie 22 lata, więc z tym szlabanem to nie musi być do końca prawda. Lapek dalej sam się usypia więc jak nic coś musiało się zmienić, bo nie robił tego nawet po poprzednim restarcie. Robi się chłodniej i właśnie wchodzą... "2 Bajki" Dody, z automatu... no to są jaja, bo trudno mi znaleźć skuteczne powiązanie z Eurythmics. Ech, te powiązania ;) Wszędzie wychodzą... później zostaje tylko interpretacja. Tak, tak puszczałem ostatnio przed 2 dniami, ale to nie był mój wybór tylko być może 3 z rzędu automat po wybraniu nagrania "Przyjaciele". A teraz samo przerwało... w pół słowa i weszło Modern Talking... aż wstałem by sprawdzić jak to możliwe. Odpowiedź jest prosta: niejaki Ali Ayubi stworzył 23 czerwca 2013 roku tę pomieszaną listę pop, która weszła z automatu  i akurat 2 Bajki kończą się tu w pół słowa na "Nie Jestem Pewna...", Modern Talking też był urwany.... a teraz leci "Celebrations". Czyli jak zwykle autosugestia i nadinterpretacja? Mózg kojarzy nam i sugeruje tak jak chcemy coś zrozumieć? Połączony świat czy nie?

Wróciłem po wietrzeniu i krótkiej serii na drążku na Wilki "Samotny Człowiek"... pijemy za lepszy czas... dalej cholera mam z tym problem... nic nie przychodzi do głowy... poczekaj na wiatr to moje myśli i teksty z tej piosenki...niech żyje jeszcze przez chwilę... za każde wspomnienie co żyje w nas, za każdy dzień, który jeszcze trwa... Co ja w ogóle mogę dodać do tego od siebie? Nothing... teraz Michael Jackson... nie pamiętam tytułu...coś jak "I wonna speedlight"... sprawdzę...myliłem się zupełnie to jest Rockwell "Somebody's Watching Me"  a teraz Modern Talking o złej i dobrej stronie i dobrych słowach "Little Love". Bawię się więc we wróżby muzyczne. Oczywiście mając dostęp do prostych narzędzi można w ten sposób komuś coś zasugerować lub nawet wpędzić w obłęd. Kiedyś można to było zrobić przez radio znając czyjeś preferencje ;) Teraz narzędzia są dużo doskonalsze i precyzyjniejsze. Po prostu potęga. Do wykorzystania w dobrych lub złych celach. Wszystko zależy od użytkownika. Jesteś teraz na wyłącznie jasnej ścieżce, mam nadzieję. Ja dalej chyba jednak w strefie cienia...niby jasno, a jednak nie dla wszystkich, trochę jak w tym nagraniu: "Na Zakręcie". Nie wiem co dalej? Po co się pytać na starcie: co z nami będzie? Dlaczego ktoś po tym ustawił "The Wild Boys" Duran Duran, nie rozumiem zupełnie. Ubolewam nad swoim angielskim, którego niby zacząłem się uczyć w 1 klasie, ale zrezygnowałem po kilku zajęciach z powodu długiej choroby, ale pamiętam, że nie byłem najlepszy więc nie czułem się komfortowo. Potem do tego języka wróciłem dopiero na studiach. A teraz znowu muszę przyznać się do błędu bo tej listy nie stworzył Ali Ayubi... on tylko wysłał nagranie Modern Talking, a kreatorem listy "Pop mix" jest... nie kto inny jak YT... czyli kto? Duchy, władcy sieci czy AI? Teraz leci Thomas Anders coś o pierwszym płaczu... a teraz Schiller " I Feel You". O dziwo wszystko wchodzi szybko, bez przerw i reklam. No i doszliśmy do Collinsa "Two Heart's". Czy właśnie testuję Wasze serca? Może to tak wyglądać, ale sytuacja nadal jest poważna. Będąc nawet już w średniej kondycji nadal potrzebuję czegoś co będzie pobudzało mnie choćby do wstawania rano. Muszę widzieć cel, gdzieś nawet tylko na horyzoncie. Mieć świadomość czegoś dobrego. Tym czymś wiosną zeszłego roku była myśl o Tobie, zimą już też. Wcześniej to była radość z przeżycia i powrotu. Wcześniej liczyło się samo przeżycie. Wcześniej kontakty z ludźmi w pięknym otoczeniu, a wcześniej tylko spokój i piękno przyrody. Teraz... z klatki wyciąga mnie słońce i Fb. Nic więcej. Słońce dlatego, że w srodku robi się za ciepło koło 11, a Fb bo mam tam aż 4 kontakty, z których jeden odpowiadał czasem i 2 polubione strony: Wasza i od tygodnia Vin Diesel. Przed 52 dniami nie było tego drugiego powodu. Teraz leci "Nie martw się" Dody... to też jest na tej liście po Modern Talking. Czy to tylko moje preferencje? Wybory z ostatnich dni? "Problemy są, lecz zdrowie masz by rozwiązać je"... cholerna prawda :) "Sprawny jak, silny jak chcesz..." A teraz stare nagranie z lat 80-tych "All Right"... nigdy tego nie wybierałem... ale all right ;) Teraz Phill Collins. To jednak nazywa się "Easy Lover"...no a teraz moja ulubiona "Maria Magdalena" bez bluźnierczych i błędnych przekonań kim była naprawdę. Pismo mówi tylko, że Jezus wyrzucił z niej chyba 6 złych duchów. Poza tym może coś jest w tekstach niekanonicznych... nie studiowałem ich zbyt wielu. Pewien papież, jeszcze przed dogmatem nieomylności jakoś ją chyba błędnie dookreślił. Jednak w kulturze przyjęło się właśnie to... Czy mam teraz wyrzucić z siebie refleksje na temat natury kobiet i mężczyzn? Chyba lepiej nie, mimo że to naturalne... Czas i natura czy biochemia robi swoje. Teraz "Słodkiego Miłego Życia". To był mój wybór sprzed ponad 1,5 roku... potem straciłem prawie wszystko i upadłem najniżej, choć z pewnością są głębsze dna. Mógłbym dodać, że wiary ustrzegłem i nie wiem co jeszcze... nikogo chyba nie skrzywdziłem. Hedonizm jest niebezpieczny nawet dla całkiem dobrych ludzi...  Teraz "Brother Loui" znowu Modern Talking, mimo że ich w ogóle nie wybierałem. Pamiętam ich z 1985 gdy byłem w Berlinie i usłyszałem ich pierwszy raz na małym radyjku. Wtedy w hotelu usłyszałem też pierwszy raz "It's a Sin" Pet Shop Boys... leciało zawsze gdy wchodziłem... To był rok gdy chyba pierwszy raz zaglądałem dziewczynie w dekolt z górnego łóżka :) Fajna była, wyglądała trochę jak... Morten Hacket z Aha za młodu :) Chciałem ją porównać do Neny, ale jednak miała fryzurę jak wokalista Aha. Przesiadywała u nas w pokoju, bo chyba lubiła bardziej mojego kumpla niż mnie. Był trochę bardziej dorosły ode mnie... ale ja miałem radio "Alicja", na którym szukaliśmy Radia Luxemburg :) Fajne czasy :) Ale to przecież były czasy terroru... no tak 85... to było juz po decyzji o przemianach. Element nieprzewidywalny został już zlikwidowany lub zmuszony do wyjazdu. W kraju zostali tylko łatwokontrolowalni "przywódcy". Jasne, że wtedy o tym nie wiedziałem, ani nie myślałem. Cieszyłem się zagranicznymi koloniami w kraju gdzie sprzęt elektroniczny leżał na półkach i można go było nawet przetestować, a czekolada i inne towary były od ręki do kupienia. Tylko ludzie byli jacyś nieufni, a na dyskotece tańczyli osobno. Wygraliśmy wtedy z nimi w piłkę i to był nasz powód do dumy :) Pisałem to na "Enjoy The Silence" Depeche Mode... ten zespół królował wtedy na dyskotece w wieży na Alexander Platz i... New Order. Teraz zaczyna się "I Like Chopin"... yes, I like :) Zawsze lubiłem, gdy grała go moja siostra, potem z płyt, a gdy kumpel... przyjaciel? o ogromnym potencjale zagrał Etiudę Rewolucyjną w auli, to mało mi kapcie nie spadły... Poza tym był starsznie nerwowy i chyba ktoś wykończył w ten sposób jego starszą siostrę... nie wiedziałem wtedy kim był jego ojciec... Ja nie chciałem się uczyć grać, mimo że mieliśmy pianino w domu. Sam nauczyłem się tylko grać kolędy jedną ręką i zawsze nawet to sprawiało mi frajdę :) Z lewą ręką miałem problem... nauczyłem się ją bardziej kontrolować dopiero dużo później. W tym momencie przypomniałem sobie pouczającą historię, gdy prawie straciłem władzę w prawej ręce... 3,5 roku temu... razem z tą osobą, o której pisałem, że wpadałem przez nią w kłopoty. Przez kilka dni na Cyprze musiałem używać wyłącznie lewej ręki. Być może po prostu uchroniło mnie to przed popełnieniem jakiegoś grzechu... czarownica... mówiłem ;) Albo anioł... Jakiego koloru są w tej chwili jej skrzydła? Obawiam się, że coraz ciemniejsze... Cypr zakończył się dla mnie utratą przytomności z rozpaczy, że coś mi się nie udało choć bardzo się starałem. Nie pamiętam jak się pakowałem i zostawiłem tam swój ulubiony granatowy wodoodporny zegarek. Teraz zadziało się "jajo" czyli temperatura wskazywana wynosi dokładnie 7.0, mimo że jest to teraz niemożliwe... fizycznie. No tak właśnie zresetowała się stacja pogodowa i jest to pomiar sprzed 16 godzin... przypadek. A Tina właśnie zaczęła "What's Love?"... a stacja właśnie ożyła i pokazała 12.6 stopnia. Wszystko w przeciągu 30 sekund. Przypadki wyglądające jak zabawy w boga :) I musiało nadejść A-ha " Take On Me". Pamiętasz jak kiedyś wszystko wymagało cierpliwości, starań itd... ? W dobie internetu prawie wszystko jest na wyciągnięcie ręki... Kiedyś wydawałem całą swoją kasę na kasety, czyli nośnik muzyki, która obecnie jest wszędzie tzn. w chmurze... dopóki ktoś nie wyłączy prądu ;) Ciężko na to pracowałem nawet fizycznie, poświęcając miesiąc wakacji by kupić 10 kaset za dolary. Wstawałem przed szóstą i szedłem do pracy. To był realny cel... miesiąc przed poznaniem przyszłej żony. Później cele się zmieniły... Teraz "Turn Around" Boney Tylor. Lubię ten duet... zajefajny :) Wszystko się zmieniło... Gdybym chciał mógłbym przeprowadzić dowolną akcję i zniszczyć dowolny cel... z osiągnieciem było by trudniej. Zniszczyć jest dużo łatwiej, więc Ci współczuję jeśli naraziłaś się komuś choćby minimalnie gorszemu niż ja... W sumie współczuję Wam. Zaszkodzić nie można tylko komuś kto nic nie ma, nikogo, nigdzie. Mi też można, nie przeczę. Żaden ze mnie samotny wilk, mimo że prawie... No i weszła "Warszawa" Lady Pank... nigdy tego nie wybierałem, bo kojarzy mi się z byłą, ale i tak wchodziło z automatu. W końcu hicior... Była była zakochana w Januszu, ja lubiłem Janka :) Historia. A teraz cichutko Collins śpiewa o kolejnej nocy. To prawie kolęda ;) Ballada. "One More Night". Kiedy ja się z Tobą w końcu pożegnam? Nie mam pojęcia. Nigdy nie miałem takiego planu. Jeśli umrzesz wcześniej to będę chodził na Twój grób gdy go znajdę. Jeśli ja odejdę szybciej to będę "straszył" Cię w nocy ;) Tak to dalej widzę... poważnie, mimo że staram się myśleć inaczej. Teraz "Personal Jesus"... w sumie nie wiem o czym jest ten tekst, mimo że prosty. Już po 18 i tylko 12 stopni. Chłodno i nie wiem czy biegać czy zrobić coś innego. Nie mam wielkiego wyboru rozgrzewek. Na razie najbardziej dokuczają dłonie więc może po prostu wezmę gorącej wody. Co robi na tej liście "Nie opłaca się kochać... budzisz mnie pocałunkiem" Kasi Kowalskiej? Nigdy tego nie wybierałem, nawet chyba tego nie znam, nie jestem pewny czy to KK... "cały ten świat opada z sił kiedy kończy się miłość"... niezły tekst "umiera  świat na brak miłości". Obecnie trudno mi ocenić miłość. Mam z tym problem, bo jest to jednak także trucizna... no tak ale "Baśki" Wilków tu też nie wybierałem... Co ja mam na tym napisać? Że jak późnym latem policzyłem swoje kontakty z kobietami to się zdziwiłem, że w jakimś może nie do końca pełnym sensie poznałem ich tak dużo w ciągu tych... wtedy 3 lat. Po prostu nie byłem tego świadomy dopóki nie policzyłem. A wszystko wskazywało, że zostanę do końca życia przy jednej jedynej. Genetycznie jej rodzina żyje dłużej. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć tą kalkulacją czy płakać nad sobą... Teraz leci coś po angielsku czego w ogóle nie znam, ale niezłe... wsłuchuję się w tekst. Duet, mixt... wychwyciłem "Remember Promised Love" aż wstałem żeby sprawdzić co to... usłyszałem co chciałem bo to jednak "Remember Promise You Made" dokładnie Cock Robin. Być może nigdy tego nie słyszałem. Teraz kolejny nie mój wybór "Can't Touch Me" chyba... mimo że znam. A teraz coś słodkiego... "Wszystko wokół się zmienia... nawet Ty" czyli "Chcę Tu Zostać" "bo bez Ciebie nie mam siły by żyć"... tak właśnie było... A teraz? Teraz Doda... "Nie Daj Się"... no ja tego nie składałem... ta "sztuczna inteligencja" jest... zajebista... napisałem to wprost soczyście, bo nie umiałbym lepiej zestawić tych utworów ze swoimi myślami. I kto tu rządzi? Nie ja przecież... "Zamknięta w sobie szukasz ucieczki" czyli "Wszystkim Nam Brakuje Szczęścia" KK ... te żarty, wróżby czy cokolwiek są coraz ciekawsze... czyli rozkręcam się z uśmiechniętą michą :) "Masz To Na Co Godzisz Się" ... niestety w tym momencie pluję sobie w brodę za to na co się zgodziłem... Miałem jakieś inne wyjście? Pewnie, że miałem... wystarczyło postawić swoje warunki lub spadać... Czy byłbym wtedy zadowolony z siebie? Kto wie? Po Kasi wszedł Phill Collins. Jak postrzegasz w tej chwili świat, moja czarownico zza siedmiu gór i rzek? Ściszyłem trochę muzykę by jej nikt nie wyłączył i zastanawiam się nad tytułem "All My Life" chyba. A teraz "Brothers In Arm's" Dire Straits ... do tego się przyznaję... Czy poruszam się w tej chwili w obszarze logiki? W zasadzie tak, bo słucham sobie po prostu fajnej muzyki i piszę o swoich skojarzeniach :) Pamiętasz ten teleturniej? Miał sens, to nie było Koło Fortuny... Teraz leci znowu coś czego nigdy nie wybierałem. Algorytm może jednak łączyć moje wybory z milionami innych... Czy zawsze istnieje racjonalne wytłumaczenie? Zawsze staramy się je znaleźć. Widzisz aurę? Moja podobno nie była prosta, jednoznaczna. Znałaś moją przyszłość? To powiedz mi co teraz będzie, bo nie mam pojęcia. Dziś pewnie po prostu popiszę jeszcze trochę, nie wiem czy dostanę piwo, potem zjem chleb ze spleśniałym serem, obejrzę film chyba o końcu świata i postaram się zasnąć. Niestety ostatnio dłużej śpię co drugą noc więc dziś nie musi być łatwo zasnąć. A jutro, mimo że niedziela to być może popływam i tym będzie się różniła od dzisiaj... no i nie znajdę wyświetlenia na Fb raczej...

Coś gra, ale już nie słyszę... a jednak Foreigner chyba "I'm Waiting For You" czy to "Africa" ? Pisałem już o pewnej czarnoskórej dziewczynie? Chyba tak. Miła była, w zasadzie dalej ją lubię. No tak... nawet 3 były miłe tylko, że każda w inny sposób, w innym czasie i miejscu. Teraz Enya... przyznaję się do wyboru :) Oczywiście to dalej leci z automatu, bez przerw jako "Pop Hits Mix" bodajże. Ja... piórkuję "Only You" Savage... usłyszałem to na pierwszym swoim koncercie. Do dziś go pamiętam. Byłem na nim z najlepszym kumplem, którego nie widziałem prawie 4 lata, a wtedy tylko krótko. Razem graliśmy w kosza i bywałem u niego najczęściej, mimo że różniło nas sporo. To z nim byłem na biwaku, na którym poznałem żonę. Potem nasze drogi się rozeszły. Szkoda... zawsze chętnie bym go spotkał, ostatnio po prostu zatrzymałem jego samochód gdy zobaczyłem go na ulicy i pogadaliśmy chwilę. Potem, cholera chyba zażartował ze mnie przez telefon żebym zorganizował spotkanie klasowe, bo przylatuje zza granicy. Potem przestał odpowiadać na telefony więc może po prostu coś się skomplikowało. Nie wiem. Może też chodziły jakieś dziwne plotki o mnie na osiedlu, bo jego mama dziwnie na mnie raz spojrzała parę lat temu, gdy powiedziałem jej Dzień Dobry. Może po prostu miała jakiś inny problem, przeciez nie jestem pępkiem świata... napisałem to na "Simply The Best". Tak, przyznaję się, że lubię w ten sposób myśleć o sobie :) Wiem, że to przejaw megalomanii, ale z reguły tak było przynajmniej na wszystkich szczeblach edukacji :) Poza tym wiesz w jakiej sytuacji jestem w tej chwili... Chyba nie najlepszej... wszedł Kukiz "A Ty Całuj Mnie"... też tego nie wybierałem. Nieważne, jest po 19 więc czas jakoś miło upływa. Na chlebie i wodzie... no i serze + multiwitamina, żeby nie nabawić się szkorbutu przede wszystkim :) A teraz "Another Day In Paradise". Szukam jakiegoś wyjścia z sytuacji. Sporo zależy od Waszego serca. W wariancie negatywnym po prostu będzie mi trudniej. W wariancie pozytywnym, nieważne jaki by nie był, będę mógł lepiej myśleć i więcej się uśmiechać co powinno przełożyć się na większą aktywność, która z kolei zazwyczaj przekłada się na łatwiejsze podejmowanie decyzji i akceptację czy wybór  zmiany. Same "miękkie" zyski i powody. Teraz znowu po polsku, ale coś czego nie wybierałem, prawie nie znam... "Niech Nasza Bajka Trwa" chyba Kasia... "zrób wszystko to co się da, niech nasza bajka trwa" Cóż, w mojej sytuacji to mocno przewrotne, na to nie miałem nadziei już dawno... Teraz Duran Duran "Morning After"... to chyba nie jest cały tytuł, ale lubię to. Dlaczego nie poleci Bajm czy Universe? Teraz jakieś Piersi chyba. O szczegółach anatomicznych nie będę jednak pisał. "Zawsze z Tobą Chciałbym Być". Też tego wcześniej nie puszczałem. Tak, lubię małe od zawsze :) Cyndi Lauper chyba teraz "Boys and Girls" choć nie wiem czy to jest tytuł. Zaraz chyba kichnę... i weszło coś co znam...WoW Alison Moyet. Dawno jej nie słyszałem "Don't Go". Mocny głos. Jak to rozumieć? Zobaczymy co będzie następne... coś czarnego, rytmicznego, znam ale nie potrafię nazwać. MC Hammer? Chyba nie, bo to chyba jednak "czekoladki" Sugar Babes? Teraz "A Ja Będę Twym Aniołem". Lubię to choć nigdy tego nie wybrałem...chyba. Poleciało Wham coś o Go Go... tu nie ma rurki, ona nic mi prawie nie dawała, nie chciałem i nie chcę do tego wracać, a teraz "Czy Warto Było Kochać Tak?"... posłuchaj sobie tego, bo to chyba nieźle opisuje czasem moje myśli. Dlaczego "A Ja Będę Twym Aniołem" znowu się powtarza? To musi być jakiś błąd, bo już tak było kilka dni temu... Teraz "Shout" wcześniej leciało jeszcze coś ale zająłem się czymś innym. "Kroplą Deszczu Namaluję Cię" a teraz "Culture Club "Cameleon" też tego nigdy nie wybierałem. Teraz Kasia Nosowska chyba "To Cała Ja". No tak, czas leci. Piwa nie ma, chłodno dość, a w tle gra " You And Me" czy to Roxette? Chyba nie. Czym się to zakończy? Zostało mi może pół godziny... noo tak "Śpij" "kiedyś znajdę dla nas dom z wielkim oknem na świat..." to niestety mnie rozkłada... "znowu będziesz ufał mi" i uszy zaczynają mnie palić znowu...why? Kasia Stankiewicz lub cały Various Manx... piękne... po prostu... Teraz "indiańskie" kawałki Enigmy... sorry, ale to raczej nie jest POP...  Diesel robi sobie ze mnie jaja, bo 18 godzin temu zaktualizował swoje zdjęcie w tle a w południe jeszcze tego nie widziałem na swojej sronie głównej. W dodatku przytula się na nim do niego kobieta podobna trochę do mojej drugiej miłości, która chyba nie przetrwała niestety przeze mnie... lub krwiożercze zapędy mojej byłej... Potem jest jeszcze filmik z Kuby... nie byłem jeszcze... poważnie. Filmik został dodany godzinę temu więc OK, ale tamto zdjęcie powinienem był zobaczyć w południe. Teraz leci "Zabiorę Cię". Z tymi uszami to może po prostu od słońca... i wszedł Marek Grechuta "Tyle Było Dni" czyli "Ważne Są Tylko Te Dni, Których Jeszcze Nie Znamy"... to zupełnie nie jest POP i nigdy tego tu nie puszczałem... może to nowa lista? Czyli żyć przyszłością... naprawdę już chciałbym móc... Teraz "Everybody" coś tam... wypadła mi z głowy nazwa zespołu...i to był koniec muzyki... Dobranoc :)

19.03

Dzień Dobry. Wczorajszy film okazał się logiczną i produkcyjną porażką. Bzdury na kółkach, mimo że niby sci-fi. Zniechęcony zasypiałem. Nie miałem specjalnie o czym mysleć więc zasnąłem szybko. Śniła mi się chyba tylko siostra. Obudziłem się za wcześnie, nie patrzyłem na zegarek, starałem się unosić w półśnie, ale słabo szło. Generalnie łapało mnie zniechęcenie i świadomość swojego kiepskiego położenia. Naprawdę nie wiem czy jeszcze coś zbuduję, czy będę w stanie? Może nawet spróbuję, tylko nie wiem czy starczy mi dobrych emocji. Na razie nawet to się nie zapowiada. Próbowałem jakoś się obudzić, czy pocieszyć, ale za bardzo nie wychodziło. Nie chce mi się nawet ogarnąć klatki. Brak perspektywy dołuje, nadzieja nawet na jakąś Waszą reakcję daje najwyżej możliwość podsumowania zeszłego roku. Przyszłość dalej wygląda nieciekawie, a właściwie nie wygląda wcale. W razultacie zjadłem małe śniadanie i za szybko wyszedłem na zewnątrz. Teraz siedzę, jest trochę chłodno i piszę po sprawdzeniu Fb. Gdybym zdołał poleżeć dłużej to krócej bym teraz czekał. To jednak mikroskopijny problem. Jestem dość wyspany, ale potrzebuję teraz mniej snu. Jest dopiero po 10. Jeśli dziś otwieracie to właśnie teraz. Niedziela. Nawet Diesel nic nowego nie przysłał :( Słucham sobie piosenkę z Kuby... Bez kawy nic nie zrobię... Nie wiem co robić. Może przeniosę się na słońce, bo tu za bardzo się wychłodzę.Na słońcu jednak niewiele widać. Może po prostu się pomodlę...

Zdążyłem odmówić jedną dziesiątkę i sytuacja się poprawiła. Podłączyłem się do prądu. Tu też jest chłodno, ale naprawdę nie mam pomysłu na to co robić. Nie mam pomysłu nawet na myśli. Nie wiem co mogę jeszcze Ci napisać... Ci... w zasadzie wykorzystuję Cię jako potencjalnego odbiorcę, ale piszę dla siebie. Nie chce mi się skakać do dalszych wspomnień niż te, które już opisałem. Świadomość, że nadal mnie olewasz nie pomaga. Wiem, nie jesteś moją mamą tylko... ciocią ;) Tak, chyba taka rola byłaby dla Ciebie w tej chwili najlepsza. Daleka ciotka, do której pisze zagubiony... bratanek. Chyba nie uwierzyłem kiedyś do końca, że odebrał Cię Twój brat. W zasadzie uwierzyłem, ale nie potrafiłem i nie potrafię tego logicznie powiązać z tym co opowiadałaś o swoich relacjach z resztą rodziny. Przecież, cholera brat pomógłby Ci w pierwszej kolejności... nie pozwoliłby na takie kłopoty. Widzisz, dalej mogę tylko błądzić po przeszłości. Pozostaje dla mnie nadal niezamknięta. Jestem bezradny. Nawet jeśli zdecyduję się na wypad do kraju to nic z tego może więcej nie wynikać poza jakimiś kłopotami. Im dłużej tu zostanę jednak tym być może trudniej będzie mi wrócić i kółko się zamyka. Nie doradzisz już raczej, jeżeli ponad rok temu sugerowałaś mi bym został tylko z egoistycznych pobudek to trudno mi cokolwiek wywnioskować nawet z Twoich przeszłych sądów. Wiem, że jeśli skontaktuję się z kimś kto mnie kocha, lub tylko lubi to będzie raczej chciał bym wrócił. Nie robię tego, nie chcę by to wpłynęło na moją decyzję... To dlaczego Ciebie akurat bym zapytał? Cholera, mam problem z odwiązaniem się od Ciebie. Dalej jesteś cholernie ważna, mimo że coraz mniej Cię lubię... Paradoks?

Wczoraj wieczorem zobaczyłem, że opcja restartu jest zbyt daleko od hibernacji bym mógł ją kliknąć przypadkiem. Istnieje tylko ewentualność, że pamięć się przepełniła. Nie powinno tak być. Poza tym pomyslałem o cioci... w swoim kontekście najpierw i to spowodowało nawrót złych myśli, a potem o mojej prawdziwej cioci, którą lubiłem od dziecka. Noo, tak miała Twoje rysy w wersji bardziej pełnej i odeszła gdy pierwszy raz wyjechałem. Miała białaczkę, którą leczyła od lat skutecznie we Włoszech, problemy z tarczycą i odeszła w końcu podobno na udar. Nie byłem na jej pogrzebie, nie wiedziałem. Ostatnio widziałem ją odwożąc ją na lotnisko 4 lata temu. Zawsze mi się z nią dobrze gadało, w dzieciństwie podsuwała mi książki np. Diunę. Miała ich dużo... gdy bywaliśmy u nich latem, mieszkaliśmy właśnie w pokoju pełnym książek. Tam nauczyłem się jeździć na rowerze, skuterze, grałem w piłkę z kuzynami, w chowanego wieczorem. Piękne wspomnienia, więc nie dziw się, że kojarzysz mi się dobrze pod każdym względem... Nie była taka ostra jak jej starsza siostra, która prawie zawsze mnie zaskakuje i zdaje się wiedzieć dużo więcej niż powinna. Pewnie nauczyła się tego w wojsku... Rodzina... zawsze lepiej odbierałem tę od strony taty, bo zdawała się być szczera i bezpośrednia. Tak to czułem w dzieciństwie, mimo że babcia od strony mamy była też wspaniała i dobra... W końcu mieszkał z nią prawie do końca mój najbliższy kuzyn, który jest nadal zakonnikiem i proboszczem... Takie wspominki. Też mogłem tak skończyć szczególnie, że byłem dużo spokojniejszy od niego. Pamiętam jak tańczyłem na jego osiemnastce, z dziewczynami, które zawsze go otaczały i myślałem, że lubię taki kontakt z dziewczyną. Byłem wtedy jednak już zakochany i zblokowany ze swoją jedyną. Cholera, napisałem jej wtedy o tych tańcach i dostałem potem listem po głowie. Jako wzorcowy wyznawca szczerości po prostu nie wiedziałem, ze o pewnych rzeczach nie można pisać nawet ukochanej osobie... Potem zaspałem na dworzec by ją odebrać gdy przyjechała na moje urodziny i przebiegłem te 5 chyba kilometrów bez przygotowania i w nieodpowiednim ubraniu, bo tak było najszybciej. Zdążyłem w ostatniej chwili zgrzany jak pies... pamiętam jak dziś. Wtedy budzik obudził mnie dobrze, ale jeszcze przysnąłem... mama potem nie pomogła chyba. Bez determinacji wystawiłbym dziewczynę, którą zobaczyłem trzeci raz w życiu. Drugi raz był 2 tygodnie po biwaku, gdy wybrałem się do wspomnianej bliźniaczej ciotki. Jej mogłem powiedzieć, ze robię wypad do nowopoznanej dziewczyny. Cholera, mam za dużo skojarzeń z Tobą, bym mógł kiedykolwiek móc przestać o Tobie myśleć. Rozumiesz? Wyślę Ci to życząc nadal wszystkiego najlepszego i zdrowia przede wszystkim...

Cholera, po kawie dalej czuję się jak rozbitek... Szukam różnicy między wczorajszym dniem a dzisiaj i dostrzegam tylko to, że wczoraj zobaczyłem wyświetlenie mojej wiadomości do "szefa" a dziś nic. Poza tym jest cieplej, trochę wcześniej wstałem, a cała reszta była taka sama. O co więc chodzi? Noo, tak... nic się nie zmienia. Nie chce mi się nawet pomyśleć o pływaniu, choć wczoraj oświadczyłem że dziś to zrobię. Nie wiem już jakiej potrzebuję pomocy. Pewnie żeby ktoś wskazał mi ścieżkę, cel. Naprawdę, gdybym spotkał kogoś kogo mógłbym pomóc to może potrafiłbym się na tym zafiksować. Wiem, że na krótkim dystansie mógłbym np. wyciągnąć jakąś dziewczynę z Tartaru. Stać by mnie było i dało by mi to dość energii do życia. Na dłuższą metę, wiem że raczej by mi to nic nie dało poza kolejnym zawodem, ale szukam choćby takiej krótkiej perspektywy. Lubię być prawie aniołem. Właśnie dostałem święte kwiatki, które podobno w razie problemu mam spalić i wszystkie problemy miną... Zobaczymy...

No, tak. Powiesiłem nad krzyżykiem, posiedziałem i podumałem. Nic nie mogę już zyskać od Ciebie, nic nie dostanę, nie chcesz, nie zmuszę Cię, nie przekonam, niczego już od dawna ode mnie nie chcesz, najwyraźniej nie odczuwasz żadnej wdzięczności, nawet jeśli gdzieś w głębi coś odczuwasz to nie chcesz okazać, tak zdecydowałaś, skończyłaś ze mną, zerwałaś ze mną wszelkie kontakty, tylko ja nie potrafię. Być może te kilka słów od "szefa" było i tak ogromnym odstępstwem dla Ciebie. W związku z mnóstwem skojarzeń i wspomnień i tak nie potrafię Cię negatywnie podsumować, ocenić. Negatywnie mogę ocenić tylko siebie, swoją rolę i to że nie przewidziałem Twego postępowania. Będę musiał z tym żyć... wiadomo do końca życia ;) Najlepiej jakbym najszybciej sobie sam wybaczył. To jest wniosek. Logiczny mam nadzieję... Masakra. Specjalnie przyszedłem ze słońca by to napisać... by się utrwaliło. Cholera, nie jestem aniołem. Może po prostu powinienem pójść do prawdziwej spowiedzi. Kiedyś zniechęciła mnie do niej była, gdy jakiś starszy ksiądz był dla niej podobno bardzo niemiły. Dla mnie niby też trochę był, ale nie odebrałem wtedy tego tak ekstremalnie. Przełożyło się to jednak na późniejsze działania poparte przemyśleniami. Tak, często łatwo ulegałem wpływom, czasem po prostu wchłaniałem jak gąbka, upodabniałem się do otoczenia. Co dalej?

Posiedziałem, przestało wiać, zwinąłem się w kłębek, ciepło. Gdy wstałem, zakręciło mi się w głowie. Przyszedłem i puściłem Abbę. Chcę pozytywnie, ale myślałem, że racjonalnie mam już niewielkie szanse na stworzenie jeszcze czegoś satysfakcjonującego dla mnie. Tartar to była PUŁAPKA dla mnie. Tak muszę to ocenić. Pozostaje mi tylko cień satysfakcji, że być może pomogłem chociaż trochę Tobie się z niej wydostać. Tyle... Poza tym ciemno... wszędzie, głucho wszędzie... Jeżeli nie uwierzę, że jeszcze coś dobrego potrafię stworzyć to naprawdę zostanę tu być może na zawsze. Dziś nie ma wróżb, wybrałem celowo długą składankę Abby. Żadnych przypadków... racjonalny świadomy wybór. Co prawda pierwszy był połączony z niemieckim komentarzem więc zmieniłem na prostą listę: ABBA Gold. Racjonalnie jestem skończony. Umiem liczyć, wiem czego potrzebują kobiety i w tej chwili na dłuższą metę nie jestem w stanie tego zapewnić. Żeby dobrze żyć potrzebuję kobiecej kotwicy. To ja nią byłem dla swojej byłej. Teraz ja potrzebuję. Nie chcę się już błąkać jak bezpański pies po różnych miejscach. Nie pomożesz, wiem, nie podpowiesz żadnej odpowiedniej kobiety. Tylko sam lub z Bogiem może mi się udać... Na razie tego nie widzę... Wracam na słońce...

Co mam teraz napisać? Po tych racjoalnych i logicznych stwierdzeniach, po kolejnej chwili dumania już nic mi się nie chce. Mógłbym teraz zapłakać nad sobą lub napić się piwa. Płakać nie lubię, a po piwo nie chce mi się iść... jest naprawdę ciepło 22.7 stopnia... Abba zaczyna nowe nagranie "Money, Money" w jakiejś dziwnej akustycznej wersji, więc na początku nie poznałem. To była moja pierwsza oryginalna zachodnia płyta. W zasadzie mojej siostry... teraz leży w piwnicy u mamy, a w zasadzie szwagra, bo to jego mieszkanie. On jest racjonalny w odróżnieniu od mojej zazwyczaj anielskiej siostry. Czyli tylko Bóg może mi pomóc... wiara... Siostra chciała, ale trochę słabiej liczy ode mnie... Skorzystałem z tej pomocy i... wpadłem... Przyznaję się, moja wina. Niby przed byłą też trochę mnie ostrzegała, widziała z pewnością więcej niż ja gdy ją poznała. Nie pasowaliśmy do siebie, ale nie było rady na miłość ;) Podobno klientki wyczuwają u niej jakieś moce... Tak to jest z babami... W końcu przedłużyła tacie zycie o całe pół roku samym dotykiem i ciepłym słowem... był już w większości siny. Trudno mi ocenić czy to było naprawdę dobre dla niego bo już wcześniej prawie nie reagował na nic więc to było bardzo powolne odchodzenie. Co prawda jeszcze zdawał się czasem prawie uśmiechać, gdy mnie potem widział... i przed samym odejściem poczekał na mnie... autentycznie... byłem przy tym, przyjechałem na ostatnie tchnienie...

"Chikita" ... nie wiem jak to się pisze... idę do ciepła... Wpadł student i muzyka w tym momencie się skończyła... puściłem to co mi przyszło akurat do głowy czyli Simple Mind "The Best" i pierwsze jest "Forget Me" - jeśli zaczynają się wróżby to są bardzo czytelne... nie potrafię... to jest podtytuł "Don't You".

Gadamy sobie i muzyka zmieniła się jakoś szybko na Aha, a teraz znowu Simple Minds "Mandelas Day" i dalej leci Simple Minds, ale nie znam tytułów... jak zwykle coś o kobietach.

Student flirtuje na Fb i zażyczył sobie znowu "Carless Whispers" Wham. Co ja tu mogę? Poszukałem filozofii środka. Jednak Arystoteles, mimo że już wiedział, że nie zawsze jest możliwy. Tylko wśród cnót, pobieżnie przejrzałem opis jego filozofii. Wiadomo, miał dużo czasu na dumanie, rozmowy i chciał wszystko połączyć. Zerknąłem też jak zmieniała się definicja cudzołóstwa w historii i w różnych kulturach. Nie wszystkiego byłem świadomy. To niczego nie zmienia w mojej sytuacji. Relatywizm nie jest mi obcy, ale jakichś zasad powinienem się trzymać...

Właśnie chciało wejść "Loosen My Religion" REM ale po pierwszych taktach zmieniłem na I Like Chopin" Gazebo, a teraz automat podał "Forever Young" Alphaville... wczoraj nie mogłem sobie przypomnieć nazwy ostatniego zespołu, ale w klatce zajarzyłem, że to Tears For Fears. Student zapuścił teraz Roba Dougana "The Matrix: Clubbed to Death" ... katował mnie tym latem... nie wiem dlaczego... hipoteza matrixa też nie jest mi obca... Dziś boli go ząb mądrości... Co będzie jutro? Pójdę pewnie do sklepu bo została mi resztka chleba i może jednak wejdę do wody, gdy słońce będzie świecić...

No, tak rozmowa w obcym języku nawet tylko ze studentem wyrwała mnie z objęć pesymistycznego jednak racjonalizmu. Po drugiej kawie i 3 godzinach muzykoterapii zacząłem dumać trochę inaczej:

Nie da się zaprzeczyć 3 ważnym faktom:

1. Pomogłem.

2. Żyjesz.

3. Udało Ci się i masz się stosunkowo dobrze.

Czy mogę cos zbudować na tej podstawie? Raczej nie, ale jest to niezłe podsumowanie przeszłości. Nie do końca jednak podsumowanie. Są to informacje, których mi brakowało. Ułożyłem je w tej kolejności by zmienić swoją perspektywę na bardziej egoistyczną. Bo teraz muszę się zająć sobą, swoją sytuacją. Cholera, dalej nie wiem jak. Dalej mogę to zestawić z niedobrymi ocenami swojej zeszłorocznej działalności. Zauważ, że staram się teraz bardzo uciec od elementu wdzięczności, której mi brakuje, ale być może będę musiał poradzić sobie bez tego. Mimo tego nie ogarniając być może nawet całej komplikacji sytuacji nie potrafię Cię przekreślić czy po prostu nazwać złą kobietą. Powiedzmy, że z tego jakoś wybrnąłem i nie odbiorę sobie częściowo dobrych wspomnień. Odrębną kwestią jest poziom mojej głupoty, który muszę sobie wybaczyć by żyć. Obawiam się, że mój ostatni tekst mógł wywołać u Twego, nawet jeśli naprawdę anielskiego partnera, niestety tylko uśmiech politowania. W końcu jakiś nieznany facet, przyznał mu się, że dał się zrobić w balona kilka razy i jeszcze chce żeby mu jakoś pomóc, bo inaczej zostanie rozbitkiem być może do końca życia i będzie się tym dobijał... Żałosne przecież... nie tylko karkołomne... Jaka myśl mogłaby go przekonać by chociaż coś na to odpowiedzieć? A co dopiero wymyślić jakąś akceptowalną metodę okazania wdzięczności przez Ciebie? Przecież bez Twojej zgody nie mógłby tego zrobić, a niby jak miałby i dlaczego w ogóle miałby chcieć Cię przekonać? Z czystej przyzwoitości? Ze względu na honor faceta? Czy w tych czasach to jeszcze możliwe? Zobaczymy. 

Właśnie leciał Johnny Hates Jazz, a teraz Spandau Ballet "True". Lubię to :) Pierwszy uśmiech dziś o 17. Późno. Obawiam się, że ten rok może być dla mnie stracony... no tak, ale dlaczego kolejny miałby być lepszy? Kto mi pomoże? Jedyna metoda żeby wyjść z kłopotów to znaleźć, najlepiej dobrze płatną pracę w kraju, bo tylko tam mogę zainicjować satysfakcjonujący związek. Nie da się tego rozdzielić. No, tak ale nie wiem czy kumpel ostatecznie odkręcił jedną sprawę i mogę mieć problem jeszcze przez jakieś 2 lata. Czyli wziąć na przeczekanie? Wtedy nie powinienem się stąd ruszać, ale jak to wytłumaczyć rodzinie? I jak to przeżyć, nie popadając w depresję? Skopałem coś ważnego przyjeżdżając tu, czy po prostu za późno odbierając maila z pracy, którą zdobyłem rok temu. Nie była specjalnie dobrze płatna, ale dawała stabilizację, perspektywę rozwoju i uregulowania wszystkiego. W zasadzie podjąłem ją z myślą o długoterminowych planach, o przyszłości, bo nie śpieszyło mi się. Tak, wtedy widziałem swoją przyszłość. Mogłem być nawet tylko Twoim pacjentem w Twoim zakładzie, ale z pewnością nie chciałem nigdy stracić kontaktu z Tobą. Nie było takiej opcji. Jesteś zbyt cenna... właśnie takie określenie przychodzi mi pierwsze do głowy. Przecież widziałem jak się oddalasz, ale tak czułem. Miałem jeszcze zrobić ten doktorat i wszystko pięknie się zazębiało... tak do połowy maja może... a potem zacząłem tracić wiarę w siebie i nie tylko... wszystko zaczęło się oddalać... Pisałem już o tym, nie ma co do tego wracać. Teraz kluczem dla mnie jest żebym odzyskał tę wiarę... i szczęście... wchodzi akurat U2 "With You Without You"... wiadomo, że to lubię od wielu lat...

Powietrzyłem trochę, a druga czy może trzecia seryjka podciągnięć niestety była krótsza. Zrobiły mi się odciski. Temperatura dość szybko spada, w końcu słońce już zaszło. Chyba za 2 dni wiosna i przesilenie... sprawdziłem... już jutro. Magiczny dzień, a właściwie noc, cała doba. Wchodzi znowu "Forever Young" chciałbym by to było o mnie... też Mel Gibson... pamiętasz ten film? Tak jak moja broda czyli profilowe teraz... Fanfary na koniec... Teraz ktoś inny "Broken Wings". Szukam filmu na wieczór. Jest nowy Arrow. Leci teraz Dead Or Alive. Tak, widzisz sam straciłem swoją przyszłość, jej widok. Brak kontaktu z Tobą po prostu mi w tym... pomógł. Gdybym był silniejszy lub czuł mniej to bym sobie poradził. Niestety nie byłem. Znowu... tak jak 3 lata temu. Jasne, teraz było inaczej. Leci "Eye of The Tiger" też to lubię. Jutro musi być dobry dzień. Zdajesz sobie sprawę, że to było dla mnie jakieś 7-8 lat wegetacji lub spokojnego, samotnego życia tutaj... w zależności od interpretacji... W sumie oczywiście więcej, ale napisałem tylko o czystej, bezinteresownej pomocy. Może jednak nie mam tak żyć. Może zobaczę jeszcze światełko w tunelu, tak jak gdy odkryłem 53 dni temu, że żyjesz i Ci się udało. Nie mam pojęcia co to może teraz być. Leciało "Turn Around" znowu, a teraz Bon Jovi "Like a Prayer" chyba. "Let's Dance" David Bowie, a teraz "Westend Girls" Pet Shop Boys. Jest po 18 i filmy niestety się nie ściągają. Nowa technologia pozwala tylko na oglądanie online. Pewnie wystarczy użyć nowszego narzędzia żeby posklejać 1MB-owe pliki tymczasowe, ale na razie nie chce mi się bawić... Znalazłem jeszcze jakiś serwer ze starym odtwarzaczem. Ciągnę najnowszego Flasha...

Weszło "Final Countdown" Europe... dawno tego nie słuchałem. Od jesieni. Lubię bardzo, nakręcało mnie to kiedyś... Coś jakby zaczęło sugerować, że jednak się przełamiesz. Taka myśl mi zaświtała... jutro... nic nie możesz stracić, więc dlaczego miałabyś jakoś nie pomóc? Tego nie potrafiłem zrozumieć od dawna. Widzisz, że mój stan jest permanentny i utrwalony. Uczuć nie zmienisz. Obrobiłem to na wszelkie możliwe sposoby. Racjonalnie mam wpływ tylko na moje działania, które były i będą dobre. To taka nadzieja, która pojawiła się dość nagle być może tylko pod wpływem skojarzeń... Poleciało jeszcze raz "Carless Whispers", a teraz coś szalonego czego nigdy nie wybierałem... szybkie i wrzeszczące. Teraz chyba Enya, ale zrobiło się głośno więc nie słyszę. Jednak chyba Dire Straits, a teraz Tears For Fears "Everybody..." nie znam końcówki refrenu. Znowu na tym się skończyło, ale dziś wcześniej. Mam dwa najnowsze odcinki Flasha. Niestety muszę być gotowy by oglądać w nim jego ciepłą relację z dziewczyną. Ogólnie ten serial jest dość infantylny, ale miły. Nic więcej dziś nie ściągnę. Może coś poczytam po wylogowaniu z Fb... No i macie już 78 polubień :)

Z przeglądu newsów wynika mi, że na świecie robi się gorąco, zresztą jak zwykle w drugiej połowie marca. Kiedyś zaobserwowałem taką zależność tłumacząc to sobie, że to dobry czas na rozpoczęcie lub kontynuowanie różnych "gierek". Często finalizują się one dopiero latem. Być może były to tylko moje nadinterpretacje... 

Czytam i trochę jestem znużony. Nie chcę trzeciej kawy, mimo że ktoś właśnie mi ją zaproponował. Piję wodę, ale piwa bym się jednak napił. Żeby jutro był ten dobry przełomowy dzień. Niby nic nie mogę wprost zyskać, a jednak tak wiele to dla mnie znaczy. Myślę, że jeszcze mógłbym zrobić coś dobrego. Cholera, mam sporo zdolności, wiedzy i umiejętności, aż żal nie wykorzystać w dobrym celu... Zobaczymy.

Powiem Ci, że piwo na wieczór jednak pomaga. Staję się bardziej optymistyczny i wylewny... cholera będę Cię kochał ZAWSZE w sposób platoniczny... cholera, nie rozumiem dlaczego... po prostu tak mam. Jestem tak stały, powolny i... głupi, że naprawdę siebie nie rozumiem. Dalej nie wiem co dalej, ale cieszę się że żyjesz i z tego uczucia. Ono mnie wypełnia mimo że coraz mniej Cię lubię ;) Cholerny paradoks. Cholera, musiałaś wyczuć, że taki właśnie jestem i nie chciałaś mnie skrzywdzić maksymalnie... tzn. wykorzystać maksymalnie. Naprawdę oddałbym Ci wszystko. To co mam w żaden sposób NIE ZMIENIA mojej sytuacji. Robię tu za dziada proszalnego, mimo że mam więcej gotówki niż oni... Rozumiesz? To ja decyduję czy wykorzystuję swoje możliwości czy nie. Żeby ich użyć porzebuję już chyba tylko zobaczyć Twoją wdzięczność. Zauważ, że od początku tych 53 dni o nic więcej nie prosiłem. Kontakt... jesteś dla mnie bezcenna... naprawdę nie wiem czy akurat to potrafisz zrozumieć, że ktoś może najbardziej pragnąć Twojego... mózgu, spojrzenia na świat, Twoich słów. Ja też naprawdę nie wiem... może pragnę tylko obrazu, który sam sobie wytworzyłem... ale pamiętam dokładnie, że chcę... chcę w jakikolwiek sposób móc spędzić z Tobą chwilę. porąbana ta moja miłość, wiem... Jesteś wyjątkowa, chcę Cię zobaczyć... możesz mnie nie znać, udawać, że mnie nie znasz, wystarczy, ze będę Twoim pacjentem. Naprawdę. Niczego więcej nie będę chciał. Powiedz, że to było by możliwe to będę miał po co żyć, wrócę do kraju, cholera, to moje marzenie... Rozumiesz? Dało by mi siłę, energię by żyć, by wstawać rano i robić cokolwiek... ja nie rozumiem, czemu nie ktoś inny, czemu nie mogę znaleźć, nie mogłem znaleźć kogoś innego. Starałem się , naprawdę, wiedziałem, że tego chcesz dla mnie, przecież wyczuwam, taki głupi znowu nie jestem, podporządkowałem się... i cholera NIC z tego nie wyszło... To sama CAŁA PRAWDA. Nie potrafię żyć bez kontaktu z Tobą... teraz mogę pójść się... no nie wiem cokolwiek... JESTEM W STANIE po jednym piwie... TAK, a z TV leci właśnie "It's My Life"... nic Ci nie zrobię... mogę tylko zniszczyć siebie do KOŃCA... albo wysadzić cały ŚWIAT... Chore, wiem, ale teraz w to wierzę... No dobra już się uspokajam... niby jedno zwykłe słowiańskie piwo, a otwiera wszystkie kanały i nastawia na ABSOLUTNĄ SZCZEROŚĆ. Jeśli emocje potrafią pokonywac takie dystanse to właśnie dostałaś ich dawkę... jest 20:53... sprawdź, bo sam jestem ciekaw czy jesteśmy jakoś splątani... tym nawiązuję do mechaniki kwantowej oczywiście... która bardzo przypomina magię... Powiem Ci już chyba już tylko Dobranoc... kocham ten stan, to co czuję, jak widzę świat po tylko jednym piwie... Przyszłość nie jest ważna... liczy się tylko TERAZ... przyszłość się sama ułoży, już za chwilę stanie się właśnie TERAZ... Łączę się z Tobą, zapomnij o złych emocjach... od początku byłem cały wyłącznie Twój, tylko o tym jeszcze nie wiedziałem...Na ZDROWIE!!!

20.03

Witaj. Dziś nie posiedziałem długo na ławeczce. Trochę wiało więc wiatr przewrócił moje piwo 2 razy. Wylałem resztkę. Jednak pewność, że nie jesteś wolna odebrała mi trochę marzeń, siedzenie na ławeczce nie przynosiło takiego relaksu jak wcześniej. Przytulałem się do chleba. Musiało to głupio wyglądać, ale naprawdę potrzebuję przytulenia. Wracałem ze sklepu z myślą, że mój świat się skończył. Uczucie pewności. To nie była dobra myśl. Słonecznie, w sklepie 3 ulubione chleby i jednak 4-pack taniego piwa... ostatnie opakowanię z nadrukowaną promocją. Byłem przygotowany by wydać 2,04 za sam chleb lub 4,68 z piwem. Wybrałem więcej, licząc na miłe chwile na ławeczce, mimo że piwo wypijam tylko jedno. Rano z chlebem nie działa tak jak wieczorem, może dlatego, że jest inne. Resztę zostawiam na zapas, nie wiem na co. Nie zepsuje się. Dziś wiatr mi przeszkadzał, nie chciało mi się ćwiczyć ani patrzyć w dal. Wróciłem. Myslałem o śnie z nocy. Wczoraj obejrzałem te dwa odcinki Flasha o przyjaźni i walce o miłość i zasnąłem dość sprawnie. Śniło mi się, że poszedłem do domu kumpla i skarżyłem się jego ojcu, że 8 lat temu wkręcił mnie w coś co spowodowało, że straciłem rodzinę. Wcześniej mogliśmy zginąć. Jemu płacili za takie rzeczy, a mnie najwyraźniej wykorzystał. Moje kontakty, naiwność i ciekawość. Potem we śnie spotkałem jego samego i odwiedziliśmy bossa, na którego mnie napuścił. Pogadaliśmy z nim trochę niby o niczym, a potem ze sobą. Oczywiście rozbrajał mnie swoim brakiem poczucia winy. Raczej mi już nie pomoże. We śnie oczywiście byłem najmądrzejszy, najbystrzejszy i najwięcej czułem, ale potrzebowałem pomocy po zderzeniu się z "czołgiem". Pisałem, Ci już gdzieś, że w rzeczywistości po roku odważyłem się naprawdę sam odwiedzić tego... bosa. Podobno, był dziwnie poruszony gdy zrozumiał, ze to ja uścisnąłem mu dłoń. Mały, stary człowiek, o potężnych wpływach. Prawie klasyczny ubecki ojciec chrzestny. Spotkałem u niego najróżniejszych wpływowych ludzi, którymi pewnie manipulował. Wprowadziła mnie do niego kobieta zachwycona jego mądrością i emanującą siłą. Dziwne to było, ale skorzystałem z okazji by poznać osobiście kogoś o kim słyszałem w poprzednim roku od wielu ludzi. Z ciekawostek przyziemnych i lokalnych: ktoś twierdził, że delikwent obiecał zabić prezydenta... powoli i boleśnie. Prawie mu się udało... Wkroczyłem przypadkiem na arenę wojny, z której w ogóle nie zdawałem sobie wcześniej sprawy. Potem tylko co jakiś czas zauważałem, ze wokoło w różnych okolicznościach ginęli często dość młodzi ludzie...

Piszę to jeszcze przed sprawdzeniem Fb. Chciałem to utrwalić. To nie jest pełna historia. Gdy posklejam to co opowiadali moi, niektórzy juz nieżyjący, dobrzy znajomi wyjdzie z tego niezła książka. Podobno ktoś inny miał zacząć to spisywać, ale nie wiem czy już mu się udało... Nie wiem czy stwierdził, że już można i czy miał równie dobre źródła...

Posiedziałem chwilę na słońcu myśląc co czułem gdy uścisnąłem mu dłoń. Wyczyściłem się wtedy z emocji i jak równy z równym odczułem chyba tylko spokój i równowagę, a potem zaskoczenie... Dało mi to trochę satysfakcji ;) Tak więc sprawdzę Fb...

Nic, nawet od Vina Diesela... Tak, potrafię się oczyścić całkowicie ze złych emocji, nienawiść wykreśliłem z listy uczuć już dawno, jeśli w ogóle kiedykolwiek byłem do niej zdolny. Jestem już po kawie. Mam pewien problem z tym co wczoraj napisałem po piwie. Mało to było racjonalne ale szczere. W zasadzie myślę w ten sposób od 54 dni, w zasadzie myślałem tak już rok temu... niestety całkowicie zerwałaś kontakt. Nie chcę Cię w żaden sposób nękać. Zakładam, że ze służbowym kontaktem radziłabyś sobie całkiem dobrze. Jesteś na tyle silna i jednak ciekawa. Gdybym był w kraju pewnie co jakiś czas bym Cię po prostu służbowo odwiedzał, gdyby była taka możliwość. Wisisz mi obiecane kamienie. Oczywiście czasem przeliczam sobie bezpośrednią pomoc na jakieś 130 godzin, które dałyby mi 1-3 lat energii, a może nawet całkiem satysfakcjonującego i dobrego życia. Ale to było, minęło. Teraz trudno mi sobie to wyobrazić. Dalej nic nie widzę przed sobą. Nawet nie wiem jakie mam opcje. Muszę przyznać, że mimo pewnych "dziwactw" nadal jestem tylko facetem. Nie jestem w stanie o tym zapomnieć, szczególnie, gdy moja kondycja się poprawia. Zakodowane wzorce i przyzwyczajenia pewnie ostatecznie skłonią mnie do poszukiwania stałego związku. To wariant pozytywny oczywiście. W wariancie negatywnym całe moje powstawanie weźmie w łeb i znów wpadnę w dół. OK, ale myślmy pozytywnie. Dalej nie wiem jak, ale czasem po prostu budzę się z rozwiązaniem. Czego jeszcze potrzebuję? Siły, czasu, przekonania o słuszności podejmowanych działań, celu... pewnie pracy, z którą wiążą się pieniądze i rozwiązanie problemów. Ty możesz już pewnie tylko odblokować jakieś moje węzły energetyczne. Czy to w ogóle działa? Czy może dać coś na dłuższą metę? Napisz, ze w to wierzysz to przyjadę nawet jeśli miałaby mi w tym pomóc Wasza pracownica. Cholera, ufam Ci mimo wszystko. Pozdrawiam bardzo mocno. Spróbuj zrobić dla mnie cokolwiek choćby ostatni raz... 

Posiedziałem, pomodliłem się, podumałem. No tak, dla Ciebie to było dwa razy więcej godzin, a teraz nawet 3 razy. Cholera, dalej uważam, że powinnaś być za to mi wdzięczna. Jasne, zrobiłem to z dobroci, ale przez uczucia. Wciągnęłaś mnie w swój świat. Nie mówię, że celowo, ale świadomie. Cieszę się nadal, że mogłem pomóc. Poza tym dalej nie wiem co robić. Żyję w tej chwili jak absolutny próżniak. Tak też można mnie w tej chwili podsumować. Trochę za szybko na emeryturę, ale nadal odczuwam słabość. Jest już po 12, a ja czuję się słabo. Mimo słońca, piwa i kawy. Mimo trochę lepszej kondycji. Nie chce mi się pomyśleć nawet o pływaniu. Dziś trochę wieje i jest chłodniej niż wczoraj mimo ostrzejszego słońca. Nie mam co robić. Prawie zapomniałem, że dziś magiczny, astronomiczny dzień. Właśnie Ziemia wyrównała swój lot w przestrzeni i ustawiła się pionowo do płaszczyzny ekliptyki. I co teraz? Idę na słońce...

Wróciłem, zrestartowałem kompa, bo mysz gdzieś zginęła i puściłem listę My Mix czyli pewnie moje wybory na YT. Zaczęło się od "Child in Time", a potem będzie jak zwykle magicznie... ;) Tak, muzyka pobudza mózg, sieci neuronowe, synaptyczne. Jest to trochę związane też z teorią o wpływie muzyki Mozarta np. na rozwój dzieci. Czyli teraz będzie co? Phill Collins... tyle razy tego słuchałem a tytuł nie chce przyjść do głowy... " Take You A Look Me Now" ... sprawdzę... "Against All Odds"... musiałem przetłumaczyć... "Na Przekór Wszystkiemu" czyli nigdy nie wiedziałem o czym to jest... czyli znowu o mnie. Teraz "Pokolenia" Kombii. Cholera, w zasadzie wyłączyłaś mnie z gry na co najmniej rok. Niby sam się wyłączyłem, ale wystarczyło byś się odezwała rok temu choćby tak jak zrobił to 10 dni temu "szef" i moje wybory, działania byłyby inne. Jestem pewien. Stało się. Teraz mogę tylko przeklinać swoją słabość... Teraz "Celebrations" i cholera, nie był to nigdy mój wybór więc nie wiem dlaczego znalazło się to na liście "My Mix"... i dlaczego po "Pokoleniach". Nie wiąże mi się to w żaden sposób... Idę na słońce...

Tej piosenki KK też nie wybierałem nigdy... ostre... to chyba jednak Kasia Nosowska, nawet tego nie znam "Walcz o swój dzień, jesteś sam" ... dokładnie O.N.A "Odpowiedź". Nie mam pojęcia jak powstała ta lista... a teraz Rockwell "Somebody Watching Me". Też nigdy tego nie wybierałem. Cholernie ciężko połączyć mi to ze sztuczną inteligencją i jakimś algorytmem. "Celebrations" na liście ma też inny tytuł a zespół to Kool and The Gang. Duchy internetu ;) Teraz "One More NIght"... to rozumiem, jest proste i bierze sią z wybieranego ostatnio przeze mnie Collinsa... Szkoda, że nie zrobiliście żadnej akcji na pierwszy dzień wiosny. Może coś na święta? Chciałbym by to co wysłałem na Twój profil kiedyś dotarło... zakładając, że z niego jednak administrujesz stroną... 

"Tacy Sami" Lady Pank... tez nigdy tego nie wybierałem. To piosenka, którą puszczał mój dobry kumpel gdy rozstawał się z pierwszą żoną... To poleciało po "Sussudio" Collinsa. Second Life? Czy to możliwe jeszcze dla mnie?

Cholera, siedząc dłużej i słuchając muzyki na słońcu myslałem, że nie będę juz wymieniał nazw utworów, ale ściągnął mnie kawałek , którego w ogóle nie znałem "Time" Hansa Zimmermana z Incepcji... a po nim weszła "Niekochana" O.N.A ... sorry ale to są JAJA. Pierwszego nigdy nie słyszałem, a drugiego nigdy nie wybrałem. Poza tym dumałem sobie o potrzebach pierwotnych czyli o tym bez czego nie można żyć, nie mozna od tego uciec: myślenie, picie, jedzenie, wydalanie i sen. Całą resztę można dość długo powstrzymywać, obywać się bez tego, choć nie musi to być łatwe czy przyjemne. To oczywistości, ale do pierwszego jesteś nadal mi potrzebna... Nie jestem w stanie od tego uciec... To, że teraz weszła muzyka z Matrixa rozumiem, bo to wybór studenta...

No, tak. Przyszła jakaś nieznana dzioucha i poczułem jak głupieję... Mogę sobie pisać różne rzeczy, a od pewnych odczuć czy reakcji nie ucieknę. W sumie sympatyczna słowianka. Nawija językiem jak karabin maszynowy. Musiałem się oswoić, bo naprawdę w tej chwili jestem jak dziki z lasu. Po godzinie siedzenia i słuchania poczułem się trochę normalniej, mimo że nie wszystko rozumiałem. Nie mówiła do mnie, bo siedziała ze studentem. Po jakichś 30 minutach przysłuchiwania się dosiadłem. Wpierw starałem się wyczuć coś na odległość. Po wstępnym przywitaniu uściskiem dłoni, które nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia. Sympatyczna, żywa i bystra. Mieszka chyba niedaleko z mężem. W sumie zakolegowałem się z jej pieskiem. Taki, mały, czarny, napakowany. Prawie mnie ugryzł na wstępie, a potem chciał przelecieć. Tak to jest z testosteronem ;) Przyłączył się do nas jeszcze lokalny kombinator czyli właściciel samochodu chłodni, który stara się poza sezonem handlować nie tylko lodami. W sumie taki zdalny kontakt też mi coś dał. Żeby się dosiąść musiałem się naprawdę przełamać. Oswajam się z ludźmi. Dalej jestem jednak dziki tzn. nie nawiązuję łatwo znajomości. Dlaczego dziś jest dużo chłodniej niż wczoraj? Teraz siedzę sobie i piszę, a dziewczyna nawija mieszając różne języki 2 metry ode mnie. I prawie coś odczuwam. Wiadomo, wyczuwam zapach, słyszę głos, który przypomina moją znajomą z miasta, która kiedyś mi pomagała. Nie muszę nawet patrzeć. NIe, nie widzę aury. Właśnie weszło "Black and White" Kombi. Ciekawy typ dziewczyny... jest tak drobna, ze trudno mi ją nazwać kobietą mimo że może mieć pod 30-tkę. Może kobietką. Żywe srebro. Nawija o wszystkim. Student opowiada historię zeszłego lata. A w tle weszła znowu O.N.A "Mam tego dosyć". Co mam jeszcze dodać? "Człowiek nie może zapomnieć, jeśli zniszczysz to...po co jesteś tu, błagam Cię daj mi odejść..." A teraz "Warszawa" LP. Jak nie mam się dopatrywać metafizycznych powiązań? Dwóch ostatnich kawałków nigdy nie wybrałem. Nie wiem co będzie teraz. Obserwuję reakcje innych facetów, bo przyszedł kapitan. Spojrzał, ocenił, usiadł. Wszedł jakiś kolejny kawałek, którego nigdy nie wybrałem czyli "All Right". Dziś z ćwiczenia nici, mimo że marznę trochę. kapitan sobie zażartował. Faceci lubią damskie towarzystwo. Proste. Może mogę się zacząć powoli odblokowywać. Oczywiście tu nie znajdę żadnej przyjaznej duszy. Nie łudzę się. Świadomość, ze żyjesz jest jednak ważna. Nie muszę być w żałobie, jak latem... Nie wiem czy to potrafisz zrozumieć. Odsunięcie zaakceptowałem przecież już w marcu, co nie zmieniło moich uczuć do Ciebie, które po prostu mogą być platoniczne i nie zmniejsza to ich intensywności... Dziś nie widzę żadnej Waszej aktywności. Zapachniało mi tu krążkami cebulowymi. Nie wiem skąd. Zaczynam być głodny. Dziewczyna wprowadziła takie zamieszanie, że nie dostałem drugiej kawy. Popijam więc wodę. A muzyka znowu nie z mojego wyboru. Chyba jednak powinienem się jakoś rozgrzać. Spróbuję...

Podciąganie dziś idzie słabo, zrobiłem więc jeszcze jakieś pompki na jednej ręce. Trochę pomogło i urwałem sobie skórkę od chleba, by zabić głód. Dziewczyna najwyraźniej też lubi męskie towarzystwo, bo daje niezłe przedstawienie tzn. nawija i do tego wykonuje sporo ruchów, jak w teatrze. Ja jestem tylko obserwatorem. W zasadzie z reguły przyjmuję taką rolę i rzadko się uaktywniałem w życiu, pomijając chyba tylko 2 okresy nadaktywności. Podczas drugiego poznałem Ciebie. Teraz poznanie kogoś nowego nie będzie łatwe. Wpierw jednak muszę się doprowadzić do porządku. Właśnie dostałem cukierka :) Widzisz, nie jest ze mną najlepiej. Poza różnymi zewnętrznymi problemami. Teraz leci wybór studenta, który nie pasuje do tej listy "Guitar" nie wiem kto to śpiewa. Teraz Bon Jovi, już po 17. Widzisz, nie spodziewałem się dziś takiego zakłócenia, jak odwiedziny obcej dla mnie dziewczyny. Siedzi, pali, nawija, faceci się ożywili, a ja piszę, zerkając czasem. Jaki wyciągnąć z tego wniosek? Nie chce mi się z nią gadać, bo niby o czym? Zobaczyłem co chciałem, mogę sobie najwyżej posłuchać. To jakieś urozmaicenie. Muzyka przestała grać. Nie wiem co teraz robić. Podsłuchuję sobie. Nie chce mi się czytać. Jest 15 stopni, a mi zimno. Obserwuję sobie drażnienie z psem. Postawa obserwatora nie rokuje żadnych nadziei w przyszłości. Przyszedł chyba mąż. Łysy z brodą, sympatyczny. Nie nawiązuję kontaktu jak zwykle. W zasadzie dalej nie chce mi się żyć. Jutro ma być cieplej. Zjeżdżam trochę... żadnych pozytywnych rokowań. Odmachałem ręką do męża, uśmiechnąłem się. Wewnątrz jednak beznadzieja. Pamiętasz, że wczoraj wydawało mi się, że może coś dziś do mnie przyjdzie. W końcu dziś przesilenie wiosenne. Nie chodziło mi o tę dziewczynę z psem. Może jednak czuję się trochę lepiej niż latem, gdy całkowicie unikałem kontaktu. Nie mam odpowiedzi na nic. Nie widzę przyszłości. No tak, narzekam. Nie lubię, a jednak to robię. 

Przejrzałem newsy i odejście Rockefellera trochę mnie zaskoczyło. Dali mu odejść w wieku 101 lat, po 7 przeszczepach serca i 2 nerek. Poczytałem trochę, przewietrzyłem, podciągnąłem tylko 3 razy. Brakuje mi nadal dzisiaj czegoś. Wiadomo, od Ciebie. Cholera, mogło by być nawet tylko "Wszystko w porządku" tylko żebym wiedział, że od Ciebie. Nie wiem czy to rozumiesz. Dla mnie to też nie jest racjonalne. Po prostu tak jest. Tak czuję. Tego mi brakuje i dlatego tak bardzo się ucieszyłem, gdy 10 dni temu przeczytałem te enigmatyczne słowa, że uściskałbym ze szczęścia Twojego faceta. Tak jakbyś była moją córką, słabe porównanie... w każdym razie kimś ważnym dla mnie np. właśnie... ciocią, siostrzenicą. Chyba jednak ciocią. Dlaczego myślę o Tobie jakbyś była starsza ode mnie? Bo jestem jak dzieciak, któremu jednak na początku pomogłaś. I za tamto jestem Ci wdzięczny. Skomplikowana ta nierelacja ;) Naprawdę, przynajmniej dla mnie. 

Czytam sobie, siedzę i smutno mi jednak. Bez nadziei, bez marzeń, bez perspektyw. Jest prawie 20. Jeszcze godzinkę posiedzę i pójdę zjeść, obejrzeć i spać. Puste to moje życie.

Czytam, czytam i to na pewno mi nie pomoże. Od Ciebie nic, ani śladu. Czy nie mógłbym zapomnieć o jakimś oczekiwaniu na cokolwiek? Musiałbym wymyślić coś w zamian. Na razie nie potrafię. Pójdę już, może jutro przyniesie jakąś zmianę... w końcu to pierwszy dzień wiosny. Pożyczę Ci więc już tylko dobrych snów i dobrej nocy...

21.03i

Dzień... nie wiem jaki. Wczoraj obejrzałem dynamicznego Arrowa, ale przed Legendami wziąłem sobie czekoladę by sie pocieszyć. Dawno tego nie robiłem. Nie chciałem zjeść całej, ale jednak tak się skończyło. Jesienią czasem kończyło się na trzech... Legendy były niezłe, ale zasnąłem zniechęcony. Coś mi sie śniło, ale nie pamiętam co. Potem rano unosiłem się w półśnie, w którym starałem się znaleźć wyjście. Nie udało się. Odebrałem sobie marzenia. Chciałem coś zmienić w rannym rytuale. Leżałem jak latem czy jesienią, ile dam radę, ile wytrzymam. Bez pocieszania, żeby ten dzień różnił się. Jednak, gdy dochodziłem do myśli, że jestem przegrany, że cokolwiek zrobię będzie tylko żałosne i mi nie pomoże, że w związku z tym najlepiej byłoby odejść, musiałem odwrócic myśli. Wpadać w rozpacz nie miałem zamiaru. Wziąłem więc lapka i piszę. Niewiele mi to daje. Nie rózni się za bardzo od tego gdybym wstał i wyszedł na zewnątrz. Poza tym, że tu jestem zupełnie sam. Nie muszę robić optymistycznej miny by nie martwić innych, nie muszę udawać. Nie chcę się dziś w żaden sposób znieczulać czy pocieszać. Chcę przeżyć normalny dzień. Wpuszczam do klatki trochę świeżego powietrza, przez szczelinę, leżę już po wyjściu ze śpiwora. Mógłbym tak cały dzień, ale prowadziło by to niechybnie do osłabienia. Wróciłbym do czerwca. Nic mi się nie chce. Dopiłem tylko resztkę lemoniady, bo w gardle miałem sucho. Nie chcę sobie sprawiać żadnej przyjemności, nie chce mi się poczyścić z pleśni krótkich spodenek z lata, które czekają na to chyba juz 3 tygodnie. Bez siły, to prawie bezdech. Nie mam już nadziei na nic, jednak jedyna myśl, która mnie ciągnie to jednak Fb. Może zobaczę tam coś nowego. Jest jeszcze przed 10.

No, tak, dziś sieć strajkuje. Może po prostu ktoś zmienił hasło więc z tego miejsca nic nie zobaczę. Poleżę więc trochę i będę musiał sie ruszyć by zaspokoić swoją ciekawość. Na razie.

Jednak wziąłem się za te spodenki. W klatce pewnie tylko roznosiłem zarodniki więc wyszedłem na zewnątrz. Końcówka szczoteczki do zębów nie dawała rady. Pomoczyłem trochę w morzu ale nie widzę szczególnych rezultatów. Pokląłem trochę brzydko. To były moje najlepsze letnie spodenki. Chodzi głównie o kieszenie. Teraz się suszą, ale pewnie już ich nie użyję. To tylko lepiej uświadomiło mi w jakiej jestem sytuacji. 2 lata temu miałem zapasy ubrań, urozmaicałem sobie dietę i wilgoć mnie nie dręczyła.  Plany zrobienia czegoś porządnego z klatki spaliły na panewce. Nie przygotowałem się do tego wyjazdu. To wszystko jest bez sensu. W dodatku ta słabość gdy wychodziłem na zewnątrz. Bez pocieszenia jestem nie do życia. Teraz zauważyłem, że dziś byliście aktywni 24 minuty temu. To nic mi nie daje, oprócz tego, że dziś zauważyłem, że staliście się salonem piękności. Czyli pewnie po prostu zmieniliście kategorię. Ty zmieniłaś? Czy to jest jeszcze ważne? Chcę się odczepić, ale nie mam nic czego mógłbym się uczepić. Jęczę, wiem. Pogoda chyba super i wcale mnie to nie cieszy. Masz swoje życie, a ja straciłem swoje. Tak to wygląda. Najlepiej jakbym to zwalił na osłabienie wiosenne, ale to nie byłaby prawda. Nic optymistycznego teraz nie wymyślę. Wysyłanie tego na maila też ma tak mały albo nie ma wręcz żadnego sensu. Pozdrowię Cię już tylko więc i pożyczę szczęścia. Nie odzywaj się jeśli naprawdę nie możesz...

Wysłałem z niewielkim wstępem, posiedziałem na słonku, wypiłem kawę. Egzystuję. Pomyślałem czy na pewno poprawiłem swoją sytuację odkryciem sprzed 55 dni? Jednak tak. Piątki to moje liczby, do 5,5 dążyłem na studiach. Prawie się udało, ale nie wszyscy stosowali pełną skalę ocen, niektórym musiałem uświadomić, że oficjalnie istnieje taka ocena. Zabawne to trochę było, ale taki wtedy miałem cel. Maksymalizacja wyników i stypendiów. Teraz... cholera, brakuje mi celu. Jeśli czytałaś to pamiętasz, że ponad miesiąc temu już pomyślałem o rozpoczęciu grania w kosza i nawet nie spróbowałem, mimo że są ku temu warunki. Z pływaniem, czy nawet brodzeniem w wodzie jest bardzo skromnie. W sumie krótko pływałem tylko 2 razy. Dziś powinienem. Przydałoby się to nawet ze względów higienicznych. Nie wiem jednak czy się na to zdobędę. Sens, cel... Brak. Wysyłałem Ci spakowane listy z oczywistym hasłem kanałem służbowym licząc na Twoją ciekawość. Nie wiem czy cokolwiek przeczytałaś. Może próbowałaś się odciąć całkowicie. No dobra, nie powinienem juz o tym mysleć, wracać do przeszłości, ale nie mam nic w zamian. Nie mam przyszłości. Stare i głupie kiedyś dla mnie hasło "No Future" stało się dla mnie faktem. Czy nie przesadzam? Takie mam poczucie. Szef radził bym gdzie indziej szukał pomocy. Czy ja jej w ogóle chcę? Gdy zechcę, może po prostu wezmę piłkę i się ruszę. A na dłuższą metę? Będę musiał wrócić do kraju. Chyba to jedyne wyjście, ale gdy widzę jak reaguję na najmniejsze problemy to wiem, że nie jestem jeszcze gotowy. Kółko się zamyka...

Cholera, cele finansowe przestały mnie bawić jakieś 10-15 lat temu. Niby to nie tak dawno. Może można by do tego wrócić? Przecież wiosną jeszcze myślałem czasem, że może warto by pomnożyć to co mam. No tak, ale wtedy myślałem, że zostanę w kraju. Jeny, wszystko skomplikowałem nie wracając, czy po prostu wyjeżdżając za późno. Na wszystkich możliwych ścieżkach natrafiam na przeszkody. Wiadomo, gdy się chce coś robić to nie da się ich uniknąć. Nawet jak już zaakceptuję twój brak wdzięczności, swoją zeszłoroczną głupotę, to dalej o coś się rozbijam. Wiadomo, nie wiem wszystkiego. Optymizm jest mi potrzebny.

Siedzę na tym słońcu, wiatr wieje, skóra się wysusza. NIc nie mogę. Widzę Waszą, być może Twoją aktywność i nie mogę się nawet odezwać. Nie chcę szukać innego kontaktu, póki tego całkowicie nie zamknę. Czego mi jeszcze brakuje? Zobaczyć Cię na własne oczy. Chyba tylko tego, oprócz jakiegoś gestu od Ciebie, na który jednak nadal jakoś czekam. Wiem, że mogę się nie doczekać nigdy. Liczyłem trochę na to przesilenie. Wysyłanie aniołów nie działa. List raczej musiał już dojść, ale nawet nie wiem czy otworzyłaś. Nic się nie udało... tak chyba muszę podsumować swoje 55 dniowe zabiegi, w których chodziło o kontakt, który miał być oznaką wdzięczności. Chciałem by on mi pomógł. To "chcenie" trochę mi pomogło. Teraz muszę rozpocząć następny etap, bo inaczej zacznę zjeżdżać. Taki jest teraz wniosek. Już jakbym zaczynał zjeżdżać. Brakuje mi nadziei, która dodawałaby energii. Dziś krótka rozmowa ze studentem dała jakąś odskocznię. Poza tym nie chce mi się już nawet "wróżyć" z muzyki. Nic nowego mi to nie zasugeruje. Coś nowego mogło by przynieść tylko Twoje lub "szefa" odezwanie. Na to się już jednak nie zanosi. Drażni mnie już moja bezsilność. Troszkę się pomodliłem na słońcu, ale nie chcę się do końca spalić. Mój nos i tak nie wygląda dobrze. Nie wziąłem nawet żadnego mleczka do opalania, czy balsamu po. Najprościej naprawdę byłoby zakończyc tę egzystencję. Sprawdzam swoją stronę główną, żeby zobaczyć coś od VD. Nic. Samotność. Za kilka minut włączę muzykę. Gdy już tego nie będzie mi się chciało to  będzie oznaczać, że naprawdę zjeżdżam po równi pochyłej...

Posiedziałem i pomyślałem, że chcę usłyszeć coś nowego czego dawno nie słyszałem. Przejrzałem w myślach swoje kasety i wybrałem "Afternoons in Utopia" album Alphaville z 1986 roku. Tak jakbym był w domu i rzeczywiście wrzucił tę kasetę... na YT znalazłem oczywiście szybko w całości. Żadnych wróżb, żadnego przypadku czy automatu. Mój wybór. Jestem zawieszony w Utopii i na razie nie widzę wyjścia, ale płyta zalicza się do optymistycznych choć to new romantic. Znam ją na pamięć. Kasetę do jej nagrania kupiłem nie w Pewexie tylko w sklepiku PZM-otu na Władka IV. Chromówka, ale z niedoskonałym mechanizmem. Płytę w radio o 18:30 puścił Tomek B. To było chyba w 1987 roku. Byłem wtedy jeszcze zupełnie wolnym nastolatkiem. Dawne czasy, ale lekko uśmiecham się gdy o nich myślę... noga podskakuje na nagraniu "Massachusets... Forget The Past". W ogóle nie znam jednak tekstów, bo wtedy angielski odbierałem prawie tylko dźwiękowo... Jest dokładnie jak na kasecie. Prawie łezka w oku się kręci ;) Teraz tytułowe nagranie, z jakimś wiktoriańskim klimatem. Dlaczego nie mogę Cię usłyszeć? Pewnie dlatego, że byłem kimś innym dla Ciebie niż Ty dla mnie... Po prostu. Teraz "New Sensations"... skoczne, optymistyczne, szybkie. Czekam, aż będę mógł przygłośnić by móc wyjść na słońce. To nagranie kończy się niepokojącym dźwiękiem... teraz znów będzie refleksyjnie "New Beginning". Staram się wsłuchiwać w uniwersalny tekst. Nie wszystko jeszcze dokładnie rozumiem. Teraz oczywiście o miłości, z chórkami i saksofonami w tle. Nie rozumiem tytułu, coś o części życia i kreowaniu. Jedna z lepiej zrealizowanych akustycznie płyt w tamtym czasie. Czymś takim sam siebie kiedyś programowałem na... dobroć, miłość i delikatność, romantyczność. Przez dobrych kilka lat. Była nie za bardzo chciała ze mną tego słuchać, więc w końcu przestałem. Ale taki właśnie jestem, jak ta płyta. Przeważnie. To nie wróży w tym świecie specjalnie dobrych widoków na przyszłość. Teraz znowu coś optymistycznego... coś o zaufaniu, biciu serca i byciu numer 1. A teraz bardzo romantycznie... nie pamiętam tytułu... liczy się melodia... powoli wchodzi... Gra prawie w całym moim mózgu, przynosi obrazy, zapachy, odczucia... coś o domu. Cholera, straciłem go. Chciałem od niego uciec, bo wiązał się ze zbyt wieloma trudnymi wspomnieniami i go straciłem. Rok temu nie byłem tego świadomy, uciekałem do Ciebie. "Lesson von Home" aż musiałem przetłumaczyć, bo kombinacja słów wydawała się nie mieć specjalnego sensu, ale jednak... cos w tym jest. Teraz jedno z nagrań, które wydaje się nie pasować do tej płyty. Inny nastrój, coś o "69 revolution time"... idę na słońce...

Płyta się skończyła, ale dalej leci Alphaville. Posiedziałem trochę, umyłem zęby, spodenki wyglądaja nawet na możliwe jeszcze do wykorzystania. Powiedzmy, że koło 14 zaczynam dochodzić do stanu użyteczności. Może po prostu muszę przyznać w końcu, że mam depresyjną naturę i zacząć coś brać. Wiadomo, że nie tu. Tu może mi pomóc tylko słońce, morze i aktywność. "Forever Young", uszy pieką od słońca. Jakie mam opcje? Bez swojego miejsca na ziemi. Dalej bezpieczniej dla mnie jest myśleć jednak o przeszłości. Po prostu odczepić się od Ciebie, ale pozostać w przekonaniu, że pomogłem i masz się dobrze. Takie uspokojenie, bez specjalnych planów na przyszłość. Odcięcie się od tego co było. Samotność. Powrót do wyciszenia jednak. Bez kontaktu z krajem. Wystarczy, ze przestanę zaglądać na Fb i korzystać ze skrzynki i cofnę się jakby o 2 miesiące. Wiem, ze moja aktywność zostanie już na zawsze w sieci i jeśli ktoś będzie chciał mnie znaleźć, to ma wszystko. Mógłbym uciec jeszcze bardziej, zaszyć się w głuszy, ale nie widzę takiej potrzeby czy celu całkowitej izolacji, jak prawie 3 lata temu, gdy wyobraziłem sobie 7 lat w Tybecie.

Przełączyłem na OMD. Ten sam typ, też optymistyczne. Pomagam trochę. Podobnie mógłbym w kraju, mamie. No właśnie, mam jeszcze ten dylemat...

W zasadzie zasypiam o 16 bez drugiej kawy, po krótkiej porządkowej gimnastyce. Po co to wszystko? Kontynuować te 7 lat w Tybecie? No... wiem już, że nie pomożesz. Chyba, bo cały czas zależy to od Ciebie. OMD podpowiada, że to tylko dreaming. "All is Only Dreaming" dokładnie... Pozostać już tylko marzycielem? Wczoraj dwa razy dotknęła mnie kobieta... drugi uścisk dłoni był bardziej serdeczny. I co z tego? Na co mi to socjalizowanie się? Własnie zajrzał tu "anioł" tzn. pisarz z niepokojącymi oczami, będzie palił więc ide na zewnątrz, bo mój polar wchłania dym i później szczypie w oczy...

Temperatura spada, wyszła mgła, dziwna pogoda. Kiedy w końcu przestanę do Ciebie pisać te wspomniena, pamiętnik czy coś? Unoszę się w nonsensie, w oparach absurdu. Zaakceptować koniec znajomości... nigdy tak się nie odciąłem na zawsze. Ale Ty to nie ja. Musiałaś to pewnie nie raz przećwiczyć. Nieważne już. Mimo wszystko nie zmienia to mojego położenia. Najłatwiej będzie mi wrócić do stanu sprzed 2 miesięcy. Nie mam siły walczyć o cokolwiek. Pounoszę się pewnie jeszcze jakiś czas w oparach absurdu podglądania Waszego Fb czy wysyłania maili pod domyślny adres, a potem naprawdę nie wiem co tzn. pewnie tak zostanie. Najmniejsza linia oporu...weszło właśnie A-ha... wiadomo "Take On Me". Wcale nie chciałem tego dziś usłyszeć. Inną opcją jest aktywność, ale to co teraz czuję wydaje się bezpieczniejsze, spokojniejsze, prawie zrównoważone, prawie niebyt, prawie utopia. Bez nadziei na nic, ale bez rozpaczy... no niby wieczorem zajadałem smutek, ale teraz wiem, że Ci się udało i może ta świadomość mnie przed tym uchroni. Dziś podciągnąłem się 4 razy, żaden wyczyn, ale to była jedyna aktywność poza czyszczeniem i płukaniem spodenek i pracami porządkowymi. Dostałem drugą kawę i gra moja normalna lista. Nie zmieniam, poddaję się prądowi. Jestem na łasce i niełasce. Znając siebie to jednak wkroczyłem na zbocze opadające. Nie chce mi się przed tym bronić. Mata do ćwiczeń nadal nie rozpakowana. Niby kończy mi się ser, ale nie chce mi się nigdzie jeździć na rowerze. Nawet nie chciało mi się przegryźć czegoś w porze obiadu. Nawet jeśli kiedyś to przeczytasz to nie wiem po co. Masz co robić, jeśli Twoje opowieści nie były przesadzone to Twoje perspektywy nie są zbyt długie więc może być Ci szkoda czasu na jakieś zupełnie nieistotne teksty. Ja nie mam żadnych zgodnie z kawałkiem "Time After Time". Ta lista jest jednak inna bo to już trzeci kawałek Cyndi Lauper z kolei "True Colors". Spokojne. Niestety wchodzi "Turn Around". Pewnie kiedyś jeszcze zrobię jakiś wyskok, zagram jakąś rolę, ale już nigdy na dłuższą metę, nie osiągnę innej stabilności. Pozostanę spokojnym szaleńcem... no tak prawdziwy tytuł tego to "Eclipse of The Heart"... Pożegnaj mnie chociaż ładnie... Nie pocałowałem Cię nawet w policzek na pożegnanie, nie wiedziałem, że nim było. Miałaś się odezwać po wyjściu. Nawet nie wiem czy byłaś. Nieważne. Już prawie nic nie jest ważne. Roxette "Tell Me Why?"... miałem dziś nie wróżyć... Mógłbym niby wymyślić jakiś wyskok do miasta, żeby odwrócić trend. Spotkanie starych znajomych, nie chcę jednak pogrążać się w depresji. Trochę włożyłem w te 55 dni. Przyszła mi do głowy myśl, żeby napisać, byście nie wyrzucali nieotwartej koperty chociaż ze względu na te 200, które jest w środku. Taka resztka racjonalizmu, po co ma się zmarnować? Nie na takie przesilenie liczyłem :( Jeszcze jakiś pomysł na 1 kwietnia.  Czy myśl o żarcie ma mnie trzymać przy życiu? 10 dni. Też jakaś perspektywa. Widzisz jakich dziwnych rzeczy łapię się by nie zjechać? Roxette już gra też trzeci kawałek. Potrafię wyobrazić sobie sytuację, że cały czas tkwię w błędnych wyobrażeniach. Nie wyjaśnię tego bez zobaczenia Ciebie. Czy muszę? Skoro ma to taki duży wpływ na moje życie to pewnie tak. Brzytwa, nie tylko Ockhama... Już po 17, a właściwie dopiero. Muszę jakoś zagospodarować te ponad 3 godziny. Czy muszę dodawać, że jednak jest mi przykro? Nie ma sensu, jestem już dużym chłopcem i muszę sobie jakoś poradzić. Dziś chciałem sprawdzić, jak przeżyję dzień bez pocieszenia. Nie ma specjalnej różnicy. Widać, że moje samopoczucie ma głębsze podłoże, wszystko siedzi w głowie i mogę bez tego żyć..., a Roxette nadal nadaje. Nawet tego nie znam. Gdyby telepatia działała, to prawie ciągle od tych 55 dni czułabyś mnie. Przynajmniej w chwilach, gdy nie dochodzą do Ciebie inne bodźce. Najwyraźniej nie działa. Złych emocji z mojej strony w tym nie było. Czy ja coś odebrałem w kilka nocy? Może to były tylko sny. "Never Say Good Bye" dalej Roxette, a teraz "Long Time Good Bye". Tematycznie, z automatu ;) W połowie drugiej kawy jakbym się obudził o 17:30. Nieźle, nie? Trochę jak latem czy jesienią. Jeszcze w pokoju potrafiłem zjeść pierwszy posiłek koło 15-16, zamieniałem się w wampira ;) Trochę piecze mnie twarz od opalania. Teraz "Salvation". Generalnie nie znam tych kawałków, nie miałem nagranej żadnej płyty Roxette, potem może tylko coś na składankowych CD. Teraz "I Call Your Name". Odpraw chociaż za mnie jakiś rytuał... no tak zdalnie takie rzeczy nie działają, najwyżej osobiście mogłabyś mi coś odblokować. Chętnie bym skorzystał. Czy muszę wierzyć, że to zadziała, żeby zadziałało? Se mogę pytać... "Surrender", prawię medytuję, myśli jakby precyzyjniejsze, trochę chłodno w nogi. Najbliższa Wasza akcja? Może promocja na kwiecień, a może już nie. Ciekawe czy kogoś znaleźliście do pracy. Nie mam takich kwalifikacji. Kiedyś myślałem, że taka praca byłaby dobra dla siostrzeńca, który ma problem z nawiązywaniem znajomości. To dopiero samotnik... zawsze miałem wrażenie, że to moja siostra tak na niego wpłynęła, choć szwagier też musiał mieć wpływ. Tak bardzo się różnią... jak ciemny anioł od jasnego i są podobno szczęśliwi, gadają ze sobą podobno dużo. Nie mówię, że szwagier jest zły, ale ma jakąś inną hierarchię wartości, sposób myślenia. Inna rodzina, inne wychowanie. Ale jeśli po owocach, to jakby skrzywdzili syna, siostra chyba zrobiła mu cieplarnię. Chciałem mu pomóc, gdy byłem pełen energii, czy jeszcze na początku maja, wyciągnąć gdzieś, pogadać, dać samochód, ale nie pozwoliła... 30-latkowi. Moje córki są zupełnie inne, poza tym, że zasadniczo różnią się też od siebie. W zasadzie wybierając rok temu pomoc Tobie w jakiś sposób udowodniłem im, że jestem nic nie wart. Pewnie taka była narzucona interpretacja moich działań. Szybko nie będę w stanie tego wyprostować.  Tak minęła 18 na "Listen To Your Heart". Teraz mógłbym zacząc żyć dla nich, ale nie wiem czy już  mogę. Naprawdę mam problem z byłą. Jej interpretacje moich działań były tak ekstremalne, że się wycofałem i dalej boję się zrobić cokolwiek. Też cholera ma jakichś mundurowych znajomych i nie wahała się ich użyć w przeszłości. Na tamtym terenie po prostu nie mam żadnego wsparcia i nie chciałem wywoływać wojny. 

Ględzę o rzeczach, które nie mają z Tobą żadnego związku. Zaczęło lecieć kolejne nagranie Bonney Taylor po "Eclipse..." Dzisiaj automat podaje fajne kawałki... w końcu zacząłem od Utopii :) Późny ten pierwszy uśmiech... prawie 18:30. To jednoznacznie sugeruje depresję. Zobaczymy jutro. Trochę kusi żeby zajrzeć na Waszą stronę, ale co mi to może dać? Tylko podkręcić emocje. Widzę tę dziwną niekonsekwencję, bo na Waszej stronie chowasz twarz, a na Fb jest Twoje profilowe. Dalej nie kumam co się stało. Może strona jest po prostu starsza. Oj, nie powinienem już o tym myśleć, bo boli :( Zespół na stronie się nie zmienił. Cholerny internet. Teraz Richard Marx wiadomo z jakim przebojem... pościelówa ;) Nie powinienem pozwalać sobie na wracanie do tych przeszłych spraw, bo odczucia nadal są silne. No, tak jeśli coś czułaś to w zasadzie nie dziwię Ci się, że postarałaś się całkowicie odciąć, by nie przeżywać zawodu czy czegoś innego ciągle na nowo... No, tak. Jak mam Cię zostawić w spokoju? To wszystko takie skomplikowane... choćby dlatego, że nie wiem jak jest, prawie niczego nie mogę być pewny. Ani przeszłości, ani przyszłości. Chore. Co ja tu robię? Jutro muszę puścić Elektryczne Gitary. Widzisz, mam już plan na jutro :) Ambitny, nie? Gra właśnie chyba Barclay, James, Harvest "Forever", który konkurował w południe z Alphaville w mojej głowie. Newsy naprawdę mnie nie interesują, w końcu wiem, że z reguły jest to tylko "gotowanie żaby" poza wyjątkowymi informacjami. 

W tej kategorii, nie macie gwiazdek, dlatego pewnie zauważyłem zmianę. Zastanawiam się dlaczego? Może przeważyła damska klientela, która pewnie stanowi zdecydowaną większość. Poza tym od pewnego czasu mogę kasować wyróżnienia dla mnie. Przez kilka tygodni nie mogłem. W sumie zdziwiłem się, że te przeboje BJH dziś zabrzmiały... chyba, że się mylę i to Chicago. Podobne brzmienie i styl. No, tak czasem dopasowuję coś do schematu, myląc się po prostu. Jeszcze nie wiem czy tak jest w tym przypadku, ale przyznanie się do błędu nie sprawia mi wielkiego problemu. Czy do dużego też? On nie był taki prosty żeby można było go tak jednoznacznie ocenić ;) Brakuje mi jeszcze pewnych danych... Jednak. Jestem teraz jakby rozpogodzony, trochę skulony, wyciszony, ale pozytywnie nastawiony. Co się zmieniło? Wieczór, muzyka, druga kawa? Szukam prostych związków przyczynowo-skutkowych. Już po 19. To jednak Chicago. Sprawdziłem, mój błąd. Wziąłem sobie gorącej wody. A zespół zmienił się na Foreigner. Mam tę płytę... winylową :) Zazdroszczę kumplowi, który zbudował sobie dom i w piwnicy, w zasadzie w garażu do tej pory ma stary sprzęt i puszcza sobie vinyle popijając piwo, gdy ucieka od "starej". To chyba mój kolejny przyjaciel, w sumie przez niego załatwiłem sobie pracę i kiedyś konsultowałem jakieś spostrzeżenia. Czasem ma pecha i kłopoty ze zdrowiem, bo sporo robi. Zawsze był nerwowy, ale poczciwy. Lubię słuchać jego uzasadnień, o jakichś przygodach,  zdroworozsądkowych interpretacji itd. Cholera, bardzo żałuję, że nie chcesz być przyjacielem dla mnie. Nie możesz, nie potrafisz? Czy tylko nie chcesz? Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. 

Powoli zbliża się zamknięcie. Może rozpogodziłem się, bo wymyśliłem coś na 1 kwietnia. Jeżeli nic do tego czasu się nie zmieni. Zobaczymy. To będzie 66 dzień od odkrycia... Ty lub szef lubicie tę cyfrę ;) Mój absolwent, którego przypomina, też... Mógłbym sobie postudiować teraz numerologię. 

No i sobie poczytałem. Proste i potencjalnie niebezpieczne, gdy się w to uwierzy, ale może prowadzić przez życie. Ludzie kierują się różnymi zasadami przy podejmowaniu decyzji, a to może pomóc. Oczywiście może zastąpić również umiejętnośc rozpoznawania dobra i zła... jeśli ktoś ją ma, czyli ten system jest niebezpieczny dla systemów religijnych. Można się tego dość szybko nauczyć, tylko po co? Gdy się w to uwierzy może działać, a można też starać się do tego dopasowywać różne rzeczy, tak jak ja np. czasem w swoich nadinterpretacjach. Brakuje mi odpowiedzi na pytanie dlaczego miało by to działać prócz siły wiary zbiorowej i autosugestii... Wiesz jakie są moje liczby? Sprawdziłaś? Ja niestety nie pamiętam którego dokładnie się urodziłaś. Wydaje mi się, że pamiętam, ale pewności nie mam. Poczytałem jeszcze no i mógłbym sie nawet dopasować do opisu, bo jest na tyle ogólny, uniwersalny i pojemny, jak prawie wszystko w astrologii. Jesteś dziewiątką? Czytanie tego zajmuje czas...

Poczytałem jednak też newsy. Ożywiłem się, zgłodniałem i życzę Ci dobrej nocy :)

22.03

Witaj. Wczoraj zjadłem i obejrzałem "Przyciąganie" - rosyjskie sci-fi. Trochę porąbane i pomieszane, ale trzymające się kupy w rosyjskim sosie. Zasypiałem przygnębiony chyba. Śniły mi się rzeczy związane z domem i pracą. Już nie pamiętam dokładnie. Nie mam po co wstawać. Gdy dochodzę po raz kolejny do wniosku, że nic nie ma juz sensu, wyciągam lapka. Nie chcę wymyślać wizji odejścia. Uciekam. Myślę o numerologii, wróżbitach bazujących na niej i swojej intuicji, skojarzeniach. Wróżbita Maciej zrobił kiedyś duże wrażenie na dziennikarzach podczas pokazu na niegotowym jeszcze dworcu. Przewidział, że nie skończy się szybko, a indywidualnie też podobno im coś wywróżył. Ja wtedy zaniechałem, nie ustawiłem się w kolejce. Nie wierzyłem, bałem się sugestii. Kiedyś w Sopocie ktoś dał mi za darmo jakąś wrózbę, mimo ze inni płacili. Było coś o tym, że inni mi zazdroszczą powodzenia. A rok temu w Walentynki na samotnym przedstawieniu o kocie, kiedy trochę improwizowałem jakaś niby wróżka dała mi kartę sukcesu, którą gdzieś mam. Wziąłem jeszcze kartę szczęścia, którą gdzieś potem zgubiłem. Opowiadała coś o znaku raka. Niestety te wspomnienia wcale mnie nie rozpogadzają. Zjeżdżam Niko, naprawdę. Bez nadziei na kontakt mam problem...

Przypomniałem sobie. Wczoraj wieczorem zasypiałem z małą złością na Ciebie. Dziwne uczucie, ale powiązane ze zniechęceniem i wywołane być może agresją w filmie. Dziś późno wyszedłem z klatki. Pocieszanie czy znieczulanie niewiele daje. Na dłuższą metę nie przebije zniechęcenia. Ten dzień mnie martwi. To środa 8 tygodni od odkrycia. Zalogowałem się na Fb, ale nie było nic, nawet od VD. Zero. Słońce pali, wczoraj czułem tego efekty na twarzy. Ludzie nie odpowiedzieli na powitanie. Jestem jak niewidzialny. Dochodzi prawie 11. Nie mam gdzie uciec. Bez kawy nie wystartuję. Bez chęci nic już nie poprawię, bez nadziei nie żyję. Czy wszystko sprowadza się do wykorzystywania przewagi? Dominacji? Poczucia lepszości? Bez chęci nic nie zrobię. Najchętniej bym się gdzieś schował i jeszcze zasnął. Logika, logiką, a ja potrzebuję pozytywnych bodźców do życia. Nie chce mi się iść na słońce, bo widzę tam jakichś ludzi. Chcę być sam. Znasz to. Nie rokuje nadziei na poprawę. Chciałem napisać  "Żegnaj". Tak jak w tym podwodnym gifie. Wczorajsze wieczorne pomysły wydają się nic nie znaczące. Na razie...

Jeny, ciepło, trochę wieje, pomodliłem się, ale nawet to nie zmieniało stanu. Bez planów, bez marzeń, bez wspomnień, tylko zniechęcenie. Jakby przejechał mnie czołg. Tu znowu zimno, wszystko przeszkadza. Negatywnie. Nie cierpię tego. Kawa się zaraz zrobi, ale obawiam się, że to nie pomoże. Nie lubie tak kończyć wątku. Jak mam Cię teraz pozdrowić i życzyć wszystkiego dobrego gdy we mnie tego nie ma. Nie ma pozytywnych odczuć.

Posiedziałem z kawą, która oddaliła widmo rozpaczy i przyniosła spokój. Nic wielkiego, wróciło przekonanie, że cotygodniowy kontakt z Tobą by mi wystarczył by robic postępy i być może wrócić do życia. To był dobry pomysł. Nie lubię jęczeć, nie lubię marudzić, a tak co tydzień mógłbym Ci się chwalić małymi postępami. Że robię czegoś więcej, że może zaczałem w coś grać, że robię postepy. Chciałem tak, trochę się udało dzięki namiastkom kontaktu, nadziei. Teraz tego brakuje. Stać mnie tylko na aktywność w przypadku absolutnej konieczności. To niedobrze. Nie wyciągnę więcej kontaktu od Twojego "szefa". Nic go ze mną nie łączy. Spokojne myśli jednak prowadzą do wniosku, że będę zjeżdżał. Może powoli, ale jednak. Nie chcę Cię już prosić o pomoc. Nie chcę nikogo innego. Czas pokaże co będzie dalej. Pozdrawiam Cię nieustannie bardzo serdecznie. Miłego dnia :)

Wysłałem chwilę przed południem, bez czytania. Co ma być to będzie...

kocham

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości