dominikistoji dominikistoji
48
BLOG

Refleksje

dominikistoji dominikistoji Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Dominiko! 07.04

Spojrzałem na to wszystko z innej, bardziej przyziemnej perspektywy. Po zobaczeniu jednego polubienia. Powiedzmy, że pomyślałem sobie o rybkach, które przypływają na żer. Nie za bardzo potrafię nakręcać się negatywnymi emocjami, ale częściowo kiedyś przez jakiś czas tak było. Była to większa gra, w której byłem pewnie tylko małym pioneczkiem. Zostałem zbity ;) W zasadzie ktoś lub sam się wtedy podłożyłem. W tym kontekście, Ty pewnie też uczestniczyłaś w tej grze lub innej jej części. Powiedzmy, że nawiązuję do schematu wielopoziomowych plansz do gry np. w szachy. Jaki był efekt dla Ciebie pamiętasz. Teraz jest lepiej, tak zakładam, ale gra wciąż się toczy. I znowu wychodzi, że sam się podkładam. W tym kontekście napisałem zdecydowanie zbyt dużo. Było mi to prywatnie potrzebne, ale mogłem zaszkodzić sobie i pośrednio innym. Wiarygodna informacja nawet jeśli nie bardzo precyzyjna jest cenna i może być groźną bronią. NIestety. Cholera, nie ma szczelnych systemów i podobnie jest z Fb. Poczyściłem więc trochę korespondencję po swojej stronie, ale zdaję sobie sprawę, ze i tak zostało wszystko po Waszej i jeszcze w wielu kopiach gdzie indziej. Niby nie napisałem nic złego... ale, cholera nie musiałem tego robić. Po pierwsze być może przez to zachorowałem, a po drugie mogłem dać komuś prawie przypadkowo narzędzie. Cholera, w życiu bym tego nie zrobił, gdyby udało mi się z Tobą skontaktować telefonicznie lub sms-owo 72 dni temu. Kiedyś obserwowałem ile można "osiągnąć" za pomocą insynuacji, pomówień czy wykorzystywania informacji prywatnych. Masakra, w dodatku podła i obrzydliwa. I chyba to napiszę:

PRZEPRASZAM, w 7-mym dniu choroby zdałem sobie sprawę, że "popłynąłem" za bardzo.  PROSZĘ to pokasować i żyć PRZYSZŁOŚCIĄ. Z szerszej perspektywy niż moja to nie było KONIECZNE i mogło być potencjalnie szkodliwe, czego nie chciałem. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie musiało tak być gdyby doszło do mnie wcześniej cokolwiek wprost. DZIĘKUJĘ za odpowiedzi, POZDRAWIAM i POWODZENIA.

No, tak. Wysłałem, bo dzisiaj skojarzyłem w końcu datę 13 listopada 2016, którą "wykrakałem" 1,5 roku temu jako kluczową dla świata czyli pewnie po prostu dla mnie ;) Nawet jej wtedy użyłem by zaplanować pewne wydarzenie, którego jednak nie zrealizowałem. Ktoś inny zrealizował za to coś innego, co wpłynęło na nie tylko moje życie. Wyszło znowu, że prawie wszystko jest połączone, tak jak dzisiejszy nocny atak tomahawkami, który najwyraźniej "przypadkowo" "przewidziałem" 2 dni temu i właśnie w tej chwili dopiero o nim przeczytałem. Jak? Nie mam pojęcia kto lub co podsunęło mi tą "przypadkową" myśl. W tym kontekście czy z tej perspektywy moje problemy są tak malutkie, że to co napisałem kilka dni temu wydało mi się tak małostkowe, że poczułem się w obowiązku przeprosić. Jakbym wrócił do innego świata, ze świata marzeń. Trochę jakby szkoda. Życie.

Sprawdziłem na drążku jak bardzo osłabiła mnie choroba i... pobiłem bieżący rekord, czyli jest lepiej niż przypuszczałem :) 7 razy to już prawie coś. Wygłupiam się tymi zmianami zdania, ale naprawdę na świecie dziś w nocy zrobiło się "ciekawie". Nie przewidziałem tego dokładnie i jeszcze nie wiem jakie będą tego konsekwencje, w każdym razie będę miał teraz o czym myśleć. Trochę mnie to ożywiło, bo "gra" się najwyraźniej rozkręca. Wy też najwyraźniej dziś jesteście aktywni na Fb, nawet doszło Wam 79-te polubienie skorelowane z obserwacją więc normalne :) Dalej nie wiem co będę robić, ale skoro wydolność nie jest najgorsza, to daje mi to jakąś satysfakcję. To nie oznacza, że czuję się silny. Po prostu moje mini mięśnie nie straciły przez ten tydzień mocy, co jest dla mnie dobrą informacją. Poza tym pieką mnie uszy, czego nie potrafię wytłumaczyć wpływem słońca, bo było go dziś mało.

Dziś, słuchaliśmy sobie "Phantom In The Opera" Tarji z różnymi partnerami i stwierdziłem, że oryginał jest najlepszy. Potem Pavarotti... zacząłem od "Ave Maria", a potem inne kawałki. Potem Bregovic, po którym puściłem Collinsa, który gra dalej :) Widzisz, gdy zmieniam perspektywę na szerszą, moje problemy przestają mieć prawie znaczenie. Potrafię tak żyć nawet przez dłuższy czas, więc żyjcie przyszłością póki to jest jeszcze możliwe. Moja przyszłość za to dalej jest mocno nieokreślona i nie bardzo mogę sobie pozwolić na takie życie. Trudno, tak bywa ;) Fajnie by było gdybym sobie jeszcze lepiej nauczył radzić z porankami... Będę się starał. Gorączka być może jeszcze mnie nie opuściła, ale jest lepiej :)

Czy to już pogoda ducha? Raczej inny stan. po prostu, mój umysł na nowo zaczął analizować sytuację międzynarodową, bo najwyraźniej ostatnio zmieniły się parametry. W sumie na to wyglądało juz od jakiegoś czasu, ale nie zajmowało mnie to specjalnie. W końcu wyjaśniałem kluczową sprawę dla mojego życia :) I prawie wyjaśniłem :). Przypłaciłem to chorobą, ale żyję i może będzie lepiej. W każdym razie dziś udało mi się spojrzeć na wszystko szerzej... wyjść trochę chyba poza swoje ego i ... wiadomo czasu nie cofnę, a być może jeszcze coś mnie czeka, a może w szerszym kontekście to nie jest nawet takie ważne. Użyłem więc trzech "magicznych" słów, które wyróżniłem oprócz dwóch a nawet 4 pozostałych, które też wydały mi się kluczowe. To pewnie jednak było naprawdę konieczne dla mnie, a przyszłość chcę by była... dobra, lepsza i żeby zasadniczo BYŁA. Czyli generalnie by nie było większej wojny, dziwnych wypadków czy chorób. To sprawy zasadnicze, przy których nawet wyjaśnienie przeznaczenia tych "paru groszy" pomocy czy Twoich motywacji mocno traci na znaczeniu, mimo że było dla mnie bardzo ważne czy nawet kluczowe. Gdy niebo może zamienić się generalnie w piekło sprawy prywatne zaczynają tracić na znaczeniu. Czy nie uległem po prostu jakiejś sugestii? Być może, że to nawet tylko autosugestia, ale w tej chwili skuteczna :) Być może znajdę sobie dzięki temu coś innego do roboty np. dziś pogadałem ze studentem dłużej na różne tematy, starając się uciekać od jego uproszczeń. Ma dopiero 24 lata, więc patrzy inaczej niż ja. Może nawet widzę w nim trochę siebie sprzed lat. Patrzyłem wtedy dość wąsko mimo bogatej wyobraźni i szerokiego jednak spektrum zainteresowań.

Co dalej? Cholera, nie muszę sobie stale zadawać tego pytania... w końcu nie jestem Sową ;) Muszę żyć... wiem, że to nie jest nowy wniosek, a jak działa przekonam się jutro rano :) Do tego ten zamach w Sztokholmie, który kiedyś intensywnie zwiedziłem. Coraz mniej spokojnych miejsc w Europie... a co będzie za 10-20 lat? Przy tej demografii i bezradnej polityce po prostu masakra. Niestety po drodze może nas spotkać coś jeszcze... gorszego? Oczywiście trzeba działać lokalnie... no tak, jak się ma po co ;) Chwilowo nie mam. Dziś tego nie zmienię więc skupię się na rzeczach przyziemnych czyli: piciu wody, słuchaniu muzyki i pisaniu dziś już naprawdę nie wiem do kogo. Może nawet jeszcze coś poczytam. Na razie weszło Dire Straits i znowu Collins w nastrojowej balladzie, której dziwnie nie znam. Naprawdę jeszcze 4 lata temu nie sądziłem, że przeżyję w swoim życiu tak dużo... a 10 lat temu nie miałem pojęcia, że to w ogóle możliwe. Wszystko wyglądało wtedy dużo prościej i przewidywalnie. Cieszcie się życiem i sobą póki możecie :) Też się kiedyś cieszyłem, mimo że nie byłem zupełnie beztroski. Można jednak powiedzieć, że byłem nieroztropny i bardzo naiwny. Co to były za czasy :) Mogę sobie już tylko powspominać :) 

"Better Forget" podpowiada przebój "Easy Lover" :) NIe będę się już dziś nad sobą użalał ;) Chyba muszę coś zjeść, albo napić się wody... zrobiłem i to i to :) Double... :) 1,5 roku poznałem przypadkiem całkiem sympatycznego studenta z Niemiec, który chwalił się podbojem 60 studentek w Polsce, każda na jeden tydzień. To było dopiero wariactwo... wygrałem z nim w rzutki... wiadomo musiał być pewny siebie ;) Potem przegrałem więc jest remis... nie rozstrzygnęliśmy wtedy tego. Po cholerę o tym piszę? Sięgam do wspomnień sprzed Ciebie. Jakieś tam mam :) Nie wszystkie złe ;)

Poczytałem trochę i ściągnąłem film "Nocne Życie". Mam teraz mieszane uczucia. Z niczego się nie wycofałem, ale stwierdziłem, że to chyba nie miało sensu. Niby mi coś dało, ale w praktyce nic nie zmieniło, więc mogłem sobie darować publiczną spowiedź, która mogłaby zostać wykorzystana przez kogoś w złych celach. Gdybym jeszcze potrafił naprawdę zamknąć tę historię w swoim sercu, głowie. Może musiałem ją tak domknąć. Powygłupiałem się trochę i zostałem Puchatkiem ;) Teraz sprawdzam czy student znowu o mnie zapomni. Może tym razem nie, ale jest słabo zorganizowany i łatwo go rozproszyć. Tęsknota za rozmowami z Tobą i tak pewnie zostanie. Wieczór, podsumowanie dnia więc przychodzą refleksje. Nic więcej dziś nie mogę, a poza tym dalej niewiele. Zatroskałem się nie wiem o co. Ale przecież nic się nie zmieniło dla mnie, więc jak może być lepiej? Siedzę jak zwykle, piszę i czytam. Collins jeszcze śpiewa, ale ja już nie mam nadziei na nic. Że dostrzeżecie moją dobroć, przyzwoitość? W końcu? To nie może zmienić Twojej reakcji. Pewnie według Ciebie nawet nie wychodzę "z twarzą". W sumie to po prostu smutne dla mnie czyli huśtawki ciąg dalszy ;) Dobranoc :)

08.04

Rano spałem dłużej, bo wczoraj późno poszedłem spać. Dziś przede wszystkim starałem się zobaczyć wyświetlenie moich przeprosin. 6:58... rano wstajecie, ale się udało mam nadzieję zakończyć to pozytywnie. Co to zmienia? Czy się przyznałem znowu do błędu? Być może. Do emocji, bo w pierwotnej wersji miałem dodać, że jak zwykle zgubiły mnie emocje. Tym razem musiałem wywołać jakiś rodzaj uśmiechu na Twojej twarzy. Wczoraj nie wchodził mi z danego adresu jeden krajowy portal. Wyglądało jakby go ktoś celowo przyblokował dla mnie, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia o zbyt wielu łatwo rozpoznawalnych śladach w sieci. W zasdzie pewność. I co z tego? Może niewiele. Nie zamierzam się tym przejmować. Będzie co ma być. Poza tym wczoraj w końcu przyszedł student i obejrzeliśmy "Atlas Chmur". Dla mnie to był drugi raz ale ciekawy. Zwróciłem uwagę na więcej szczegółów i niestety wniosek, że już przeżyłem chyba swoje wracał. Bo film jest jednak o miłości, która przetrwa wszystko. Czyli poczucie straty pewnie będzie mnie prześladowało już zawsze. Niepozytywny wniosek. W zasadzie nadal nie chce mi się nic robić, a powinienem pójść do sklepu. Jest trochę inaczej niż ostatnio, bo nie męczyłem się rano myślami. Dopiero zaczynam ;) Wiem, że zanim Cię poznałem nie miałem prawie nic, ale cholera zrobiłaś różnicę. Dałaś mi coś, a potem odebrałaś i to nadal boli. Niestety. Nie chcę już Ciebie tym zadręczać, choć wydaje mi się, że to zlewasz. Nieważne i tak nie wiem co teraz zrobić. Po prostu pójdę do tego sklepu. Na razie :)

No i poszedłem, ale długo półsiedziałem i nie mogłem się na to zdobyć. Słabość, mentalna, w głowie. Ciężko było mi iść. Jednak czuć osłabienie. Kupiłem chleb, poszedłem na ławeczkę z przyniesionym piwem i nie dało mi to radości, chwili spokojnego szczęścia. W sumie tragicznie. Nie wiem co dalej będzie. NIe chce mi się ruszać. Wróciłem w zasadzie do końca czerwca, tyle że wiem że żyjesz i kiedyś mnie olałaś. To że odsunęłaś naprawdę nie jest głównym problemem. Olałaś, a ja tego w zasadzie nie przeżyłem. NIe ma mnie. Taka jest moja perspektywa. Nie potrafiłem z tym żyć i nadal nie potrafię. Mogłem sobie racjonalnie wymyślać wyjście z tej sytuacji, ale to nie było nic nowego. Nie jestem w stanie tego zrealizować.Pożegnam się chyba więc na dobre. Naprawdę dziś nie wiem czy na zawsze, czy za jakiś czas znowu czegoś nie wyślę. Nie wiem czy i jak będę żył. Poczucie słabości w tym nie pomaga. Tylko jedno jest paradoksalnie pewne: emocje, uczucia. Życzę Ci... nie wiem czego sobie życzysz, więc po prostu Cię pozdrowię...

Och... usuwanie laików nie jest dla mnie przyjemne. Nie chcę usuwać wszystkich, tylko te najbardziej znaczące. Po cholerę ktoś ma to kojarzyć kiedyś. Teraz to i tak już jasne dla kogoś i tego nie zmienię. W zasadzie potwierdzam w ten sposób i daję pewność. Co się stało to się nie odstanie. Każde działanie niesie ze sobą ryzyko, więc się wycofałem. Wy będziecie żyć w mieście, bo tam jest Wasz biznes. Ja już się nie liczę i jestem zupełnie gdzie indziej. Nie zamierzam szkodzić, tak jak napisałem. Nawet jeśli to tylko moja fobia i nadinterpretacja to i tak nie chcę by istaniała potencjalna możliwość szkodzenia. W innym wariancie, taka "sugestia" była najlepszą metodą pozbycia się mnie jeśli jakoś przeszkadzałem ;)

Trochę poczyściłem. Wiem, że niesie to efekt tylko dla "niewtajemniczonych", ale tylko tyle mogę zrobić. Niby mógłbym wyczyścić wszystko widoczne, ale nie chcę. I tak właśnie zaczął działać portal, o którym pisałem, że przestał tylko dla tego konkretnego adresu, co sprawdziłem więc było dla mnie czytelne. Takie "sugestie" odbieram bardzo wyraźnie, nawet jeśli to był przypadkowy, ale zupełnie nieprawdopodobny przypadek ;) Zdaję sobie sprawę z mojej małości i jak wrażliwa jest moja sytuacja, więc w ten sposób jakoś okazuję pokorę. Nie będę walczył z wiatrakami, bo nie mam o co. Być może jeszcze kiedyś się na coś przydam, a może już nie. To tylko troszeczkę zależy ode mnie. Idę na słońce...

I tak posiedziałem trochę, pomodliłem się i prawie podrzemałem. Słabość mnie nie opuszcza. Taki mały ucisk w głowie po chorobie. NIe ułatwia to działania. Wcześniej zmieniłem swoje profilowe na yin-yang z dwoma małymi dodatkami. Pewnie to dziecinne, ale musiałem. Teraz dopiero zajrzałem do wiki i znalazłem powiązanie z chińską filozofią. Jestem głupi jak but. Znowu można to odebrać źle. Wtedy to naprawdę byłoby dla mnie tragiczne. Cokolwiek zrobię można interpretować negatywnie. Oczywiście w tym moim znaczku ciemna strona jest na wierzchu i to nie jest akurat przypadkowe, a znaczki są odpowiednich rozmiarów. To i tak beznadziejne. Muszę się zająć czymś innym, bo w wersji fatalistycznej cokolwiek zrobię wszystko pogorszę. Masakra. 

Puściłem Kayę z Bregoviczem. Ciężkie myśli. Nie wiem co zrobić. Może znowu zmienię profilowe, żeby się głupio nie kojarzyło. Zmieniłem na czystą białą kartę. Nic lepszego nie wymyślę. Mógłbym spróbować wykasować ten cały profil, bo nic dobrego on już nie przyniesie. Zbyt dużo trudnych skojarzeń. Jesteśmy tylko ludźmi. Emocjonalnymi osobami. Z zasady. Nie da się od tego uciec. Czyli mógłbym się teraz pociąć ;) Zastanawiam się czy czułem coś takiego rok temu? Chyba nie, bo stale miałem nadzieję na minimum minimorum czyli jakiś kontakt. Dopadło mnie tak naprawdę dopiero w lutym tego roku. I niby udało mi się od tego później uciec, ale ból bez nadziei pozostał i w chwili refleksji nie daje się z nim nic zrobić. Tragedia. Wtedy można zrobić tylko coś szalonego i ostatniego. Długo to trwa...

Puściłem "God Save Me" w nieznanym wykonaniu i w ogóle tego nie znałem, a teraz "Z Nim Będziesz Szczęśliwsza" SDM... "włóczęga, niespokojny duch..." To pożegnanie, z którym "biję się" dzisiaj i tak naprawdę od wielu dni. Pooooociąąąąąąć ;) Niestety, mimo że wszystko racjonalnie dawno zdecydowane to takimi kawałkami mogę się tylko dobić. Próbowałem myśleć, że przecież jesteś tylko jedną osobą, a znam ich więcej. Tylko, że nikomu naprawdę tak bardzo nie pomogłem jak Tobie. NIKOMU, tak długo, konsekwentnie, nie zważając na nic i w takiej skali. Żałosne? Poważnie, i to mnie jeszcze silniej związało. To moje przekleństwo. To nie jest tylko mój materializm... było tak jak napisałem, że nie ograniczało się to do pomocy materialnej. W tym kontekście muszę ocenić swoją rolę jako tragiczną, a Twoją jako tragiczną dla mnie... Nie da się inaczej, nawet patrząc po owocach. W zasadzie 25 stycznia mogłem już spokojnie odpłynąć z tego świata. 

"Kim Właściwie Była Ta Pani...?"... "tnę" się dalej SDM, po Red Hot Chilli Pepper. Puszczam to po próbie dobicia się pompkami... aż przywaliłem kolanem w ziemię. Zrobiłem jednak tylko 76 i się rozślizgnąłem. Muszę coś robić, bo z tymi myślami sobie nie poradzę. Nie mam szans... No to pojechałem z "Abba Ojcze" na organach, "Wstyd", "Coście Sk...syny Uczynili z Tą Krainą?" Kultu i "Tak...Tak...To...Ja" Grzesia Ciechowskiego. Dopiero to ostatnie postawiło mnie trochę na nogi :) Słabość w głowie dalej, ale trochę lepiej o 17:03... powoli... teraz z automatu "Odchodząc Zabierz Mnie" Grzesia ... klnę... Póki nie wykonam drugiego kroku w jakiejkolwiek formie nie będzie mi lepiej... nie ma szans... 73 dzień... Tu to chyba w ogóle niemożliwe... dlaczego teraz weszło "Zaopiekuj Się Mną"? Przecież "nadawałem do YT" w dobrym tonie ;) Prawie wyję..., albo ryczę razem z wokalistą. Fałszuję trochę, ale czuję jakiś przepływ energii... w końcu się zaśmiałem... z siebie oczywiście :) Oddycham w końcu... co następne? "Tak Niewiele Żądam" Chłopcy Z Placu Broni czyli "Wolność", a potem "Wieża Radości, Wieża Samotności" Sztywny Pal Azji. Student zażyczył sobie "Seven Nations" White Stripes. Pewnie zdrowieję :) Za bardzo jednak nie jest mi do śmiechu i puszczam "Jaskółkę" Stana Borysa. Już nic nie ciągnie mnie do Fb. W zasadzie się pożegnałem. Reszta jest czy była głupotą, ale chyba trochę mi pomogła, a może więcej zaszkodziła? Zobaczymy. Teraz "Jest Taki Samotny Dom" i "Jolka, Jolka". Czemu nie mogło być po prostu tak, byś te 72 dni temu  powiedziała mi coś przez telefon lub napisała sms-a i nie miotałbym się tyle? Czy to "kosztowało" Cię mniej? Nie mam pojęcia szczerze mówiąc. Może w ogóle Cię to nie obeszło, co najwyżej trochę Twojego faceta zirytowało, czyli chyba jednak... czyli BEZ SENSU. Od początku nie chciałem szkodzić czy wywoływać złych emocji, a potrzebowałem i prosiłem o tak niewiele... Nie dało się? Nie mogłaś tego dla mnie zrobić, po tym co ja zrobiłem dla Ciebie? To wydaje mi się naprawdę szalone albo bardzo złe. Kiedy daruję sobie myślenie o tym? Nie potrafię Cię źle ocenić, brzydko nazwać... a pewnie to by mi jakoś pomogło. Trudno. Jeszcze żyję, pewnie wyglądam jak półtorej nieszczęścia, ale trudno... Czasu nie cofnę. Dziś sobie jeszcze poczytam, posłucham i tyle tylko mogę... "Autobiografia"... śpiewam sobie :) "Kochaj Mnie" Perfectu. Trochę doszedłem do siebie, ale te stany emocjonalne są nie do zniesienia. Rada żeby znaleźć sobie coś innego, jakiś cel jest naprawdę dobra i oczywista, bo inaczej zamęczyłbym siebie i być może Was. "Zawsze Tam Gdzie Ty"... i nawet w tej chwili nie czuję potrzeby "cięcia"... powraca stoicyzm. Czemu tak późno? 18:03. Ile jeszcze takich ciężkich dni mnie czeka? Ucisk w głowie prawie minął. Nie wiem z czym on się dokładnie wiąże, ale kojarzy mi się z osłabieniem na skutek choroby lub zmniejszonej aktywności. Dziś dopiero zobaczyłem, że to nagranie Wilków nazywa się "Urke" czyli "Pijemy Za Lepszy Czas". Nie będę o tym teraz myślał. Przynajmniej wyszedłem z choroby, która objawiała się tylko gorączką. "Pokolenia"... mruczę sobie z zatroskaną, kwaśną miną. Po cholerę to jeszcze piszę? Naprawdę już nie wiem. Na początku było to podyktowane wspomnieniem tego co powiedziałaś o listach, potem się przyzwyczaiłem i to była autoanaliza, która mi pomagała jakoś, a teraz krążę ciągle wokół tego samego. Wnioski już są, ale nie ma działań. Poczytam więc...

Czytam i niestety nastrój spada. Nie ma nic co by mogło go pociągnąć do góry :( Taka jest prawda. Nie będę już tego analizował. Taki jest fakt. Sobie mogę czytać o polityce, sytuacji międzynarodowej, teorii gier,teoriach naukowych, odkryciach czy nawet katastrofie smoleńskiej, ale nie daje mi to ani pozytywnych emocji, ani nadziei na przyszłość. Powycofywałem się widząc, że to co piszę nie przynosi pozytywnych skutków, a jeszcze ktoś podły mógłby to wykorzystać w złym celu. Nie ma sensu już o tym pisać i pisać w ogóle więc powiem tylko Dobranoc :)

09.04

Zjadłem i obejrzałem film "Nocne Życie" Bena Afflecka z nimże samym w roli głównej. Średni, ale z momentami, które powodowały, że chciałem Ci się powiesić na klatce schodowej. Chore to jest, ale tak czuję. Nic k... nie jest w stanie mnie pocieszyć. Nic nie poradzę. Mogę sobie pokląć i tyle... Tak niewiele potrzebowałem. Teraz próbuję się podłączyć do Fb jakby to mogło coś mi dać. Jak gdy miałem jeszcze nadzieję, że się po prostu odezwiesz... nic więcej... i nic... Mściłaś się za coś czy co? Tyle razy prosiłem... Kamień...

Nie rozumiem nic najwyraźniej. Nie mam energii, nie mam planu, nie mam celu. Znowu jednak potrzebuję pomocy. Tyle. Wchodzę na Waszą stronę i po pierwsze nie widzę już wyróżnień dla mnie, zniknęła gdzieś Wasza recenzja i ubyły polubienia. Przybyły co prawda 2 nowe, ale z tego wynika, że ubyły trzy. To nie moja brożka i ja nie miałem na to wpływu. Może to zupełnie nieważne. Ja tylko wczoraj usunąłem jeden swój komentarz i usunąłem laik ze zdjęcia i chyba 2 zmieniłem na zwykłe żeby się nie wyróżniać...

Posiedziałem na słońcu i stwierdziłem, że  w ogóle nic nie rozumiem. Bo jeżeli to Ty... (nieważne kto za Tobą stoi) kontrolujesz w jakiś sposób wszystko, a przynajmniej Fb, to mógłbym to odebrać jako Twoją dezaprobatę do tego co wczoraj zrobiłem, czyli że niby Ci zależy na mojej opinii czy jakimś pośrednik kontakcie ze mną. Ale taka interpretacja to chyba już kompletna schiza... Tylko, że w tej chwili nie ma mnie już co napędzać... I to jest tragedia. Leżałem w klatce i odwlekałem moment wyjścia jak długo się dało dzisiaj. Nie miałem już nic z perspektywą na to cokolwiek zrobię w przyszłości nie da mi NIC... więc PO CO? A chciałem tylko zdalnego kontaktu, który jestem PEWIEN, że mógłby mnie napędzać. Ciężko...westchnąłem. Puściłem teraz Mozarta, choć pierwszy przyszedł mi do głowy Ennio Morricone. Cholera, wiem że wiele rzeczy dociera do Ciebie pośrednio, potrafisz wyciągać daleko idące wnioski, czytać między wierszami itd. Ja mam z tym problem. Nie mam pewności, a jej potrzebuję. Wiem, że w każdym słowie lub ich połączeniu można dopatrywać się podtekstu. Nawet w tym krótkim ostatnim tekście, który napisałem do Twojego "chłopa". W zasadzie jestem prawie pewien, że go całkowicie kontrolujesz i chyba po prostu to dobry chłopak. Jeśli Twoja ciemna czy po prostu superinteligentna strona bawiła się rzeczywiście ze mną w skojarzenia tym obrazkiem z królikiem, to mógłbym się tak bawić z Tobą na odległość i dawałoby mi to coś. Jednak nie wiem jak jest naprawdę, nawet nie mogę być pewny, że czytałaś coś, choć to najbardziej prawdopodobne ze względu nawet na zgrubny portret psychologiczny portret "szefa". W metafizycznym świecie to jednak tak jakbym bawił się z samym złym. Aaaa... w ogóle nie wiem jak to działa... Kto rządzi tym światem? Może to niewłaściwy model. Jeśli czytasz te maile to wiesz co przeżywam. Znowu mogę powiedzieć, ze nic nie wiem. Bla... ludzie, którzy "bawią" się siecią za to wiedzą sporo i dlatego wczoraj poczyściłem trochę... cholera, znowu się tłumaczę... Czy superinteligencja może być zła? To kluczowe pytanie. To zależy co jej sprawia przyjemność pewnie... czyli wszystko zależy od dzieciństwa... A co nas podnieca? Jacy jesteśmy naprawdę, czy po prostu czasem? Przecież wiadomo, ze nie jesteś spójna. Widziałem w Tobie co najmniej 3 osobowości, a przecież nie miałem szerokiego pola do obserwacji. I czym ja się cholera jeszcze przejmuję? Ano tym właściwie, ze wyglądało, że jakoś się wygrzebałem z depresji, a dzisiejszy ranek, po niezłym śnie przekonał mnie, że wróciłem do braku chęci i motywacji do niczego. W dodatku moja skóra wygląda źle, bo naprawdę nie byłem przygotowany na tak długi wyjazd. I jeszcze jesienią mogłem dotrzeć do "pokładów" balsamu w mojej starej "bazie", która pewnie dopiero zimą została zniszczona. Wszystko robię za późno. Wczoraj to miał być naprawdę ostatni mail, a wychodzi, ze dziś znowu wyślę i nazwę go... wcale niezabawnie... "Duchy" sieci będą miały ubaw... Pozdrawiam Cię... odezwij się jakoś chociaż pośrednio... taaa znowu będę sobie coś wmawiał... powodzenia.

Być może wszystko jednak ma bardziej przyziemne wyjaśnienie. Pogrzebałem trochę i zobaczyłem kto najprawdopodobniej wycofał polubienia. Cholera, wygląda rzeczywiście na "rybki" lub nawet "hieny". Ta interpretacja wydaje się rzeczywiście paskudna. Ale jaki może być powód wycofania polubienia firmy, która daje w założeniu satysfakcję klientom, zdrowie, pomoc, relaks? Cholera, aż się zatrząsłem na myśl, że to może być element jakiejś lokalnej lub szerszej "wojenki". Cholera, nie chcę być jej elementem. Kiedyś też "komputer wylosował" mnie akurat i moją firmę naraz zupełnie "przypadkiem". No tak, a może to znowu przypadkowy przypadek i jak zwykle nadinterpretuję? Tylko, że ta "nadinterpretacja" jest bardziej racjonalna niż poprzednia. Zawiesić komuś profil można z różnych przyczyn, ale zazwyczaj nie dzieje się to przypadkiem. No to sobie klnę, bo nie mam pojęcia w co w tej chwili gra się lokalnie czy w kraju. Nie myślałem o tym od dawna. Naprawdę nie wysyłałem nic więcej nigdzie, żeby nie było na mnie... Tylko czasem coś wykraczę... ale to może tylko moja nadinterpretacja czy bujna wyobraźnia... Może wszystko jest inaczej i nigdy nie dowiem się jak. Tylko, że czasem naprawdę coś "wywróżę". Zdarzyło się tak kilka, a może więcej razy w moim życiu. Idę na słońce...

Może te wszystkie moje interpretacje są do bani. Tak czy inaczej to nic nie zmienia w moim przypadku i mogę się tylko powietrzyć. W końcu puściłem Collinsa. Wszystko jest tylko w mojej głowie :) Więc co z tego? Nie odetnę jej... ale reklamy w trakcie piosenki to już przesada... Zmieniłem więc na Ennio Morricone. Męski świat, w którym lepiej, gdy nie ma niedomówień, gdzie mówi się jasno czego się chce, a czego nie, a wszystko kończy tylko śmierć. Na tym świecie rzecz jasna ;) I mogę sobie teraz tylko podumać... Niestety dalej nie wiem co robić więc być może zadecyduje impuls, emocje, chwila, los, przeznaczenie, Bóg? Czy ja jestem naprawdę taki ważny? A kto nie jest? W sumie w życiu spotkałem sporo "dziwnych" ludzi. Jeśli zaszłaś jeszcze komuś za skórę, to masz przerąbane. Czym ja się przejmuję? Przecież też mam tylko w inny sposób... Poradzisz sobie, nie wyrzuca się dobrych bierek... póki się do końca nie zgrają. A ja? Dziś, nie wiem. Naprawdę przeszedlem czyściec, ale nie wiem co to dało. Żebym się chociaż wzmocnił. Zobaczył cel. Na razie go nie widać. Tutaj ciężko go dostrzec. Kto tym rządzi? Ty na pewno lubisz rządzić. Dałaś mi to odczuć nie raz. Czyli pewnie lubię być w jakiś sposób rządzony :) To pewnie upraszcza proces decyzyjny. Myślę czy jestem leniwy? Potrafię zasuwać jak maly samochodzik czyli od rana do nocy wiele miesięcy, gdy widzę cel więc tak do końca nie jest. Poza tym to może tak wyglądać.

Słaby jestem, to wiem. Brak mi odporności i jeszcze te potrzeby wiążące się z pokusami. Małość. Do tego ciekawość i chęć znania powiązań, prawdy. Potem sam się "wysypuję", gdy ktoś nie chce grać według moich "dziecinnych" reguł. Samokrytyka złożona przy dźwiękach westernowej muzyki. W co ja się wpakowałem? Czy nie powinienem był po prostu zaakceptować rzeczy takimi jakie są czy były? Skorzystać z czego mogłem i odpuścić? Stało się. Teraz będzie jak będzie.

Popuszczałem więc Dodę z różnymi przesłaniami "Nie Daj Się", "Szansa", "Dwie Bajki", "Dżaga" i "Bad Girls". A teraz Phil Collins uspokaja atmosferę. Żywić się złymi emocjami? Można, tylko po co? Twój facet ładnie pisze o celu. Oj, nie mogę jeszcze o tym myśleć. Jest zbyt wiele niewiadomych, a ja nadal słaby. Taka jest prawda. Gdy dopuszczę do siebie więcej informacji nie wiem zupełnie co będzie. Przecież odciąłem się na bardzo długi czas...

Teraz lecą jakieś wschodnie kawałki studenta i teraz disco. Pewnie moja podstawową cechą jest wrażliwość, której nie stłumiłem czy nie straciłem, albo na nowo odzyskałem. I co z tego? Jak to dobrze wykorzystać? Jeśli powoduje to jakieś dolegliwości, gdy nie jestem do końca pewny, że postąpiłem słusznie lub gdy zmieniam nawet tylko nieco opinię na ten temat. Jestem pełen emocji, które wpływają na mój organizm. Totalną głupotą było by więc robić źle czyli niezgodnie ze swoimi przekonaniami. Pewnie te przekonania odgrywają kluczową rolę, więc jeśli masz inne możesz działać zupełnie inaczej. Czyli 2 bajki ;) A wojna czy gra? Musi odbywać się zgodnie z jakimiś regułami by od razu wszyscy nie zginęli, czy po prostu się nie pozabijali nawzajem. Nie o to przecież chodzi... tak jak z gonieniem króliczka ;)

Czyli "Self Control" Laury Bramingham przepleciony kawałkiem "Gloria". Co ja w tej chwili kontroluję? Niewiele. Nawet końca własnego nosa ;) Modern Talking "You My Heart, You My Soul". "Cherry, Cherry Lady" 16:38... nie, nie rozpogadzam się jeszcze. Zbyt dużo wątpliwości. Pewnie dalej ktoś nami gra, a gra pewnie skończy się tak jak wszystko... Może być tak, że grają nami oponenci i wtedy to zupełnie wygląda źle. Przynajmniej dla mnie. Możesz to zlewać i może to tylko moja wyobraźnia kreuje historie. Pewnie lepiej żeby tak było. Czy muszę się zajmować dziś myśleniem o tym? A o czym mam myśleć? "Brother Louie" a teraz "Blue Monday" New Order. Za dużo trudnych skojarzeń. Jak się z nich wygrzebać? Jestem po drugiej kawie z małymi kłopotami "żołądkowymi". Może po prostu czekolada,  której 2/3 zjadłem wczoraj wieczorem i 1/3 przed chwilą mi nie służy. Poza tym chyba już wyzdrowiałem. Fajnie, że teraz samo weszło Depeche Mode "Enjoy The Silence". Nie wieszaj na mnie psów, jeśli nie potrafisz być mi wdzięczna. Naprawdę co złego to nie ja, a wszystko to robiłem po to żebyś się odezwała. Najpierw byś powiedziała co u Ciebie i mi pomogła w ten sposób, potem byś się odezwała i okazała wdzięczność, potem już tylko byś wyjaśniła jak to sobie ułożyłaś czy wytłumaczyłaś, bo zwątpiłem w to, że potrafię Cię przekonać, że jesteś mi wdzięczna czy powinnaś być... może nawet nie do końca, więc opisałem to co przeżyłem, jak wyglądało to z mojej perspektywy byś wiedziała, a Twój facet posłużył właściwie jako pośrednik. Nie musiało tak być... cholera, nie potrzebowałem pośrednika, ale to on pierwszy odezwał się prywatnie i mnie nie zablokował. Być może w ten sposób chciał Cię chronić, lub swój biznes. Być może cały czas prawie wszystko kontrolowałaś. Kto wie? Być może tymi swoimi działaniami dostarczyłem pożywki czy informacji dla innych osób, których motywacji nie znam, a tego NIE CHCIAŁEM. Mówię o osobach, które łamią różne zabezpieczenia i zasady docierając do informacji, które powinny pozostać prywatne. Dlatego pierwsza rozmowa telefoniczna byłaby najlepsza i wystarczająca by wszystko wyjaśnić. Czy wtedy potrafiłbym się odczepić? Gdybym usłyszał to wszystko co od Twojego faceta powiedziane przez Ciebie... pewnie NAPRAWDĘ TAK. Co bym później zrobił? Nie wiem. Może to samo, tylko pisałbym do kogoś innego, może naprawdę w formie książki, albo nie pisał wcale. Wyszło jak wyszło. Tego już nie cofnę. Można najwyżej spróbować to pokasować.

Czytam i niestety robi mi się coraz smutniej na wieczór. 19:09, to wszystko dość ciekawe, ale podstawowa dla mnie rzecz czyli miłość jakby się kończyła. Niezupełnie, ale te wszystkie trudne skojarzenia, nadinterpretacje czy wybujała wyobraźnia plus brak Twojej bezpośredniej reakcji, kontaktu nie pozwalają mi myśleć dobrze. Nie chcę tego przykrywać negatywnymi czy po prostu smutnymi emocjami. Nie chciałem, ale jakby to stawało się faktem. Mógłbym żyć w wyimaginowanym świecie z Twoim dobrym wyobrażeniem, ale to nie byłaby prawda i nie wiem jak długo bym potrafił. Niestety dalej dochodzą do mnie silne emocje, które jakoś mnie paraliżują. Przez rok niewiele się zmieniło jeśli chodzi o nie. Muzyka po seansie Deep Purple, Scorpions, The Police i U-2 stała się jeszcze bardziej nastrojowa, automatycznie oczywiście... Nawet nie wiem kto w tej chwili gra, ale nie jest to pogodne. Zrobiło się ciemno. Dalej nie stać mnie na pożegnanie, którego próbowałem juz tyle razy. Nie mam nic w zamian... to nagranie właśnie "Good Bye"... się właśnie okazało :) "Say samething..." taki tam był tekst. Czy zbliżam się do tragedii? Dziś nie mam tego przeczucia. Jest Niedziela Palmowa i zamach w Aleksandrii był bardzo smutny dla mnie. To wielkie święto na pamiątkę... wiadomo jaką. Nie wiem co będzie wkrótce, ale mam dziś dość neutralne przeczucia co do najbliższej przyszłości. Zobaczymy. Że coś się kończy jakbym czuł, byłaś za twarda dla mnie. Może po prostu. Nie planuję żadnych dramatycznych działań. Być może do końca życia pozostanę już tylko spokojnym, wrażliwym obserwatorem. Chyba przebaczyłem Ci już dawno, mimo gdzieś tkwiącego jeszcze żalu. Zapomnieć pewnie nie zapomnę nigdy tak jak i Ty. Pewnie masz naprawdę dobrą pamięć zgodnie z deklaracjami. Pewnie mogłaś być dla mnie gorsza. Nie będę Ci za to dziękował, że nie byłaś. Niestety dalej czuję duży opór przed napisaniem "ŻEGNAJ". Wszak dla mnie nic się nie skończyło, a konsekwencje trwają i nie wiem jak długo jeszcze trwać będą... Pewnie będę się jakoś starał zamknąć to w mojej głowie, by nie przekładało się na działania. Muszę znaleźć coś innego co mnie zaangażuje - to naprawdę prosty wniosek, tylko jego realizacja może taka nie być... Obawiam się, że dziś się już nie uśmiechnę. Nie rozwiązane problemy, o których się pamięta zazwyczaj nie pozwalają na to... poczytam jeszcze gdy ktoś śpiewa "Fire", a teraz "No One"... Gloria Estefan... jednak Alicia Keys - sprawdziłem, nigdy jej nie puszczałem...

Obejrzałem sobie właśnie filmik jaki "chłopcy" z SKW sobie odnaleźli przypadkiem ostatnio... no nie mam siły się nawet śmiać... Czemu ten świat jest taki... dziwny? Nieważne, w sumie mnie to prawie nie dotyczy... tyle że to co się stało 7 lat temu sprowokowało moją aktywność w tamtym roku... na dodatek "wykrakałem" wtedy, że coś się stanie sądząc, wydaje mi się, że jedynie po zadziwiającym jak na tę porę roku "spokoju", który obserwowałem przed... Historia, która się nie zakończyła i będzie rozgrywana pewnie jeszcze wiele lat. A prawda w tej sprawie jaka jest? Znam ludzi, którzy są przekonani, że ją znają..., a ja "niewierny" jestem jak zwykle ;) 

Jak najwyraźniej widać właśnie "zaliczamy" kolejny "Break Point"... tak to odczuwam od kilkunastu dni, ale nie mam pojęcia co się jeszcze wydarzy, lub po prostu zostanie nagłośnione przez media głównego... czyli po prostu "programatory" opinii publicznej. Tak sobie tylko obserwuję niezbyt uważnie...

Dalej gra chyba Alicia... szczerze mówiąc nadal mam jakąś irracjonalną nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś, a zmiany na Fb są zupełnie przypadkowe. Jakbym poczuł przypływ optymizmu. Dlaczego? O 20:31 ... nie mam pojęcia. Tyle, że ściągnąłem sobie film Maximum Ride na wieczór i zobaczyłe, że "Gotham" powróci 24 kwietnia. Poza tym czytam o 7 latach kłamstw smoleńskich. A jak mogło być inaczej? Przekaz miał być spójny, a przecież "umyliśmy" wcześniej ręce. Nie chce mi się o tym gadać... pisać. I znowu "wróciłem" do Ciebie. Czy byłaś czymś najgorszym co mnie mogło spotkać w życiu, czy czymś najlepszym... tylko niesamowicie krótkim? Żebym potrafił odpowiedzieć na to pytanie... ale jednak niestety wszystko wskazuje na to pierwsze. Nie będę teraz o tym myślał, bo poczułem naprawdę niespodziewanie powiew optymizmu... a ta muzyka jest bardziej jak Twoja niż moja... czyli jak Ayo... ale nadal gra. Chciałem właściwie w tym akapicie po prostu jak zwykle pożyczyć Ci dobrej nocy, a jakoś się rozpisałem. Nie odchodź, nie denerwuj się... może te wszystkie złe rzeczy i przeczucia tylko mi się "przyśniły"... Dobranoc :)

10.04

7 lat minęło. Spałem dobrze, obudziłem się stosunkowo późno. Godzinę sprawdziłem o 8:39 akurat. Wczoraj obejrzałem słaby film, ale znośny. Cóż teraz? Spokój. Bez wielkich emocji. Co prawda dziś nic nie wygląda tak jak wczoraj zakładałem, poza tym że na Fb nic się nie zmieniło. Może to tylko przypadki. Staram się "czytać znaki". Być uważnym. Moje nogi nie wyglądają za dobrze. W końcu wyrzuciłem stare, brudne i dziurawe skarpetki. Pobrodzę sobie dzisiaj w wodzie, żeby się nie przeziębić znowu. Piję kawę i... chciałbym dodać za Beatą, że nic już więcej do szczęścia mi nie trzeba ;) Tak naprawdę jednak jestem samotnikiem. Zbyt wiele wrażeń mnie rozprasza, niepokoi. Oczywiście to prawda akurat teraz. W innym stanie wrażenia mnie nakręcają, mobilizują. I tak to jest z tą prawdą. Zależy od czasu w przypadku obiektów zmiennych. Tak, prawda powiązana jest z czasem, bo większość rzeczy się zmienia. I w tej chwili nawet nie czuję żalu do Ciebie. Wyjaśniłem naprawdę niewiele, ale być może tyle powinno mi wystarczyć. To Twoje życie, a ja byłem tylko przechodniem... według mnie pomocnym, ale Twoja ocena może być inna. Zastanawiam się dlaczego stać mnie w tej chwili na taki spokój. Tak bywa. Wiadomo, że nadal uważam co napisałem wcześniej i to nie jest poczucie bezsilności. Cholera, jakoś mimo wszystko Cię szanuję. Ta "cholera" była tak naprawdę zbędna, bo czuję spokój. Każde działanie niesie ze sobą koszty... to w zasadzie fizyka... właśnie zobaczyłem, że znowu zgubiłem kawałek paska od zegarka. Wszystko się rozpada... to prawo entropii. A zaufanie? Że ktoś nie zrobi nas kolokwialnie w konia? Właśnie je testuję w jakiś sposób. Wymaga to wspólnych podstaw, wartości. Zastanawiam się jak to dziś zakończyć. Naprawdę nie wiem jak jest czy było. Jeżeli będziesz chciała kiedykolwiek mi coś wyjaśnić to proszę. Liczyłem na to bardzo. Spokojnie. Nie chcę już pisać jak bardzo się zawiodłem. Wiem, że od początku jakoś starałaś się mnie ograniczyć do jednej "strefy". Nie udało Ci się do końca. Szkoda, ale to się już nie wróci. Dzięki temu Ci też pomogłem. Nie neguj tego bo to obiektywny fakt. Przez to ze mna jest jak jest. Zapłaciłem dużą cenę. Naprawdę, i pewnie jakoś zdajesz sobie z tego trochę sprawę, choć pewnie starasz się o tym nie myśleć przynajmniej w ten sposób. Mój błąd. Trudno. Nie powinienem już o tym myśleć. Z Twojej perspektywy musiało mieć to trzeciorzędne znaczenie. Zrobisz... pewnie nic nie zrobisz co będziesz uważała. Co dodać na koniec? Postaram się teraz pożegnać. Spokój temu sprzyja. Życzę Ci, Wam powodzenia i pozdrawiam :) Trzymaj się...

Ach ci ludzie. Zawsze kombinują. Mogą być najlepsi, ale zawsze myślą jakoś o swoim interesie. I pewnie to jest racjonalne. Tylko ja mam z tym problem. Może po prostu od tego uciekłem. Może nie do końca. Co teraz będzie?

kocham

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości