dorola dorola
117
BLOG

Szantażując „Solidarnością”

dorola dorola Polityka Obserwuj notkę 50

 

Kiedy zdarzyło mi się nieopatrznie rozpalić pewnej wiosny ognisko w ogrodzie, o kilka dni później niż, jak się okazało, jest to dozwolone, nie minęło 15 minut do przyjazdu Straży Miejskiej. Straż pouczyła, mandatem wprawdzie nie ukarała ze względu na oczywisty wdzięk podpalaczki suchych liści, stanowczo jednak zakazała podobnych praktyk aż do jesieni, kiedy to sezon lęgowy się kończy i takie tam różne ptaszki i tak lecą do ciepłych krajów i jest im już wszystko jedno.
 
Dziś wiem, że wystarczy podpalić nie kilka gałęzi we własnym ogrodzie, ale stos opon w środku miasta i już, proszę szanownego państwa, można nam skoczyć.
Jako ogrodniczka szanuję ptaszki, ale jako związkowiec, zwłaszcza legendarnej „Solidarności”, nie muszę szanować ani ptaszków, ani- tym bardziej- prawa zakazującego palenia rzeczy, wydzielających szkodliwe substancje.
 
Od dawna zastanawiało mnie, co wspólnego ma dzisiejsza „Solidarność” z tą dawną, pierwszą. Pamiętam ją, choć 30 lat temu miałam ledwo 8 lat.
Facet z wąsem na czele związku to zdecydowanie za mało. Jakoś po ludzku, szlag mnie trafia, kiedy pod szyldem łączącym niegdyś ludzi w sprzeciwie wobec reżimu, ludzi, którzy gotowi byli ryzykować mało kariery, zdrowie, rodzinę, czasem życie, na pewno wolność, dziś występuje facio z pensją 8500, nie do ruszenia, gwiazda mediów, i chrzani o prostych ludziach bez pracy.
Jedynym ryzykiem, jakie ponosi jest to, że nie uda mu się drugi raz poprawnie powtórzyć bon motu o dźwigach portowych jako Statule Wolności, bo za trudne na pamięć.
 
Wypasiony, legalny, dobrze opłacony, skumany z drugą największą partią parlamentarną, z gębą pełną frazesów o prostych ludziach i pełną pogardy dla nich.
Facet z wąsem, sprawiedliwość społeczna i religia, symbol czasów, które za chwilę miną, ale jeszcze są opłacalne.
 
A przecież solidarność, już bez wielkich liter, w dalszym ciągu ma rację bytu, co więcej, ma rację bytu jako związek zawodowy.
Ma rację bytu dokładnie tak samo jak 30 lat temu, kiedy strajkowała w obronie gnębionych ludzi, pozbawionych praw, wolności stanowienia o sobie, możliwości wyrażania swoich poglądów, niesprawiedliwie traktowanych i źle opłacanych.
 
W dalszym ciągu są w Polsce całe grupy społeczne, pozbawione podstawowych praw, począwszy od osób homoseksualnych, które państwo dyskryminuje, odmawiając im choćby tak oczywistego prawa jak zalegalizowanie związku, poprzez kobiety prowadzące własną działalność gospodarczą, które nie mogą mieć urlopu macierzyńskiego we własnej firmie, przez kobiety gorzej opłacane na tych samych stanowiskach, co mężczyźni, nierówność startu dzieci z racji braku przedszkoli, nierówność szans na rynku pracy kobiet – poprzez brak dostępnych żłobków i przedszkoli, nierówność traktowania ludzi różnych wyznań bądź ateistów etc., etc.. Oczywiście, typowe prawa pracownicze też mają tu swój udział, ale nie na tym ma polegać walka o prawa pracownicze, żeby jeden facet mógł się polansować na micie upadłej stoczni!
 
Solidarność ujmowała mnie zawsze ideą wspólnoty wykluczonych z profitów- z talonów, przywilejów, żółtych firanek. Dziś ma twarz Śniadka, z tyłu poklepuje ją prezes Kaczyński, a kiedy jej coś nie pasuje, pali opony w środku miasta, bo nikt jej nie podskoczy.
Solidarność była ruchem nadziei dla tych, którzy nie mieli praw. Dziś mam wrażenie, jest ruchem dobrze opłacanych nieudaczników. Owszem, tam , gdzie normalni pracownicy domagają się dobrego traktowania przez pracodawcę, mają absolutną rację, mają godność osób, które wykonują swoją pracę. Tam, gdzie gardzą każdą cudzą intencją, gdzie gwiżdżą i buczą na ludzi, którym powinni buty czyścić i mam tu na myśli, oczywiście,  Henrykę Krzywonos,  tam dokładnie widzę porozumienia sierpniowe sprzed trzydziestu lat, widzę te same gęby, ten sam fałsz, te same przywileje, tę samą pogardę. Zabawne, na którym miejscu widzę.
dorola
O mnie dorola

włażę między wrony, ale nie kraczę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka