Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych
522
BLOG

Tragikomedia na Dzień Ziobry

Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Polityka Obserwuj notkę 5

 

Po szóstych z rzędu przegranych wyborach, partia Prawo i Sprawiedliwość przeżywa kolejny, już czwarty w swojej historii rozłam. Tym razem, to najwierniejsi współpracownicy Prezesa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzieli posłuszeństwo swojemu mentorowi. Kilka dni po wyborach parlamentarnych, Zbigniew Ziobro staje się bardzo otwarty na udzielanie wywiadów odnośnie bierzącej sytuacji panującej w PiS. Mówi o braku skuteczności podjętych przez Partie PiS działań i o braku demokracji wewnątrz partii. Apeluje do leaderów PiS o refleksję i podjęcie działań na rzecz wyzwolenia energii członków PiS i pełnego wykorzystania zasobów i potencjału tej partii, które zdaniem Jacka Kurskiego są ogromne.

   Prezes PiS i jego współpracownicy, przechodzą do ofensywy, aby zatrzymać coraz bardziej cieszącą się popularnością dyskusję w mediach, odnośnie obyczajów i stosunków panujących w PiS. Ziobro i jego koledzy nie wycofują się z dotychczasowych wypowiedzi i w końcu zostają usunięci, czy po prostu wyrzuceni z PiS, kwestie uzasadnionej w tym przypadku terminologii warto pozostawić do interpretacji czytelników. W końcu grupa posłów PiS, w geście solidarności ze swoimi kolegami, postanawia założyć swój własny klub parlamentarny Solidarna Polska, który ma doprowadzić do powrotu Ziobry, Kurskiego i Cymanskiego do PiS. Nowopowstały klub parlamentarny nie ma na celu doprowadzić do rozłamu w PiS, tylko do dyskusji i w końcu do demokratyzacji i modernizacji tej Partii, tak, żeby PiS mógł wygrać kolejne wybory i w oczekiwaniu na tak upragniony przez Prezesa tej partii scenariusz węgierski, być w pełni przygotowanym do naprawy Polski po wygranych wyborach.

   Z takim oto przekazem medialnym mieliśmy do czynienia przez ostatnie trzy tygodnie. Każdego dnia przy kawie, oglądając serwisy informacyjne, mogliśmy być świadkami procesu martyrologii, któremu poddał sie Zbigniew Ziobro, aby ocalić PiS przed kolejna klęską, a Polskę i nas wszystkich, przed kolejna wygrana Platformy Obywatelskiej. Ta tragikomedia trwa nadal. Wypowiedzi klubu parlamentarnego Polski Solidarnej, jak również ich mentora Zbigniewa Ziobry, mogłyby rywalizować z najlepszymi programami satyrycznymi w Polsce, jeśli nie byłoby w całej tej sytuacji elementu tragicznego. Myślę, ze warto sie zastanowić nad tym, czego jesteśmy świadkami i postawić szereg pytań: czy Zbigniew Ziobro mógł liczyć, że Prezes go wysłucha, i bezzwłocznie rozpocznie proces modernizacji i demokratyzacji PiS? Biorąc pod uwagę dotychczasowe rozłamy i będąc w pełni świadom sytuacji, obyczajów i stosunków panujących w PiS, czy Zbigniew Ziobro mógł liczyć na pobłażliwość Prezesa, kiedy to zdecydował sie na publiczna krytykę partii? Czy Zbigniew Ziobro nie spodziewał się sie konsekwencji, które niosły za sobą kolejne jego występy w mediach? Na co tak naprawdę liczył Ziobro? Czy bardziej niż z wolą demokratyzacji i modernizacji PiS nie mamy do czynienia ze standardową walką o władzę i o wpływy w kręgach polskiej prawicy na kolejne dziesięć lat? Czy i kiedy nadejdzie Dzień Ziobry? A może właśnie nadszedł już Dzień Ziobry?

   Dzisiaj Zbigniew Ziobro bardzo sie stara, aby pokazać w masmediach swoja otwartość na dialog i porozumienie ponad podziałami. Dzisiaj Zbigniew Ziobro stawia siebie samego w roli obrońcy demokracji i dialogu. Ale warto zapytać, co, tak naprawdę, ten wieloletni działacz i leader PiS zrobił, podczas swojej długiej kariery w PiS, aby bronić dialogu i różnorodności, aby umacniać demokratyczne obyczaje w tej partii?

   Kiedy to rok temu, Joanna Kluzik-Rostkowska, Dr Marek Migalski, Elżbieta Jakubiak Paweł Poncyliusz i inni próbowali zaprotestować przeciwko braku dialogu i demokracji wewnątrz PiS, to spotkali się z bardzo ostrą, wręcz brutalną ripostą Zbigniewa Ziobry i jego zwolenników, którzy wtedy zarzucali grupie tworzącej dzisiejszy PJN brak lojalności wobec partii i Prezesa i chęć przeniesienia wewnętrznych spraw PiS do publicznej debaty za pośrednictwem masmediów. Wtedy Zbigniew Ziobro nie zrobił niczego, aby stanąć w obronie tych, którzy sprawili, że Prezes Kaczyński uzyskał bardzo dobry wynik w wyborach prezydenckich wbrew oczekiwaniom działaczy i leaderów PiS, a być może samego Prezesa. Zdaje sie że, przywiązanie Zbigniewa Ziobry do demokracji i dialogu nie znajduje pokrycia w faktach, a przykładów można podąć wiele!

   Nie o demokratyzacje i modernizacje PiS, nie o obronę dialogu i różnorodności w PiS w tym tragikomicznym przekazie chodzi! Niestety, idzie tu bardziej o władzę i o wpływy dla samego Zbigniewa Ziobry i jego stronników w szeregach prawicy jak również w kręgach prawicowych mediów i prawicowego elektoratu. Warto również obalić jeszcze jeden mit, który niestety jest wszechobecny w medialnym przekazie Ziobrystow. Działania Zbigniewa Ziobry od momentu szóstej z kolei przegranej PiS nie maja absolutnie charakteru spontanicznego. Jest to starannie przemyślana i od dawna zaplanowana, starannie wyreżyserowana przez Jacka Kurskiego akcja, a geneza tej akcji sięga mniej więcej dwa lata wstecz.

   Zbigniew Ziobro od dawna starał się poszerzać swoje wpływy wewnątrz PiS. Dowodem tego są poszczególne działania Zbigniewa Ziobry, aby możliwie najwięcej kandydatów z jego frakcji znajdowało się na czołowych miejscach list wyborczych PiS. Zbigniew Ziobro zawsze bardzo skutecznie i często bez przyzwolenia Prezesa potrafił wspierać swoich ludzi, podczas kampanii wyborczych. Na przykład, podczas kampanii wyborczej do Europarlamentu w 2009 roku, wytworzyła sie rywalizacja pomiędzy Profesorem Legutką, który miał pierwsze miejsce na liście PiS i Beatą Kempą, wtedy na miejscu piątym na tej samej liście. Pani Kempa mogła liczyć na wsparcie Zbigniewa Ziobry, który po konwencji wyborczej PiS we Wrocławiu w maju 2009 roku zamiast wspierać Profesora Legutkę (leadera listy), wspierał Beatę Kempe w terenie. Wynikiem tych działań była rywalizacja Profesora Legutki i Beaty Kempy o mandat do Europarlamentu. Zamiast rywalizować z listami konkurencyjnych partii, kandydaci PiS Profesor Legutko i Beata Kempa rywalizowali miedzy sobą! Profesor Legutko popierany przez Prezesa Kaczyńskiego, a Pani Kempa popierana przez Zbigniewa Ziobrę. 

   Wybory do Europarlamentu w 2009r, nie przyniosły oczekiwanych przez PiS rezultatów. Platforma Obywatelska zdobyła wówczas 25 mandatów, a PiS zaledwie 15, co dla tej partii oznaczało już trzecią druzgoczącą klęskę. Wtedy Zbigniew Ziobro postanowił sprawdzić na ile jego wpływy w PiS są realne i jak daleko sięgają. Chciał sprawdzić, na ile tak naprawdę może sobie pozwolić. Już następnego dnia po ogłoszeniu wyników, Zbigniew Ziobro rozpoczął co prawda umiarkowana, ale za to konsekwentna krytykę strategii i kampanii wyborczej PiS, która nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Ale tym razem, zdawał sobie sprawę, że zbyt daleko posunąć sie nie może. Wiedział kiedy zaprzestać krytyki tak, aby uniknąć sankcji i nie za bardzo rozzłościć Prezesa. Sprawa rozeszła się sie po kościach. Prezes pouczył Zbigniewa Ziobrę a Zbigniew Ziobro pouczenie przyjął. W końcu wyjechał do Brukseli, aby pełnić mandat w Parlamencie Europejskim, który dostał od dużej grupy wyborców (330000 głosów) i wykonać polecenie Prezesa Kaczyńskiego, czyli nauczyć się języka angielskiego. To jeszcze nie był ten moment i Zbigniew Ziobro doskonale o tym wiedział. Ale pierwszy krok został wykonany. Pierwszy filar został stworzony, aby kiedyś Dzień Ziobry nadszedł, a jego władza nad polską prawicą stała sie faktem.

Będąc w Brukseli, Zbigniew Ziobro nigdy nie znajdywał się daleko od polskich wewnętrznych spraw i starał się możliwie jak najwięcej być do dyspozycji mediów, tak, aby przez cały czas znajdować się w polskiej przestrzeni publicznej i politycznej.

  Kolejne wybory przegrane przez PiS i osobiście przez Prezesa Kaczyńskiego (wybory Prezydenckie w 2010 roku) otworzył nowy rozdział w marszu Zbigniewa Ziobry po władzę w szeregach prawicy. Mimo wielu popełnionych gaf, mało oryginalnej i niezbyt dynamicznej kampanii wyborczej Marszalek Bronisław Komorowski pokonał Jarosława Kaczyńskiego. Stało sie wówczas jasne, że Jarosław Kaczyński ma zbyt potężny elektorat negatywny i że już raczej nigdy nie zdoła odnieść wyborczego zwycięstwa. Wymarzona sytuacja dla Zbigniewa Zbiory i jego stronników, tylko że pomiędzy nim a władzą w PiSie zaistniała bardzo istotna przeszkoda, która mogła pokrzyżować wszystkie jego plany. Chodzi tutaj o sztab wyborczy Jarosława Kaczyńskiego (dzisiejszy PJN), który sprawił, ze Jarosław Kaczyński mimo przegranej uzyskał bardzo wysoki wynik, a szefowa tego sztabu Joanna Kluzik-Rostkowska, jak również jej współpracownicy w sztabie, Elżbieta Jakubiak, Paweł Poncyliusz, Paweł Kowal, Marek Migalski, stawali się coraz bardziej popularni. Tej grupie udało się ocieplić wizerunek PiSu jak również wizerunek samego Prezesa Kaczyńskiego, co jeszcze kilka miesięcy wcześniej, wydawało się nie możliwe. Ta grupa mogła za kilka miesięcy, lub kilka lat, grać pierwsze skrzypce i mieć decydującą rolę w PiS. Do tego Zbigniew Ziobro i jego stronnicy nie mogli dopuścić! Postanowili więc wbić klin pomiędzy tą grupę i Prezesa z jednej strony krytykując strategie wyborcza sztabu Jarosława Kaczyńskiego, a z drugiej strony krytykując członków tego sztabu za ich medialne wypowiedzi. W końcu grupa “liberałów z PiS” została wykluczona z partii i bardzo mocno skrytykowana przez samego Prezesa i Zbigniewa Ziobrę, który w tym momencie zdawał się być najwierniejszym żołnierzem Jarosława Kaczyńskiego. Pozbywszy się wewnętrznej konkurencji, Zbigniew Ziobro mógł więc spokojnie przygotowywać się do ataku. 

   Następnym etapem w marszu Ziobry po władzę w środowisku prawicowym, miały sie stać wybory parlamentarne w 2011 r. Zbigniew Ziobro zdawał sobie sprawę, że potrzebuje dwóch rzeczy: pierwsza rzecz to kolejna przegrana PiS, a druga, to osoby, które mogłyby go poprzeć po wyborach i stworzyć niezależny od PiS klub parlamentarny. Starannie zadbał, aby możliwie najwięcej jego stronników znalazło się na listach wyborczych PiS. Trzy miesiące przed wyborami, zastosował swoją własną strategię wyborczą, nie konsultując tego z nikim. Podczas inauguracji polskiej prezydencji UE w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, postanowił zaskoczyć wszystkich i bardzo mocno zaatakować polskiego premiera, mówiąc, że w Polsce panują elementy totalitarnego państwa, co wywołało w Polsce i w Europie powszechne oburzenie. Niewątpliwie zaszkodziło to wizerunkowi PiS w Polsce, co nie pozostało bez wpływu na elektorat niezdecydowany. Przypadek?

   Przy układaniu list wyborczych PiS Zbigniew Ziobro po raz kolejny zadbał, aby możliwie jak najwięcej jego stronników znalazło sie na tych listach. Zadbał również, aby Ziobrysci dostali wysokie miejsca na tych listach i bardzo często stali sie oni leaderami list PiS w wielu okręgach. Tego dokonawszy, Ziobro po raz kolejny postanowił wbrew sztabowi wyborczemu PiS prowadzić swoją własną strategię wyborczą. Wraz ze swoimi współpracownikami, Ziobro odwiedzał poszczególne okręgi wyborcze i wspierał poszczególnych kandydatów z list PiS, ale bardzo często nie byli to leaderzy tych list, tylko kandydaci, którzy cieszyli się jego osobistym poparciem. Wspieranie czternastki, a nie jedynki na liście wyborczej w danym okręgu przez vice-prezesa partii jest rzeczą co najmniej oryginalna, ale właśnie taka sytuacja miała miejsce we Wrocławiu. Warto zastanowić sie na ile strategia Ziobry przyczyniła sie do klęski PiSu w wyborach parlamentarnych w 2011r., kiedy to do Sejmu dostawały się z list PiS osoby znajdujące się na miejscu na przykład czternastym, a nie na trzecim. Przypadek?

   Po kolejnej wyborczej przegranej PiS, Zbigniew Ziobro postanowił skrytykować nieskuteczną kampanię wyborczą, która nie dała PiSowi tak bardzo oczekiwanego zwycięstwa. Tak naprawdę Zbigniew Ziobro postanowił skrytykować kampanię wyborczą, którą sam wraz ze swoimi zwolennikami od wielu miesięcy bardzo skutecznie sabotował. Dzisiaj Zbigniew Ziobro chce uchodzić za obrońcę dialogu, różnorodności i demokracji w PiS, stać sie zbawicielem PiS i elektoratu prawicowego. Na tym właśnie polega Tragikomedia na Dzień Ziobry!

  Brak demokracji w partii PiS jest rzeczą bezsporną. Ale czy to właśnie Zbigniew Ziobro jest symbolem męczeństwa za dialog, modernizacje i demokratyzację Prawa i Sprawiedliwości? Po raz szósty z rzędu, partia PiS nie była w stanie zwyciężyć. Ale czy Zbigniew Ziobro, któremu głównie o władzę w szeregach prawicy chodzi będzie rozwiązaniem na brak kadrowy i programowy PiSu? Wizerunek PiS jest dzisiaj w dużej mierze związany z czwartą RP. Czy wiec Zbigniew Ziobro, który jest jednym z głównych symboli, twarzy i twórców czwartej RP będzie w stanie sprawić, że wizerunek PiS pod jego ewentualnym przywództwem stanie się bardziej atrakcyjny i wiarygodny dla elektoratu centrowego i niezdecydowanego? Zbigniew Ziobro twierdzi, że pragnie demokratyzacji PiS, ale czy on sam uosabia demokratyczne czyny, obyczaje i zasady?

   Zdaje się, że Dzień Ziobry właśnie nadszedł. Ale czy okaże się on zbawienny dla coraz bardziej rozdrabniającej się polskiej prawicy? Dlatego z bólem i z wielkim smutkiem, stwierdzam, że z dnia na dzień, mamy coraz bardziej do czynienia w szeregach polskiej prawicy z Tragikomedią na Dzień Ziobry!

   Zbigniew Stefanik.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka