AlbusDumbledore AlbusDumbledore
1499
BLOG

Penetracja środowisk studenckich przez Gazetę Wyborczą

AlbusDumbledore AlbusDumbledore Polityka Obserwuj notkę 8

Po przeczytaniu ostatniego tekstu Rafała Ziemkiewicza, opublikowanego w jego "Subotniku" na stronie "Rz" naszła mnie pewna refleksja.  Ziemkiewicz napisał: Dla mnie zresztą wzorem tego dalekosiężnego myślenia jest minister Hall. Jej kolejne reformy upowszechniające wykształcenie wśród młodzieży z różnych względów niezdolnej do przyswojenia niepotrzebnie wymaganej od niej wiedzy i umiejętności to wszak uporczywa, organiczna praca nad rozmnożeniem naturalnego elektoratu PO. Jej ukoronowaniem będzie reforma wprowadzająca matury i dyplomy uniwersyteckie w formie audiobooka, dla absolwentów, którzy nie potrafią czytać.

Pomimo tego, że w głównej mierze treść notki publicysty "Rz" odnosiła się do kolejnego fiaska rządowej ofensywy legislacyjnej, która była(jest?) zapowiadana na jesień, to jednak właśnie cytowany fragment skłonił mnie do głębszego zastanowienia nad, niewątpliwie, znaczącym problemem, który mimochodem poruszył Ziemkiewicz.

W Polsce roku 2009 było, wg GUS, 1.930.000 studentów. Dla porównania w Niemczech, kraju, który liczy przeszło 80.000.000 mieszkańców, w 2006 roku liczba studiujących oscylowała w okolicach 1.600.000. W 64 milionowej Francji owa liczba wynosi ponad 2.100.000. Widzimy więc, że polska liczba osób kształących się na uczelniach wyższych jest imponująca. Tyle, że niekoniecznie otrzymują podobne wykształcenie jak ich koledzy zza zachodniej granicy. W osławionych już rankingach na najlepsze placówki uniwersyteckie polskie uczelnie (UW oraz UJ) znajdują się gdzieś w trzeciej setce. Należy również zauważyć, że swoisty boom na wyższe wykształcenie jaki da się zaobserwować w Polsce również nie znajduje paraleli we Francji czy Niemczech. W Polsce to zjawisko pojawiło się nagle, tam - proces wzrostu liczby osób studiujących następował długofalowo. Powstaje więc w Polsce naturalny problem przystosowania się uczelni wyższych do wchłonięcia w swe struktury naukowo - dydaktyczne takiej masy studentów oraz problem przystosowania się owej masy do wymagań jakie stawia uniwersytet swemu uczniowi.

Trafiają więc na uczelnie często osoby niekompetente do tego aby sprostać wspomnianym wymaganiom. Jednak - i tu niestety największy problem - osoby te nie są zazwyczaj skreślane z listy studentów, tylko otrzymują one od uczelni kolejne, niezliczone szanse poprawek, egzaminów komisyjnych, warunków etc. W taki sposób uczelnie same obniżają swój poziom i dają przykład dla przyszłych studentów, że naprawdę trzeba się postarać aby studiów nieukończyć. Ale, jak mawiał pewien doktor z którym miałem kiedyś przyjemność,  nie podcina się gałęzi na której się siedzi.

Brak predyspozycji aby kształcić się na wyższej uczelni nie przeszkadza młodym ludziom tym bardziej czuć się nobilitowanym, uchodzić za inteligencję. Ten fakt dziwić nie może, otaczają się oni podobnymi sobie młodymi ludźmy, o podobnym poziomie intelektu, ale również wciąż uświadamianych przez niektóre środowiska, że przejście przez próg uczelni czyni zeń osoby wykształcone, świadome otaczającego ich świata i problemów z niego wynikających. Poza nawias wyrzucają grupę rzeczywiście mogącą uchodzić w przyszłości za inteligencką, która de facto przesadnie nie poświęcając czasu alkoholowym imprezom, życiu towarzyskiemu etc. zamknięta jest w bibliotekach, kołach naukowych etc.

Pewne środowiska, tutaj Gazeta Wyborcza, wiedzą, że tę pierwszą grupę łatwo kształtować światopoglądowo i politycznie. Stąd choćby taka masowość rozprowadzania śród studentów "Metra" - bezpłatnego pisemka Agory. Gorzej kiedy uczelnie same nie bronią swoich studentów przed zawężeniem opinii i poglądu do tylko i wyłącznie jednej linii obowiązującej i rozpragowywanej przez jedno środowisko. Tak rzecz się ma na jednej z krakowskich uczelni, która prenumeruje Gazetę Wyborczą. Dodam, że dla równowagi również "Rzeczpospolitą" tyle tylko, że dziwnym trafem codziennie rano niewielki nakład "Rz" "gdzieś" znika i tylko bardzo nieliczna część studentów może zdążyć się zaznajomić z tymże dziennikiem. Inaczej się ma z GW, którą można spotkać wśród znacznej ilości studentów. Ten "pluralizm" nie jest już zachowany w przypadku kilku domów studenckich tejże uczelni, w których przez cały dzień na wyciągnięcie ręki, zalega sterta "Gazety".

Łatwo się domyślić, że z jednego numeru korzysta bardzo wielu studentów. Studentów, którzy w zdecydowanej większości nigdy nie sięgają po inne źródło informacji i opinii. Studentów, którzy spotykają się poźniej z innymi studentami, którzy również nie sięgają po inne źródło informacji i opinii, ci ostatni zaś spotykają się ze studentami... I takim sposobem rośnie i pęczniej krąg "młodych i wykształconych".

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka