Wybór modeli materiałów oraz ustanowienie warunków początkowych i brzegowych przyjęte przez prof. Wiesława Biniendę były prawidłowe
- mówi prof. dr. hab. inż. Jacek Rońdaz Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, kierownik Pracowni Projektowania Materiałów AGH w rozmowie z red. Anną Ambroziak na łamach "Naszego Dziennika". W wywiadzie zatytułowanym "Lasek skończył tam, gdzie trzeba zacząć" prof. Rońda podkreśla, żesam od lat zajmuje się takimi badaniami. Zauważa, że najnowsza wersją programu LS-DYNA, którą posłużył się w swoich obliczeniach komputerowych dotyczących katastrofy smoleńskiej prof. Wiesław Binienda to dobre narzędzie do modelowania procesów deformacji w mechanice konstrukcji.Dodaje, że LS-DYNA jest rozwijana od 1976 r. na najlepszych uniwersytetach amerykańskich i europejskich, ma wiele opcji, ogólnie nadaje się do obliczeń konstrukcji oraz obliczeń zagadnień kontaktowych, w tym zderzeń, czyli deformacji i destrukcji konstrukcji w czasie kontaktu obiektów ruchomych z przeszkodami.
Prof. Jacek Rońda opowiada m.in jak ocenia, jako naukowiec, jakość obliczeń prof. Biniendy:
Jako właściwe. Wybór modeli materiałów, jakich dokonał pan prof. Binienda, był prawidłowy. Tak samo jak ustanowienie warunków początkowych i brzegowych. (...) Profesor Binienda uwzględnił w swoich obliczeniach nawet tzw. efekt darcia poszycia skrzydła. To bardzo istotna kwestia przy analizie zaawansowanej deformacji konstrukcji z równoczesnym uwzględnieniem jej destrukcji.
I podsumowuje:
Mogę tu powiedzieć jasno - ziemia, podmokły grunt nie jest katapultą, który wystrzeliwuje szczątki obiektu zderzającego się z nią i rozrzuca je na obszarze ponad hektara. Według raportów MAK i komisji Millera kadłub samolotu zderzył się z podmokłym gruntem, ale prawa fizyki wskazują na to, że ten nie powoduje fragmentacji konstrukcji na drobne kawałki, jak np. upadek kryształowego wazonu na betonową posadzkę. Widać to było na przykładzie deformacji wagonów w niedawnej katastrofie kolejowej w Polsce, gdzie względna prędkość wynosiła około 210 km/h i była niewiele mniejsza niż prędkość Tu-154 w krzakach smoleńskich nazywanych lotniskiem Siewiernyj.
wpolityce.pl/wydarzenia/30183-prof-jacek-ronda-podmokly-grunt-nie-jest-katapulta-ktory-wystrzeliwuje-szczatki-obiektu-rozrzuca-je-na-obszarze-hekara
Inne tematy w dziale Rozmaitości