Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de - Wojciech Pomorski
Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de - Wojciech Pomorski
Wojciech Pomorski Wojciech Pomorski
1440
BLOG

Niemcy zabrali Polce niemowlaka!

Wojciech Pomorski Wojciech Pomorski Polityka Obserwuj notkę 6

Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech – Dyskryminacja.de, rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

 

- Po ukazaniu się naszego wywiadu sprzed tygodnia miała miejsce dramatyczna sytuacja. Jugendamt odebrał Polce dziecko, obezwładniając matkę za pomocą policji i niemalże wyrywając jej malucha z rąk… Przecież to sceny jak z filmu o gestapo?


- Niestety. Dziesięciu niemieckich policjantów i aktywiści Jugendamtu przyszli trzy dni temu, by zabrać Polce i polskiemu ojcu ich sześciotygodniowego synka. Takie maleństwo! Powód? „Bo ich wynajemca kazał im opuścić ich dotychczasowe mieszkanie”. Niemieckie sądy rodzinne pod dyktatem Jugendamtu każdą błahostkę mogą wykorzystać, by odebrać dziecko. W tym przypadku Jugendamt zrobił z tego „bezdomność” i w asyście dziesięciu policjantów wyszarpał dziecko polskiej matce, która rzuciła się na nich w obronie swojego zabranego przemocą synka. Policja obezwładniła matkę rzucając ją na podłogę i wykręcając ręce na plecy! Ojca dziecka trzymali już wcześniej, bo reakcji mężczyzny bardziej się obawiali. Niesamowita tragedia… Od czterech dni rodzice nie wiedzą nic o swoim dziecku… Dziś zgłosili się do mnie o pomoc, której im natychmiast udzieliłem. Taki maluch to gratka dla Jugendamtu, który obraca rocznie budżetem 23 miliardów euro, bo za takie dziecko, które sobie będą sami „wychowywać” i germanizować do 18 roku życia dostają dofinansowanie do 7 tys. euro miesięcznie, a według statystyk odbierają rodzinom rocznie 40 tys. dzieci. Ci rodzice dziś do nas trafili i właśnie uruchomiliśmy dla nich wszelką możliwą naszą pomoc.

mgr Wojciech Leszek Pomorski – Prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia - www.dyskryminacja.de

- To dobrze, ale chyba warto też poruszyć polską ambasadę w Niemczech?

- Tu nikt już nie ma zaufania do wyrobników w „naszych” placówkach zagranicznych (konsulaty RP i ambasada) i już nikt nie prosi ich o jakąkolwiek pomoc, której i tak nie udzielają swoim rodakom - Polakom. Ludzie o tym wiedzą i zgłaszają się do naszej społecznej instytucji, bo my zawsze pomagamy mimo, że nie dostajemy żadnej pomocy od naszego rządu i ludzi ministra Sikorskiego. Jeszcze za czasów pani minister Spraw Zagranicznych Anny Fotygi wspierano naszą instytucję dotując nas finansowo. Jednak ekipa Tuska od 2007 roku jedynie walczy z nami… zamiast nas wspierać i współpracować. Czy oni nie widzą co tu się dzieje? Przecież chociażby ten ostatni obrazek z wyrwaniem przemocą sześciotygodniowego dziecka z rąk matki to nie scenariusz taniego horroru, ale rzeczywistość, z którą ciągle się tu spotykamy. I czujemy się w tym wszystkim opuszczeni przez polskie państwo. Na szczęście jednak są ludzie, którzy nam pomagają, a my pomagamy polskim rodzicom. Mimo wszystko zadzwoniliśmy do ambasady, by dać im szansę pomocy, której jednak nie udzielono tej rodzinie – jak zwykle zresztą…

- Chciałbym wrócić do innego przypadku polskich rodziców. Tydzień temu mówił Pan, że udało Wam się wyrwać niemieckim Jugendamtom dwójkę dzieci. Okazało się jednak, że po przyjeździe do kraju czekała już na nie policja… polska policja! Jak to możliwe?

-Jugendamt oszalał, gdy okazało się, że mama, pani Sylwia, wyszła ze szpitala na długi spacer z synkiem, a spacer skończył się w… Polsce i cała rodzina tam „wyparowała”. Już następnego dnia Jugendamt, czyli niemiecka organizacja ds. zarządzania młodzieżą odebrał jej i ojcu prawa rodzicielskie. Zwyczajnie ubiegliśmy Jugendamt i kilka godzin wcześniej konkretnie zareagowaliśmy. To była po prostu ucieczka! Nie ma innego wyjścia, jeśli chce się ratować swoje własne dzieci. Rodzice zostawiają dobytek i uciekają do Polski często po wielu latach spędzonych w Niemczech. Tym razem Jugendamt nie zdążył zabrać dziecka najpierw jednego, potem drugiego. Kontra ze strony niemieckich germanizatorów była natychmiastowa. Niemiecka policja kryminalna zadziałała na zlecenie Jugendamtu błyskawicznie. Już na drugi dzień wiedzieli gdzie jest matka i dzieci. Narobili takiej paniki, jakby to było porwanie, co polska policja bezkrytycznie przejęła i gdyby nie obstawa tej rodziny naszymi specjalistami i naszym adwokatem zapewne by skwapliwie zabrali zaraz polskie dzieci od polskiej rodziny i wydali Niemcom! Powtórzę jeszcze raz, bo tak się często dzieje, to nasze państwo oddaje Niemcom polskie dzieci do zwykłej germanizacji nie próbując nawet zawalczyć o swoich obywateli. W tym przypadku Jugendamt już znalazł niemiecką rodzinę dla tych dzieci. Kiedy matka uciekła do kraju z dziećmi to nie spotkało jej tu nic miłego. W polskim szpitalu wszyscy patrzyli na nią jak na jakąś przestępczynię. MOPSY kontrolowały mieszkanie. W szpitalu była policja jako „obstawa”. Wszyscy „stali na baczność”, bo „Niemcy tupnęli nogą”. Matka, która wiele się nałykała w Niemczech pogardy do Polaków, płakała i ciężko to przeżywała, ale ostatecznie udało się i dzieci są w kraju ze swoją naturalną rodziną. Jednak na wsparcie ze strony polskiego państwa w walce z Jugendamtem, czyli niemiecką organizacją ds. zarządzania młodzieżą, która specjalizuje się w odbieraniu dzieci Polakom i przekazywaniu ich Niemcom, polska rodzina nie mogła liczyć.

Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 24 (919) z 11 czerwca 2013 r.

Wojciech Leszek Pomorski - magister Filologii Germańskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Rodzina ma tradycje walki w Gryfie Pomorskim z okupantem niemieckim, a następnie z sowieckim. Urodzony na Wybrzeżu w lecie roku 1970, gdy komuniści, którzy zniewolili nasz kraj w 1944 r. przyniesieni na bagnetach Armii Czerwonej, kazali Polakom strzelać z czołgów i karabinów maszynowych do braci Polaków w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Od internowania ojca w grudniu 1981 r. aktywny w podziemiu antykomunistycznym i solidarnościowym, za co szykanowany w PRL-u. Emigracja polityczna do Niemiec Zachodnich - w 1989 roku. Od 2000 prezes Związku Polaków w Niemczech RODŁO Oddział Hamburg II, następnie prezes Nowego Związku Polaków w Niemczech oraz założyciel i prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech www.dyskryminacja.de. Ojciec ukradzionych z domu w Hamburgu - przy wsparciu Jugendamtu - (zakazano między sobą mówić po polsku - są pisemne dokumenty niemieckie i austriackie) i germanizowanych od 10 lat córeczek Iwony-Polonii i Justyny Marii. Jugendamt niemiecki i austriacki wywieźli córki do Austrii i tam je ukryli(znalezione jedynie przy pomocy policji). W Wiedniu są przetrzymywane od 9 lat w nieznanym miejscu. Córeczki udało się zobaczyć na kilka godzin (tylko pod nadzorem-jak dzikie zwierze) po 2 latach, potem po roku, a następnie po 4 latach. Łącznie 15 godzin na prawie 10 lat. Ani sekundy nie byliśmy sami i bez osób trzecich. Po 2 latach od ich uprowadzenia - gdy wywalczyłem pierwsze nasze spotkanie nie umiały języka polskiego, który doskonale znały jednocześnie z niemieckim. Stwierdziłem to natychmiast, gdyż nic nie rozumiały gdy próbowałem trochę z Córeczkami porozmawiać po polsku. Dzięki pomocy mediów - dowiedziała się o tym opinia publiczna w Polsce i na świecie, wtedy zaczęli się do mnie o pomoc zgłaszać ludzie, których podobnie traktowano w Niemczech i Austrii. Takie były początki Stowarzyszenia. Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z: jest instytucją ostatecznie założoną formalnie na Zebraniu założycielskim w dniu 18 II 2007 w Hamburgu. Jego celem jest obrona praw rodziców i dzieci pokrzywdzonych przez organizację Jugendamt i wymiar sprawiedliwości Niemiec i Austrii. Członkowie walczą m.in. o respektowanie Traktatu Polsko-Niemieckiego w Niemczech, praw człowieka w Niemczech i w Austrii i o prawo do wychowywania dzieci we własnej kulturze i języku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka