Wojciech Pomorski prezes Polskiego Stowarzyszenia www.dyskryminacja.de
Wojciech Pomorski prezes Polskiego Stowarzyszenia www.dyskryminacja.de
Wojciech Pomorski Wojciech Pomorski
1356
BLOG

Jugendamt zarzucił polskim matkom, że są pedofilkami

Wojciech Pomorski Wojciech Pomorski Polityka Obserwuj notkę 2

W 2012 roku Jugendamt zabrał 40 tys. 200 dzieci. 10 tys. dzieci obcokrajowców rocznie odbieranych przez Jugendamt jest zniemczanych. Tu w centrum Europy jest coś na wzór Korei Północnej.

Fronda.pl: W Niemczech Jugendamt zabiera dzieci rodzicom. Głównie Polakom. Jak duża jest skala tego barbarzyńskiego procederu?

Wojciech Pomorski: W Niemczech jest to ogromny i wciąż narastający problem. ...W 2012 roku Jugendamt zabrał 40 tys. 200 dzieci. Co czwarte odebrane dziecko nie miało obywatelstwa niemieckiego. W 2007 roku było ich 47 proc. mniej niż w roku 2012. Wzrost jest więc lawinowy.

Odbierane są dzieci Polaków oraz imigrantów z innych państw. My, Polacy jesteśmy większością w mniejszościach, wyłączając Turków. Szacuje się, że Polaków w Niemczech jest ok. 3 milionów. Jednocześnie jesteśmy jedną z najbardziej bezbronnych mniejszości, biorąc pod uwagę nieudolność, flegmatyczność, wręcz pasywność i uniżoność naszego aktualnego rządu. Władza nie interesuje się nami... interesuje się raczej źle pojmowanymi tzw. „dobrymi stosunkami” z Niemcami. Nie ważne, że kosztem swoich braci i sióstr Polaków. Ze strony naszych służb konsularnych i innych nie mamy żadnej pomocy.

Wojciech Pomorski - Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de

Obecnie Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech www.dyskryminacja.de jest masowo oblegane. Zgłaszają się do nas także Niemcy. Ratując swoje dzieci decydują się na zmianę miejsca zamieszkania, a my pomagamy im zacząć nowe życie w Polsce. Oni uciekają z własnego kraju to jest ich wielką tragedią. Nowy, nieznany im dotąd kraj, zmiana miejsce zamieszkania, nauka nowego języka itp.

Jugendamt swoje "prawa" narzucił także pańskiej rodzinie...

...mój problem zaczął się w 2003 roku i trwa już 11 lat. Wtedy to zakazano mi mówić po polsku z własnymi dziećmi. Nie pozwolono córkom chodzić do polskiej szkoły, nie pozwolono im na lekcje religii rzymsko - katolickiej. One jak i ja są katoliczkami. Wszystko zakazywano zgodnie z niemieckim i austriackim „prawem” i absurdalnymi twierdzeniami, że to by je (obywatelki Polski) nadmiernie „obciążało” i nie służyłoby niezdefiniowanemu „dobru (niemieckiego) dziecka”.
Potem sprawa moich córek była bardzo nagłaśniana, trafiła też do Parlamentu Europejskiego. Petycja: Pomorski 38/2006 była pierwszą w Parlamencie Europejskim. Tym samym otworzyłem drogę do Komisji Petycji PE co spowodowało lawinę innych petycji od osób poszkodowanych przez Jugendamt. Rząd niemiecki za pośrednictwem Gili Schindler 7 czerwca 2007 roku wyraził ubolewanie i przepraszał mnie za dyskryminację, której doznałem ze strony Jugendamtu. Na tym jednak sprawa się zakończyła. Kilkuset innych osób nie przeproszono.


Zbliżają się 17 urodziny najstarszej z moich córek. Nie wiem nawet na jaki adres wysłać kartkę z życzeniami. Myślę z adwokatem z Austrii w jaki sposób ją córce przekazać. Nie znam ich adresu, nie mam nawet do tego prawa, gdyż Austriacy pozbawili mnie po latach walki wszelkich praw do dzieci (z wyjątkiem płacenia alimentów) pomawiając mnie, że „chce porwać dzieci”. I to wystarczyło do kompletnego wykluczenia mnie z życia córeczek.

Jak już mówiłem problem jest narastający, skrzętnie ukrywany oraz „zamiatany pod dywan” zarówno przez naszą aktualną władzę jak i przez niemieckich parlamentarzystów aby w myśl tego co twierdzi premier Tusk „nie zaogniać najlepszych od dziesięcioleci stosunków Polsko-Niemieckich”. Krótko: interes się kręci, wszystko gra. 10 tys. dzieci obcokrajowców rocznie odbieranych przez Jugendamt jest zniemczanych.

Córki Iwona-Polonia i Justyna oraz ojciec Wojciech Pomorski w wigilię 2000

Zdjęcie: Wojciech Pomorski z córkami Justyną i Iwoną-Polonią w Wigilię 2000 r.

W marcu 1939 roku Hitler podpisał dokument o reorganizacji i całkowitym uzależnieniu Jugendamtów. Takie poddanie ich całkowicie pod kuratelę NSDAP, by dzieci były wychowane w duchu narodowo - socjalistycznym - zostało do dzisiaj. Nie zreformowano ich po 1945 roku. Struktury zostały te same. Jugendamt to ostatni anachronizm III Rzeszy. Z tym problemem walczymy, a Niemcy – zwykli obywatele - coraz bardziej nas w tym rozumieją i wspierają.

Nie jest to jednak sprawa prosta. Wiele niewygodnych osób, które krytykują Jugendamt jest szykanowanych przez Jugendamt, który zakłada im różnorakie sprawy kończące się czasem nawet zamykanych do więzień. Wielu żyje latami na granicy samobójstwa. W lutym dwóch moich kolegów, Niemców, popełniło samobójstwo. Jeden 48 -latek, doktor, naukowiec z Hamburga strzelił sobie w głowę, a drugi poszedł do piwnicy i się powiesił. Obydwaj przez lata nie widzieli swoich córeczek. To jednak tylko cząstka tej masowości, o której wiemy.

Z jakiego powodu Jugendamt zabiera dzieci rodzicom? Czy jest podany konkretny powód?

...z powodami to jest tak jak według stalinowskiej zasady: dajcie mi dziecko, człowieka, rodzinę, a paragraf się znajdzie. Nie raz są to absurdalne powody, np. dziecku zmarła babcia, z którą było bardzo zżyte. Dziecko w szkole było smutne. Powód: dziecko jest smutne.

Inny przykład: matka zajmuje się dzieckiem niepełnosprawnym. Praca 24 godzinna. Matka temu podołała. Przez 7 lat dziecko rehabilitowała, ćwiczyła, dziecko nauczyło się nawet grać na pianinie. Dziecko zabrano... bo matka jest nad troskliwa, powinna żyć „własnym życiem” i iść do pracy. Dziecko było coraz bardziej samodzielne, a miało być przecież tylko roślinką, którą latami za grube pieniądze będzie zajmował się Jugendamt...

To są absurdalne powody. Jednak później one ewoluują. Jeśli obali się jeden powód, przez który zabrano dzieci to automatycznie znajduje się drugi, trzeci itd. Np. kobieta jest agresywna. Była zła, bo zakazano jej po polsku rozmawiać z własnym, na dodatek niepełnosprawnym, dzieckiem. Do tego dochodzi wymyślona mowa ciała. To przecież rozumie tylko matka i jej dziecko. Matka, skoro spotyka się z dzieckiem tylko pod jakimś jej wymuszonym nadzorem, ma prawo być zła. Do tego jest strofowana, że ma mówić tylko po niemiecku, no to czasem może na nich nawet krzyknąć. To jest ludzkie. A oni, że jest agresywna i powinna się leczyć u psychiatry. I tak zaczyna się droga psychiatryzacji i upokarzania polskiej matki zatroskanej o swoje dziecko. Matka wysyłana jest, by poddawać się tzw. ekspertyzom stronniczych i sowicie opłacanych biegłych, przez co jest wciągana w tryby całej machiny i długoletnie, kosztowne procesy, które wyniszczają ją psychicznie i finansowo. To jeden ze schematów działania.

Znam również sprawy gdzie Jugendamt zarzucił polskim matkom, że są pedofilkami !!! Nie znam Niemek, którym by to zarzucono, ale znam dwie Polki. Obecnie te panie mieszkają pod Warszawą, a ich dzieci są w Niemczech. Latami nie widzą dzieci, ledwo żyją. To jest życie na granicy samobójstwa.

Próba psychiatryzacji, kryminalizacji polskich rodziców jest standardem. Pomówienia Jugendamtu rzucane są na oślep. Ale nie zapominajmy, że to wszystko jest poważne. Sprawy kończą się w sądzie rodzinnym, a skoro „sam” Jugendamt tak twierdzi to coś w tym jest. Trzeba więc dzieci dalej przetrzymywać w przytułkach, zarabiać na nich, pisać opinię biegłych, ją obalać. I tak w kółko. Aż pewnego dnia sąd zadecyduje o umieszczeniu dziecka w niemieckiej rodzinie zastępczej. Wtedy kontakt biologicznego polskiego rodzica z dzieckiem urywa się raz na zawsze.

Taki biegły dostaje za sporządzenie opinii ok. 10 tys. euro - wiem bo mam rachunki. Kiedy o tym powiedziałem Leszkowi Kuziakowi z ministerstwa sprawiedliwości był w szoku, nie chciał mi wierzyć. W Polsce za taką pracę dostaje się 200 - 400 zł., więc sumy nie są porównywalne. To są bardzo duże pieniądze za absurdalną pracę. To cała procedura, niekorzystne dla rodziców opinie biegłych, które muszą obalić, no i ogromne koszty rzędu 3-7 tys. euro, które muszą tylko na to ponieść. Ludzie tego nie wytrzymują psychicznie ani finansowo.

Powody, by zabrać dziecko ewoluują tak, by jak najdłużej dziecko było w Jugendamtcie i by pieniądze na opiekę nad nim wpływały do tej organizacji. A są to sumy od 3 do 25 tys. euro miesięcznie. To jest cała sieć przemysłu, która tu powstała. My to nazywamy przemysłem rozwodowym. Ludzie walcząc o miłość i swoje dzieci praktycznie wszystko na tę walkę poświęcają. Wszelkie oszczędności, czasem nawet swoje życie.

Dlaczego, pana zdaniem, organizacje międzynarodowe, rządy nie reagują na te zbrodnicze praktyki?

Tego tak po ludzku nie rozumiem. My dwoimy się i troimy. Non stop mamy gorącą linie, spotkania, porady telefoniczne czy też osobiste. Czasami nawet utajnione. Sytuacje są bardzo różne. Myślę, że tu jest bardzo duży zastraszająco-zniechęcający lobbing państwa niemieckiego i austriackiego. Na przykład Helsińska Fundacja Praw Człowieka w ogóle nie podejmuje tematu - oni zwyczajnie się boją. Dyskusja plenarna i głosowanie w PE jest ciągle blokowane przez niemieckich europosłów... My walczymy, ale to jest bardzo nierówna walka. Dochodzi nawet do tego, ze oporni ludzie są zamykani pod jakimś błahym pretekstem do więzień. W rozmowach z ludźmi dot. walki z bezprawiem i trickami stosowanymi przez Jugendamt wyczuwa się strach.

Polski zakazany w Niemczech i w Austrii przez Jugendamt dla córek Wojciecha Pomorskiego, wielu innych polskich dzieci i ich rodzin

Ci, którzy z założenia powinni zajmować się prawami pokrzywdzonych unikają tego tematu. A przecież to co tu się dzieje to są niejako obozy koncentracyjne dla małych dzieci. Dzieci często uciekają z przytułków Jugendamtu do swoich rodziców. Potem wszystkich ściga policja. Obraz jest straszny. Tu w centrum Europy jest coś na wzór Korei Północnej. Z tą różnicą, że tu są większe pieniądze, lepsze pozory i manipulacja społeczeństwem i dlatego łatwiej tłumiony jest opór. Niechętnie się porusza ten niewygodny dla Niemców i Austriaków oraz skrzętnie blokowany przez nich temat . Porusza się go przeważnie dopiero wtedy gdy wytworzymy daleko idącą presję polityczno-medialną. Bardzo pomagał nam wcześniejszy rząd w latach 2006-2007. Anna Fotyga jako minister spraw zagranicznych RP wydatnie wspierała działalność naszego Stowarzyszenia. Później ministrem spraw zagranicznych został Radosław Sikorski… Od tego czasu nie ma już żadnej pomocy i wsparcia naszego Stowarzyszenie ze strony MSZ-u i placówek konsularnych RP, za to jest unikanie nas i tematu, czasem szkalowanie i wręcz walka z nami. Wszystko za walkę o Polską rację stanu i naszych krzywdzonych rodaków w Niemczech i Austrii, co oni w swojej mentalności lokaja i żenującej służalczości względem Niemiec opacznie pojmują jako „psucie bardzo dobrych stosunków polsko-niemieckich”...

A konsulaty?

W konsulatach, na które polscy podatnicy płacą grube pieniądze, pracują absolutnie niekompetentni ludzie o mentalności sługusa. Ich zadaniem jest oklepywanie się z Niemcami po ramieniu. Specjalizują się w organizowaniu rautów, na które spraszają swoich starannie dobranych statystów. Poszkodowani rodzice często skarżą mi się, że zgłaszali się o pomoc do konsulatów RP, a tam odmawiano im jej.

Osobiście również byłem świadkiem zbywania i wymigiwania się pracowników polskich konsulatów od jakiejkolwiek pomocy swoim rodakom.

Nie tak powinno być… Jesteśmy Polakami, jesteśmy rodziną, której znakiem jest orzeł w koronie. Jeśli przychodzi członek tej rodziny do innego członka rodziny, specjalnie wydelegowanego za granicę by pomagał, to powinien to zrobić. Oni tego nie robią. Ja ich nazywam wprost: są to wyrodni synowie naszego narodu. Normalny syn pomoże rodzinie, rodzeństwu. Oni nie. A może mam to nazwać wprost V kolumną? My musimy uświadamiać tym ludziom co jest naszą racją stanu: nie ma Polski gdy nie ma Polaków. A tych ubywa…

Dlatego my jako Polskie Stowarzyszenie - www.dyskryminacja.de - staramy się pomóc. Za naszą pracę nie otrzymujemy pensji. Przejazdy, telefony, prąd itd. to wszystko pokrywane jest ze składek. Jeśli ktoś chce wspomóc nasze Stowarzyszenie to numer konta na naszej stronie sam znajdzie. Nie jest on zbyt wyeksponowany, gdyż naszym działaniem nie powoduje chęć zysku.

Zbliżają się wybory do Europarlamentu. Czego oczekują państwo od osób ubiegających się o fotel europosła?

Na razie mamy słabych europosłów. Przez tyle lat żaden nie pofatygował się zorganizować choćby konferencji prasowej dot. tak ważnego tematu jak współczesna germanizacja polskich dzieci i dyskryminacyjne praktyki Jugandamtu. Jedynie francuski europoseł aktualnie coś takiego organizuje.

Jako przedstawiciele naszego Polskiego Stowarzyszenia oczekujemy, a myślę, że mówię głosem wszystkich, którzy chcą normalnego funkcjonowania Europy konkretów i pracy, a przede wszystkim poruszenia i ostatecznego rozwiązania wciąż nabrzmiewającego problemu Jugendamtów. Nie siedzenia, pobierania pieniędzy i marnowania możliwości, które daje stanowisko europosła. Tam są niesamowite możliwości. Tyle się mówi o prawach człowieka. Tu, w Niemczech, są one strasznie deptane.

W zbliżających się wyborach startuje pani Minister Anna Fotyga. Wiążemy z nią nadzieję na zmianę aktualnego stanu rzeczy. Nie widzę żadnych innych kandydatów, którym rzeczywiście szczerze leżałaby ta sprawa na sercu. Oby weszła do Parlamentu Europejskiego. Życzę jej wszystkiego najlepszego. Jak będę mógł oddam na nią mój głos.

Obecnie w PE są np. polscy europosłowie, którzy wręcz kolaborują z Niemcami – są z PO. Wspierają niemieckich europosłów, aby usunąć ze stron internetowych Komisji Petycji PE dokument roboczy, w którym jest mowa o nieprawidłowościach Jugendamtu w Niemczech i Austrii w stosunku do małżeństw mieszanych. To jest kolaboracja. Nie rozumiem dlaczego są osoby, które tak robią. To jest dla mnie wieczny znak zapytania! Może są kupieni, nie dorośli do swojego stanowiska? A może zostali wychowani w rodzinach ubeckich? U myślących, etycznie wychowywanych ludzi takie postawy tępiono. Kluczem do całej sprawy są słowa: Katyń, Syberia, Powstanie Warszawskie. Wytępiono, pozabijano nam mądrych ojców. W konsekwencji pozostało dużo ludzi ze złamanym kręgosłupem moralnym i wysługujących się władzy przyniesionej na bagnetach Armii Czerwonej. Z tego powodu cierpimy do dzisiaj.

Od kandydatów na europosłów oczekuję jasnych obietnic przedwyborczych, a później dotrzymania słowa. Tylko ciekawe czy komukolwiek, w czasie kampanii wyborczej, będzie się chciało choćby wspomnieć o tym co się dzieje w Niemczech...

Rozmawiała Agata Bruchwald (dla Fronda.pl)

Wojciech Pomorski - Prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech

(Polskie Stowarzyszenie -
www.dyskryminacja.de - zostało założone 18 II 2007 roku. Zajmuje się obroną praw rodziców i dzieci pokrzywdzonych przez organizację Jugendamt i wymiar sprawiedliwości Niemiec i Austrii.
Członkowie walczą głównie o respektowanie Traktatu Polsko-Niemieckiego w Niemczech, praw człowieka w Niemczech i w Austrii i o prawo do wychowywania dzieci we własnej kulturze i języku)


Warszawa, 31.03.2014

Źródło: http://www.fronda.pl/a/wojciech-pomorski-dla-frondapl-jugendamt-zarzucil-polskim-matkom-ze-sa-pedofilkami,35989.html

Wojciech Leszek Pomorski - magister Filologii Germańskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Rodzina ma tradycje walki w Gryfie Pomorskim z okupantem niemieckim, a następnie z sowieckim. Urodzony na Wybrzeżu w lecie roku 1970, gdy komuniści, którzy zniewolili nasz kraj w 1944 r. przyniesieni na bagnetach Armii Czerwonej, kazali Polakom strzelać z czołgów i karabinów maszynowych do braci Polaków w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Od internowania ojca w grudniu 1981 r. aktywny w podziemiu antykomunistycznym i solidarnościowym, za co szykanowany w PRL-u. Emigracja polityczna do Niemiec Zachodnich - w 1989 roku. Od 2000 prezes Związku Polaków w Niemczech RODŁO Oddział Hamburg II, następnie prezes Nowego Związku Polaków w Niemczech oraz założyciel i prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech www.dyskryminacja.de. Ojciec ukradzionych z domu w Hamburgu - przy wsparciu Jugendamtu - (zakazano między sobą mówić po polsku - są pisemne dokumenty niemieckie i austriackie) i germanizowanych od 10 lat córeczek Iwony-Polonii i Justyny Marii. Jugendamt niemiecki i austriacki wywieźli córki do Austrii i tam je ukryli(znalezione jedynie przy pomocy policji). W Wiedniu są przetrzymywane od 9 lat w nieznanym miejscu. Córeczki udało się zobaczyć na kilka godzin (tylko pod nadzorem-jak dzikie zwierze) po 2 latach, potem po roku, a następnie po 4 latach. Łącznie 15 godzin na prawie 10 lat. Ani sekundy nie byliśmy sami i bez osób trzecich. Po 2 latach od ich uprowadzenia - gdy wywalczyłem pierwsze nasze spotkanie nie umiały języka polskiego, który doskonale znały jednocześnie z niemieckim. Stwierdziłem to natychmiast, gdyż nic nie rozumiały gdy próbowałem trochę z Córeczkami porozmawiać po polsku. Dzięki pomocy mediów - dowiedziała się o tym opinia publiczna w Polsce i na świecie, wtedy zaczęli się do mnie o pomoc zgłaszać ludzie, których podobnie traktowano w Niemczech i Austrii. Takie były początki Stowarzyszenia. Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z: jest instytucją ostatecznie założoną formalnie na Zebraniu założycielskim w dniu 18 II 2007 w Hamburgu. Jego celem jest obrona praw rodziców i dzieci pokrzywdzonych przez organizację Jugendamt i wymiar sprawiedliwości Niemiec i Austrii. Członkowie walczą m.in. o respektowanie Traktatu Polsko-Niemieckiego w Niemczech, praw człowieka w Niemczech i w Austrii i o prawo do wychowywania dzieci we własnej kulturze i języku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka