DziubekWrocław DziubekWrocław
596
BLOG

Kosowo jest sercem Serbii

DziubekWrocław DziubekWrocław Polityka Obserwuj notkę 15

17 lutego (a zatem to już wczoraj ;] no, ale w końcu "Z dłuższej perspektywy..." ;]) Kosowo obchodziło 1. rocznicę swego powstania jako państwa:

Onet.pl: Kosowo obchodzi pierwszą rocznicę niepodległości

Najpierw trochę naj-najnowszej historii, gwoli przypomnienia. 17 lutego 2008 r., po przeprowadzonym w ówczesnym regionie Serbii referendum, mieszkańcy Kosowa (Albańczycy: ponad 90%; Serbowie: około 6%) jednostronnie proklamowali niepodległość. Jednostronnie, lecz przy poparciu m.in. USA i Unii Europejskiej jako wspólnoty (choć de facto nie wszystkich, wchodzącym w jej skład, państw - UE pozostawiła decyzję uznania Kosowa krajom-członkom).

A zatem jedyną podstawą, na której 17 lutego 2008 r. na mapie świata pojawiło się nowe państwo, było przegłosowanie tegoż faktu przez większość. I tę właśnie podstawę zaakceptował świat, a na pewno najbardziej liczące się jego części.

Wyobraźmy sobie analogiczną, choć (celowo) z kosmosu wziętą sytuację. A jakby tak - dajmy na to - w Poznaniu wylądowało stu Marsjan [i oczywiście, że nie utożsamiam Albańczyków z Marsjanami; celowo, powtarzam, sięgnąłem po porównanie z kosmosu - w przenośni i dosłownie, aby uniknąć jakichkolwiek skojarzeń z nacjami faktycznie istniejącymi], którzy w niedługim czasie rozmnażaliby się i sukcesywnie zajmowali cały region. Tak - że za ileś lat stanowiliby 90% mieszkańców Wielkopolski. I nagle zechcieliby oderwania tej Wielkopolski od RP... (???)

Ten analogiczny przykład podawałem w dyskusjach, jakie prowadziłem rok temu.

Spotkałem się m.in. z taką ironiczną i prowokacyjną odpowiedzią: Możemy sobie wyobrazić też taką oto sytuację: 
jest rok 1918, decyzją tamtoczesnej "Unii Europejskiej" wycina się fragment trzech wieloetnicznych państw i tworzy czwarte.

 

Odparłem wtedy: [...] to czwarte państwo powstało na - w ogromnej mierze - etnicznych ziemiach narodu, który do 1795 r. miał tam swój kraj. A miał od roku 966.

I na tym polega ogromna różnica między powyżej wymienionymi przykładami. Generalnie jestem zwolennikiem separatyzmu. Vide: Czeczenia, Tybet, Kurdystan itp. - czyli wszędzie tam, gdzie mamy sytuację NARODÓW ZNIEWOLONYCH, które są ze swym okupowanym terytorium związani czymś więcej niż przewagą demograficzną. Ale akurat przypadek Kosowa uważam za całkowicie NIEuzasadniony.

Co więcej: Kosowo jest serbską ziemią-kolebką, miejscem zarania państwowości serbskiej (właśnie takim, jakim dla nas, Polaków, Wielkopolska), a wyrażając rzecz nieco poetycko - Kosowo jest sercem Serbii. Organizm ludzki bądź zwierzęcy bez serca żyć nie jest w stanie; organizm państwowy, jak się okazuje, jakoś żyje. Ale - cytując Poetę - co to za życie?...

Inny analogiczny przykład, być może dosadniej przemawiający. Ktoś zamieszkuje w Twoim domu. Mało tego: zaprasza jeszcze krewnych! Tak - że Ty i Twoja rodzina stanowicie 6% mieszkańców swojego domu. Oni zaś twierdzą, że ten dom, ponieważ jest ich więcej, należy teraz do nich...

Nie uznaję jakiejś-tam słowiańskiej solidarności, nie popieram w tym przypadku racji serbskich ze względu na bliskość rasową czy etniczną z Polakami. Takie myślenie - jako wolnościowcowi, liberałowi, a nawet w pewnych sprawach kosmopolicie - jest mi kompletnie obce. Zgadzam się ze stanowiskiem Serbów, ponieważ stoi za nimi coś więcej niż demograficzna przewaga na tamtym terytorium - mianowicie racje historyczne i symboliczny związek z Kosowem (identycznie opowiedziałbym się za innymi narodami, postawionymi w takich sytuacjach!). Poza tym zaś, że Albańczyków jest więcej, Kosowo nigdy nie było albańskie; Albańczycy nie mają do tego terytorium żadnych praw, nic ich z tą ziemią nie łączy! Serbów - wszystko...

Na pewno lepszym rozwiązaniem byłoby istnienie Kosowa jako autonomii (z szerokimi prawami - nie zasłaniam oczu na fakt, iż Albańczycy są w większości i nie jestem ślepy także na ich interesy) w granicach Serbii. Tym bardziej że te szerokie prawa oferował kosowskim Albańczykom V. Koštunica (nawet szersze niż za rządów Josipa Broz-"Tito": własny samorząd, jęz. albański jako drugi urzędowy, albańskie szkoły i, czego za Tito nie mieli, wolność religijną...). To był, obok względów historycznych, koronny argument Serbów (także na forum międzynarodowym). Niestety Albańczycy woleli secesję... Międzynarodowe gremium natomiast, zamiast mądrego kompromisu, wybrało tendencyjne opowiedzenie się po jednej ze stron - niczym lichy sędzia.

Akceptacja przez najbardziej wpływowe państwa i struktury międzynarodowe wyrwania Serbii jej ziemi-serca i oddania Albańczykom była wg mnie ze wszech miar niesprawiedliwa. Świat poszedł na łatwiznę w uporaniu się z kwestią kosowską. Ale tym samym wyrządził wielką krzywdę narodowi serbskiemu. Krzywdę na kilkanaście, kilkadziesiąt, a może wręcz na kilkaset lat. Albo i na jeszcze dłuższy czas.

P.S. Wikipedia.pl o Kosowie [artykuł poparty szeregiem źródeł - dlatego zdecydowałem się tu zacytować]:

" Wniosek do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości

8 października Zgromadzenie Ogólne ONZ poparło wniosek Serbii o przekazanie sprawy niepodległości Kosowa do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Zgromadzenie Ogólne zwróciło się do Trybunału o "wyrażenie opinii doradczej w następującej kwestii: Czy jednostronna deklaracja niepodległości ogłoszona przez Tymczasowe Instytucje Samorządu Kosowa jest zgodna z prawem międzynarodowym". Pomimo że "opinia doradcza" Trybunału formalnie nie ma mocy wiążącej, jest jednak autorytatywną wykładnią prawa międzynarodowego i ostateczne potwierdzenie legalności lub nielegalności zachowań będących jej przedmiotem. Ze 192 możliwych głosów, za wnioskiem głosowało 77 państw, przeciw 6, wstrzymały się 74, a nie głosowało 35. Spośród państw, które w momencie głosowania uznawały niepodległość Kosowa:
4 głosowały za przekazaniem sprawy Kosowa do MTS (Islandia, Kostaryka, Liechtenstein, Norwegia),
4 głosowały przeciw (Albania, Nauru, Stany Zjednoczone, Wyspy Marshalla),
38 wstrzymało się od głosu,
2 nie głosowały (Turcja i Liberia -- głosowanie Liberii zostało uniemożliwione "z powodów technicznych", a Liberia zamierzała głosować przeciw).

Wśród państw europejskich "za" były również Białoruś, Cypr, Czarnogóra, Grecja, Hiszpania, Rosja, Rumunia, Serbia i Słowacja, pozostałe państwa europejskie (30, w tym Polska) wstrzymały się od głosu, z wyjątkiem Bośni i Hercegowiny, która nie głosowała. Reprezentant Francji naświetlił wspólną pozycję 22 państw Unii Europejskiej (z 27 członkowskich), które uznały niepodległość Kosowa. Opinia prawna Trybunału Sprawiedliwości, pomimo sprzecznych wstępnych doniesień z Serbii, zostanie rozważana w trybie normalnym (proces ten zajmował do tej pory szereg lat) "
 

Tymczasem tzw. Kosowarzy (gdyż Bogiem a prawdą: kosowscy Albańczycy) będą świętować następne rocznice, a być może w międzyczasie przegłosują w kolejnym referendum akcesję Kosowa do Albanii. A jeśli nie w międzyczasie (gdy wniosek strony serbskiej jest w trakcie rozpatrywania), bo zapewne zabrania tego międzynarodowe prawo - z wielkim prawdopodobieństwem uczyni to w przypadku odrzucenia "reklamacji" Serbów...

 

P.S.2. A jeżeli nawet Serbowie wygrają w ONZ - czy ich serce będzie jeszcze biło?...

Niestety, lecz to działo się stosunkowo niedawno (i zapewne jeszcze dziać się będzie) - chodzi o palenie XIII-wiecznych cerkwi, które stały tam, nim pojawili się Albańczycy. Zawiadamiały o tym różne media (fakt - najczęściej zdawkowo i traktując te newsy jako najmniej istotne, ale w Internecie spokojnie można takie wiadomości odnaleźć). Najgorsze, że to wszystko odbywa się na oczach i przy całkowitej bierności ONZ i KFOR (Qui tacet, consentit?...). 
Film, niewymagający chyba dalszego komentarza: 

Jak kosowscy Albańczycy bezczeszczą i palą serbską cerkiew

 

P.S.3. Zazwyczaj nie zgadzam się z poglądami, głoszonymi w tym czasopiśmie - jednakże rok temu ukazał się w nim naprawdę rzetelny artykuł nt. secesji Kosowa:

Piękne słowo „NIEPODLEGŁOŚĆ”

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka