Czy można upublicznić cudzy mail? – kilka mitów do obalenia
Zdarzyło się Wam kiedyś wysłać komuś maila, a potem uświadomić sobie, że napisaliście za dużo!? Że gdyby treść tej wiadomości trafiła do szerszego grona, moglibyście mieć z tego więcej kłopotu niż pożytku!?
A może – klasyka – mail poleciał nie do tej osoby, co trzeba!? I zamiast trafić do zaufanego odbiorcy, przeczytał go ktoś, kto... raczej nie powinien!?
Jeśli nie – dobrze. Ale warto wiedzieć, jak prawo reguluje takie sytuacje, bo temat ten od lat obrośnięty jest mitami, półprawdami i potocznymi przekonaniami, które nijak się mają do rzeczywistości.
Dlatego przyjrzymy się tej sprawie z perspektywy obalania mitów. Tych najczęściej powtarzanych – i najbardziej mylących.
Mit 1. Wysłana wiadomość jest moją własnością
Prawda 1. W żadnym wypadku. W momencie, gdy klikniesz „wyślij” i wiadomość dotrze do odbiorcy, przestajesz być jej właścicielem. Nie przysługuje Ci żadne szczególne prawo własności ani dysponowania jej treścią. Wręcz przeciwnie – to odbiorca staje się jedynym dysponentem treści wiadomości. To on decyduje, co z nią zrobi. (Istnieje jeden wyjątek, o którym więcej w Prawdzie 4.)
Mit 2. Nikt nie może ujawnić prywatnej korespondencji
Prawda 2. Może – i to bez pytania. Każdy, kto otrzymał wiadomość, może ją ujawnić, zacytować, przesłać dalej lub nawet opublikować. Niezależnie od tego, czy był zamierzonym odbiorcą, czy też mail trafił do niego przypadkowo – z punktu widzenia prawa to nie ma znaczenia.
Wystarczy, że wiadomość została otrzymana – odbiorca ma pełne prawo decydować o jej losie. Jeśli więc zdradzacie przez e-mail informacje wrażliwe, prywatne lub kontrowersyjne – róbcie to na własne ryzyko.
Mit 3. Mogę zastrzec w mailu: „Treść poufna, zakaz rozpowszechniania!”
Prawda 3. Możesz napisać, ale to nic nie znaczy. Takie zastrzeżenie nie ma żadnej mocy prawnej. Nie chroni Cię przed upublicznieniem wiadomości ani nie daje podstaw do dochodzenia roszczeń przed sądem. To wyłącznie iluzja poufności, często używana jako straszak – ale nieskuteczny.
Adresat – jako faktyczny właściciel wiadomości – nie musi respektować takiego zastrzeżenia, ponieważ nadawca nie ma już prawa narzucać warunków co do jej użycia. Inaczej mówiąc: możesz dopisać dowolne klauzule, ale odbiorca może je zignorować bez żadnych konsekwencji.
Mit 4. Czyli nie mam żadnych praw? Tajemnica korespondencji nie istnieje
Prawda 4. Tajemnica korespondencji istnieje i ma się dobrze – tylko nie tak, jak myślisz. Chroni ją Konstytucja RP (art. 49), ale ta ochrona nie działa tak, jak wiele osób sobie wyobraża.
Tajemnica korespondencji chroni przed osobami trzecimi – czyli przed podsłuchiwaniem, przechwyceniem, otwieraniem cudzych listów lub maili przez nieuprawnione osoby. Ochrona dotyczy kanału komunikacyjnego, a nie tego, co odbiorca zrobi z Twoją wiadomością.
Innymi słowy – jeśli ktoś włamie się na Twoją skrzynkę i ujawni Twoje maile – łamie prawo. Ale jeśli sam wysłałeś coś poufnego osobie, która postanowiła to ujawnić!? To już nie naruszenie tajemnicy korespondencji. To efekt Twojej nieostrożności, nie cudzej przestępczości.
Dlatego:
Sprawdzaj adresata dwa razy, zanim wyślesz coś wrażliwego.
Jeśli temat jest delikatny – zastanów się, czy mail to najlepszy sposób komunikacji.
Pamiętaj: prawo nie chroni Cię przed własną naiwnością.
Tajemnica korespondencji chroni Cię przed tym, by ktoś nie otworzył Twojego listu. Nie przed tym, by odbiorca go nie przeczytał na głos w radiu.
Pytanie za sto punktów: kto wyznaje te wszystkie mity!? Odpowiedź może Was zaskoczyć.
Otóż to nie tylko naiwni internauci czy niedouczeni komentatorzy. Te mity powielają także instytucje publiczne, które – wbrew logice i prawu – święcie wierzą, że zastrzeżenie klauzuli tajności w e-mailu wiąże odbiorcę niczym zaklęcie z Harry’ego Pottera. Jeśli zobaczycie coś takiego w oficjalnej korespondencji, zadajcie jedno proste pytanie:
Na jakiej podstawie prawnej się to odbywa!? Bo pamiętajcie, obywatel może robić wszystko, co nie jest prawem zakazane, a administracja może robić tylko to, co wyraźnie dopuszcza prawo.
Tymczasem niektóre urzędy, spółki skarbu państwa czy nawet kancelarie prawne żyją w przekonaniu, że ich „tajność” działa jak immunitet. W takim przekonaniu żyją również niektórzy pomniejsi blogerzy A to nieporozumienie!
Ba – zdarza się, że prawnicy z tytułami, togami i kancelariami w centrum miasta twierdzą, że ochrona tajemnicy korespondencji obejmuje to, co odbiorca zrobi z treścią listu. Otóż nie – to mit, i to niebezpieczny, bo daje złudne poczucie bezpieczeństwa tam, gdzie potrzebna jest ostrożność, a nie autosugestia.
A teraz konkrety – podstawa prawna
Sięgnijmy do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r. (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). W art. 78 ust. 1 czytamy:
„Autor, którego autorskie prawa osobiste zostały zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, a w razie dokonanego naruszenia – dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków”.
Tylko że… e-mail nie zawsze jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego. A jeśli nie jest – to nawet ten przepis nie działa. I znów – adresat ma pełne prawo zrobić z wiadomością, co chce, o ile nie narusza innych przepisów (np. RODO, tajemnicy zawodowej, tajemnicy przedsiębiorstwa).
Art. 82.
Jeżeli osoba, do której korespondencja jest skierowana, nie wyraziła innej woli, rozpowszechnianie korespondencji, w okresie dwudziestu lat od jej śmierci, wymaga zezwolenia małżonka, a w jego braku kolejno zstępnych, rodziców lub rodzeństwa.
Norma jest skonstruowana beznadziejnie, bo na pierwszy rzut oka każe sądzić, że chodzi o osoby, które odmeldowały się z tego świata. Prawda jest jednak taka, że to jedynie uszczegółowienie, z którego możemy wyciągnąć ogólną normę. Co jest istotnego z naszego punktu widzenia? Ano to, że chodzi o osobę, do której korespondencja została skierowana, innymi słowy, odbiorcę. I to właśnie jemu przysługuje ochrona.
Czy tajemnica korespondencji odnosi się do maili?
Rozgość się, ale nie licz na... taryfę ulgową.
Gdy cisza sprzyja wygodzie, mój głos zawsze powoduje niepokój. Głos budzacy niepokój, to często głos, który przypomina o sumieniu. Jeśli komuś jest niewygodny... a tak może być, to zwykle jest prawdziwy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo