oleandro oleandro
169
BLOG

Donosiciel Cudzych Tekstów!

oleandro oleandro Społeczeństwo Obserwuj notkę 29
Bloger Specjalnej Troski, Redaktor Spraw Cudzych

W naszym blogerskim świecie bywa różnie. Jedni piszą teksty, inni donoszą. Niektórzy tak bardzo zatracili się w tej 'misji', że zapomnieli, po co tu przyszli.

To ostatni tekst poświęcony blogerowi imieniem Karzo i jego przybocznej, znanej jako KobietaKula. Piszę go w odpowiedzi na publiczny donos, którego dopuścił się Karzo, niczym Bloger Specjalnej Troski.

Nie zamierzam uczestniczyć w bałaganie tego nieboraka (i wy towarzysze i my wolmi ludzie, wiemy w czym jest rzecz). Ten tekst powstał wyłącznie dlatego, że Redaktor Cudzych Spraw, Karzo, mając w pogardzie administrację portalu, wystosował publiczne doniesienie. Co ciekawe — jak sam napisał — mógłby, ale nie chciał, bo pewnie zostałby wyśmiany. A jednak zrobił to. Publicznie zarzucił mi, że swoimi tekstami szkodzę Salonowi24, przypisując mi intencje i przekonania, których nie wyraziłem (ciekaw jestem, skąd ta wiedza).

Zasłonił się również zgrabnie, że i on, niczym bohater pisuje 'sam jestem autorem notek o banderowcach, Ukraińcach i innych pierdołach'. Blogerze Karzo, to nie są pierdoły... chyba, że dla was, jako kiepskiej kondycji autora, są.

Nie zamierzałem już więcej ruszać Nieboraka Moralności. Z doświadczenia wiem, że tacy karmią się tym, co sami spłodzą. Ten tekst nie jest adresowany do niego. Kieruję go do tych, którzy zaglądają na podobne portale i zasługują, by wiedzieć, z kim mają do czynienia.

Bo oto właśnie ci sami: Karzo i jego partnerka, którzy przekonują wszystkich, że blokowanie to objaw słabości, że dystans to podstawa, że blogi to tylko kabaret — ci sami zachowują się jak sierżanci Służb Dawnych, musztrując komentatorów, którzy odważą się napisać coś pod moim tekstem.

Słowo o Krzysztofie Balińskim...

Urodzony w 1947 roku w Będzinie Krzysztof Baliński to uznany polski pisarz, którego książki można znaleźć w bogatej ofercie księgarni internetowej CapitalBook. W 1971 roku ukończył studia na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, a następnie odbył staż w tamtejszej Katedrze Orientalistyki. Studiował także w Paryżu oraz w Damaszku, gdzie pracował jako tłumacz w Ambasadzie PRL. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego działającego od 1922 roku, którego celem jest upowszechnianie wiedzy o Bliskim i Dalekim Wschodzie.

Krzysztof Baliński Książki

Blogerze Karzo, wasza tania prowokacja o rzekomym narażaniu portalu na zamknięcie, oskarżanie innych o bycie 5 kolumną, jest godna pożałowania i kiepskich nauczycieli.

---

Bloger Służb Specjalnych, niby bloguje, ale bardziej przypomina agenta pod przykrywką. Monitoruje, raportuje, notuje. Kreatywność!? Tylko w interpretacji cudzych wpisów, zwykle na niekorzyść autora.

Strażnik Moralności 2.0, sam nie tworzy, bo misję ma wyższą, mianowicie pilnować, żeby nikt inny nie napisał zbyt śmiało, ten czuwa, cenzuruje, donosi.

Komentatorski Cichy Współpracownik, nie udziela się za bardzo, cudze komentarze, teksty, blogi zna na pamięć, wie, co kto napisał, kiedy i gdzie, wie również, komu to przekazać.

Blogerski Wtyk, sam nie ma wiele do powiedzenia, ale w cudze teksty się wciska, jakby był współautorem, przetwarza, przekształca, zgłasza, by patrzeć dumnie na bałagan.

Redaktor Spraw Cudzych, skrupulatny archiwista obcych myśli, nic swojego, wszystko cudze, starannie posegregowane i wysłane we właściwe miejsca.

Napisałem wcześniej, że niektórzy zapomnieli, po co tu przyszli. Ale to nie dotyczy osób działających w podobny sposób. Celem jest błądzenie po cudzych tekstach — w roli sierżantów od musztry nowych użytkowników. Typowe zachowanie: podczepiają się pod nowego, obdarzają go hojnie słowem, by ten poczuł się dostrzeżony i doceniony. Ale kiedy nowy zorientuje się, z kim ma do czynienia, i odważy się postawić granice — wtedy sierżanci mówią, jak w parszywej dwunastce: nie będzie ciepłych posiłków, a podziękować możecie temu a temu.

---

Przedostatni wybryk blogera artysty, zawierał pomówienie, że rzekomo ja coś rozpowszechniam. Gdy dostał żądanie, by wyjaśnił własny donos, zasłonił się  'korespondencją prywatną i jej tajemnicą', choć cała sytuacja dotyczyła mnie, a ja wyraźnie wyraziłem, że nic przeciw wyjawieniu owych pomówień nie mam. Mamy do czynienia z klasyką, chciał, by sprawa nie ujrzała światła dziennego, by nie wyszedł na kłamcę i donosiciela, ba na łajdaka, który zasłaniając się prawem, nikczemnych podłości się dopuszcza. Ale sprawa ujrzała, ale nie za moją sprawą, bo to przecież nie ja kłamstwem, donosiłem.

A skąd wiem? Ano stąd, że skoro bloger Karzo coś zgłosił, oskarżając mnie o rzekome rozpowszechnianie czegoś, a jednocześnie domagał się przeprosin, to logiczne, że musiałem o tym się dowiedzieć. Bo jak niby mam przepraszać za coś, o czym bym nie wiedział!? Przecież sama konieczność przeprosin musiała mi zostać zakomunikowana. Chyba że bloger Karzo sądzi, iż wystarczy zażądać, a głupi, jak zgadnie, że łajdak zażądał, to przeprosi.

W takim razie ja też mogę zażądać, by Karzo przeprosił za suszę, za inflację, za pęknięcie rury w łazience. Ale wiem, że najpierw musiałbym wykazać, że to jego wina, ba musiałbym żądanie wystosować oficjalnie. A skoro nie potrafiłbym tego zrobić, bloger Karzo mógłby mi z pełnym przekonaniem odpowiedzieć... 'pocałuj mnie w…'.

I tu pojawia się piękna symetria. Otóż ja również powiedziałem, że przeproszę, bardzo chętnie, nawet jeśli nie zawiniłem, o ile bloger Karzo wykaże, że pomawiałem, czyli coś, za co miałbym przeprosić. Ten kreatywny w pomówieniach bloger, choć sądami groził, niczego jak dotąd nie wykazał (nawet za moją publicznie wyrażoną w jego tekście zgodą, zasłaniając się korespondencją prywatną, która jednak dotyczyła mnie)... bo być może jeszce pomówień jeszcze nie spreparował!

A więc, blogerze Karzo... pocałuj mnie w... dokładnie tam, gdzie sam posyłasz innych. Może Pan również wyrazić zgodę na opublikowanie pańskiego żądania przeprosin, wraz z jego powodem. Sądzę, żę adresat się zgodzi. Albo, jeśli jest Pan uczciwy, winien sam Pan ujawnić, tak roszczenie, jak i jego podstawę. Chyba, że uczciwy Pan nie jest.

Bloger Karzo, dobrze wiedział, co robi swoją prowokacją, rozsyłał pomówienia 'formalnie', choć w prywatnej korespondencji. Robił to celowo – by uniknąć ich późniejszego ujawnienia. Liczył na to, że prywatna forma oskarżeń zapewni mu 'tryb incognito'.

Ale i z tym, jako administracja, poradziliśmy sobie bez większego problemu. Udostępniliśmy mu oficjalny, służbowy adres e-mail. I co się stało!? Gdy przyszło co do czego, Karzo nie zgłosił już żadnych pomówień. Doskonale wiedział, że tak oficjalna droga wiąże się z odpowiedzialnością. Zamiast tego wystosował jedynie żądanie przeprosin.

Równie dobrze mógłby wysyłać podobne żądania do Marsjan, że Wenusjanie zabronili Jowiszanom podróży do Saturnian. I najprawdopodobniej wszyscy zaiteresowani kazali by całować się tam, gdzie i bloger Karzo chciałby by go całowano.

W związku z roszczeniem dostał poniższą odpowiedź. I nie przynudzaj Karzo 'prywatną korespondencją', ta jest oficjalnie urzędowa, a wysłana do osób sprawą zainteresowanych, a ja jestem jednym z jej współautorów.

Jedyną obroną przed nikczemnością jest otwartość, której nikczemnicy tak bardzo się obawiają.

---

Szanowny Panie,

Dziękujemy za wiadomość oraz odniesienie się do kwestii prywatności korespondencji.

Administracja pragnie jednak zaznaczyć, że treść wspomnianej wiadomości dotyczyła funkcjonowania publicznego portalu ... oraz zachowania osoby pełniącej na nim funkcję administracyjną. Zawarte w niej zarzuty miały charakter poważny — dotyczyły bowiem rzekomego pomówienia o przestępstwo. Tym samym nie można jej traktować jako prywatnej wymiany zdań, lecz jako formalną skargę odnoszącą się do publicznej działalności portalu.

W związku z tym wiadomość ta spełnia cechy korespondencji służbowej — zarówno pod względem treści, jak i celu. Nadawca nie kontaktował się z osobą prywatną w sprawach osobistych, lecz z osobą odpowiedzialną za funkcjonowanie portalu w sprawie dotyczącej jego działalności. Tym samym nie można mówić o naruszeniu prywatności.

Z prawnego punktu widzenia publikacja tej wiadomości, lub jej części nie narusza przepisów o ochronie danych osobowych ani dóbr osobistych nadawcy — nie zawiera bowiem żadnych informacji wrażliwych, ani też elementów uznawanych za tajemnicę korespondencji prywatnej.

Aby zakończyć sprawę w sposób rzeczowy i merytoryczny, uprzejmie prosimy o udokumentowanie przedstawionych zarzutów w ciągu 24 godzin od otrzymania niniejszej wiadomości, które – jak zakładamy – pozostają w gestii nadawcy.

Prośba ta wynika również z troski o samego nadawcę – brak potwierdzenia może bowiem prowadzić do sytuacji, w której to on sam mógłby zostać posądzony o bezpodstawne pomówienia.

W przypadku braku takiej dokumentacji, wiadomość zostanie uznana za bezpodstawną i nie będzie dalej rozpatrywana.

Z poważaniem,
Administracja

p.s.

Pozostaje do wyjaśnienia kwestia, skąd Administracja wiedziała o rzekomo wysłanych roszczeniach. Otóż, skoro takie roszczenia i oczekiwania faktycznie zostały wysłane, to osobie, której one dotyczyły, zadano pytania dotyczące wskazanego problemu — a więc czy dopuściła się przestępstwa. W związku z tym nie doszło do naruszenia prywatności korespondencji, ponieważ działania te były uzasadnione i prowadzone w granicach prawa i poruszanego problemu.

---

Czas minął. Bloger Karzo chcąc być przeproszony, ale nie pociągnięty do odpowiedzialności, nie wskazał konkretnych powodów za które – on i jego partnerka – domagali się przeprosin. To definitywnie zamyka sprawę jakichkolwiek roszczeń.

Nie zamyka jednak sprawy pomówień, które wyrażone w dowolny sposób podlegają odpowiedzialności prawnej — niezależnie od intencji czy okoliczności. Słowa mają konsekwencje, a kto bezpodstawnie oczernia innych, musi liczyć się z tym, że prawda w końcu wyjdzie na jaw, a sprawiedliwość znajdzie swój sposób na ochronę dobrego imienia.

Opinia prawna ma tę okoliczność:

W większości systemów prawnych pomówienia, czyli nieprawdziwe oskarżenia, które mogą naruszać czyjąś reputację lub dobre imię, podlegają odpowiedzialności cywilnej, a często także karnej. W Polsce pomówienie (zniesławienie lub zniewaga) jest uregulowane w Kodeksie karnym (art. 212 i 216), gdzie osoba pomawiająca może zostać pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Również w prawie cywilnym poszkodowany może domagać się zadośćuczynienia lub przeprosin. Oczywiście, kluczowe jest, by pomówienie było nieprawdziwe i wyrządzało szkodę reputacji danej osoby.

Art.  212. [Zniesławienie]

§  1.  Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

§  2.  Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

§  3.  W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.

§  4.  Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.

Art.  216. [Zniewaga]

§  1.  Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

§  2.  Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

§  3.  Jeżeli zniewagę wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności cielesnej lub zniewagą wzajemną, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.

§  4.  W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.

§  5.  Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.

Jeśli ktoś żąda publicznych przeprosin powinien jasno wskazać, czego dotyczy zarzut, aby druga strona miała możliwość odnieść się do konkretnych zarzutów. Podstawa roszczenia — aby żądanie przeprosin miało sens prawny (np. w kontekście zniesławienia), musi być jasne, za co dokładnie przeprosiny są wymagane. Bez tego trudno mówić o odpowiedzialności. Uniknięcie nadużyć — gdy ktoś żąda przeprosin bez podania powodów, może to być próba wywarcia nieuzasadnionego nacisku lub manipulacjiW praktyce, jeśli ktoś żąda publicznych przeprosin i ewentualnych konsekwencji prawnych, powinien wskazać konkretny fragment, wypowiedź lub działanie, które według niego narusza jego dobra osobiste lub reputację.

Art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego chronią dobra osobiste (w tym dobre imię, cześć, godność). Osoba, której dobra osobiste zostały naruszone, może żądać m.in.: zaniechania naruszeń, usunięcia skutków naruszenia (np. przeprosin), naprawienia szkody (zadośćuczynienia lub odszkodowania). Przy żądaniu przeprosin, osoba poszkodowana powinna wskazać, za co dokładnie domaga się przeprosin, ponieważ musi udowodnić, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistychJeśli żądanie przeprosin jest ogólne, bez konkretów, druga strona ma prawo tego nie uznać lub zażądać wyjaśnień.

Podsumowując:

Aby skutecznie żądać publicznych przeprosin, należy wskazać konkretne wypowiedzi lub działania, które naruszyły dobre imię. Prawo wymaga jasno określonego naruszenia, na podstawie którego sąd lub druga strona mogą ocenić zasadność roszczenia. Bez konkretnych zarzutów żądanie przeprosin jest trudne do egzekwowania i może być odrzucone.

---

Blogerze Karzo, sugerowaliście, bym zmienił prawników... Ja sądzę, że to wy powinniście wrócić do własnych nauczycieli, z uzasadnionymi pretensjami.

Niestety, nie zamknęło to sprawy dla samego nieboraka. We własnej irytacji, spłodził kolejne teksty – podkreślając to, co mu wygodne, pomijając zaś dlań niewygodne, a podobnie działających osobników śmiało można nazwać szubrawcami.

Stąd pojawia się pytanie – i to pytanie warto postawić: Dlaczego on właściwie to (sobie) robi!? Z nudy!? Z kompleksów!? Czy może naprawdę wierzy, że został powołany na Blogerskiego Mesjasza Porządku!? A może to po prostu zwykła..., która z uporem pamięta 'stare lepsze czasy'!?

Dlaczego więc wystosował już kilka tekstów — i to z takim zapałem — wobec 'nic nieznaczącego blogera'!? Widać jakiś powód miał!?.

Spojrzenie ogólne...

Młodsi czytelnicy mogą nie pamiętać – ale powrót do historii PRL aż się tutaj kłania. Ci, którzy wówczas nas 'ustawiali' – jedni, ci bystrzejsi, odnaleźli się w nowych realiach, inni wyjechali za granicę. Ale ci najsłabsi umysłowo!? Ci, którzy nijak nie potrafili pogodzić się ze stratą wpływu na obywatela!? Oni zostali – i właśnie oni trafili na nowy 'internetowy odcinek'.

Gdy powstawały blogi, to właśnie ci mniej bystrzy, a z nich co bystrzejsi, zostali delegowani do pilnowania obywatela. Żeby przypadkiem jeden obywatel nie dogadał się z drugim. Bo oni doskonale wiedzą, że oddolne porozumienie – to największe zagrożenie.

I stąd też, jeśli dziś mamy wojnę polsko-polską – to nie z naszej winy. To ich zasługa. To oni stają na głowie, by jeden (dajmy na to, katolik) nie mógł porozumieć się z drugim (dajmy na to, kolorowym), mimo że obaj są sąsiadami i chcieliby zbudować choćby wspólny płot.

To oni wciąż ustawiają jednych naprzeciw drugim: PiS kontra PO, 'my kontra oni'. Grają doskonale – bo na pamięci, na emocjach, mając doświadczenia z poprzedniego okresu swej nikczemnej służby. To nie my się dzielimy. To oni nas dzielą – wiedząc doskonale, że mimo, że się różnimy w sprawach drobnych, jeśli się porozumiemy w sprawach zasadniczych, ich żałosny los stanie się nieunikniony.

Jedno jest dla nich szczególnie charakterystyczne...

Kiedy rozpoczynałem współpracę z NEon24, nie zauważyłem, by portal był pod czyimkolwiek wpływem. Natychmiast jednak zmieniłem serwery — i właśnie wtedy rozpętała się wojna przeciwko mnie. Wojna, która trwa do dziś. Kiedyś wrócę do tamtych wydarzeń.

Zauważyłem jednak coś innego — wpływy. Nie żadnych tam 'ruskich onuc', ale wpływy sierżantów (którzy stale innych pomawiają o agenturę, niezależnie jaką). I tak naprawdę ten portal nie różni się zbytnio od innych portali. Formalnie sierżanci nie mają żadnej władzy, żadnych mocy decyzyjnych, ale mają jedno: doświadczenie w rozgrywaniu ludzi. I to próbują robić. Na naszym portalu trafili jednak na przeszkodę — na mnie. Stanąłem im na drodze. I to właśnie dlatego całe to zamieszanie ze strony nieboraków – no bo jak to tak, że ktoś im mówi 'nie'!?

Ich śmieszną 'bronią' jest powoływanie się na konstytucyjny punkt o wolności słowa. Ale gdy zapytasz takiego 'obrońcę demokracji', co sądzi o innych zapisach tej samej konstytucji – na przykład tych mówiących o godności osobistej i prawie do obrony przed pomówieniami – zaczynają się wić, kręcić, milknąć. Bo ten temat wytrąca im wszystkie argumenty z rąk.

Szubrawcom nie zależy na żadnej konstytucji – tylko na możliwości siania zamętu i wpływu tam, gdzie wpływu mieć nie powinni.

Wracając do blogera Karzo...

Przejrzałem kilka jego tekstów. I właściwie jedno je wszystkie łączy: nieustanne wklejki screenów z cudzych wpisów. Co powiedział ten, co napisał tamten, jak zareagował jeszcze inny, kogo pozwie. Jedna wielka kronika żalów i procesowych pogróżek. Zamiast tworzenia – kopiowanie. Zamiast refleksji – donos.

Nie będę zniżał się do tego poziomu i wklejał tutaj tego bałaganu. Zainteresowani, jeśli chcą, sami sobie znajdą.

Szkoda mi czasu na archiwizowanie tego, co bloger Karzo tam powypisywał, niczym skrupulatny księgowy cudzych nerwów. Zwłaszcza że te jego ekranowe epopeje komentuje dziś garstka wiernych – może już bardziej z przyzwyczajenia niż z faktycznego zachwytu. Czas leci, sierżanci też ludzie, też wymierają, same media się zmieniają, stąd ciągły ich atak, na nowe techniki.

I na koniec – dlaczego w ogóle zacząłem tu publikować!? Bo mogę.

I dlatego, że to nie jest prywatny folwark Karzo – choć, jak się nad tym dłużej zastanowić, on chyba naprawdę w to uwierzył.

---

Rada zaprawionego i doświadczonego w boju zróżnymi fagasami...

Wchodząc w polemikę z takimi typami, trzeba pilnować własnego słowa. Taki zawsze znajdzie fragment, lub wyrwie go z kontekstu, podrasuje go pod własną narrację, a potem – powołując się na paragrafy od czapy – będzie próbował wyłudzać przeprosiny, straszył sądem, groził konsekwencjami.

To nie dialog, to pułapka. I dlatego warto wiedzieć, z kim się gada – zanim taki fagas zacznie stroić się w piórka ofiary i straszyć Kodeksem Karnym, bo ktoś ośmielił się mieć inne zdanie.

Proszę zgadnąć, czy bloger Karzo korespondował ze mną prywatnie. Być może z dwóch powodów. Po pierwsze – może uda się jakoś mnie 'urobić', namówić do współpracy. Po drugie – może palnę 'o jeden most za daleko'.

Prosiłem, 'zgadnąć', bo z oczywistych względów – akurat o tym moście mówić wprost nie mogę.

By nie wyskoczył znów z kolejnym żądaniem – wobec Marsjan, Wenusjan, Saturnian i całej reszty galaktycznej wspólnoty.

Jedyną skuteczną obroną przed podobnie działającymi osobnikami jest jawność, przejrzystość i uczciwość. Nie ma sensu ich obrażać — i tak wyrwą każde słowo z kontekstu.

Jawność zaś pozwala każdemu zapoznać się chronologicznie z każdym aspektem sprawy i samodzielnie wyciągnąć wnioski.

---
oleandro@dżon

oleandro
O mnie oleandro

Rozgość się, ale nie licz na... taryfę ulgową. Gdy cisza sprzyja wygodzie, mój głos zawsze powoduje niepokój. Głos budzacy niepokój, to często głos, który przypomina o sumieniu. Jeśli komuś jest niewygodny... a tak może być, to zwykle jest prawdziwy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo