Nie można oprzeć się wrażeniu że premier Tusk zaraził Polskę bylejakością.
PR-em można wygrać wybory, przejąć władzę nad Krajem - tylko tyle i aż tyle. Władza to ogromne przywileje ale i odpowiedzialność. Póki daje się ją przysłonić propagandą pozostają ... same przywileje.
Od pewnego momentu obserwujemy gwałtowne przyśpieszenie dezintegracji struktur państwa. Wszystko to jest efektem dość specyficznego podejścia kolaicji rządzącej do kwestii zarządzania państwem.
Katastrofa smoleńska ? Winne są nie służby organizujące lot ale "dysponent" samolotu bo chciał lecieć, piloci 36 Pułku bo dysponowali kiepskim sprzętem. Zresztą taniej wyjdzie latać wyczarterowanymi od LOT-u cywilnymi samolotami. Problem zatem sam się rozwiązał.
Autostrady ledwo przejezdne lub nieprzejezdne na Euro 2012? Winni są wykonawcy bo źle skalkulowali koszty, bo chcieli ... za mało pieniędzy.
Rekordowy deficyt ? Premier stwierdza że winny jest ... brak pieniędzy.
W naszym kraju nastąpiło coś na kształt mentalnego przewartościowania. Mistrzowski PR w wykonaniu rządzących jest jak objawowe leczenie poważnej choroby. Łatwo nim zbić gorączkę, przesłonić jeden problem drugim ale czy o to chodzi ?
Czy konstruktywne jest zrzucanie przez rządzących odpowiedzialności za swoje niepowodzenia na ... skutki swoich działań ? Czy deficyt jest efektem braku pieniędzy czy może efektem przeszacowania wpływów, zbyt dużych wydatków i źle skalkulowanego czwartego już z kolei budżetu ?
Wszystkie działania tego rządu są zachowawcze. Polski MSZ mówiąc o priorytetach polskiej polityki zagranicznej wskazuje na potrzebę respektowania cudzych interesów.
Jeżeli logika absurdu zejdzie na wszystkie sfery naszego życia nagle okaże się że spóźnieniom pociągów winni są pasażerowie bo śmieją podróżować a morderstwom winne są ... narzędzia zbrodni ! To pierwsze już usłyszeliśmy od byłego ministra Grabarczyka.
W Rosji bylejakość jest o wiele większa niż w Polsce ale dotyczy wszystkich sfer poza strukturami władzy i dyplomacji.
W Polsce bylejakość dotyczy wszystkich sfer życia poza polityką informacyjną rządu.
Efekty odczuliśmy boleśnie nie tylko 10 kwietnia. PRem można najwyżej zatuszować braki w śledztwie niż rozwikłać smoleńską zagadkę.
Premier Tusk ropoczynając kampanię wyborczą stwierdził że w przeciwieństwie do swojego oponenta on zachował się jak prawdziwy kapitan który ze statku schodzi ostatni ..
Premier wzywał także do debat wyznaczając od razu czas, miejsce a nawet oponentów z jednej z opozycyjnych partii.
Trwanie przy władzy stało się nagle heroicznym gestem a igrzyska i debaty o problemach Polski zastąpiły pracę nad ich rozwiązaniem.
Donald Tusk chcąc narzucić ton debaty woli ustawić się w wygodnej roli mentora niż premiera którego osiągnięcia są nieustannie poddawane pod ocenę wyborców.
Problemy można zawsze przysłonić innymi, niepopularne decyzje podjąć w czasie świąt lub innych odwracających uwagę wydarzeń (vide lista leków). Brak rozwiązań można przysłonić aktywnością i chęcią do dialogu który ma odwracać uwagę od braku czynów. Brak reformy służby zdrowia, wyższe podatki ? - rozmawiajmy ! Śmierć polskich żołnierzy w Afganistanie ? - szybki wyjazd do Kabulu załatwia sprawę.
Wyższa akcyza, wyższy VAT na ubranka i artykuły dziecięce ? - to nie deficyt, musimy lojalnie harmonizować stawki z resztą Unii Europejskiej.
Klęskę można przysłonić brawami, orderami i kwiatami (stołek marszałka dla min. Kopacz, medale dla Janickiego) .
Można zadłużyć Kraj na 300 mld zł a potem rozpaczliwie skupować obligacje i sprzedawać pod koniec roku Euro by prześlizgnąć się pod konstytucyjnym progiem zadłużenia. Można też ratując budżet przeprowadzić "reformę emerytur" polegającą na ... zabraniu środków z 2-go filaru. Wystarczy potem wydłużyć czas pracy o 7 lat dla kobiet i po kłopocie.
Wszystko to jest miałkie, powierzchowne i zachowawcze. I będzie dalej ! Póki opozycja będzie skutecznym straszakiem w rękach rządzących a nie konstruktywnym oponentem.
Inne tematy w dziale Polityka