10.04.2012
Nie jest moim zamiarem, ani jawnym, ani ukrytym, aby uświęcone przez wieki hasło nasze Bóg-Honor-Ojczyzna, wyeliminować, czy nawet zastąpić nowym hasłem, zapożyczonym od Włochów, Bóg + Ojczyzna + Rodzina (B + O + R). Ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że wojna, jaką od kilku już lat prowadzą z narodem polskim tzw. demokratycznie wybrane władze, obejmuje właśnie te trzy fundamenty: wiarę naszą katolicką, patriotyzm i tradycyjną katolicką rodzinę.
Dlatego to hasło, B + O + R, jest nam obecnie bardziej potrzebne niż … Honor. Nie musi to oznaczać, że zapominamy w ogóle o honorze. To ma oznaczać tylko tyle, że utrzymanie naszej katolickiej wiary w Polsce, utrzymanie niepodległości naszej Ojczyzny, zależy bardziej od obrony polskiej katolickiej rodziny, niż od naszego honoru, jak by go nie rozumieć.
Jeżeli nie obronimy naszej polskiej i katolickiej rodziny, to nie obronimy również naszej niepodległości, i nie obronimy też naszej katolickiej wiary. Zostanie nam wtedy tylko Honor.
Kiedy myślimy o prowadzonej przez p. Tuska wojnie z narodem polskim, to pierwsze nasze myśli kierują się na Węgrów. Oni sami oczekują od nas mocnego wsparcia i my też liczymy, że wspólnie z nimi łatwiej nam będzie walczyć ze złem i doprowadzić do zwycięstwa dobra. Tekstprof. Gerarda J.M. van den Aardwegiem, holenderskiegopisarza katolickiego, p.t. „Ateizm niszczy nasze państwo”, który ukazał się kilka dni temu w „Naszym Dzienniku”, zwraca naszą uwagę, że wcale nie lepiej mają się rodziny, narody i katolicka wiara w państwach zachodniej Europy. Kilka dni temu prof. Matteia z Włoch w tekście zatytułowanym „Rodzina remedium na kryzys” („Nasz Dziennik”), opisał nam dole i niedole rodzin włoskich. Od niego właśnie proponuję wypożyczyć to tytułowe hasło i przyjąć je, jako nasze wspólne hasło obrony rodziny, wolności i wiary przed zakusami sił zła ulokowanymi tym razem w Unii Europejskiej a realizowanymi w Polsce przez ‘demokratycznie wybrane władze’.
Myślę, że najważniejsza jest w tej chwili obrona rodziny i najbardziej rozgorzała walka nad zdegenerowaniem tradycyjnej rodziny. Zaczyna się ona od tego, że dzisiaj podobno nie wiemy, kiedy rozpoczyna się nowe życie, czy po 9-ciu godzinach, czy po 9-ciu dniach, czy po 9-ciu tygodniach, czy może dopiero po 9-ciu miesiącach od chwili poczęcia. Potem nie jesteśmy pewni, czy szkoła powinna ‘zająć się’ dzieckiem od 7-ego, czy od 6-ego, a może już od 3-ego roku życia, żeby rodzice mieli więcej wolności ‘od dziecka’, od wychowania, od rodzicielskiej troski. A potem, znowu nie jesteśmy pewni, czy religia jest naszym dzieciom potrzebna w szkole, czy nie wystarczy tylko w kościele, czy historia jest w ogóle potrzebna naszym dzieciom, itd. itd.
Sprecyzujmy, my rodzice nie mamy tych wątpliwości. Dla nas rodziców odpowiedzi na te i inne pytania są dobrze znane i pożądane, ale ‘demokratycznie wybrane władze’, to one stawiają i mają trudności z odpowiedziami na te i podobne pytania.
Ale i oni i my, dobrze wiemy, że dzieci wychowane bez religii, bez historii, bez znajomości polskiej kultury, bez wychowania w rodzinie, to już inny naród. A to w dalszej perspektywie oznacza już i innego księdza, i innego nauczyciela, i innego obywatela. To oznacza już inną Polskę. A może nawet już jej brak.
Dopadły nas straszne utrapienia. 51.08% uprawnionych do głosowania cierpi chyba na utratę przytomności, a ci, co głosowali w ostatnich wyborach parlamentarnych na PO, PSL, SLD, i RP cierpią chyba na zanik pamięci. To straszne choroby, ale na szczęście uleczalne.
Walka z narodem polskim toczy się na bardzo szerokim froncie. Zauważmy, za ks. bp. Grzegorzem Kaszakiem, („Uratować rodzinę” ,„Niedziela”, 13, 2012), że tzw. kryzys finansowy nie został przecież wywołany przez rodzinę, ale cierpią z tego powodu najbardziej rodziny i to rodziny najbiedniejsze. Wyniszczanie gospodarki polskiej, brak pracy w Polsce, niskie pensje, wyniszczanie i lekceważenie polskiej kultury, zamykanie szkół, problemy z emeryturami i wiele, wiele innych problemów generowanych przez ‘demokratycznie wybrane władze”, to przede wszystkim utrapienia dla rodzin, to po prostu walka z rodziną, czyli walka z narodem. A ataki na Kościół, na tradycyjne małżeństwo, nawet ataki na Radio Maryja, czy ostatnio na Telewizję Trwam, to również nic innego, jak ataki na fundamenty istnienia państwa, narodu i Kościoła w Polsce.
Dlatego, chociaż z pełnym szacunkiem odnoszę się do protestów głodowych, do przesyłania petycji, do formułowania listów otwartych itp. akcji, to jednak widać to chyba gołym okiem, że te ‘demokratycznie wybrane władze’ lekce sobie ważą te nasze działania. Generują co chwila nowe problemy, abyśmy nie mogli skupić naszej uwagi i wysiłków na problemach zasadniczych, fundamentalnych dla państwa, narodu i Kościoła.
Jest taka prosta zasada, która mówi, że Wersal jest dla Wersalczyków, a Maskwa jest dla Maskwiczian. Tę regułę można też rozumieć i tak, że z człowiekiem powinno się rozmawiać jak z bratem, ale gdy masz do czynienia z wilkiem, lub gryzącym bez opamiętania psem, to wtedy trzeba z nim rozmawiać nieco inaczej.
Dlatego nie mają większego sensu listy, petycje czy głodówki, bo ich adresaci mają za nic naród cały, patriotyzm, czy wiarę w Boga. Nie są to ludzie godni zaufania.
Jak można pisać petycje, czy list otwarty do p. Tuska w sprawie np. Telewizji Trwam, skoro to on sam winien jest temu, że KRRiT nie wywiązuje się ze swoich podstawowych obowiązków wobec katolickiego narodu?
Jak można pisać petycje do Putina w sprawie katastrofy smoleńskiej, kiedy to jego decyzje są realizowane przez służby rosyjskie?
W przypadku Rosji chyba większy sens mają apele do narodu rosyjskiego niż do władców Rosji?
A co mamy robić, aby uratować Polskę przed całkowitym wyniszczeniem przez ‘demokratycznie wybrane władze’?
Jest to najważniejszy problem, najważniejsze zadanie dla całego narodu polskiego na dzień dzisiejszy.
I tutaj przychodzi nam z pomocą p. Tomasz P. Terlikowski, który w artykule „Polska wersja zapateryzmu” („Niedziela”, 13, 2012), pisze wprost:
„Musimy, my – to znaczy przede wszystkim katolicy świeccy – zacząć zdecydowanie i jednoznacznie bronić naszych praw. I nie chodzi tylko o prawa religijne, ale przede wszystkim o prawa obywatelskie.
Szkoły nie są w Polsce państwowe, ale publiczne, i jeśli większość rodziców chce, by była w nich religia, to musi ona tam być.
A jeśli ministerstwo nie potrafi tego uszanować, to powinno się liczyć z protestami, w porównaniu, z którymi protesty przeciwko sześciolatkom posyłanym siłą do szkół były tylko przygrywką.
Jeśli władza chce niszczyć katolickie media, to musi się liczyć z tym, że protesty uliczne w obronie Telewizji Trwam będą nabierały rozpędu, aż do momentu, gdy Tusk i jego ekipa wycofają się albo skończą tak, jak skończył Zapatero.
Aby było to jednak możliwe, konieczne jest, byśmy my, katolicy, odważyli się zacząć działać, by było nas widać i by trzeba było się z nami liczyć bardziej niż z laickimi mediami”.
Te uwagi odnosiły się głównie do walki prowadzonej przez p. Tuska z Kościołem w Polsce, ale możemy je naturalnie przenieść na cały front wojny. Bo te trzy wspomniane na wstępie fundamenty naszego istnienia, a więc wiara, ojczyzna i rodzina są ze sobą nierozerwalnie powiązane naturalnymi więzami.
Trudno, przy okazji, raz jeszcze, nie zwrócić uwagi na nieszczęście, z jakim tu p. Tusk ma do czynienia. Jest wodzem Platformy Obywatelskiej, więc gdyby ta nazwa mogła coś naprawdę znaczyć, to chyba powinna znaczyć przede wszystkim obronę obywateli i praw obywatelskich. A tu o zgrozo, mamy przypadek analogiczny do Milicji Obywatelskiej. Tamci walili w obywateli pałami, a ci walą w obywateli … czym popadnie, co mają pod ręką. Palikota, to Palikotem, Putina, to Putinem, Angelę, to Angelą, Każą im walczyć z Kościołem, to walczą ochoczo. Każą im walczyć z mediami katolickimi, to walczą ochoczo. Każą im likwidować naukę religii i historii, to likwidują je ochoczo.
I niestety, te walki mogą zakończyć się ich sukcesem. Nie, dlatego, że oni mają rację i nie, dlatego, że oni są silniejsi od nas. Ale tylko, dlatego, że my nie podejmujemy tych walk, bo my mamy ważniejsze sprawy do załatwienia.
Jakie?
Czy mogą być dla Polaka na tym świecie ważniejsze sprawy od obrony tych trzech fundamentów, Bóg + Ojczyzna +Rodzina, od których zależą losy i Polski i Polaków, a nawet losy innych narodów w Europie?
Czy mogą?
Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka