Z Haliną Łabonarską, wybitną polską aktorką teatralną i filmową, rozmawia Bogusław Rąpała
Była Pani na Marszu w obronie Telewizji Trwam 21 kwietnia w Warszawie. Jakie były Pani odczucia?
- Ten marsz był demonstracją naszej wolności. Był świadectwem wielu tysięcy osób, że człowiek nie powinien bać się być wolny. Marsz był również manifestacją jedności. Mogliśmy się nawzajem zobaczyć, porozmawiać ze sobą, cieszyć się i przekazywać dobrą energię. To bardzo umacnia i daje świadomość, że nie jesteśmy sami. Jednocześnie udział w takim marszu uczy nas umiejętności pojmowania pewnych procesów społecznych, które zachodzą i które powinny nas formować na nowo. Przy tym musimy jednak pamiętać, że nie jesteśmy niezapisaną kartą, ale jest za nami piękna i wielka historia. Marsz jest dowodem na to, że my o niej pamiętamy. Wpisuje się on w ciągłość zdarzeń, gdyż to, co robimy teraz, odnosi się do naszej przeszłości i przyszłości.
Jakie procesy społeczne ma Pani na myśli?
- Chodzi o zagłębienie się w sprawy dotyczące Kościoła i Ojczyzny oraz o świadomość dokonywanych wyborów. Dokładnie dzień po marszu wraz z Jerzym Zelnikiem prezentowaliśmy w konkatedrze NMP w Sokołowie Podlaskim "Kazania sejmowe" księdza Piotra Skargi. Była to piękna inicjatywa pani Marii Koc, dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury, i pani wicedyrektor Aliny Symanowicz. Jestem za to bardzo wdzięczna.
Kazania Piotra Skargi idealnie wpisują się w to wszystko, co się dzieje obecnie. Kaznodzieja mówi w nich o braku jedności, o swarach, o rozbiciu społecznym, o braku miłości do Rzeczypospolitej. I mimo że od ich wygłoszenia upłynęło czterysta lat, wszystko jest niezwykle aktualne w odniesieniu do rzeczywistości, w której teraz żyjemy. Sprawy społeczne dotyczą każdego z nas, ponieważ dotyczą naszego życia osobistego.
Ksiądz Piotr Skarga mówi o naszej wierze i o Ojczyźnie, którą porównuje do tonącego okrętu:
"Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłumoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma i on ze wszystkim, co zebrał, utonąć musi".
To bardzo mocne słowa i brzmią szczególnie dramatycznie w obecnej sytuacji. Nasze marsze w obronie Telewizji Trwam to nic innego jak próba powiedzenia, że te sprawy nie są nam obojętne.
Na jakie analogie zwróciłaby Pani dzisiaj szczególną uwagę?
- Ksiądz Piotr Skarga mówił:
"Cóż za pożytek z tych takich utrat i pracy sejmowej, i trudzenia swego macie? (...) Co we dnie zrobicie, to się w nocy obali, i błogosławieństwa żadnego z waszych rad i sejmów nie masz. Bo na żadnym się nic nie naprawi, a snadź się po każdym co skazi w posłuszeństwie, w karności, w sprawiedliwości i w prawach pobożnych".
Te słowa dotyczą ludzi, którzy kochają władzę dla władzy. Oni nie chcą mieć nic wspólnego z Narodem, który się od nich czegoś domaga. Zapominają o społeczeństwie. Marsze w obronie Telewizji Trwam to ruch oddolny. Mają w sobie wewnętrzny strumień, który ogarnia coraz większą rzeszę ludzi, dlatego ich świadomość wzrasta. Mimo wszystko chcę wierzyć, że ta władza nie ma zamiaru doprowadzić społeczeństwa na skraj rozpaczy, abyśmy wszyscy stali się rozbitkami cywilizacji śmierci, jak bohaterowie sztuki Nikołaja Kolady "Merylin Mongoł", której premiera odbyła się w teatrze Ateneum dokładnie w sobotę, w dniu naszej wielkiej manifestacji.
Bohaterka woła do Boga: "Przyjdź, Panie Boże, i zabierz mnie stąd!". Ale to przecież Rosja - autor opisuje rzeczywistość sowiecką. To przecież nie my!... A może to już my, może komuś właśnie o to chodzi?
Skoro już mówimy o teatrze, przejdźmy do roli, jaką pełnią media w kontekście kultury i sztuki. Jak ocenia Pani politykę kulturalną telewizji publicznej? Czy zaspokaja ona potrzeby Polaków?
- Bardzo mało oglądam telewizję publiczną, ponieważ programy kulturalne typu "Kocham cię, Polsko", targowisko próżności i wygłupów, zupełnie mnie nie interesują. Owszem, od czasu do czasu zdarza się teatr, który w tej chwili przemienił się w tzw. teatr na żywo. Bardzo trudno jest mówić o kulturze w publicznym radiu bądź telewizji, ponieważ nie widzę tam żadnego planu jej przekazywania. Ten rząd wydaje bardzo mało pieniędzy na kulturę i wciąż je ogranicza. Ludzie karmieni banałem i prymitywną rozrywką w nie zawsze najwyższego lotu serialach i programach rozrywkowych gubią poczucie i potrzebę wysokiej kultury. Myślę, że ludzie muszą sami walczyć i szukać innych źródeł jej zaspokojenia.
Do czego będzie prowadziło ograniczanie wydatków na kulturę?
- Jest to zamykanie Polaków w gettach intelektualnych i duchowych, pozbawianie ich możliwości rozwoju. Bezwolną masą łatwiej jest sterować. Tymczasem Telewizja Trwam i Radio Maryja oraz szereg innych osób i organizacji związanych z ruchem niepodległościowym próbują mówić o naszej historii, kulturze i osiągnięciach w odniesieniu do tradycji i naszej wiary. To wyjątkowe i budujące. Mówią o tym, że nie jesteśmy nikim. Dlatego władza tak się wścieka i chce za wszelką cenę ograniczyć swobodę wypowiadania się, a przez to zaniżyć poziom świadomości społecznej. Widać to dobrze na przykładzie programów publicystycznych w stacjach publicznych i komercyjnych, gdzie panuje terror tzw. poprawności politycznej. Goście o poglądach prawicowych są w nich z góry skazani na porażkę, ich wypowiedzi są przerywane przez prowadzącego program dziennikarza bądź zakrzykiwane przez pozostałych, ale mile widzianych "gości". Musimy próbować wypowiadać się za pomocą innych form. Telewizja Trwam daje taką szansę na wielu płaszczyznach i dla wielu osób często spychanych na margines życia kulturalnego i społecznego. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jesteśmy wspólnotą i tak wiele nas łączy.
Co znamionuje specyfikę oferty kulturalnej w Telewizji Trwam?
- Programy kulturalne w Telewizji Trwam są adresowane do ludzi na różnym poziomie rozwoju intelektualnego, ale to przecież ciągły proces stawania się i dojrzewania, jak w każdym społeczeństwie. Swoje miejsce w nich mają np. zespoły ludowe, wypowiadające się językiem swojego regionu, jak również intelektualiści, profesorowie, duchowni, prezentujący olbrzymią wiedzę i doświadczenie. Dla mnie osobiście ich obecność w Telewizji Trwam jest bardzo budująca. Nie będę wymieniała nazwisk, bo musiałabym poświęcić na to wiele miejsca, ale doskonale wiemy, jacy ludzie przychodzą do Telewizji Trwam i Radia Maryja i jak wielkim są darzeni szacunkiem przez słuchaczy. Bardzo często w swoich wypowiedziach nawiązują do kultury, także poprzez historię. Bo historia i kultura nawzajem się przeplatają. I trzeba o tym ludziom mówić. Mam tego świadomość, gdy wyruszam w Polskę ze swoimi programami artystycznymi. Wszędzie spotykam ludzi, którzy dziękują za Telewizję Trwam i Radio Maryja i za moją tam obecność, więc myślę, że warto dawać świadectwo, jasno i bez dwuznaczności. Nie zamykam się w salonach, w których mówią: to my jesteśmy elitą, tylko my się liczymy i o wszystkim decydujemy.
Otóż nie! Liczy się ruch oddolny składający się z ludzi poszukujących wysokiej kultury, w czym ja również staram się im pomagać. Tego samego dnia, w którym odbywał się marsz, byłam na targach książki katolickiej na Zamku Królewskim, gdzie podpisywałam nagrane przez siebie audiobooki, m.in. "Dzieje duszy" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Spotykałam ludzi, którzy się do mnie uśmiechali i pytali: "Pani Halino, ale za godzinę spotkamy się na manifestacji?". Odpowiadałam: "Oczywiście, że tak". Ci ludzie przyszli na targi, aby jeszcze bardziej się umocnić, a potem pójść na marsz. To o czymś świadczy i jest niezwykle piękne.
Prorządowe media publiczne i komercyjne wspierają władzę poprzez kulturę i rozrywkę, np. w jednym z seriali emitowanych w telewizji publicznej jest scena, gdy bohaterowie dochodzą do wniosku, że nie ma sensu zamęczać dzieci zbyt dużą liczbą takich przedmiotów jak chociażby historia. Co Pani sądzi o tak uprawianej propagandzie?
- Nie oglądałam tego serialu, ale nie znajduję żadnego usprawiedliwienia dla tego typu działań. Natomiast ograniczenie nauki historii w szkołach jest czymś, co mi się nie mieści w głowie. To tendencje, które pochodzą ze źródeł obcych potrzebom naszego społeczeństwa. Chodzi przecież o dobre wychowanie młodego pokolenia.
Prymas Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński mówił:
"Naród bez perspektywy religijnej, naród, któremu odbiera się wiarę, któremu nie daje się Księgi Świętej, naród, w którym zamyka się Chrystusowi wstęp do szkół, pozbawiony jest największej energii twórczej - wiary w zmartwychwstanie i w przyszłość".
Słowo "zmartwychwstanie" wiąże się z przyszłością. Odbieranie młodym ludziom szansy na rozwój to odbieranie nam, Polakom, prawa do wspaniałej i pięknej przyszłości. Powinniśmy protestować przeciwko temu równie mocno, jak protestujemy przeciwko zabieraniu nam Telewizji Trwam. W tych marszach i protestach to wszystko się łączy. Właśnie dlatego bierze w nich udział tak wielu młodych. W czasie manifestacji w pewnym momencie widziałam młodą matkę siedzącą na skraju trawnika z rodziną i malutkim dzieciątkiem, które karmiła piersią. Ten wzruszający widok dla wielu był niezwykłym przykładem, że nasz marsz w obronie Telewizji Trwam i wolności słowa był jednocześnie wołaniem o inne prawa.
Marsze w obronie Telewizji Trwam popierają ludzie o różnych światopoglądach.
- Tak, ponieważ chodzi o wolność słowa i dla wielu jest to bardzo ważne, i to nas łączy. Ale ja, jako osoba wierząca, nie oddzielam tego, co polskie, od tego, co chrześcijańskie. To wiąże się z wartościami, które nam przez wieki wpajano i w których mnie wychowano. Jak mówił ks. Piotr Skarga, nasza Matka Ojczyzna wymaga od nas tego, abyśmy byli jej godnymi synami. W mediach wytykano nam, że w marszu uczestniczyli również politycy. A czy polityka nie łączy się ze sprawami społecznymi, a przez to nie dotyczy również naszych spraw osobistych i naszej kultury, i naszej wiary? Naszej pamięci? Obecna władza "namawia" nas do tego, żebyśmy zapomnieli o niektórych niewygodnych sprawach. Żebyśmy zapomnieli o Katyniu, o Smoleńsku. Naszym obowiązkiem jest pamiętać! Jeśli to jest polityka, to również biorę w niej udział. Nasze marsze są po to, żeby nie wstydzić się łez, wzruszenia, tulipanów położonych na chodnikach i uśmiechu w stronę spotykanych ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura