Dziennik Gazeta Prawna zamieścił (26.07.10) doniesienie o wysiłkach legislacyjnych nad nowelizacją kodeksu wykroczeń w sprawie deptania trawników. Pod optymistycznie brzmiącym tytułem: Kodeks wykroczeń – Wypoczynek w mieście – Jeszcze tego lata poopalamy się na miejskich trawnikachdowiadujemy się, że generalnie deptanie trawników jest wykroczeniem, chyba że organ gminy zdecyduje inaczej. Gmina może postanowić, że trawnik jest dla rekreacji, czyli jego deptanie nie jest wykroczeniem. Senat zaś dorzucił, że może też nie być wykroczeniem deptanie trawników Skarbu Państwa i spółdzielni mieszkaniowych jak również innych administratorów wspomnianych trawników. I Sejm zgodził się z tak rozumianym problemem deptania….
Przeczytałam artykuł ponownie, gdy się ochłodziło, by nie poddawać się ubocznym efektom parowania mózgu w temperaturach powyżej 35 stopni C. I poczułam się szczęśliwym człowiekiem w pięknym kraju, gdzie do uregulowania pozostało zaledwie kilka spornych kwestii, a wśród nich problem „leżenia na boku” prawym lub lewym, a do tego z możliwością wyboru: pod gruszą lub na trawniku miejskim.
Notatka kończy się przełomową konkluzją: zniesienie kar za deptanie trawników ma umożliwić kontakt człowieka z przyrodą i rekreację na świeżym powietrzu, co przybliży nas do zachodnich krajów Europy, gdzie wiele osób cieszy się korzystaniem z publicznej zieleni…
Dlaczego nie cieszymy się z tego samego? Dlaczego nie siadamy swobodnie na miejskim lub spółdzielczym trawniku, by doświadczyć kontaktu z przyrodą? Obawiam się, że powody są zgoła odmienne niż przepisy kodeksu wykroczeń…Najpierw trzeba by uregulować kwestie warunków bezpiecznego siadania na trawniku czyli prawa i obowiązki obywateli posiadających psy i inne zwierzęta udomowione.
Swoją drogą, może kwestie sposobu korzystania z trawników oddelegować do uznania społeczności lokalnych, a parlamentarzystom umożliwić dłuższe wakacje, zwłaszcza gdy lato tak upalne jak tego roku?
