Dzisiaj rano Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki wyborów prezydenta Polski na podstawie danych jakie spłynęły z 94.3% lokali wyborczych z całego kraju. Można się spodziewać, że ewentualne zmiany, które mogą zaistnieć w skutek podliczenia głosów z pozostałych miejsc głosowania nie wpłyną znacząco na wynik. Z tego powodu postanowiliśmy podać za PKW wstępne wyniki.
Według tych danych zwyciężył Bronisław Komorowski uzyskując 41.22% głosów i wyprzedzając swojego głównego konkurenta Jarosława Kaczyńskiego o niespełna 5%, bowiem drugi kandydat zachęcił do głosowania na swoją osobę aż 36.74% wyborców. Oznacza to, że druga tura wyborów jest już przesądzona, ponieważ żaden z kandydatów nie uzyskał ponad 50% poparcia. W dniu 4 lipca Bronisław Komorowski zmierzy się z Jarosławem Kaczyńskim, a o werdykcie zadecydują wszyscy obywatele uprawnieni do głosowania którzy zdecydują się wziąć udział w wyborach.
Komentatorzy jednoznacznie podkreślają, że największym zwycięzcą tych wyborów jest Grzegorz Napieralski, który uzyskał 13.68% głosów. Jest to trzeci wynik w wyścigu prezydenckim. Szef Lewicy uzyskując tak wysoki wynik pokazał, że jest autentyczny liderem za którym stoi realna siła polityczna w postaci kapitału głosów wyborczych. W ten sposób potwierdził swoje przywództwo w Sojuszu a także dał silny impuls dla odbudowy tej formacji politycznej.
Według profesora Wawrzyńca Konarskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, który oceniał wczoraj w TVPInfo kampanię kandydata Lewicy, działania promocyjne Napieralskiego miały charakter pozytywistyczny. Profesor w ten sposób odniósł się do taktyki kandydata, który postawił przede wszystkim na kontakt z wyborcami nie przejmując się prześmiewczymi komentarzami dotyczącymi jego pojawiania się o bardzo wczesnych godzinach (5.00 - 6.00 rano) pod dużymi fabrykami aby zachęcać do głosowania na siebie.
Grzegorz Napieralski zgodnie jest oceniany jako najbardziej aktywny kandydat, co może dać do myślenia strategom z obszaru marketingu politycznego. Warto zauważyć, że kampanie wyborcze w Polsce przesunęły ciężar kontaktu z wyborcami na rzecz środków masowego przekazu, oraz masowych wydarzeń wiecowych. Politycy wychodzą z założenia że mają mało czasu i nie warto go tracić na spotkania indywidualne twarzą w twarz skoro można przemówić do tysięcy, albo milionów równocześnie. Jednak casus Napieralskiego, który nie wahał się chodzić od domu do domu aby zachęcać wyborców, dowodzi że nadal skuteczny jest tradycyjny sposób kontaktu z wyborcami.
Zgodnie podkreślany jest również wysoki wynik Janusza Korwina-Mikkego, który jak na razie oceniany jest przez PKW na 2,46%. Wydawać mogłoby się że jest to niewiele, ale jest to czwarty wynik wyborczy, a to oznacza że więcej osób zaufało Mikkemu niż Olechowskiemu albo Pawlakowi. Korwin-Mikke jest politykiem którego kontrowersyjne wypowiedzi i światopogląd czynią bardzo barwną postacią polskiej sceny politycznej. Równocześnie jednak postrzegany jest przez media jako nieszkodliwy dziwak, którego dobre chęci i pewna słuszność rozumowania nie przystaje jednak do obowiązujących współcześnie reguł gry. Tegoroczny wynik wyborczy może dawać nadzieję zwolennikom tego polityka na zaistnienie jego formacji Wolność i Praworządność w wyborach samorządowych a może nawet parlamentarnych.
Kandydatem z piątym wynikiem jest Waldemar Pawlak oceniany jako największa porażka wyborów. Wicepremier, minister gospodarki, wcześniej premier. Wieloletni przywódca Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz szef Ochotniczej Straży Pożarnej. Osoba o tak ogromnych zasługach, będąca aktywnym politykiem z pierwszych stron gazet zdołała zachęcić do głosowania na swoją osobę zaledwie 1,81% wyborców. Waldemar Pawlak mimo to twierdził wczoraj podczas wieczoru wyborczego, że jest zadowolony z wyniku, bowiem wybory prezydenckie nie są tym w czym specjalizuje się PSL. Może być to jednak czerwona kartka dla formacji chłopskiej, że traci kontakt z potrzebami wsi, co może się zakończyć bardzo boleśnie podczas wyborów samorządowych i parlamentarnych.
Andrzej Olechowski sam ocenił swój wynik wyborczy jako "porażkę". - Nie podołałem kampanii wyborczej - powiedział podczas spotkania ze sztabowcami komentując wstępne wyniki z wczorajszego wieczora. W jego ocenie kampania była prymitywna, ponieważ pozbawiona merytorycznej dyskusji i nastawiona całkowicie "na temat" Jarosława Kaczyńskiego. Nie zmienia to jednak faktu, że o ile kampania Napieralskiego wyniosła go z poziomu 5% do 14% o tyle w przypadku Olechowskiego doszło do zupełnie odwrotnego zjawiska. Może to sugerować znaczące błędy w kampanii i brak pomysłu na promowanie kandydata który równocześnie nie okazywał znaczącej aktywności.
Ostatni kandydat który przekroczył 1% poparcia to Andrzej Lepper, który mając wynik 1.32% nie traci dobrego humoru i twierdzi, że jego celem było przywrócenie Samoobrony do głównego nurtu polityki co jak uważa zostało osiągnięte. Pozostali dwaj kandydaci, a więc Kornel Morawiecki i Bogusław Ziętek uzyskali odpowiednio 0,13% i 0,17%, co jest wynikiem przesądzającym na chwilę obecną ich polityczną karierę.
Frekwencja była niska, ale nie odebrała niechlubnej palmy pierwszeństwa pierwszej turze z 2005 roku kiedy to wyniosła poniżej 50%. W dniu 20 czerwca 2010 roku urny wyborcze odwiedziło 54.85% (zgodnie z danymi na chwilę obecną). Najwyższa frekwencja została odnotowana w województwie mazowieckiem (61.02%), a najniższa w województwie opolskim (46.59%). Poparcie dla dwóch najważniejszych kandydatów zgodne jest z podziałem na Polskę wschodnią i zachodnią, gdzie im bardziej na wschód tym większe sympatie dla Jarosława Kaczyńskiego i na odwrót. Warto też odnotować, że województwa południowo-wschodnie zostały najbardziej dotknięte przez tegoroczną powódź.