Euro 2012 i związane z nim powstanie Stadionu Narodowego było przysłowiowym gwoździem do trumny największego rynku w europie wschodniej, jak się o nim mówiło. Odwiedzany przez setki tysięcy ludzi, przyjeżdżających tu również z całej Polski na zakupy hurtowe, był jednocześnie „świątynia” szarej strefy.
Niszczejący stadion X-lecia, został w 1989 roku wydzierżawiony przez miasto stołeczne Warszawa firmie Damis. Szybko korona stadionu i jej bezpośrednie okolice zapełniło około pięciu tysięcy handlowców. W zasadzie można tu było kupić wszystko, papierosy i alkohol bez banderoli, nielegalne oprogramowanie i broń. Miliony zarekwirowanych pirackich płyt różnego typu, dziesiątki tysięcy postępowań karno-skarbowych wobec handlowców, to rzeczywistość „Stadionu”. Jednocześnie miejsce to stało się najżywiej tętniącym punktem stolicy. To właśnie tu najbardziej widoczna była multietniczność Warszawy. Osobiście wchodząc na „stadion” czułem się jakbym opuszczał Polskę i wchodził w świat jakiegoś wschodniego targu.
Jednak skala handlu i jego charakter zaczął w końcu przeszkadzać władzą lokalnym. Po 18 latach, w 2007 roku z korony stadionu zostali usunięci handlarze. 31 lipiec 2010 jest ostatnim dniem handlu również w okolicach stadiony, który to zamieniły się w prawdziwe miasteczko handlowe, w którego „uliczkach” można było się autentycznie zgubić. Kupcy zostali zmuszeni do przeniesienie się na ulicę Marywilską lub ulicę Bakalarską w podwarszawskich Włochach.
Na naszych oczach kończy się pewien etap historii Polski. Stołeczne symbole „pierwotnej akumulacji kapitału” i zamiany kosmicznego socjalizmu na kapitalizm, czyli handlowcy spod Pałacu Kultury i Stadionu, znikają.