Bez komentarza. / Mat. Google Image S.
Bez komentarza. / Mat. Google Image S.
el.Zorro el.Zorro
157
BLOG

Kibol; w Polsce osobnik politycznej troski rządzących.

el.Zorro el.Zorro Sport Obserwuj notkę 1

Przez jeszcze jakiś czas, mistrzem Polski
w piłce nożnej może zostać każda drużyna Ekstraklasy,
ale pod warunkiem, ze będzie to ...Legia Warszawa!


                No bo tak sobie uzgodniła siemrana ferajna, która postanowiła sobie zbijać kokosy na zarządzaniu rozgrywkami najbardziej dzianych zrzeszonych w PZPN klubów, w których szatniach naprawdę bardzo trudno się porozumieć ...w języku polskim, gdyż WIĘKSZOŚĆ tak zwanej kadry meczowej języka polskiego po prostu nie praktykuje, a jeśli już, to z właściwymi dla obcokrajowca zapętleniami języka.
       W polskim futbolu dzieje się źle, a dokładniej bardzo źle się dzieje, podobnie zresztą jak w większości dyscyplinach zespołowych,
głównie tylko z tego powodu, że nikomu tam nie zależy na zwycięstwach w zawodach klasy mistrzowskiej, tam wszystkim TYLKO zależy na tym, aby jak najwięcej i w jak najkrótszym czasie zarobić!

A tu rachunki i tak zwane doświadczenie życiowe są bezlitosne,
bardziej zawodnikom opłaca się i wymaga zdecydowanie mniej wyrzeczeń, rozegrać więcej meczów na marnym poziomie, niż mniej porywających widowisk,
zwłaszcza, kiedy mają świadomość, że na stadion przychodzą głównie psychiczni dewianci, aby się w ordynarny i prymitywny sposób wyżyć, najlepiej podczas udziału w około meczowych burdach.

   Niedawno najemni kopacze, (nie mylić z mistrzami piłkarskiego fachu), występujący pod szyldem „Legia Warszawa”, dopełnili formalności i, de facto, otrzymali, bo przecież nie zdobyli w uczciwej boiskowej walce, kolejny tytuł mistrza Polski.
Trochę im napsuł krwi i stworzył realne zagrożenie, odbudowujący dawną potęgę, Górnik Zabrze, ale kilka sprawnych interwencji umoczonych w brudne układy i układziki sędziów na tyle skutecznie pokazało zbyt ambitnym Hanysom „miejsce w szeregu” aktualnej Ekstraklasy, że sprawa tytułu Mistrza Polski w sezonie 2017/18 była jasna i oczywista dla każdego zdolnego do analizy faktów, jeśli tylko miałby kaprys pochylenia się nad karykaturą rozgrywek ligowych, czyli meczami polskiej Ekstraklasy.
Początkowo zagrożeniem miał być Lech Poznań, ale „tak jakoś się porobiło”, że do gabinetu zbyt żądnego lauru mistrzowskiego prezesa „Kolejorza” zaczęli co rusz  wpadać kluczowi zawodnicy, i zaczęli tłumaczyć jak jakiemuś tępakowi, że to, że lepiej finansowo się stanie, jak „Kolejorz” nie wygra Ekstraklasy i tym samym uwolni się od skazanej na porażkę trudnej gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a zamiast tego solidnie się przygotuje do walki o mniej prestiżowe trofea w Lidze Europejskiej.
Kto wygra Ekstraklasę w sezonie 2017/18 doskonale wiedziano zanim  jeszcze rozpoczęto pierwszy mecz tych rozgrywek!
Słusznie zakładając, że w kadłubowych, profesjonalnych ligach wygrywa zwykle ten team, który dysponuje jednym z największych, o ile nie wprost największym budżetem, co z kolei przekłada się nie tylko na jakość zaplecza, 
ale, przede wszystkim, na oczekiwania udziałowców i sponsorów, więc i na ryzyko zakulisowych i pozasportowych matactw w celi zapewnienia „sukcesu”,
team Legii Warszawa jawił się już u zarania rozgrywek poza zasięgiem konkurencji!

Zespół był tak pewny sukcesu, że pozwolił sobie nawet na ekstrawagancki początek sezonu i klasyczną „wojnę na górze”, która doprowadziła do przetasowania w składzie tych, którzy z efektów gry zespołu osiągają największe pożytki. Osoba planująca pozbycie się wspólnika mogła sobie pozwolić nawet na następujący po kompromitującym występie w eliminacjach do europejskich pucharów  fatalny początek sezonu zasadniczego,
bo Regulamin Ekstraklasy tak został ustawiony, że aby sięgnąć po mistrzostwo, wystarczy fazę zasadniczą ukończyć w pierwszej połowie stawki, szykując siły na krótką fazę finałową.
   Należy więc zapytać o sprawę kardynalną, czyli o to
SKĄD Spółka Akcyjna Legia Warszawa ma tak przygniatającą przewagę na polu kapitału i budżetu nad reszta stawki?!!
Jest bowiem „oczywistą oczywistością”, że są to pieniądze i kapitały ewidentnie uszczuplające wpływy Budżetu Państwa.
A skoro klub Legia Warszawa NIE POTRAFI zaistnieć latami w europejskich rozgrywkach, mamy do czynienia z miliardami złotych utopionych w bezproduktywne społecznie i być może szemrane biznesy wąskiej grupy cwaniaków rodem z Kercelaka  i basta!

Malo tego, skoro ten quasi profesjonalny klub, kreujący się na wizytówkę Polski, regularnie zbiera łomot w europejskich rozgrywkach od zespołów stricte amatorskich
to najwyższy czas aby Państwo Polskie zrobiło gruntowny porządek, do tego stopnia, aby pan Boniek i jego ferajna z wierchuszki PZPN i Ekstraklasy S.A, zaczęli żyć na własny rachunek i topili w polskim futbolu WŁASNE, a nie pochodzące z podatkowych odpisów miliardy złotych!
    Szanowni Czytelnicy w sporcie cudów nie notuje się, bo jedynie cuda i to z dobrym zyskiem dla siebie, oferują kościoły.
Ale nawet tam cuda nie są czymś powszechnym, i aby ich dobrodziejstwa dostąpić, trzeba ostro umartwiać ciało wyczerpującą ascezą i modlitwą.
A taki styl życia mocno koliduje z powszechnie praktykowanym stylem życiem zatrudnianych w polskich klubach kopaczy, bardziej właściwym dla  celebrytów z bohemy, niż dla wyczynowego sportowca.
Formę wykuwa się na systematycznych treningach, połączonych z higienicznym trybem życia, a nie podczas imprezowania w klubach, gdzie jedynym wysiłkiem jest podnoszenie drinków, co, przyznajmy, po opróżnieniu kilku kolejek może być trudnym wyzwaniem, ewentualnie zwieńczonym nawiązaniem bliższych kontaktów, które zwykle prowadzą do utraty przez organizm sportowca kolejnej porcji cennych witamin i mikroelementów.
To prawda, że ostatnimi czasy najmimordy PZPN otrąbiają sukces, jakich ich zdaniem jest wysoka pozycja drużyny w rankingi FIFA i nawet regularne awanse do rozgrywek europejskiego i światowego championatu, ale znowu,
zachowajmy rozsądek!
Kiedy sukcesy święciła ekipa Kazimierza  Górskiego, w finałach uczestniczyło po 16 drużyn, dziś jest finalistów 2 razy więcej!
Zatem należy przyjąć, że powtórzeniem kwalifikacji z lat 70 XX wieku, jest dopiero wyjście drużyny z fazy grupowej! Z czym polska reprezentacja ma zwykle poważne problemy, bo gra zwykle wedle schematu: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor, a jeśli jakimś przypadkiem wyjdzie z grupy, zwykle odpada w pierwszej rundzie pucharowej.

    Pora na podsumowanie.
Media co rusz alarmują za specami od higieny społecznej,
iż polskie młode pokolenie prezentuje się na polu tężyzny fizycznej najgorzej w całej Unii, z najwyższym w Unii odsetkiem dzieci z otyłością!
Owszem, toksyczna żywność, jaką metodycznie  trują Polaków polscy producenci żywności zbiera swoje tragiczne żniwo,
ale totalne unikanie w placówkach szkolnych  JAKIEGOKOLWIEK wysiłku fizycznego, dramatycznie pogłębia toksyczne działania masowo modyfikowanej żywności, obecnej na każdym kroku w polskich sklepach, a zwłaszcza w ofercie placówkach żywieniowych, od garkuchni dla ubogich, po wielogwiazdkowe knajpy przy markowych hotelach.
No dobra, wyganiamy dziatwę i młodzież szkolna na szlaki aktywności fizycznej, ale, motyla noga
jak krzewić w szkołach lub uczelniach kulturę fizyczną, skoro nie ma po temu ani infrastruktury, ani kompetentnej  kadry instruktorów, o „łowcach talentów” nawet nie wspominając?
Polska choć bezmyślnie małpuje wszystkie wzorce made in USA, z prawem do niekontrolowanym dostępem do wszelkiego typu broni palnej, w tym stricte militarnej włącznie,
jakoś nie ma zamiaru wdrożyć modelu wychowania fizycznego młodego pokolenia, obowiązującego nie tylko w USA, ale również na obszarze kultury anglosaskiej i nordyckiej, gdzie  sprawność fizyczna jednostki jest traktowana równie poważnie, co znajomość języka ojczystego, a może nawet jeszcze bardziej.
Nawet w dużych polskich miastach powszechne  krzewienie kultury fizycznej wśród dzieci i młodzieży leży i woła o zmiłowanie, gdyż uprawianie sportu wiąże się z ryzykiem kontuzji, a dyrekcje szkół bardziej obawiają się prokuratorskiego dochodzenia, będącego skutkiem byle siniaka na ciele wychowanka, niż inwazji dilerów prochów!
Zatem definitywnie wymarły zawody międzyszkolne, a te, które pozostały, są dziś w Polsce równie incydentalne, niczym spacerujący sobie dinozaur po jakimś rezerwacie.
Doszło nawet do sytuacji w której ostańce kuźni kadr dla sportów wyczynowych, takie jak Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Zakopanym, której absolwentami są, między innymi, Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch, stoją dziś na krawędzi likwidacji.
Bo kasa, zamiast na rozwój kultury fizycznej, idzie na działaczy i patałachów kopiących za niebotyczne w stosunku do umiejętności i prezentowanego poziomu sportowego, gaże,
aby ferajna kiboli miała powody do wzniecania zadym, a nieudolni i niekompetentni politykierzy made in Solidarność mogli w tak prostacki sposób kupować sobie głosy troglodytów, oderwanych od grilla i wyczynowego „walenia browara”.

Co do okazania było. Amen
Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport