Wszędzie słychać narzekania na organizatorów inscenizacji pod Grunwaldem. A to, że gorąco, a to że dróg wyjazdowych za mało, a to prysznicy nie ma itd, itd, itd.
Tymczasem rzut oka na mapę uświadamia, że nie jest to okolica przygotowana na nadciągnięcie dużej liczby osób, które nie chcą wzorować się na średniowiecznych armiach i ciągną bez własnego taboru. Nikt chyba nie sądził, że na tą jedną okazję borykająca się z bezrobociem gmina zrobi w okolicach bitewnego pola porządne drogi czy podciągnie w szczere pole wodociąg.
Najgorszy w tym wszystkim jest stosunek tzw. władz do rekonstruktorów. Ci ostatni nie tylko wkładają w ten specyficzny "sport", jakim jest odtwórstwo historyczne mnóstwo pieniędzy (jeśli ktoś mi nie wierzy niech spróbuje zamówić np. dobre XVII-wieczne buty). Wkładają w to mnóstwo pasji, czasu i poświęcenia. Poszukajcie dobrych wykrojów historycznego stroju, zastanówcie się np. czy i jak jedzono w okresie Potopu (akurat ten temat jest mi historycznie bliższy) i dlaczego nie znano wtedy widelców, poszukajcie wszelkich danych o zachowaniu i obyczaju itd. Zobaczycie ile czasu wam to zajmie. Nie wspomnę o takich detalach jak poszerzająca się wiedza i puchnąca biblioteka:)
Tymczasem o zachowaniu naszych tzw. VIPów na ostatnim Grunwaldzie można poczytać w wywiadzie z Jackiem Szymańskim. Dla Pań i Panów z rozmaitych ministerst ludzie, którzy są świetną, żywą lekcją historii i kultury to tylko gromada mniej lub bardziej pieprzniętych dziwaków, do których nawet nie warto podejść. Im wyżej, tym gorzej. Wiem, bo sam organizuję podobną imprezę w niedużym, acz urokliwym miasteczku. Władze lokalne zapewniają nam wszechstronną pomoc i świetnie się bawią razem z nami. A wyżej..., szkoda slów. Dość wspomnieć, że obecny na niej jeden z prominentnych polityków i członek obecnego rządu fotografował się głównie z Niemcami.
A rozgoryczonym rekonstruktorom Grunwaldu pozostaje jedynie wytknąć, że niepotrzebnie się dziwią. "Wiodący Organ Prasowy" (daruj Brixenie) wytknął im jasno kim są - awangardą wstrętnego PiSu! Tak, mili Państwo, przebieramy się w zbroje, żupany czy mundury, bo miły nam Jarosław i jego krwiożercze rządy. Dlatego obecny prezydent-elekt, hrabia Komorowski może śmiało olewać ludzi, którzy chcieli pokazać coś fajnego na wielką rocznicę. W końcu deklarowane w kampanii wyborczej przywiązanie do tradycji to jedno, a niechęć (całkiem zrozumiała) do ubranych w zbroje politycznych wrogów to drugie. Niech się cieszą, że nie kazał BORowi strzelać:)