maciej.rogala maciej.rogala
161
BLOG

Czy Polacy są w ogóle skłonni oszczędzać?

maciej.rogala maciej.rogala Gospodarka Obserwuj notkę 0

Wielu specjalistów i ekspertów narzeka, że Polacy nie oszczędzają. A to nieprawda.

Liczby są jednoznaczne: nasza skłonność do oszczędzania jest dzisiaj większa niż kiedykolwiek w przeszłości. I cały czas rośnie. Z jakiego powodu?  Ze względu na działanie najsilniejszego motywatora jakim jest strach i obawa: strach przed tym co może wydarzyć się jutro. To oczywiście pokłosie kryzysu.  

Rynek oszczędności jest chyba największym beneficjentem kryzysu, bo w ostatnich 5 latach rósł w tempie dwucyfrowym. Teraz to blisko 900 mld złotych (bez OFE), z czego 550 mld zdeponowano w bankach. Dla przykładu, 10 lat temu mieliśmy ponad 300 mld oszczędności (bez OFE). Nie wiemy jakie kwoty zostały ulokowane  w nieruchomościach, w metalach szlachetnych, czy dziełach sztuki - zapewne nie mniej niż 100 mld. W ciągu 10 lat nasze oszczędności wzrosły więc o ponad 300%. I jest spora szansa na to, aby w 2024 roku kwota odłożonych pieniędzy przekroczyła 3 biliony złotych. 

 
A co z kwotą oszczędności przeznaczonych na cele emerytalne? 
Aktywa zgromadzone w IKE, IKZE i PPE wynoszą około 15 mld, czyli odpowiadają 1,5% oszczędności Polaków. 
 
Czy to znaczy, że nie oszczędzamy na emeryturę?
Wręcz przeciwnie, oszczędzamy coraz więcej, bo mamy coraz więcej obaw także jeśli chodzi o naszą przyszłość na emeryturze. Początek zmian w naszej świadomości przyśpieszył w 2011 roku, gdy - w czasie największej oglądalności - odbyła się w TVP 1 debata między ministrem  Rostowskim a profesorem Balcerowiczem. Tak naprawdę do czasu tamtej debaty wszyscy w Polsce żyliśmy w błogiej nieświadomości tego jakie będą rzeczywiste skutki reformy przeprowadzonej w 1999 roku. Dopiero w 2011 roku - dwanaście lat po wprowadzeniu zmian - Polacy usłyszeli rzetelne kalkulacje przygotowane przez ekspertów rządowych, z których wynikało, że emerytura wypłacana według nowych zasad wyniesie zaledwie 35%, a w przypadku kobiet - bez podniesienia wieku - 1/4 ostatniej pensji. To mogło zszokować Polaków i zapewne zszokowało.  
Polacy oszczędzają głównie na tzw. czarną godzinę. Przysłowiową czarną godziną, może być: utrata pracy, poważna choroba wymagająca poniesienia dużych wydatków finansowych, śmierć żywiciela rodziny i... dożycie do emerytury - gdy będę zmuszony do obniżenia poziomu życia aż o 2/3. Tak czy owak każdego z nas spotka jedna z czterech postaci "czarnej godziny".  Na szczęście w 80-90% przypadków będzie nią dożycie do emerytury. 
Jestem przekonany, że wzrost skłonności do oszczędzania na emeryturę (w tym na czarną godzinę) cały czas trwa, a nawet przyśpieszył. Oczywiście zawsze można planować działania, które przyspieszą ten proces, jak ogólnospołeczne kampanie edukacyjne.  Ale to powinno być po stronie rządu i takich instytucji jak KNF, bo one będą o wiele bardziej wiarygodne w swoim przekazie.  Przedstawiciele branży zawsze będą posądzani o to, że za taką kampanią edukacyjną kryją się wysokie prowizje. 
 
Na czym polega więc problem?
Na tym, że osoby które podejmują decyzję o samodzielnym gromadzeniu środków na emeryturę nie wybierają najbardziej efektywnych sposobów.  Przeprowadzone w 2010 roku badania dotyczące wybieranych form oszczędzania na dodatkową emeryturę pokazują, że najczęściej jest to: konto osobiste (31%), polisa ubezpieczeniowa (28%), fundusz inwestycyjny (23%), depozyt bankowy (21%), konto oszczędnościowe (18%). Jedynie 15% (!) deklarowało, że oszczędza na IKE, a jeszcze mniej w formie PPE - bo tylko 4%. 
Jak struktura emerytalnych lokat wygląda obecnie? Obawiam się, że jeszcze gorzej niż 4 lata temu, pomimo wprowadzenia IKZE - produktu oferującego najwięcej korzyści i zachęt podatkowych. 
 
Dlaczego tak się dzieje? 
Z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że część instytucji nie wykazuje wystarczającego zainteresowania oferowaniem IKE i IKZE dla swoich klientów.  Innym powodem jest brak wiedzy na temat zasad tych produktów, nie tylko ze strony klientów, ale nawet przedstawicieli instytucji finansowych. Po ostatnich zmianach w IKZE, czyli zwiększeniu limitu wpłat dającego prawo do odpisu podatkowego i wprowadzenie jednakowej kwoty dla wszystkich - na poziomie 120% średniej płacy (w 2014 4495 zł i 20 gr.), przy braku podatku Belki i ryczałtowym podatku przy wypłacie na poziomie 10% - jest to jednoznacznie najkorzystniejsza forma indywidualnego odkładania pieniędzy na emeryturę. Niestety nadal panuje przekonanie, że te zachęty są zbyt małe - w mojej opinii bardzo subiektywne. 
 
Obserwujemy też negatywny wpływ ostatnich zmian w systemie obowiązkowych na naszą opinię o III filarze, do którego zaliczamy IKE, IKZE i PPE. I to podwójny. 
Po pierwsze podczas wprowadzania zmian mających na celu ograniczenie roli OFE, trwała agresywna nagonka na fundusze emerytalne: że są drogie, że to spekulacje giełdowe, które nie są dobrym rozwiązaniem na emeryturę, bo zbyt ryzykownym. To na pewno nie stwarza przyjaznej atmosfery do tego, żeby Polacy bez oporów wpłacali swoje dobrowolne oszczędności do funduszy akcyjnych, które dają realną szansę na oczekiwany dodatek do emerytury. 
Po drugie, dla osoby mającej niewielkie pojęcie o produktach finansowych, o drugim i o trzecim filarze, czyli dla 90% osób podejmujących decyzje o wyborze sposobu oszczędzania na emeryturę, różnice między II a III filarem są niewielkie. Przy takiej opinii, bardzo łatwo wyciągnąć wniosek: skoro politycy sięgnęli po moje pieniądze zgromadzone w II filarze, to równie dobrze w przyszłości mogą wyciągnąć ręce także po oszczędności zgromadzone w IKE i IKZE. 
 
Oczywiście taki wniosek jest zupełnie błędny, bo nie istnieje odrębna kategoria dobrowolnych oszczędności jako III filar. W żadnych przepisach dotyczących zasad funkcjonowania IKE i IKZE nie pojawia się takie określenie. To pojęcie umowne, wskazujące na formy, w których oszczędzający otrzymuje zachęty i ulgi podatkowe. Większość z nas myśli, że IKE i IKZE to zupełnie odrębne produkty finansowe, coś dodatkowego w stosunku do depozytu bankowego, do funduszu inwestycyjnego, do polisy ubezpieczeniowej. A tak oczywiście nie jest. To jedynie "opakowanie" z przywilejami podatkowymi nałożone na istniejące, dobrze znane nam produkty. 
Jeżeli naszą ulubioną formą oszczędzania jest depozyt bankowy, to o wiele korzystniej gromadzić oszczędności na emeryturę w formie depozytu opakowanego w IKE, a najlepiej w IKZE, bo po prostu będziemy mieli więcej pieniędzy na emeryturze przy tym samym oprocentowaniu depozytu dzięki mniejszej daninie dla fiskusa. Jeżeli gromadzimy oszczędności w wybranych funduszach inwestycyjnych, to o wiele korzystniejsze będzie opakowanie tych funduszy w IKZE i IKE, bo także zyskamy więcej.
 
Powinniśmy wiedzieć, wbrew naszym obawom, że nie jest możliwe sięgnięcie po nasze pieniądze opakowane w IKE lub IKZE bez sięgnięcia po wszystkie dobrowolne oszczędności Polaków. Mogą zostać jedynie cofnięte ulgi podatkowe, ale to byłoby zupełnie nieracjonalne zachowanie, ze względu na drastyczne przyszłe obniżenie świadczeń wypłacanych przez państwo z ZUS. Dlatego bardziej prawdopodobne są dalsze zmiany w przepisach, tym razem dotyczących grupowych form gromadzenia oszczędności (PPE), których możemy spodziewać się dopiero w 2016 roku - według ostatnich deklaracji przedstawicieli Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
 
Maciej Rogala
 
wpis pochodzi ze strony www.unionklub.pl
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka