maciej.rogala maciej.rogala
5347
BLOG

Zniesienie limitu składek na ZUS. Kto zyska, a kto straci?

maciej.rogala maciej.rogala ZUS Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Zniesienie limitu 30-krotności składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe jest najdziwniejszym pomysłem ekipy rządzącej, ponieważ jest niespójny z ochroną interesu grup najmniej zarabiających i troski o stan finansów publicznych.

Ci, co rzekomo mają stracić będą największymi beneficjentami 

W komentarzach do pomysłu często możemy znaleźć opinie, że obecna władza sięga po pieniądze najlepiej zarabiających. W rzeczywistości to pracownicy o najwyższych dochodach poprzez objęcie ich całych zarobków składką na ubezpieczenie emerytalne skorzystają na tej zmianie najwięcej. 

Po pierwsze dlatego, że ich pracodawcy będą wnosić dodatkowe kwoty składek na konto i subkonto w ZUS – tym większe im bardziej przekraczają obowiązujący limit. 

Jeżeli potraktujemy konto w ZUS jako plan emerytalny to państwo oferuje nam niezwykle atrakcyjny sposób pomnażania (waloryzacji) składek: bez względu na sytuację rynkową w żadnym roku kalendarzowym waloryzacja nie może być niższa od stopy inflacji, a przy sprzyjających warunkach wzrost przyszłych zobowiązań jest bardzo wysoki.

"Stopa zwrotu" na koncie w ZUS zależy od wzrostu przypisu składek od wszystkich osób objętych obowiązkiem ubezpieczenia emerytalnego.

Zobowiązania, z których w przyszłości ZUS będzie musiał się wywiązać rosną w wyjątkowo szybkim tempie. W ubiegłym roku stopa waloryzacji składek na koncie w ZUS wyniosła aż 9,2%. W roku 2016 i 2017 było to odpowiednio: 6,37% i 8,68%. W 2019 roku będzie zbliżona do 10%.


Jeżeli zostanie zniesiony limit to stopa waloryzacji będzie jeszcze wyższa! 


Jaka instytucja finansowa oferująca na zasadach komercyjnych plany i konta emerytalne zaoferuje tak atrakcyjny sposób zabezpieczenia środków na okres emerytury? Żadna - pod względem gwarancji i wysokości stóp zwrotu (waloryzacji przyszłych zobowiązań). 

Drugim powodem są lepsze warunki oferowania emerytury przez ZUS dla osób, które żyją dłużej niż przeciętny Polak. ZUS nie może stosować tzw. selekcji negatywnej przy przeliczaniu zapisanego na obu kontach kapitału: jest on dzielony przez średnie dalsze trwanie życia całej populacji Polaków w wieku przejścia danej osoby na emeryturę. Ponieważ średnie dalsze trwanie życia osób lepiej zarabiających i lepiej wykształconych jest dłuższe niż ogółu Polaków w konsekwencji tego ZUS wypłaci tym osobom proporcjonalnie większe środki finansowe.


Żaden komercyjny zakład ubezpieczeń nie zaoferuje tak wysokiej dożywotniej kwoty renty, jaką oferuje ZUS: za kwotę odpowiadającą sumie zwaloryzowanych składek na koncie i subkoncie. 


W związku z tym, nieporozumieniem jest mówienie o tym, że najlepiej zarabiający pracownicy poniosą największy koszt przedstawionej propozycji. Co prawda otrzymają mniej w postaci wynagrodzenia netto, ale dodatkowo poniesiony koszt to w głównej mierze składka przekazana na konto i subkonto w ZUS, która zostanie dofinansowana taką samą składką po stronie pracodawcy. 

Gdybyśmy wzięli pod uwagę ostatnich kilka lat i gdyby limit 30-krotności zniesiono już w 2016 roku, to najlepiej zarabiający pracownicy do każdego odłożonego tysiąca złotych z własnego wynagrodzenia otrzymaliby drugi tysiąc od pracodawcy, a skumulowana stopa waloryzacji od tej podwojonej kwoty w okresie 3 lat wyniosłaby ponad 26%. Przy spodziewanej waloryzacji na poziomie 9-10% w 2019 roku skumulowana "stopa zwrotu" w okresie 4 lat zbliżyłaby się do 40%.

Co by było gdyby... te osoby płaciły składki emerytalne od 1999 roku?

Prawdopodobnie skala zjawiska "NABITYCH W POLISY", czyli 50 miliardów utopionych w produktach, które nabijały kasę ubezpieczycielom, a także pośrednikom, którzy kreowali się jako osobisty (wyjątkowy) doradca finansowy, byłaby dużo niższa, a emerytury wypłacane przez ZUS już dzisiaj w kwocie przekraczającej 20 tysięcy kłuły by w oczy dzisiejszych emerytów.

Kto jeszcze zyska na tej propozycji? 

Osoby, które mają konta i subkonta w ZUS, czyli pracownicy, którzy jeszcze nie przeszli na emeryturę. Dodatkowe miliardy, jakie będą co roku wpływać na konto w ZUS tych osób, zwiększą proporcjonalnie stopę waloryzacji składek wszystkich pracowników i każdego roku będą oni na tym korzystać na zasadzie procentu składanego, a w przyszłości w postaci wyższego świadczenia z ZUS. 

Kto na tym straci? 

Nie tylko pracodawcy. Straci na tym przede wszystkim budżet państwa. Dlaczego? Ponieważ dodatkowe składki zapisane na kontach najlepiej zarabiających są de facto pożyczką od tych osób zaciągniętą na bardzo wysoki procent wobec wszystkich pracowników: w aktualnych warunkach rząd może emitować obligacje przy stopie oprocentowania aż 3-4 razy niższej od stopy waloryzacji składek w ZUS. Jeżeli uwzględnimy, że pożyczka będzie zaciągnięta na okres kilkudziesięciu lat, oznacza to dodatkowe miliardy wydane w przyszłości przez Skarb Państwa. 

Oczywiście trzeba wspomnieć, że pożyczka zaciągnięta w formie składki przekazanej na konto w ZUS nie jest dziedziczona (zobowiązania na subkoncie przechodzą na spadkobierców). Jednak biorąc pod uwagę to, że osoby najlepiej zarabiające żyją na ogół dłużej niż wynosi przeciętna długość życia, prawdopodobieństwo, że Skarb Państwa nie będzie musiał spłacić tej pożyczki jest mniejsze, niż w przypadku pozostałych grup pracowników.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka