Trudno mi to pisać, ale Galopujący Major najwyraźniej pozazdrościł mecenasowi Rogowskiemu wysmażając pasztet, który w najlepszym wypadku można określić mianem efektu upośledzonej percepcji. GM jako początkująca papużka wziął na widelec tekst Rafała Ziemkiewicza punktujący nieuczciwość Michnika by metodą prawniczych sztuczek wykręcić kota ogonem i zepchnąć istotę sprawy na margines.
Co Ziemkiewiczowi zarzuca papużka? Kłamstwo (konkretnie łgarstwo). Galopujący Major zarzuca redaktorowi Rzeczypospolitej, iż twierdzi, że dio Bikont-Szczęsna “rzuciły potwarz , że Herbert był agentem”.Cóż. Posiłkując się prawniczym bełkotem “należy z pełną powagą stwierdzić”, że w/w redaktor niczego takiego nie napisał natomiast to co sobie ktoś dośpiewał to insza inszość.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. To czego dotyczy tekst Ziemkiewicza jest wielce istotne i chociażby z tego powodu GM należą się brawa za zwrócenie uwagi na problem. Rzecz dotyczy ostatnich lat. Pewnej dwutorowej działalności Michnika i jego stada w stosunku do ś.p. Zbigniewa Herberta. Działalności, przy której z jednej strony redaktor Wyborczej do spółki ze swoimi cynglami zrobił wiele żeby wytworzyc wokół poety atmosferę brzydko pachnących wątpliwości (vide wywiady z Herlingiem-Grudzińskim i wdową). Z drugiej, przy każdej okazji starał się skąpać w odbitym blasku jego sławy i talentu uczestnicząc w uroczystych laudacjach i odczytach poświęconych zmarłemu. Czas pokazał, że wszystko to czynił jedynie po to żeby zrobić sobie z nieboszczyka wygodną pałkę do okładania przeciwników lustracji, co bardzo trafnie spuentował redaktor Rzepy nazywając omawiany proceder bezczelnością.
W swoim tekście Ziemkiewicz wspomniał o wywiadzie przeprowadzonym przez ludzi z GW, który narobił Herbertowi smrodu. Wywiadu, który był majstersztykiem manipulatorskiego łajdactwa (chwała Majorowi za to, że przytoczył słowa zniesmaczonego Herlinga-Grudzińskiego po rozmowie z cynglami). Nie pisze natomiast(być może z braku miejsca) o tym, że szarganie zwłok Herberta przez Michnikowych cyngli odbywało się z dużo większym rozmachem przy okazji wywiadów z wdową po nieżyjącym poecie, gdzie po chamsku starano się zrobic z niego świra. Nie wspomina także o tym(być może przez grzeczność ;)), że Herbert w swoim końcowym okresie życia gardził Michnikiem uważając go za oszusta i manipulatora.
I tutaj drobna dygresja i pytanie dla szanownego Galopującego Majora. Jeżeli GM tak bardzo zależy na prawdzie, iż zarzuca Ziemkiewiczowi kłamstwa to dlaczego ignoruje Michnika, który wygłasza bliźniaczo podobne twierdzenie? Dlaczego prawnik z wykształcenia nie zauważa łgarstw w cytowanym przez siebie tekście? Dlaczego nie oburza się z powodu kłamstwa iż w Polsce “jest przyzwolenie na tezy, że agentem był Zbigniew Herbert”? Przecież gdyby się przyjżeć temu twierdzeniu należałoby zapytać: Kto rozgłasza takie tezy? Gdzie to przyzwolenie występuje? W IPN? Na Nowogrodzkiej? W Raciborzu Miedonii? O ile pamiętam to nawet pamiętny tekst z Wprost nie oskarżał Herberta bezpośrednio o agenturalnośc.
Nie piszę bynajmniej żeby bronic Ziemkiewicza (facet potrafi obronic się sam) czy innych ludzi, na których pałkarze lubią sobie potrenować. To co jest dla mnie istotne to fakt, że bardzo często w przestrzeni publicznej pojawiają się spory o pietruszkę przybierające formy poważnych tekstów analitycznych. Bo jak można nazwać dzieło, w którym delikwent kładzie na szale cały swój analityczno-oratorski kunszt i opisuje wyłącznie połowę obrazka, pomijając całkowicie problem genezy smrodu jaki pracowicie roztaczały cyngle Michnika wokół Herberta? Jak można nazwać tekst, który skupia się na drugorzędnym i być może niefortunnym określeniu a nie wspomina o manipulacjach i kłamstwach strony “jedynie słusznej”?
Można śledzic ze szkłem powiększającym teksty “prawicowych” czy “lewicowych” publicystów i podnosic spektakularny wrzask z powodu skrótów myślowych, niegramatycznych przecinków lub sformułowań, “które się kojarzą…”(baa… można z tym nawet iśc do sądu). Jeżeli się jednak poprzestaje tylko i wyłącznie na tym, zapominając o genezie problemu to dyskusja w naturalny sposób grzeźnie i się wykoleja. I kto wie. Byc może o to właśnie chodzi ludziom, którzy bezowocne ple-ple-ple-ple podnoszą do rangi powagi.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka