Kierowca zatrzymał samochód mnąc w ustach siarczyste przekleństwo. "To już trzeci raz w tym miesiącu..." zdążył pomyśleć, kiedy przy jego oknie pojawił się policjant.
- Dzień dobry. Sierżant Kazimierz Kuś. Dokumenty wozu i prawo jazdy proszę.
Trzymając rękę na kierownicy podał funkcjonariuszowi blankiety. Przez chwilę zastanawiał się jak zacząć. Były dwie ograne metody na "zmiękczenie" gliniarza. Pierwsza polegała na przedstawieniu się jako ofiary nieudanego małżeństwa, druga na... Spojrzał uważnie na twarz stróża porządku i widoczne na pierwszy rzut oka rysy zdradzające sentyment do dawnych czasów. Tak. Chyba będzie trzeba wypróbować tą drugą.
- No to co? Wie za co zatrzymaliśmy? - zapytał bezosobowo sierżant.
- Eee... no tak, domyślam się - odpowiedział.
- No... Co się stało? Świateł nie widział?
- Eee... wie Pan. Trochę w...rwiony byłem. Jadę sobie spokojnie, kiedy w radiu puścili tego cholernego Kaczora. Myślałem, że mnie z miejsca trafi. A potem... no wiesz Pan...
Wąsata twarz gliniarza aż pokraśniała z zachwytu. "Mam go!" - pomyślał kierowca.
- Taa... Mnie też gościu działa na nerwy. Pan widział jak potraktowali tego doktora?
- No właśnie...
- I w zasadzie facet nic nie zrobił. Jakieś koniaki mu znaleźli... Nigdy nie brałem od kierowców. Albo wlepiam mandaty, albo pouczę i puszczam...
- Eee... No co Pan, Panie Kaziu...
- Taki już jestem... Ale jak patrzę na to co dzisiaj się dzieje, to wisz Pan, coś we mnie wzbiera żeby wziąć. Na złość tym s...rwysynom. Tak w ramach protestu... Dobra. Za przejechanie na czerwonym powinienem Panu sieknąć 6 punktów i walnąć mandat za pińcet. Ale, żeś Pan swojak to... przymknę oko i puszczę za czysta...
- Eee...
* * *
Zenek ostrożnie uniósł powieki. Za oknem dudnił łoskot gruchających gołębi przemieszany z tętentem cwałujących kotów. Powoli i delikatnie, tak żeby nie podrażnić wydelikaconego alkoholem systemu nerwowego, zwlókł się z łóżka i podreptał do kuchni. Spojrzał apatycznie na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Po chwili wewnętrznej walki sięgnął po słuchawkę telefonu i wykręcił numer swojego pracodawcy.
- ...alo, szefie?
- Halo?! To ty Zenek? Co się stało? Co tak cicho mówisz?
- ...ory jestem, szefie. Jakaś wredna grypa mnie dopadła.
- Grypa Cię dopadła? O tej porze roku? A gdzie Cię dopadła?
- Wczoraj szefie. Pewnie na defiladzie coś złapałem.
- Na defiladzie? To może Kaczyński Cię czymś poczęstował, co? W sumie nie dziwne żeś się rozchorował. Ha, ha, ha...
- Noo... Hy, hy, hy...
- No dobra. To wszystko tłumaczy. Kuruj się w takim razie...
- Dzięki szefie...
- Acha. W związku z tym, że jesteś zatrudniony na jedną czwartą etatu to znajdziemy Ci jakiś dyżur w sobotę o dwudziestej. OK?
- Eee...
- No to na razie.
* * *
- (Radio) "...Po trwających kilka miesięcy przygotowaniach Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN wystąpiła do Prokuratury Krajowej z formalnym wnioskiem o zabezpieczenie dla celów procesowych Archiwum Zakonu Krzyżackiego..."
- Patrz, Pan. ...rwy Kaczyńskie chcą Krzyziaków lustrować. @%;?^/*&% !!!
- Noo... A to ...rwy. %*&%$%$/\? !!!
- (Radio) "...Dokumenty zostały zrabowane przez Niemców w czasie ostatniej wojny z Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie..."
- @*%\&L"/!?\!&$% !!!
- %*&%$%$/\? !!!
* * *
„(...) Dobrze wiecie, co jest w tej chwili w Polsce! (...) Proszę was, jeśli chcemy zmienić to, co dzisiaj w Polsce się dzieje... Jeśli chcecie pomóc Platformie... (...) To poprzyjcie, proszę was o to, Platformę, bo to jest szansa naprawdę na dobrą zmianę w Polsce. Na to żeby ludzie naprawdę żyli lepiej w Polsce. I to jest prawdziwa szansa... prawdziwa szansa na to żeby powstała władza, która myśli o każdym człowieku. Ja wierzę w to, że młodzi muszą nadać taki... taką dynamiczną zmianę, bo to jest... to jest kluczowe dzisiaj. Ale zwycięstwo Platformy jest jedyną szansą na to i chcę wam powiedzieć... o każdym człowieku będziemy pamiętali. Bo wiecie, dlaczego? Bo Polacy naprawdę na to zasługują... Naprawdę Polacy na to zasługują (...)" *
„Mircza Biesłan zrobił pauzę i włączyły się trąby orkiestry - chociaż nie było ich słychać, o sile dęcia świadczyły poczerwieniałe z wysiłku twarze trębaczy. Spojrzałem w ciemność za oknem i pomyślałem - cóż, requiem jak requiem, nie gorsze niż inne..." **
* * *
EPILOG
Herr Siebenkittel wolnym krokiem zszedł do sutereny, gdzie pracował jego polski personel. Po przywitaniu się z sekretarką Danusią skierował swoje kroki do działu noszącego dumną nazwę "laboratorium". "Laborant" Kiełbasko czytał gazetę. Na widok pryncypała błyskawicznie się wyprężył i bezwiednie stuknął obcasami o podłogę.
- Witam Pana, Panie Prezesie - jego twarz przyjęła wyraz proszalno-przepraszający - Właśnie rozmyślałem nad kolejną recepturką, kiedy wpadła mi w rękę gazetka. Wie Pan - perorował rozwijając szybkość wypluwania słów - to coś niesamowitego co wyprawiają ci polscy kaczyści. Jest mi autentycznie wstyd i...
- Herr Kiełbasko - przerwał zimnym tonem Siebenkittel - Pozwoli Pan, że przypomnę o głównym powodzie Pana pobytu w mojej firmie. Pańskim zadaniem jest przygotowanie receptur nawozów na bazie torfu i oryginalnej, niemieckiej gnojowicy na rynek Europy Centralnej. Rozumiem, że całe to gówno, jakim jest wasza polityka może być dla Pana nieustającym źródłem inspiracji, niemniej pragnę przypomnieć, że jest Pan tutaj po to by pracować! Rozumiesz Pan? PRA-CO-WAĆ!!! Więc bierz Pan dupę w troki i do roboty!!! Nie chcę więcej słyszeć o żadnym Katzynzkym!!! Czy wyrażam się jasno?!?
Pozdrawiam
* Donald Tusk, kiedyśtam w 2007 roku
** W. Pielewin „Empire V", fragment
Inne tematy w dziale Polityka