Obecna Polska, którą spokojnie można nazwac Republiką Kolesiów, jest krajem wyjątkowym. Z jednej strony mamy bogatą tradycję, wspomnienia niezaprzeczalnej wielkości i chwały, z drugiej wiecznie dołujący syf, niemoc i system negatywnej selekcji odziedziczony po komunistycznym PRL. Wbrew pozorom nie jest łatwo wyżej wymienione fakty starannie przeanalizowac, przyswoic i w konsekwencji pogodzic. Na tych, którzy próbują tego dokonac czycha wiele przykrych niespodzianek pod postacią środowiskowego ostracyzmu, bezinteresownego chamstwa czy wręcz otwartej i śmiertelnie poważnie deklarowanej wrogości.
Ostatnio przekonał się o tym jeden z bardziej obiecujących naukowców z Uniwersytetu Śląskiego - Doktor Marek Migalski. Człowiek o bogatym dorobku naukowym i intelektualnym. Postac nietuzinkowa. Zdolna do zachowań non-konformistycznych i niezależnych. Gdyby tylko zdecydował się na zmianę kraju zamieszkania mógłby bez przeszkód wykładac, a i byc może zarządzac, najlepszymi universytetami krajów zachodnich. To co tego człowieka spotkało na jego macierzystej uczelnii można śmiało zaliczyc do standartów panujących w naszym kraju. Standartów świadczących (niestety) o skarleniu i prowincjonaliźmie polskiego życia publicznego.
Co zrobił Dr.Migalski? Popełnił słowozbrodnię. Odważył się skrytykowac swojego starszego kolegę - profesora Iwanka - za zachowania dalekie od uczciwości. Postac mierną (zero publikacji od czasów habilitacji), wyzbytą moralnej przyzwoitości (wypowiadając się przeciwko lustracji zataił, że sam był konfidentem SB) i mściwą (uniemożliwił habilitację Migalskiemu). Można powiedziec, że mamy do czynienia z idealną egzemplifikacją selekcji negatywnej, gdzie reguły gry stoją po stronie nie tego który jest bardziej pracowity, mądrzejszy i uczciwszy, ale tego który jest leniwy, głupszy i podlejszy. Typowy przykład polskiego piekła. Nic dodac, nic ując.
Nie wiem na co Dr. Migalski czeka. Będąc na jego miejscu już dawno skorzystałbym z możliwości jakie daje wolny wybór i wyjazd na jedną z zagranicznych uczelnii. Polskiej rzeczywisości można się równie dobrze, a nawet lepiej przypatrywac z oddali. Mając do dyspozycji dużo lepsze warunki pracy i skalę porównawczą w postaci realiów kraju odrobinę bardziej cywilizowanego.
Pozdrawiam
PS: Kulisy i pełny opis perypetii śląskiego politologa można znaleźc w internetowym wydaniu Rzepy w tekście pod wiele znaczącym tytułem "Migalski – persona non grata na uczelniach".
Inne tematy w dziale Polityka