Lech Kaczyński po raz kolejny jest pod pręgierzem mediów. Tym razem opublikował artykuł w amerykańskiej gazecie, która przekręciła jego nazwisko i przedstawiła jako “dziecięcego aktora”. Jest oczywiste, że tego typu gafa idzie na jego konto. Bądź co bądź niczego nie musiał publikować. Mógł siedzieć cicho korzystając ze wspaniałomyślnej rady jaką swego czasu ogłosił pewien francuski prezydent. Gdyby się co najwyżej upił jak Kwaśniewski… to może mógłby liczyc na kilkumiesięczną dyspensę. Skoro jednak zachciało mu się pisać – niech ma za swoje.
Tymczasem Jego Ekscelencja Radek Sikorski zapowiada kary dyscyplinarne dla pracowników służb dyplomatycznych, którzy dopuścili do wizerunkowego uszczerbku Prezydenta (dopuścili? Który to już raz panie Ministrze?). Rzecz jest o tyle ciekawa, że w wypowiedziach medialnych Sikorskiego nie pojawiają się żadne informacje o konkretnych osobach z MSZ. Padają natomiast nazwiska prezydenckich ministrów. Jak nie trudno się domyślić – w niezbyt pochlebnym kontekście.
"Prezydenccy ministrowie Michał Kamiński czy Mariusz Handzlik wielokrotnie bywali w USA, nie wierzę, by nie wiedzieli, co to za gazeta"- deklaruje Sikorski. Patrzy przy tym niewinnym wzrokiem dziecka robiąc charakterystyczne dla siebie usta w ciup.
Można by zapytać: Co się naglę stało, że Sikorski zapałał medialną troską o wizerunek Lecha Kaczyńskiego? Czy aby nie mamy do czynienia z powtórką sytuacji, kiedy to JE Radek publicznie deklarował “szacunek dla Prezydenta nie do prześcignięcia” tylko po to by kilka dni później zwyzywać go od chamów? Biorąc pod uwagę dotychczasową działalnośc ministra, na wieśc o kolejnej wpadce “moralnego karła” JE powinien skakać z radości do sufitu. A może chodzi jedynie o nadanie dodatkowego rozgłosu czemuś co stanowi dla Kaczyńskiego obciążenie i uderza w jego otoczenie? Jeżeli tak to działałania Sikorskiego mają charakter dwuznaczny, a to w żadnym wypadku nie pozwala mówic o nim jak o profesjonaliście.
Nie chcę przesądzać, ale jeżeli w sprawę byli zamieszani urzędnicy MSZ to niewykluczne, że mamy do czynie z czymś co obrazowo można określić mianem “wsadzenia na lewe sanki”. Warto zapytac jaka była rola podwładnych Sikorskiego i kto doradzał Kancelarii Prezydenta przy wyborze gazety? To nie jest nie do wyobrażenia. Jeżeli Sikorski był w stanie zaangażowac się w awanturę z “przeciekami” ze spotkania w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu Pałacu Prezydenckiego czy słynną wojnę o samolot do Brukseli to dlaczego nagle miałby się przestac rozwijac? Czemu miałby nagle zaprzestac realizowania hasło “dorżniemy watahy”, którego sam jest autorem?
Zbliża się termin rozstrzygnięcia nieformalnego konkursu na stanowisko szefa NATO. Jak wiadomo Sikorski jest brany pod uwagę jako tzw. poważny kandydat. Wydawałoby się, że w takich okolicznościach szanujący się polityk powinien wyciszac wszelkie konflikty i szukać porozumienia z każdym. Tymczasem Sikorski robi to co robi. W żadnym ze znanych mi cywilizowanych krajów pozycja Ministra Spraw Zagranicznych nie została tak zdegradowana jak w Polsce. Sikorski ma wybitnie skromną listę dyplomatycznych sukcesów i niesłychanie długą historie rozmaitego rodzaju utarczek, wojenek i gorszących awantur z Prezydentem własnego kraju. Pod jego panowaniem placówka powinna niezwłocznie zmienic szyld z Ministerstwa Spraw Zagranicznych na Agencja Medialnego Gryzienia po Łydkach. Pasuje w sam raz zarówno do temperamentu jak i do rzeczywistej funkcji jaką pełni Gientelman z Bydgoszczy (no offence to Bydgoszcz).
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka