Sprawa szantażu senatora Krzysztofa Piesiewicza (pseudonim “odkurzacz”?) stała się tematem dnia. Bardzo wielu komentatorów piętnuje postawę współscenarzysty “Dekalogu” (!) za lekceważący stosunek do społecznych norm (!!!). Są i tacy, którzy senatora bronią (vide Stefan Niesiołowski). Mnie natomiast zebrało się na wspomnienia. Konkretnie na porównanie tego co można zobaczyć w internecie z tym co pan senator mówił o obyczajach, normach, systemach aksjologicznych oraz o tym jak bardzo sprzeciwiał się lustracyjnemu ujawnianiu tzw. “danych wrażliwych”.
“Dane wrażliwe”… Jakże złowrogo to musi brzmieć w uszach polityka, który chcę uchodzić za autorytet. Rozmaici mądrale usiłują nam wmówić, że każdy ma coś na sumieniu, w związku z czym to nic wielkiego. “Każdy ma prawo do swojej prywatności” – powiadają. Niestety dla nich - tak nie jest. Tam gdzie jest łamane prawo, gdzie delikwent bije swoją żonę lub zwyczajnie po ludzku oszukuje – tam kończy się prywatność.
Kilka razy w swoim życiu na Piesiewicza głosowałem. Wydawało mi się, że jest przyzwoitym facetem. Chciałbym, żeby mi się nadal tak wydawało ale nie jestem w stanie pogodzić szacunku dla określonej osoby ze świadomością, iż ów okazjonalnie praktykuje wciąganie kokainy w figlarnych przebraniach. Po prostu nie.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka