Do 16 czerwca na pewno. A może i dłużej, czego sobie życzę. Wczoraj wywiesiłem biało-czerwoną flagę na balkonie, a już od dłuższego czasu moja szyja czeka na szalik z napisem „Polska”. I proszę, żeby nikt tego mojego święta nie zepsuł.
TAK! Jestem kibicem, prawdziwym. Nie zakładam naszym reprezentantom planu minimum. Będę kibicował – do ostatniego zejścia naszych z EUROmurawy. I wolę przegrać z Obraniakiem, Perquisem, Polanskim i Boenischem. Wolę być naiwny, niż pocić się z nienawiści, jak niektórzy.
TAK! Zapominam o niewybudowanych drogach i innych im podobnych. I o to samo proszę polityków-przeciwników i ich zwolenników. Skoro liczę się dla Was ja – jako obywatel – nie zepsujecie tego ważnego dla mnie święta. Dlaczego o to proszę? Bo nasz naród polubił radość z niepowodzeń. Podobnie jak z przysłowiowym sąsiadem, który ma lepiej od nas.
Poza tym, podejrzewam, że i przeciwnikom zależy na tym, co mówią o nas inni. Jednak pamiętajmy, że jeśli coś spartolimy (w jakiejkolwiek sprawie), nie prędko się do nas zgłoszą o organizację czegokolwiek.
Na szczęście, nasz naród pokazał już nie raz, że potrafi stanąć na wysokości powierzonego zadania. Udowodnił też niejednokrotnie, że jest gościny. Dowodem tego niech będą chociażby wypowiedzi finalistów tegorocznych mistrzostw.
Bo boju, biało-czerwoni! Do boju, Polsko! Pokażmy, że „życzliwi” nie mieli racji. TAK! Pokażmy.