Pierwszy czerwony scyzoryk dostałem od mamy jak miałem jakieś jedensacie lat. Alez to była radocha.Podarowała mi go mama w samochodzie marki Nysa , za ktorej kółkiem siedział stary.Tata.Taki scyzor to było wtedy coś.Nie pamietam co to byla za firma(Gerlach,Srelrach) i czy w ogole była jakaś rasowa , czy był to po prostu jakiś scyzorykopodobny, tandetny i komunistyczny jak wszystko wkoło bubel . Dla mnie to było coś...Jeden z lepszych prezentow jakie dostałem.Przynajmniej jeśli mierzyć miarą radochy jaką wywoływały w chwili obdarowywania mnie nimi. Mineło trochę lat i wczoraj , na moje 40-ste urodziny wpadł do mnie kumpel.Kolega.Przyjaciel trzeba powiedzieć. Ma taki zwyczaj ,ze wpada do mnie w urodziny z flaszką i z wierszem co roku.Tym razem wiersz był o nożu.Moim zdaniem słabszy niż ten z zeszłego roku o jesieni ,upływającym czasie i Andrzejach ale i tak zawsze to wiersz a nie jakaś przyziemna proza ,prawda? Takze przyszedł przeczytał wiersz o nożu /na głos/ i podarował mi scyzoryk.Czerwony scyzoryk.Szwajcarski.Taki sam albo bardzo podobny do tego , ktory dostałem gdy miałem z jedenascie lat.Kurde faja.Historia zatoczyła koło.
P.S.19.28. Wyżej wiersz "Nóż" w orginale, bo zakładam ,ze ktos mogłby chcieć poznac jego treść.
Inne tematy w dziale Rozmaitości