Scenariusz pierwszy.
Platforma minimalnie wygrywa i tworzy rząd. Z kim? To zależy od wyniku PiS. Jeśli PiS co prawda przegra, ale minimalnie, będzie miał mniejszość konstytucyjną, czyli będzie mógł zablokować zmiany w konstytucji. A to oznacza rozwałkę finansów publicznych najpóźniej po roku. Dług publiczny prawdopodobnie już jest na granicy dopuszczalnej przez konstytucję. Po jej przekroczeniu – koniec kasy. Nie wolno nic pożyczyć, nie ma pensji, emerytur itd. Oczywiście ustawa o nieujawnianiu informacji niekorzystnych dla gospodarki może pozwolić na parę miesięcy zwłoki, ale potem i tak Trybunał Stanu. W takiej sytuacji wchodzenie do rządu PO nie bardzo się opłaca.
Lepiej ich zostawić na spalonym.
Scenariusz drugi.
PiS wygrywa minimalnie, nie ma koalicjantów. Koalicje usiłuje stworzyć PO – ma drugi wynik. Dalszy ciąg jak w scenariuszu pierwszym.
Scenariusz trzeci.
PiS wygrywa znacznie/lub PO przegrywa znacznie – wybory się unieważnia ze względu na nieprawidłowości podczas rejestracji. Następne za trzy miesiące.
W tym czasie następuje „czyszczenie” papierów (co nota bene już gdzie niegdzie trwa:). Potem PiS wygrywa znowu i następuje oddech ulgi – bo ktoś musi trochę posprzątać, potrzebny jest znowu chwilowy NEP.
PiS zrobi trochę porządku i w odpowiednim momencie znowu zacznie się nagonka i nowe otwarcie gry.
Obstawiam trzeci scenariusz – ponieważ wszyscy poza Tuskiem i jego ferajną – są nim żywotnie zainteresowani. Celowo nie wymieniam Palikota, bo to zero polityczne. Jego posłowie najpóźniej po miesiącu rozpełzną się po różnych klubach.
Potrzebna jest „pieredyszka” po rządach miłości. Wymagająca zaciskania pasa i bolesnych oszczędności. Któż, jak nie PIS - do czarnej roboty?
A „zrobić” taki scenariusz to żaden problem......
Inne tematy w dziale Polityka